Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

icoteraz

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. icoteraz

    Moja nerwica.....cd..

    Witam!! Pisząc na forum mam głęboką nadzieję, że ktoś mi pomoże, doradzi co mam zrobić... Czytając wasze posty widzę samą siebie. Mój problem w sumie zaczął się dopiero na studiach. Fakt zawsze byłam osobą zamkniętą w sobie, tłumiłam w sobie wszystkie problemy no i niestety osobą nieśmiała w najgorszym znaczeniu tego słowa, każde moje wystąpienie, każde moje słowo powodowało ze robiłam się czerwona. Niestety to mi tak utrudnia życie do tej pory a mam juz 24 lata. Ale z biegiem czasu troszke sie osmieliłam. Przez lata to było moim problemem, ale w sredniej szkole nadeszła matura a w szczegolnosci ustna, gdzie wmowiłam sobie ze nie umiem i jej nie zdam zaczał sie dramat, nie mogłam wyjsc z domu, drżenie rąk i nog, cisnienie chyba ze 190, spocona jak mysz, bladosc, wymioty, biegunka - nie dawałam rady. Moja mama nie wiedziala co sie ze mna dzieje. Wczesniej nic takiego sie nie zdarzało. Nio ale zdałam na szczescie, myslac ze moze to taki jednorazowy atak - no ale niestety. Zaczely sie studia, wyjechałam z mojego miasta na studia 510 km dystans spory nie potrafilam sie odnalezc mimio tego, ze pojechałam razem z moim chłopakiem. Nie mogłam znalezc swojego miejsca na ziemii, bałam sie z domu wyjsc. Ale jakos sie przełamałam, ale to był dopiero początek mojego dramatu... Mimio, ze na studia czuje sie dobrze, znajomi inny swiat, to nie wiem co sie ze mna dzieje. Kazde wyjscie na zajecia, kolo, egzamin to jest koszmar. Wymioty, bigunka, drzenie rak i nog, nie wie wtedy co sie ze mna dzieje prawie mdleje, raz idąc na exam nie moglam wytrzymac w tramwaju miałam takie wymioty, weszłam na uczelnie nie dawałam rady pierwsze co to łazienka, wtedy nic nie jem bo boje sie wstydu, ze moge zwymiotowac na uczelni albo w tramwaju, ja poprostu juz płacze \"wisząc\" nad toaletą. Ale teraz uroslo to do rangi tego ze boje sie wyjsc na zajecia nawet, mam wtedy dziwny bol w brzuchu mam biegunku, zaczyna mi dziwnie mega głosno warczec w brzuchu ze wstyd. To jest smieszne ale mam wrazenie ze mam wzdecia na tle nerwowym chyba....Boje sie kazdego wyjscia, ze ktos wezmie mnie do tablicy albo zapyta mnie o cos a ja wtedy totalna panika zrobie sie czerwona i nic nie powiem. Juz prawie koncze studia i mam paniczny strach, ze bede musiała isc do pracy, a ja boje kontaktu z ludzmi. Przeraza mnie, kazda praca. Czasem to juz rzeczy przychodza mi do głowy, zeby ze soba skonczyc bo ja naprawde nie nadaje sie do zycia w społeczenstwie. Jak przyjechałam na studia, nikt mnie nie znał, wiec stworzyłam wokol siebie pewna aure - wrednej, sarkastycznej osoby. Znajomi uwazaja mnie ze mam wszytsko gdzies, a ja naprawde powiem \" walcie sie wszyscy na ryj\" a pojde do pokoju i bede ryczec jak głupia. Kazda czynnosc zyciowa przyprawia mnie o parazliz. Troche tez jest to moja wina, jestem swiadoma tego, ze mam niska ocena własnej wartosci, uwazam sie za brzydka, użalam sie nad soba, nie potrafie nawet ukazac swoich uczuc nawet powiedziec swojemu chłopakowi, ze go kocham- nie wiem czemu nie potrafie- chociaz nie wyobrazam sobie zycia bez niego. Wmowiłam sobie, ze jestem brzydka bla bla, chociaz niby tak nie jestem bo zwracam na siebie uwage, ale nie potrafie sie z tego cieszyc. Prosze powiedzcie co ja mam zrobic... psycholog mnie nie ominie zapewne, ale co jak on mi powiem zrob to nie mysl tak a to nic mi nie pomoze. Bylam u lekarza rodzinnego i pytam czy z takimi obiawami wymioty mam isc do specjalisty, a ona nie ze to jest zycie i mam sobie mówic ze nie bede wymiotowac- hmmm tylko to łatwo mówic a ja nie daje rady juz. Kobieta chyba mnie olała dała ziołowe tabletki i powiedziala to jest zycie nie jeden stres w pani zyciu .... POMOCY
  2. icoteraz

    Moja nerwica...

    Witam!! Pisząc na forum mam głęboką nadzieję, że ktoś mi pomoże, doradzi co mam zrobić... Czytając wasze posty widzę samą siebie. Mój problem w sumie zaczął się dopiero na studiach. Fakt zawsze byłam osobą zamkniętą w sobie, tłumiłam w sobie wszystkie problemy no i niestety osobą nieśmiała w najgorszym znaczeniu tego słowa, każde moje wystąpienie, każde moje słowo powodowało ze robiłam się czerwona. Niestety to mi tak utrudnia życie do tej pory a mam juz 24 lata. Ale z biegiem czasu troszke sie osmieliłam. Przez lata to było moim problemem, ale w sredniej szkole nadeszła matura a w szczegolnosci ustna, gdzie wmowiłam sobie ze nie umiem i jej nie zdam zaczał sie dramat, nie mogłam wyjsc z domu, drżenie rąk i nog, cisnienie chyba ze 190, spocona jak mysz, bladosc, wymioty, biegunka - nie dawałam rady. Moja mama nie wiedziala co sie ze mna dzieje. Wczesniej nic takiego sie nie zdarzało. Nio ale zdałam na szczescie, myslac ze moze to taki jednorazowy atak - no ale niestety. Zaczely sie studia, wyjechałam z mojego miasta na studia 510 km dystans spory nie potrafilam sie odnalezc mimio tego, ze pojechałam razem z moim chłopakiem. Nie mogłam znalezc swojego miejsca na ziemii, bałam sie z domu wyjsc. Ale jakos sie przełamałam, ale to był dopiero początek mojego dramatu... Mimio, ze na studia czuje sie dobrze, znajomi inny swiat, to nie wiem co sie ze mna dzieje. Kazde wyjscie na zajecia, kolo, egzamin to jest koszmar. Wymioty, bigunka, drzenie rak i nog, nie wie wtedy co sie ze mna dzieje prawie mdleje, raz idąc na exam nie moglam wytrzymac w tramwaju miałam takie wymioty, weszłam na uczelnie nie dawałam rady pierwsze co to łazienka, wtedy nic nie jem bo boje sie wstydu, ze moge zwymiotowac na uczelni albo w tramwaju, ja poprostu juz płacze \\\"wisząc\\\" nad toaletą. Ale teraz uroslo to do rangi tego ze boje sie wyjsc na zajecia nawet, mam wtedy dziwny bol w brzuchu mam biegunku, zaczyna mi dziwnie mega głosno warczec w brzuchu ze wstyd. To jest smieszne ale mam wrazenie ze mam wzdecia na tle nerwowym chyba....Boje sie kazdego wyjscia, ze ktos wezmie mnie do tablicy albo zapyta mnie o cos a ja wtedy totalna panika zrobie sie czerwona i nic nie powiem. Juz prawie koncze studia i mam paniczny strach, ze bede musiała isc do pracy, a ja boje kontaktu z ludzmi. Przeraza mnie, kazda praca. Czasem to juz rzeczy przychodza mi do głowy, zeby ze soba skonczyc bo ja naprawde nie nadaje sie do zycia w społeczenstwie. Jak przyjechałam na studia, nikt mnie nie znał, wiec stworzyłam wokol siebie pewna aure - wrednej, sarkastycznej osoby. Znajomi uwazaja mnie ze mam wszytsko gdzies, a ja naprawde powiem \\\" walcie sie wszyscy na ryj\\\" a pojde do pokoju i bede ryczec jak głupia. Kazda czynnosc zyciowa przyprawia mnie o parazliz. Troche tez jest to moja wina, jestem swiadoma tego, ze mam niska ocena własnej wartosci, uwazam sie za brzydka, użalam sie nad soba, nie potrafie nawet ukazac swoich uczuc nawet powiedziec swojemu chłopakowi, ze go kocham- nie wiem czemu nie potrafie- chociaz nie wyobrazam sobie zycia bez niego. Wmowiłam sobie, ze jestem brzydka bla bla, chociaz niby tak nie jestem bo zwracam na siebie uwage, ale nie potrafie sie z tego cieszyc. Prosze powiedzcie co ja mam zrobic... psycholog mnie nie ominie zapewne, ale co jak on mi powiem zrob to nie mysl tak a to nic mi nie pomoze. Bylam u lekarza rodzinnego i pytam czy z takimi obiawami wymioty mam isc do specjalisty, a ona nie ze to jest zycie i mam sobie mówic ze nie bede wymiotowac- hmmm tylko to łatwo mówic a ja nie daje rady juz. Kobieta chyba mnie olała dała ziołowe tabletki i powiedziala to jest zycie nie jeden stres w pani zyciu .... POMOCY
  3. icoteraz

    Moja nerwica...

    Witam!! Pisząc na forum mam głęboką nadzieję, że ktoś mi pomoże, doradzi co mam zrobić... Czytając wasze posty widzę samą siebie. Mój problem w sumie zaczął się dopiero na studiach. Fakt zawsze byłam osobą zamkniętą w sobie, tłumiłam w sobie wszystkie problemy no i niestety osobą nieśmiała w najgorszym znaczeniu tego słowa, każde moje wystąpienie, każde moje słowo powodowało ze robiłam się czerwona. Niestety to mi tak utrudnia życie do tej pory a mam juz 24 lata. Ale z biegiem czasu troszke sie osmieliłam. Przez lata to było moim problemem, ale w sredniej szkole nadeszła matura a w szczegolnosci ustna, gdzie wmowiłam sobie ze nie umiem i jej nie zdam zaczał sie dramat, nie mogłam wyjsc z domu, drżenie rąk i nog, cisnienie chyba ze 190, spocona jak mysz, bladosc, wymioty, biegunka - nie dawałam rady. Moja mama nie wiedziala co sie ze mna dzieje. Wczesniej nic takiego sie nie zdarzało. Nio ale zdałam na szczescie, myslac ze moze to taki jednorazowy atak - no ale niestety. Zaczely sie studia, wyjechałam z mojego miasta na studia 510 km dystans spory nie potrafilam sie odnalezc mimio tego, ze pojechałam razem z moim chłopakiem. Nie mogłam znalezc swojego miejsca na ziemii, bałam sie z domu wyjsc. Ale jakos sie przełamałam, ale to był dopiero początek mojego dramatu... Mimio, ze na studia czuje sie dobrze, znajomi inny swiat, to nie wiem co sie ze mna dzieje. Kazde wyjscie na zajecia, kolo, egzamin to jest koszmar. Wymioty, bigunka, drzenie rak i nog, nie wie wtedy co sie ze mna dzieje prawie mdleje, raz idąc na exam nie moglam wytrzymac w tramwaju miałam takie wymioty, weszłam na uczelnie nie dawałam rady pierwsze co to łazienka, wtedy nic nie jem bo boje sie wstydu, ze moge zwymiotowac na uczelni albo w tramwaju, ja poprostu juz płacze \\\"wisząc\\\" nad toaletą. Ale teraz uroslo to do rangi tego ze boje sie wyjsc na zajecia nawet, mam wtedy dziwny bol w brzuchu mam biegunku, zaczyna mi dziwnie mega głosno warczec w brzuchu ze wstyd. To jest smieszne ale mam wrazenie ze mam wzdecia na tle nerwowym chyba....Boje sie kazdego wyjscia, ze ktos wezmie mnie do tablicy albo zapyta mnie o cos a ja wtedy totalna panika zrobie sie czerwona i nic nie powiem. Juz prawie koncze studia i mam paniczny strach, ze bede musiała isc do pracy, a ja boje kontaktu z ludzmi. Przeraza mnie, kazda praca. Czasem to juz rzeczy przychodza mi do głowy, zeby ze soba skonczyc bo ja naprawde nie nadaje sie do zycia w społeczenstwie. Jak przyjechałam na studia, nikt mnie nie znał, wiec stworzyłam wokol siebie pewna aure - wrednej, sarkastycznej osoby. Znajomi uwazaja mnie ze mam wszytsko gdzies, a ja naprawde powiem \\\" walcie sie wszyscy na ryj\\\" a pojde do pokoju i bede ryczec jak głupia. Kazda czynnosc zyciowa przyprawia mnie o parazliz. Troche tez jest to moja wina, jestem swiadoma tego, ze mam niska ocena własnej wartosci, uwazam sie za brzydka, użalam sie nad soba, nie potrafie nawet ukazac swoich uczuc nawet powiedziec swojemu chłopakowi, ze go kocham- nie wiem czemu nie potrafie- chociaz nie wyobrazam sobie zycia bez niego. Wmowiłam sobie, ze jestem brzydka bla bla, chociaz niby tak nie jestem bo zwracam na siebie uwage, ale nie potrafie sie z tego cieszyc. Prosze powiedzcie co ja mam zrobic... psycholog mnie nie ominie zapewne, ale co jak on mi powiem zrob to nie mysl tak a to nic mi nie pomoze. Bylam u lekarza rodzinnego i pytam czy z takimi obiawami wymioty mam isc do specjalisty, a ona nie ze to jest zycie i mam sobie mówic ze nie bede wymiotowac- hmmm tylko to łatwo mówic a ja nie daje rady juz. Kobieta chyba mnie olała dała ziołowe tabletki i powiedziala to jest zycie nie jeden stres w pani zyciu .... POMOCY
×