Witam :) Jestem tu po raz perwszy, ale widzę, że świetnie tu pasuję :O Moja natręctwa zaczęły się wcześnie (miałam kilka lat). Gdy chciałam spać z jakimś pluszakiem, to nie nie mogłam wybrać jednego. Zawsze mi się wydawało, że pozostałym będzie przykro i brałam wszystkie do łóżka :P Nieco później przyszedł czas na \"głaskanie mebli\" :P Tzn. jak np. uderzyłam nogą w fotel, to głaskałam fotel (niby to w geście przeprosin) :O Bo mi się wydawało, że fotel cierpi :O Nie mogłam się opanować, zawsze to robiłam (chociaż wiedziałam, że to idiotyczne :P). Gdy się uderzyłam w palec u nogi, płakałam nie dla tego, że mnie to bolało, tylko dlatego, że palec cierpi :O:O:O Potem poszłam do szkoły i pojawił się inny problem - ćwiczenia z biologii. Wszystko musiało być idelanie. Pół nocy rysowałam schemat przepływu krwii w ludzkim ciele, a i tak płakałam, że rysunek jest kompletnie do niczego. Za ćwiczenia miałam 6, wszyscy byli zachwyceni, a ja oczywiście nie :( Zawsze musiałam wszystko ulepszać :(. Mam za sobą natręctwo częstego mycia rąk, długiego szorowania całego ciała, wąchanie kuchenki, ciągłe domykanie drzwi od szafek, pukanie w niemalowane drewno - zawsze, gdy w mojej głowie pojawiała się straszna wizja np. choroby, znak krzyża kreślony na ciele - też związany z wizją choroby, jest to o tyle dziwne, że nie jestem bardzo religijna :O, kilkakrotne czytanie tej samej linijki tekstu, szorowanie zębów przez kwadrans itd. Nie potrafię utrzymać porządku w pokoju. Wystarczy, że nie odłożę na miejsce jednej rzeczy... I już po kliku dniach mam bałagan :( Szybko mi idzie, bo z tą jedną rzeczą pokój nie jest już w idelanym stanie... :( A wtedy już nie warto :( Dochodzi oczywiście lęk społeczny :( Przed każdym wyjścierm szykuję się kilka godzin - nastawiam się pscyhicznie :( Nikt mnie nie wyciągnie z domu bez kilkudniowego uprzedzenia - muszę mieć czas na oswojenie się z tą myślą. Z depresji chyba też do końca nie wyszłam :( No i zawsze muszę mieć przy sobie gumę do żucia :O Muszę bardzo uważać, żeby nie zacząć panikować np. na moich zajęciach z angielskiego. Wiem, że jak zacznę się denerwować, to później ruszy cała lawina - będę się pocić, czerwienić i prawie padnę :( Zauważyłam, że odkąd \"odpuściłam\" sobie życie, jest trochę lepiej. Ale tylko trochę :(
I mam pytanie (być może jest ktoś z Warszawy lub okolic) - był ktoś w Centrum Interwencji Kryzysowej?
Pozdrawiam wszystkich :)