Golllumica
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Golllumica
-
100 LAT! 100 LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM!!! NIEEEEECH ŻYYYJEE NAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAM!!!!!!!!!!!!!!!! Biała - sorki, ze tak późno, ale ja jak zapowiadałam - niedawno wrócilam z pracy... ale życzenia jak najbardziej szczere - szczęscia Kochana i zdrówka i oczywiście szczęśliwego rozwiązania i pociechy z udanego, zdrowego maluszka :) no i z Mężulka :) Lucy - dzięki za wsparcie :) Kochana jesteś... buziaczek Przepraszam Was za ten mój ostatni "wywód" ale byłam tak wściekła, ze dziękowalam Bogu, ze Was mam i mogę Wam o tym napisac. Lucy - oczywiście, ze nie pojechałam. A. wstał o 4:30 a wrócił o 20:30 - przeciez ja bym zwariowała. Oczywiście były pytania DLACZEGO ja nie przyjechałam, więc A. powiedział, ze nie chciał mnie ciągnąc bo ja ostatnio pracuję po 10 albo więcej godzin i muszę też kiedyś odpocząć i powiedzial Teściowej:"zresztą wiesz chyba o tym, że G. nie czuje sie u Was zbyt dobrze, więc się zastanów dlaczego.... i nawet jak sie nie cieszysz jak G. tu przyjeżdża to mogłabyś przynajmniej udawać, ze się cieszysz, a nie teraz się dziwisz...". Nie wierzyłam, ze mój Mąż to powiedział! ale oczywiście że się cieszyłam - teściowa podobno walnęła "karpia" i nic nie powiedziała bo nie wiedziała chyba co.... Oczywiście zrobił sie problem słuchajcie bo ja zapakowałam dla A. prezenty dla wszystkich i opłatek, a moja Teściowa jak zwykle nieprzygotowana bidula.... ani opłatka ("nie zdążyłam jeszcze kupić!") ani prezentów ("ojej! a co ja jej kupię?!") aż miałam niezła satysfakcję. Ja nie oczekuję prezentów od niej, zreszta znając skąpstwo mojej teściowej (to wiecie taki Scrooge w kiecce) to aż nie chce mi sie od Niej czegokolwiek brać, ale byłam z siebie dumna, ze ja o wszystkim pomyslalam i ze wszystkim zdążyłam - fakt, ze te prezenty to już miałam kupione na początku listopada :D A! mój A. został wrobiony przez Teścia w rozładunek samochodu - to już wiecie, ale Teść KAZAŁ (tak - dobrze czytacie "KAZAŁ") Mu jechać jeszcze po towar pod Warszawę! Mój A. sie wkurzył i powiedział, ze jeszcze raz Teść tak Go załatwi, to bedzie się sam martwił bo On ma swoja Rodzinę i swoje plany i Teśc musi się z tym liczyć - Teśc podobno mało z butów nie wyskoczył. Jednym słowem jak A. mi wczoraj opowiadał to ja się naśmiałam po pachy, a dumna z Niehgo byłam... że - mówię Wam :) Lucy, apropos weekendu zakladam, ze Karaoke sobotnie miało swoja Gwiazdę? Ciebie w sensie? :D Biała, ale przekichane masz, że Urodzinki bez Męża.... kurde - złośliwośc tych cholernych rzeczy martwych.... No musicie to jakos nadrobic teraz ;) My wciąż jeszcze bez samochodu i nie wiem czy kupimy ten upatrzony , bo ten Pan załatwia cos jeszcze w Urzędzie (samochód jest sprowadzony) i to trochę trwa, a mój A. coś tam wynalazł innego i juz nie wiem ani kiedy ani jak... no zobaczymy. A! Samochód Teść tez nam wybrał i cały czas gledzi mojemu A. że powinien kupić Audi (oczywiście nie pyta czy mamy ZA CO...) ! I wiecie co? Pewne jest to, ze Audi na pewno nie kupimy - wiadomo dlaczego... ;)
-
z Kafe rzeczywiście cos się dzieje, wczoraj nie miałam nawet jak wejśc bo coś mmnie wywalało z naszego tematu. Biała - kurde napisz jak brzuszek? Duży? Lucy - widze, ze Ty też masz ciężko w pracy. Urlopu też zazdraszcza... ja mam dwa chyba dni jakie mi zostały i nie wiem kiedy będzie mi dane je wziąć.
-
Cześć Babeczki.... na ryj, ze tak powiem PADAM! Jutro postanowiłam pójśc wcześniej do pracy, żeby potem nie siedzieć po godzinach a i popracować w spokoju trchę bez telefnów i ludzi, ktrzy przychodzą. Oby do Świąt jakoś.
-
Jestem, jestem! W pracy wyszłam zwycięsko z tej niefajnej ostatniej akcji - aczkolwiek szef trochę nieporadnie ale część winy próbował z siebie zrzucić na mnie - nie dałam się, ale nawet z faktem starał się dyskutować, więc dałam spokój - w końcu to on jest Dyrektorem i moje słowo przeciw Jego słowu to... same rozumiecie... Dziś znów była akcja z kontrola wewnętrzną - baba przyczepiła sie do koleżanki z jedenej z naszych delegatur (pracuje w tym samym zakresie co ja) i próbowała Jej wcisnąć bardzo niekorzystną dla tej dziewczyny interpretacje naszego zarzadzenia. My z moja koleżanką z pokoju zakurzyłyśmy się okropnie i zaczęłyśmy tej dziewczyny bronić - tym bardziej, że ja byłam pewna, ze mam rację a ta baba z kontroli dalej w zaparte. To ja wysmarowałam maila do Centarli do Wawki i za chwilkę zadzwonił telefon i sie dowiedziałam od babeczki z Centrali, że MAMY RACJĘ!!!!! Wiecie jaka miałysmy satysfakcję?... Ta dziewucha tak nam dziękowała, że aż się rozpłynęła cała, bo w sumie nie musiałysmy sie wtrącać, ale ona pracuje u nas jakiś rok - to jej pierwsza kontrola, jakoś nie umiałyśmy Jej zostawić z problemem. Wiecie, że ona nam powiedziała, ze nie spała po nocach i aż ryczała dziewczyna? Strasznie mnie denerwuje jak kontrole odbywają sie w taki sposób jak u nas w Polsce w wielu miejscach jeszcze. Taka kontrola wewnętrzna powinna moim zdaniem wykazać nieprawidłowości i pouczyc jak trzeba działać dalej, a nie straszyc od razu konsekwencjami... Biała - ja się zgadzam z Lucy - Ty idź na zwolnienie. Trudno - raz pocierpisz na tej poczekalni. Pamiętaj, ze to jedyny moment w życiu kobiety kiedy kobieta ma prawo tak po prostu bezkarnie nie chorując iść na zwolnienie. Chyba nie zamierzasz chodzic do pracy do momentu aż brzuch będziesz miała "pod nosem"? Lucy -no rozwaliłaś mnie tym Zarządem!!!!! Toż Zarząd ma działac w interesie mieszkańców a nie na szkodę! Aż się boję spytać co teraz będzie z Waszą sprawą dalej... U nas Mikołajki były przed wyjazdem A. (bo nie wiedzieliśmy kiedy wróci). On dostał oczywiście Wołoszańskiego (Lucy - On faktycznie lubi historię, tyle że musi dotyczyć II Wojny Światowej....), a ja bransoletkę z H&M (sama wybrałam) i ostatniego H. Pottera na DVD. P.S. Słuchajcie, czy Wy jesteście fankami "Zmierzchu" może? Bo moja Przyjaciółka i moja siostrzenica normalnie w jakiś szał wpadły chyba na tym punkcie...
-
Po pierwsze - mam w pracy taka zagwozdkę (i w związku z tym ostrą przeprawe w poniedziałek z dyrektorem - który akurat nie jest z tych "elastycznych szefów), ze mam o czym myśleć i czym sie denerwować przez cały weekend, tak więc nie wiem jaką cholere na tenże weekend czekałam!!!! bo już wiem, ze z odpoczynku nici.... Po drugie - Biała - GRATULUJĘ!!!! i przepraszam, ze napisałam to dopiero w "po drugie" Po trzecie - poszłam dziś do fryzjera i moje bakłażanowe pasma na włosach Pani Mirka "przerobiła" mi na niebieskie! i wygladają super, ale cholera chumoru mi to nie poprawiło... :( Tak więc wybaczcie, że mimo mego wrodzonego gadulstwa to wiecej juz dziś nie napiszę...
-
A ja żesz kurwa mać (a zaklnę sobie!!!) nie dośc że cały weekend miałam doła, to jeszcze w pracy jakies bezsensowne zamieszania i jeszcze dzis krótki opr od szewowej dostałam. A w dupie to wszystko mam! Biała... wiesz Ty co? że ja już chyba nie jestem wcale dzielna... no takie doły łapię jak A. nie ma w domu, ze tragedia jakaś normalnie... Dobrze, ze już tylko wyjazd Mu został. Lucy - uśmialam się z tego Twojego K. - a właściwie z tego jak całą sytuacje opisałaś - no masz Ty talent! Ale zgadzam się - facet jak ma stan podgoraczkowy to generalnie trzeba go "biegiem" umieścić na intensywnej terapii, zapodać wszelkie środki ratujące życie a i przezornie jest podsunąc Mu testament do podpisu, bo nie wiadomo ile w tej grypie tchnień z siebie jeszcze wyda (choć myslę, że sam widok testamentu mógłby i leczniczo na niego podzialać ;) ). Ale tak - zgadzam się - tak choruja nasi Panowie. Biała - u Ciebie tez tak? A jeśli chodzi o wychowanie dzieci, to ja zawsze powtarzam tej znajomej, że jak bedę miała dzieci to do niej bedę przychodziła na korki :) i z problemami nie do rozwiązania tez do Niej ;) Ale słuchajcie dzieciaki to Ona ma naprawdę wychowane SUPER!
-
no i znów mi telefon przerwał... bo ja jeszcze nie skończyłam oczywiście swoich wywodów!!!!! Biała Ty nasza Mamusiu, gratulujemy Wam córci! Jesli faktycznie urodzi się Wam babeczka, to Wasze Mamy (Twoja i W.)będa prawdziwymi Babciami, a Dziadkowie.. no cóż - Mężami Babć ;) U nas tak się mówi jesli rodzi sie dziewczynka i odwrotnie - kiedy rodzi się cglopiec to Babcia jest tylko Żoną Dziadka a Dzadek... no cóż dumny jak na Dziadk Pełną Gębą przystało :) Ciesze sie ogromnie i super że W. tak sie cieszy :) Jakbym mojego A. widziała... A jesli chodzi o wyprawke to powiem Wam, ze ja mam podejście Lucy - szmatki, szmateczki, pieluszeczki, sukienusie, skarpetusie, czapcie i wszystkie takie rzeczy kupowałabym na tony! Cos tak czuję, że jak pójdziesz kupowac coś dla nowego dzieciatka to Cię "porazi " bakcyl i sie nie powstrzymasz, zeby swojej lalce czegos nie kupić :) Lucy - Twoja historia z K. SUPER! Trudno czytac cos takiego i nie usmiechnąć się do siebie. Ciekawa jestem jakbyś zareagowała wtedy, gdyby ktoś Ci powiedział, ze TO BEDZIE TWÓJ MĄŻ!!!! Ale to było takie... bardzo gentelmenskie ze strony K. że tak sie wtedy zachował... To taka opowieść z bardzo pozytywnym dreszczykiem :) I zazdroszczę Ci tych "pełnych" weekendów.. Takie samotne weekendy jak moje nie powinny miec prawa nazywac się weekendami, b w tym okresleniu jest coś pozytywnego i uśmiechniętego a jak człowiek jest sam to kurde tyle mojego, że sie wyśpię. A. teraz pojechał w przedostatni kurs przed Świetami więc jeszcze troche i będe Go miała w domku.. Wiecie co, ze juz doczekać sie nie mogę. Juz mam dosyć tej gonitwy jak On jest w domu i tej samotności jak Go nie ma. chce mi sie tego normalnego życia, spokoju, wyjść gdzieś na obiad, miec czas na kino... Kurde - trzymajcie kciuki, żeby szybko mi zleciało :)
-
Cześc Kobiałki :) No tak, ja jak zwykle mam opóźnienie, ale taka praca - nic nie poradzę. Wczorajpo godzinach, dziś wcześniej do pracy... ufff... rtykułu nie czytałam, ale powiem Wam tyle, że niewyobrażam sobie, zebym spała z dzieckiem zamiast Męża.. Może jak będze chore, ale tak normalnie - nie. I nie chodzi mi tu o życie erotyczne, bo przecież nie tylko o to chodzi w "sypianiu razem" - moim zdaniem oczywiście. To jest taka bliskość, którą uwazam w małżeństwie zachowac trzeba, tak jak czas dla siebie. Nie wyobrażam sobie takiej chwilowej "zamiany", nawet dla uczuć mojego Męża, który może sie poczuć bardzo źle w takim momencie. On tez ma swoje prawa, prawda? I ma prawo oczekiwać, ze jego Żona przytuli sie do Niego przed snem a rano po obudzeniu da jej buziaka na dzień dobry nie wychodząc z łóżka i bez konieczności biegania do drugiego pokoju. Chyba zresztą nie ma powodu, żeby nagle spać w łóżku z dzieckiem? Ja mam koleżankę która dzieci ma już na studiach - kochają Ja niemożebnie i to widać i Ona je równiez oczywiście, ale Ona nigdy nie byla "matką-wariatką", ani "matką-kurą" i zawsze umiała kochac mądrze. Obserwuję Ich od lat (bo dosyc blisko ze sobą jesteśmy) i nie raz byłam świadkiem czasem dla dzieci przykrych sytuacji ponoszenia konsekwencji swoich czynów. Nasza inna kolezanka (wtedy z pokoju) oburzała się, że jak to? że dlaczego własne dziecko karać w ten sposób?! a Kasia konsekwentnie robiła swoje, całowala, przytulała ale tez i wymagala, wystrzegając się rozpieszczania i ma teraz naprawdę super dzieci i bardzo samodzielne. Ale Ona nigdy z nimi nie sypiała (łącznie z tym, ze ich nie usypiała), wieczorem kladla je do łóżek i kiedy chciały jeszcze poczytac czy obejrzec bajkę - pozwalała Im, ale tylko w dziecinnym pokoju, tłumacząc, że Mama i Tata muszą równiez mieć czas tylko dla siebie i miała czas dla Męża, na wspólne wypicie herbaty, omówienie dnia, przytulenie, wspólny film... I dzieci nauczyły sie taka granicę szanować - przede wszystkim wiedziały, ze takowa jest. Na wakacje jeżdzili razem, ale tez i oddzielnie. I ja chciałabym tak samo, bo generalnie mam podobne podejście do sprawy jak Ona. Z uśmiechem wspominam dzień, kiedy Kasia od swojego wówczas 16-letniego syna, który wrócił ze szkoły wyczuła alkohol... okazało się, ze kupili piwo z kolega i wypili je za sklepem... Wiecie co zrobiła? Wsadziła go do samochodu pojechała do tego sklepu, powiedziała ile syn ma lat i że jedzie zgłosic to na policję i zbadac syna alkomatem na komisariacie i... pojechała. Młody trząsł sie jak osika a na mysl że jedzie dmuchać w alkomat mało nie płakał i prosił "Mamo nie rób tego, ja juz nie będę" i słowa dotrzymał, ale od tamtej pory nie robił takich numerów a doświadczenia z alkoholem ma zdrowe i tak jest do dziś, a ma już 22 lata.. Ja mam akurat podobne poglady do jej i tez mam nadzieje kochac dzieci ogromnie ale... mądrze. A z tym, ze zaslanianie sie dzieckiem dla niektórych jest bardzo wygodne to masz Biała absolutna rację. Ja też to zauwazyłam. Z drugiej strony popatrzcie - czasy zmieniły sie na tyle, ze gdyby ktos w czasach mojego dzieciństwa chciał wymowić się takim powodem to reszta towarzystwa nieźle by się zdziwiła... No i znów się rozpisałam... :D Lucy, zazdroszczę weekendu, ja niestety sama jestem. No telefon tylko mi towarzyszy i dzwoni bo sprzedajemy samochód i wciąz ktoś dzwoni...
-
a jeśli chdzi o wyspanie (tudziez NIE) to ja mialam Kochana to samo dzisiaj... A. z rozładunku wrócił wczoraj grubo po 12-tej, wiec zanim zasnęłam to troche mineło a potem nagle trzeba było wstawać! Straszne....
-
Hej No patrz Lucy, a ja zawsze walczyłam wolną Wigilie wlaśnie i chyba nigdy nie było mi tak starsznie przykro pracowac jak w dniu Wigilii wlaśnie... Od dziecka wigilijny poranek to był dla mnie najcudowniejszym porankiem świata i ... tak mi starej babie juz zostało. A w Sylwka zasze jakos tak zchodzilo i zawsze dawałam rade wszędzie zdążyć, czy przyszykowac o ile Sylwek był u mnie czy gdzies u znajomych. Ze spółdzielnia dzwoniłam do Mamy i powiedziala, ze trzeba najpierw pisac do Zarządu Spółdzielni, a potem to jyz tylko radio i telewizja.... niestety... Ja jeszcze myślalam o prezydencie miasta (choc to chyba nietrafione), ale mamy przeciez równiez jakichś radnych - może tam by uderzyć. Bo rzecznik praw konsumetna to chyba odpada - jak myslisz?
-
Babki witajcie :) Mój weekend... ech... tyle, że się wyspalam. A. zamiast w piatek wieczorem (na co bardzo liczyliśmy) przez jakies pierniczone przestoje dotarł w sobotę o 15:30, więc z weekendu wiele nie zostało.... W niedziele jakieś leniuchowanie i dziś do pracy. A. jest teraz na rozładunku, wróci gdzieś ok. 12-tej w nocy, więc zostało jutrzejsze popołudnie i środowe, a w środę w nocy A. jedzie. Ja chyba znów będę siedziała w pracy po godzinach, więc tyle będzie tego naszego bycia razem co kot naplakał... Wiecie co - że ja czasem mam ochote usiąśc i się rozpłakac. Nie moge sie doczekać 10 grudnia, bo A. wtedy wróci i zostanie już do Nowego Roku. Lucy - super te Wasze plany! Ja naprawdę miałam ochote ogromną wyjść na Sylwestra, wystroić się i po prostu wyjść, ale za późno żeby o tym mysleć, a na wyjazd... no cóż - nie mam już urlopu nawet. Takiego dłuższego Lucy Ci zazdroszczę bo ja mam w tym czasie podpisywanie umów i nie za bardzo mam wtedy okazję do dłuższego urlopu.. :( A wielka szkoda, bo pora przednia :) I Święta i Sylwester - no rewelacja! Ale Kochana, będę się rozkoszowala Waszymi planami a potem opowieściami :) No ja tam też 31 grudnia pracuję.... Z ta moją znajoma nic nie wiem - nie odzywała się... telefon tez milczy. Ale za jakis czas pewnie coś tam będzie słychac. Wiecie - TAKIE wieści szybko sie rozchodzą... A z naszym "długiem" w spółdzielni wyszła jakas komedia... Ja nie poszłam, bo mój Mąz chyba pomyślał, ze wstydu Mu swoim zachowaniem narobię i postanowił sam wziąć to "na klatę" i wiecie co Mu powiedzieli ? że to co jest na wydruku to jest "symulacja komputerowa" i na razie "prosze nie zwracać na to uwagi" poczekac do grudnia i wtedy wszystko się wyjaśni bo bedą robic odczyty liczników... No i w tym momencie pożałowalam że tam nie poszłam. Bo ja przez te symulacje o mało zawału nie dostałam! A poza tym skoro to SYMULACJA to po jaka cholere porozsyłali to po ludziach ja sie pytam!!!! z dopiskiem, że malezy to wpłacić przy najbliższym czynszu?! Nie mam pojęcia gdzie można sie poskarżyć na funkcjonowanie i dzialalność spółdzielni mieszkaniowych, ale jutro postaram sie dowiedzieć.. Wyobrażacie sobie cos podobnego? Przeciez gdybym to bez słowa zaplaciła to by te pieniadze poszły w kosmos! Absurd jakiś...
-
A ja Wam powiem, że dla mnie rozwód w sam sobie jest porażką i czymś ogromnie przygnębiającym.... Mówię tu oczywiście o Małżeństwach, które pobrały się z Miłości a nie z innych powodów.... Bo przecież z założenia Małżeństwo ma być czymś WIECZNYM a tu... aaa tam... Ty Lucy masz chyba rację, że tak to mną walnęło bo dla mnie to była taka normalna Rodzina, dobre Małżeństwo, a rozwodów w moim bliższym otoczeniu też faktycznie jest niewiele. Jeśli kiedykolwiek byłam świadkiem rozstań ludzi wokół mnie to były to pary w luźnych związkach, a nie małżeństwa... I do cholery to było jedno z tych, na które absolutnie bym nie stawiała (choć w sumie kim ja jestem, żeby obstawiać?..) . I tu nagle – tyle pracy, szczęścia, w tym wszystkim dzieciaki, piekne mieszkanie, wymarzony samochód – wszystko w cholere dla Miłości... To co to było TO wcześniej? Nie-Miłośc? W każdym razie powiem Wam, że jak już Wam wczoraj to wszystko napisałam to się na koniec rozryczałam i tyle.. Achajka - powiem Ci, ze to wcale nie było dla Nich pierwsze uczucie, Oni byli wcześniej w związkach. Ona to może rzeczywiście taka delikatna dziewczyneczka zawsze była, ale A. był taki twardy, racjonalny i patrząc na nich z boku zawsze mialam wrażenie, ze się uzupełniają... a tu – kurde. Dzieciaków mi szkoda (ale to jak każdemu w takiej sytuacji). A Ona – faktycznie, jeśli po dwóch miesiącach romansu taka decyzja, to faktycznie, albo bardzo zdesperowana, albo głupia i nie wie co robi – w każdej z tych sytuacji ryzyko ogromne. Biała – ten obrazek ze staruszkami to cos co mnie tez rozczula ogromnie. Jak idziemy czasem do parku na spacer z A. to tez podpatruje jak starsze pary trzymaja się za raczke i spacerują i tez mam takie mysli jak Ty – że ja tez tak na starość chce. A Ty Lucy – no pogratulowac Rodzicom „drugiej młodości” :) Pewnie takie czerpanie wspólnie radości z życia jest dla Nich dużym szczęściem :) Bardzo mi się podobało, co napisałaś. Moi Rodzice kochali się całe życie i tak jest do dzis. Nie obce mi były obrazki Ich „buziaczków” przytulania, choć nie maja w zwyczaju chodzenia za rączkę – a szkoda.... Za to my tak będziemy chodzic :)
-
No wiecie babeczki, ja jestem w stanie zrozumiec, ze nowy system i takie tam, ale stany licznikow które zostały spisane na koniec września i widnieją na owym pismie urzedowym sa wyższe niż w dniu, kiedy ten papiurek dostałam, więc cos tu jest nie tak chyba... No nie wiem, w poniedziałek ide wyjasniać. Co do książek to moja koleżanka mi powiedziala że jej Mama ma znajomą w bibliotece uniwersyteckiej - tam będe uderzać. Na wiosnę sie nie załapiemy, bo... nie wiem czemu, mój Mąż jak był to Pani powiedziała, ze raczej nie, mój A. juz nie wnikał dlaczego, ale zobaczymy... Jak nie to trudno ale ta Pani pedagog to wiecie najpierw mówi NIE a po jakimś czasie TAK, więc może cos tam zdziałam jeszcze. Słuchajcie, ja dzis zostałam "rozwalona". Wpadła do mnie do pracy moja koleżanka, kiedyś pracowała w jednej firmie ze mną, nawet mieszkała u mnie jakies dwa lata. Młodsza ode mnie spokojnie z 6-7 lat. I Ona słuchajcie spotykała się przez trzy lata z chłopakiem z mojego osiedla. Miłośc wielka, On Ją kochał Miłością wielką, Ona świata poza nim nie widziała. Pobrali sie, jakieś pięc lat tamu, mają dwójkę dzieci, powodzi Im sie naprawdę fajnie i Ona dzis do mnie wpada do pracy i prosi o numer do jej Męża. Akurat okazało sie, ze miałam nieaktualny i nie mogę Jej pomóc, więc mówię tylko do Niej: "ale sie porobilo, teraz człowiek taki wygodny że wklepie numer do komórki i potem w razie potrzeby nawet do własnego Męża numeru nie pamieta :) " , a Ona do mnie mówi "no za chwilę to do mojego BYŁEGO Męża"... słuchajcie mnie sie nogi ugięły!!!!!! No Oni w życiu mi się z rozwodem nie kojarzyli a tam tragedia jakaś. Wzięłam Ja za łokieć, za dzrwi i mowię do Niej cała przerazona:"M. Ty nie gadaj mi tu bzdur, Ty mów co sie dzieje?!", a Ona, ze koniec, że definitywnie i ja juz widze że Ona mówi prawdę, wiec mowię: "poczekaj, może to sie da jakoś naprawic, przeciez kochaliście sie tak bardzo, przeciez dzieci...", Ona tylko powiedziała mi: "G.tu sie nic nie da zrobić - ja jestem z kimś". Dobra nogi mi zmiekły po raz drugi... Powiedziała mi że to przez Męża, przez Jego zazdrość, że Ja sprawdzał, ze Ona miała dosyć Jego zachowania, że był okropny i zdrzył sie ktoś, kto Ją zrozumiał itd. ... No i Mąż zabrał Jej wczoraj klucze, wywalił z domu, Teściowa zabrała dzieci do siebie i nie pozwala Jej sie z tymi dzieciakami widzieć, Jej z kolei Rodzice odwrócili sie od Niej i wyzywaja od najgorszych... Wyszła z domu jak stała, bez pieniędzy, telefonu... Dziś była na policji, zeby zgłosic, ze Mąz Jej do domu nie wpuszcza i w Sadzie - złożyć pozew o rozwód... ten jej nowy Pan, tez był z Nią i tez złożył pozew, bo TEŻ ma współmałżonkę... Słuchajcie Oni są ze sobą dopiero dwa miesiące.... I nie wiem czy ta M. taka głupia, czy ten jej Mąż faktycznie tak Jej nadokuczał, ze miała dosyć i jak znalazła faceta który Ją zrozumiał to postanowiła rzucic to wszystko... Dla mnie totalna tragedia jakaś i jak przypomniałm sobie jak Ona za nim płakała jak się zdarzyło Im pokłócić, co dla Niego wyprawiała, jak bardzo była o Niego zazdrosna i jak strasznie chciała za Niego wyjść, to nie chce mi sie wierzyć w to, co Ona mi dzis powiedziala... Powiedzialam jej tylko że ja się nie chcę wtrącać, bo jej Męża tez mi cholernie szkoda, bo wiem że w porządku chłopak i zapytałam tylko czy ma gdzie spać... Jezus, nie wiem po co Wam to napisałam, ale tak mnie to rozwaliło, ze komuś musiałam... noż ryczeć mi się chce normalnie.. Jakie to straszne, ze ludzie tak sie kochają, leca do kościoła, przysięgaja sobie na wieki a potem... jaby ktos plunął normalnie....
-
A! Lucy! zapomniałam - dziekuję za uznanie dla naszych zdjęć studyjnych :) Bardzo sie cieszyłam bo wiedziałam przecież, że wolisz plener od studia, pochwała tym milsza była :) Dzięki :) Biała - mam nadzieje, że do Ciebie fotki tez dotarły.
-
Cześc babki. Znalazłam w końcu czas, zeby pzeczytać co tu nasmarowałyście i moge w końcu też cos napisać... :) Tydzień był pełen ludzi, zajęć, spraw i nie mialam kiedy zajrzeć na topic. Mówiłam Wam, ze ja mam przesrane w okresie jesiennym w pracy, na to wszystko cała procedura zaczęła się później o jakiś miesiąc więc w ogóle nie wien jak sie wyrobię, ale mówią, ze pod innymi względami ma być łatwiej, więc jak to zwykle bywa - dam radę (MUSZĘ..). Moja koleżanka, która ze mną pracuje poszła na zwolnienie i będzie na nim do wtorku, więc wszystko w pracy było bardzo nerwowe i takie napięte, że w sobotę odreagowałam i spałam słuchajcie do 14-tej!!!! Przez prawie tydzień nawet kompa nie otworzyłam - za milczenie jednak przepraszam. Lucy - fajnie, że zło w Twojej pracy zażegnane - strach ma wielkie oczy, ale nie dziwie Ci się, ja na punkcie pracy tez jestem strasznie wrażliwa... Moje plecy już ok - dziękuję - przede wszystkim dzięki temu cudownemu lekowi. A z tym, ze wszyscy idą mi na rękę to chyba akurat tak sie posczęściło ostatnio bo tak naprawdę w rzeczywistości to wcale nie jest tak kolorowo i chyba raczej mam tak jak wiekszość dwunogów. :) Biała - mnie ta zima też wszystko z palców spada, ale tylko z zimna raczej bo nie dlatego, że chudnę - to niestety jakieś takie niemozliwe ostatnio ;) Topicu tej laski co to bierze kościelny, zeby Rodzina nie gadała nie czytałam ale jak przeczytałam to co napisałyście to pomyślałam, ze cos sie ze mna i z moim czasem powyrabiało, bo ja nie pamietam kiedy ja zajrzałam na obce topici... no czasu kurde nie mam... cos tu chyba trzeba zmienić. Sylwester? A nie wiem kurde - chyba u nas z Przyjaciółka i jej Mężem chociaż myśleliśmy o czymś "na zewnątrz" ale chyba juz trochę późno na rozglądanie.
-
Lucy - niestety czytałam od końca... Babo moja Kochana - ja będę oczywiście trzymała te kciuki za Ciebie, mimo tych kuźwa cholernych moich nerwobóli CAŁĄ NOC i wierze głęboko że pomogą Tobie tak, jak i Twoja fachowość i inteligencja... Lucy - będzie dobrze. w każdej pracy zdarzaja sie mniejsze i większe katastrofy, wiesz dobrze, że miałaś czasem bardzo trudne chwile (początki....) i dałas radę - teraz też DASZ!!!! Trzymam kciuki, jestem z Tobą!!!!
-
Dziewczyny zajrzałam tu właśnie ale jest jakaś awaria i nie mogę dotrzeć do ostatniej strony więc nie mogłam przeczytać co napisałyście :( No żesz kuźwa!!!! ja to zawsze jestem pokrzywdzona! w pracy nie moge, potem siadam wieczorem w domu i tez NIC!!!!! Nawet nie wiem czy ta wiadomośc do Was dotrze. Zgłosiłam ten błąd do moderatora ale usunęli mój temat....
-
A jednak jestem :D No bo z babskiego wieczoru wyszła tzw. DIUPA, bo jedna i druga nie mogły, a ja taka pyszna zupkę z soczewicy przygotowałam na ostro! Ale z drugiej strony nie ma tego złego, bo siedzę w piżamach w łóżku dzieki temu... Bo moja łopatka słuchajcie to chyba jednak jakaś dolegliwośc związana z kręgosłupem, bo dziś mam równiez problemy z odchyleniem głowy do tyłu, bo tez kuźwa boli. Dzis w ogóle boli jak cholera, to co wyprawiałam w samochodzie służbowym w drodze DO i Z Elbląga - włączając w to jakieś niekontrolowane okrzyki (no jakbym miała Zespół Dureta naprawdę) podczas hamowania i ruszania to jakis cyrk (śmiesznie trochę to wyglądało). W drodze do domu każda nierówność zaliczona na chodniku kosztowala mnie ostry syk z grymasem na twarzy razem (generelnie szłam w pozycji: "narobiłam w spodnie"), a jak doszłam do apteki osiedlowej to musialam chyba byc nieźle skrzywiona bo Pani mi słuchajcie sprzedała lek przeciwbólowy na stany zapalne bez recepty, chociaz normalnie jest na receptę. Chyba w piatek odwiedze chirurga jakiegoś bo jutro nie mogę. Od tego bólu dostałam goraczki i w ogóle jest do d... Ale zobaczymy.. Lucy - powiem Ci, że swoim wywodem trafiłas w sedno. To wszystko faktycznie przybiera postac takiego "łańcucha reakcji które MUSZĄ (zdaniem niektórych) wywoływać następne reakcje". I dałaś mi dzięki temu niezłą "broń" do ręki :) Jeśli zdarzy się znów że ktoś wprost zapyta mnie czy jestem w stanie błogosławionym, to chyba odpowiem: "a nie jestes ciekaw(a) jaką książke ostatnio przeczytałam?". Jesli chodzi o imona dzieci, to wiekszośc tych małych nie ma i nie są chrzczone. Jeśli są starsze i maja imiona można takie imię zmienić sądownie. Z reakcją na imię jest problem do pokonania. Trzeba wytłumaczyć dziecku że ma dwa imiona i Mama będzie nazywała je tym drugim, ale to dla młodszych dzieci (to akurat tylko moje zdanie) raczej, bo starsze moga się już bardzo mocno ze swoim imieniem utozsamiać. Tyle wiem od koleżanki która ma dziecko z adopcji ale w ośrodku równiez zapytam. My mamy taki plan, że jesli dziecko bedzie miało imie a będzie jescze w miarę małe, to nadamy mu swoje imię, ale to pierwsze zostawimy w papierach jako drugie (choć nie jestem zwolenniczka nadawania dwóch imion, ale tu sytuacja jest wyjątkowa). Uważam, ze jest to rzecz z przeszłości której nie należy dziecku zabierać, bo skoro ktos dziecku to imię dał, to jest ono jego wlasnoscia i nie mamy takiego prawa aby mu to odbierać. Jesli jednak dostaniemy starszą dziewczynkę, to bez względu na to czy imie bedzie nam pasowało czy nie - zostawimy takie jakie ma.... I wiecie co? to są dzieci raczej ze "środowisk" i mój Mąz obawia się, ze trafi sie nam dziwne imię - jakaś Pamela albo nie daj Boże Jessica, ale... no słuchajcie, wtedy to trudno - trzeba zaakceptowac co jest. Przeciez najważniejsze jest dziecko. Nie wiem tez jak sie zachować kiedy dziecko będzie juz ochrzczone (bo jest przecież to możliwe), o to tez musze zapytać. Dokumenty na pewno dostaniemy ale nie wiem jak z Rodzicami Chrzestnymi. Chyba trzeba będzie księdza zapytać.. czy można wybrac takich CHONOROWYCH Rodziców Chrzestnych ze swojej Rodziny. Bo wiecie - prawdziwych nam nie ujawnią, a ja nie wyobrażam sobie, zeby moje dziecko Chrzestnych nie miało. Pomijając już nawet to, że są sytuacje w życiu że bez Chrzestnych obyc się trudno, to chce mieć to poczucie zabezpieczenia że moja córka takich bliskich w swoim gronie ma. A nasze nazwisko jest oczywiście przyznawane dziecku sądownie. Ja nawet nie jestem pewna czy nie nalezy to do części procedury, więc my w ogóle w takiej rozprawie nie będziemy uczestniczyć. Po prostu idziemy do USC i rejestrujemy dziecko na jego właściwe - czyli nasze nazwisko. Dokumenty dotyczące poprzedniego nazwiska pozostają w sądzie i ośrodku adopcyjnym. Biała - na NK zaraz zajrzę :) zdjęcia Nasze też oczywiście Wam wyślę. A z jazdą... - A NIE MÓWIŁAM?! A lekcji tez sobie możesz faktycznie dokupić, zresztą wiele ludzi tak robi, więc zaprzyjaźniaj sie ze sprzęgłem i głowa do góry!!!! A skwarę smaruj.... bo sie szybko nie odczepi..
-
Dziewczyny, teraz kilka słów o moim milczeniu przedwczorajszym i wczorajszym i o naszych staraniach. Jak wiecie mieliśmy umówić się do Ośrodka Adopcyjnego. I tak zrobiliśmy. Byliśmy wczoraj. No i słuchajcie – nie jest łatwo.... Wieczór wczoraj miałam przeryczany.. Bo i czarne mysli się wkradły i emocje musiały znaleźć ujście.... Rozmowe z nami przeprowadzała pani pedagog i oczywiście zadała kilka trudnych pytań, sprawdzając naszą reakcję. Nie wiedziałam jak wypadliśmy do dziś właściwie. Otóż sytuacja przedstawiła się wczoraj w ogólnym zarysie następująco – rzecz pierwsza: nie mamy zaświadczenia o niemożności posiadania dzieci, więc nie możemy uruchomić „z miejsca” procesu adopcji, bo nie posiadając takowego zaswiadzcenia powinniśmy mieć staż małżeński 5-letni. Więc w naszym przypadku to jeszcze cztery lata. Ale biorąc pod uwagę, że cała procedura adopcyjna trwa dodatkowy rok, więc jednak dla nas jest to w sumie pięć lat!!!!! Rzecz druga: w moim wieku, za cztery lata będę miała 40 lat i nikt nam maleńkiego dziecka nie da, mamy szanse na dziecko 2-3-letnie i wyżej. Rzecz trzecia: jeśli w międzyczasie urodzi się nam nasze biologiczne dziecko, czas adopcji automatycznie się wydłuży pomimo 5-letniego stazu małżeńskiego, bo zawsze w pierwszej kolejności rozpatrywane są wnioski Rodziców, którzy dzieci nie posiadają... Co o tym myślicie?.. No z której strony by nie patrzył to dupa zawsze z tyłu, co? Ale jest i światełko. Powiedziałam wczoraj Pani pedagog, że postanowiliśmy, że najpierw w naszej Rodzinie pojawi się córka z adopcji i... pani pedagog zapytała – dlaczego? Odpowiedziałam, że chciałabym córce adopcyjnej poświęcic 100% swojej uwagi, co uważam, że ze względu na to, iż będzie to dziecko adopcyjne będzie to właściwsze i bardziej przyjazne dziecku. Nie będzie to przecież możliwe, kiedy będzie w rodzinie drugim dzieckiem. Powiedziałam, ze chcę, żeby córka uczestniczyła w kolejnych etapach „pojawiania” się na świecie Jej siostry czy brata. Pani pokiwała głową i jakoś zmiękła... Powiedziała, że skoro chcemy małe dziecko, to ze względu na mój wiek porozmawia o nas z Pania dyrektor ośrodka. Kazała zadzwonić nam dzis o 12-tej. Mało nie umarłam na zawał jak dzwoniłam. I usłyszałam, że zakwalifikowaliśmy się do przyszłorocznego programu!!! (tegoroczny już ma komplet). Mało tego, skontaktowali się w naszej sprawie z ośrodkiem w Giżycku i ten osrodek zgodził się nas przejąć jeszcze w tym roku :) Nie wiem czy damy radę bo ze względu na A. prace może być trudno – tam jest wiele zajęć w grupach, które są przeprowadzane systematycznie zgodnie z programem, a wiecie jak A. pracuje... .Ale jutro będę dzwonic do Giżycka i powiem im jak jest – zapytam, może mają jakieś indywidualne przypadki. W razie czego poczekamy do przyszłego roku, ale jak się uda – będziemy jeździc do Giżycka :) Mam gdzieś kilometry, jeździłabym po moje marzenie do Zielonej Góry. Pani śmiała się (oczywiście przyjaźnie) kiedy usłyszała że ja postanowiłam że będę mamą adopcyjna kiedy miałam 16 lat i do tej pory mi nie przeszło, ale wiecie co? Jak jej to mówiłam, to dotarło do mnie, że to we mnie cały czas rosło, dojrzewało... a teraz mam szansę przejść przez tą niełatwa drogę, żeby spełnic to marzenie. Co będzie z nami jak przejdziemy cały proces – nie wiem. Nie wiem jak długo każą nam czekać, ale mam wiele nadziei. Wczoraj miałam ogromny dół, płakałam jak głupia, A. był załamany, bo musiał mnie zostawic i jechac do pracy po 21-szej, ale dziś... mam w sobie wiele nadziei. Wiem, ze nie będzie łatwo. Musimy gromadzić papiery, prosić znajomych z naszego środowiska o opinie na piśmie, osrodek będzie nas sprawdzał, przychodził do domu, będziemy przechodzic testy psychologiczne, indywidualne rozmowy, szkolenia... ale wiecie co Babki? WARTO. Ja się nie poddam. Będę walczyc o moje dziecko, dopóki będzie iskierka nadziei :) A! I jeszcze coś. Moja Przyjaciółka (ta która zlapała welon na moim weselu) kiedys mi powiedziala, że kiedy dowiedziała się o ciąży (ma córkę) zaczęła pisać listy do swojego nienarodzonego dziecka. Jak na nią czeka, jak słyszała pierwszy raz jak bije jej serduszko, jak dowiedziała się, ze będzie miała dziewczynkę... I da Jej te listy jak ta jej córka będzie wychodzic za mąż. I dzis pomyślałam, że może ja też tak zrobię? Kiedyś pisałm pamiętniki, więc... teraz mogę zacząć pisać taki pamiętnik w formie listów. Kiedy dam go kiedys córce będzie wiedziała jak bardzo na nia czekałam :) co czułam... :) Chyba tak zrobię :) Przepraszam, ze znów się rozpisałam, ale... tak jakoś wszystko chciałam Wam opisać... :) Jeszcze raz dzięki że troszkę Wam mnie brakowało :D
-
Cześć Babki :) Bardzo Was przepraszam za milczenie, ale w dużej mierze nie z mojej ono winy było.... Tak więc głównym powodem mojego milczenia był brak „wa jego mać” Internetu!!!! W pracy jak wiecie net mi zabrali więc stamtąd też nie mogłam. Oczywiście nie jestem tu bez winy, bo ja moje drogie sprzątałam w weekend... Również kable od kompa i netu... no i Internet znikł, a ja nie skojarzyłam. Kolega nie miał czasu wpaśc naprawić po czym przyjechał mój Mąz i jakoś uznał że moja wersja pt. „że może to w Vectrze jakaś awaria jest” jest do przyjęcia. Ale po kilku dniach zauważył jeden lużny kabel i... mamy już Internet jak się domyślacie. Wczoraj nie miałam sił, żeby do Was napisać – wybaczcie – wytłumacze się i mam nadzieje, że zrozumiecie. Dzieki w każdym razie że myślałyście o mnie Kochane moje – to dla mnie bardzo i budujące i ważne Ale najpierw o Was, bo oczywiście przeczytałam wszystko. Lucy – ciesze się, że lepiej już z Twoim barkiem. Faktycznie musisz uważać, bo takie schorzenia cholerne są. Ja mam dyskopatię kręgosłupa i to też często wraca – tyle, że za bardzo o to nie dbam.. Wiem, że potem mi się to odbije, ale jakoś nie mam czasu tym się zająć. Mam nadzieje, że Ty nie będziesz brała ze mnie przykładu :) Biała – zazdroszczę Ci! Niesamowite Cie teraz czekaja chwile, brzuszek rosnie, każde usg to masa radości, a określenie płci to już takie emocje, że hej! Moje ulubione imiona kiedyś to były własnie Julka i Ola, ale to się zmieniło z czasem.Równiez dlatego, ze to faktycznie modne ostatnimi laty imiona. Ale najważniejsze, żeby podobało się Wam i żeby pasowało do dziecka :) Bo podobno do jednego pasuje, do drugiego nie :) Tak mówią niektóre Mamy. Teraz trafilam na taką stronę z imionami, gdzie wypowiadała się pani psycholog, że imie trzeba wybierać z uwaga, rozmysłem i pewną ostrożnością. Po pierwsze – nie skrzywdzić dziecka imieniem „śmiesznym”, żle się kojarzącym, nietypowym, po drugie nie nadawać mu imienia zbyt popularnego w tym czasie, po trzecie, wziąć pod uwagę, żeby dziecko nie było ze swoim imieniem anonimowe – tak aby nie było w przedszkolu trzecią Natalką, czy piątą Patrycją. Mysle, że nie jest prosto spełnić wszystkie te warunki. My wciąż jesteśmy na etepie Hanki i Zosi. W rękawie trzymamy Tosię i Marysię w razie gdyby rzeczywiście te imiona bardziej pasowały do naszych dziewczyn ;)
-
Cześc Babki.. Cięzki mam dzisiaj dzień, dopiero kuźwa usiadłam. Lucy - cieszę się, że rocznica sie udała. Widzisz panikaro? Nie wszystko jest koniecznie czarne. Ja to dopiero miałam rocznicę... Beznadziejna ale to nic. A my swietowac bedziemy oczywiście obydwie daty, ale z naciskiem zdecydowanym na ślub cywilny. Taką tez datę mamy na obraczkach. A Wy macie jakes napisy n obraczkach? Bo nie pamiętam czy o tym rozmawiałyśmy. My mamy ja: "A... i G... na zawsze 27.09.08" a A. ma: "G... i A... na zawsze 27.09.08" A. pojechał w środę w nocy... Nic My sie w tym kursie nie uklada, wciąz jakes opóźnienia i nawet nie wiem kiedy do domu wróci!!!! A zaplanowaliśmy, że umówimy sie do Ośrodka Ad., bo chcemy w końcu zacząć starania o naszą Babę! (chyba jednak bedzie Hania). Wiesz Biała - jak dobrze pójdzie (a są takie szanse) to bedziemy miały dzieciaczki z jednego rocznika! No ale zobaczymy. A. pisał ze jest już prawie "zagojony", więc jak wróci to pewnie już będzie ok. Lucy - ależ Ci sie ten bark zbuntował... przykro... Mam nadzieje, ze masz jakies dobre środki przeciwbólowe. Biala - bez wygłupów szalona kobieto. Wsiadła dwa razy za kierownicę i juz by chciała idealnie. pomalutku Kochana - nie od razu Kraków zbudowano. Poćwiczysz, pojeździsz - będzie dobrze. Czekam na zdjęcia "bruszkowe" bardzo :)
-
Hej! Dzis krócej - obiecuję ;) Anieani, dziękuję - to miłe co napisałaś :) Wiesz, mój Mąz "próbuje" czasem coś mi kupić i czasem Mu wyjdzie, czasem po prostu wie dokladnie jaką rzecz chciałabym mieć, a czasem.. próbuje i kończy sie wymianą - tak jak teraz ;) Ale On na szczęście wie, że nie zawsze trafia i wcale sie nie obraża na mnie, a w sklepie zaznacza, że w razie czego to On przyjdzie wymienić ;) Ale faktycznie, sam gest jest ogromnie miły. Może Twój Mąz po prostu faktycznie sie boi, że nie "trafi" i dlatego woli jak sama wybierzesz? Kiedy wybierasz się na wizyte do lekarza? Lucy - cieszę się, ze pierścionek sie spodobał :) Tym bardziej, że sama wybrałam :D Ten pierwszy faktycznie jest specyficzny, ale moim zdaniem przepiękny i na mojej łapce prezentował się cudnie ale... jak pisałam - za mały :( . I w kwestii wyjaśnienia - ja nigdy nie twierdziłam, że masz "parcie na dzieci". Po prostu przykro zabrzmiało to, co napisalaś i może blędnie odebrałam towarzyszące tym słowom Twoje uczucia, ale faktycznie może lepiej postawić tu proponowaną "koniec kropkę". A jak bark? Biała - dawaj znaki (oby nie drogowe!) jak Twoje poczynania :)
-
to znów ja :) jak nie pisałam to nie pisałam... a teraz proszę! ;) bo szukam wasnie w necie zdjęcia tego mojego pierścionka i wiecie co? znalazłam mój zaręczynowy (a jak szukałam wcześniej to oczywiście nie było...). To pomyślaam, że wkleję Wam i ten link :D http://img.szafa.pl/uploads/clothes/d781/800682/1242733608.jpg
-
z tych linków do Apartu pousuwajcie sobie "spację" po słowie "biżuteria" bo nie wejdzie :)
-
Cześć Babeczki moje!!!! Kurna macana, ja nie wiem Biała jak Ty możesz tak ze wszystkim zdążyć - ja mam polowe zajęć mniej i nie mogę. Dlatego zaglądam dopiero dziś. Dzięki za miłe slowa - cieszę się, że za mną tęskniłyście.. :) Pierścionka jeszcze nie mam, nie zdążyliśmy kupić... ale za to zdążyliśmy zamówić meble :) Zamówiliśmy taką bardzo niską komodę RTV na dwie szuflady i wiszącą witrynę ze szklem. Wersalka już przyjechała i wyglada świetnie. Lucy - mail do Ciebie sie pisze :). A apropos beznadziejnego roku - to zgadzam się z Tobą - ten rok jest okropny - też Wam już to pisałam. Mnie też jakoś nic się nie uklada, ludziom których znam tez co chwila niefajnego się zdarza i czekam tak naprawdę az ten rok się zakończy. Tamten był super.... Żałuje trochę że nie bralismy kościelnego w zeszłym, tak jak Mąż proponował, ale juz po ptokach... Dobrze, ze choć na cywilny się zdecydowaliśmy. Lucy, napisz w miarę możliwości jak ty się czujesz? Mam nadzieję, ze jesteś na zwolnieniu? Ale ci sie przytrafiło. Ale z drugiej strony K. bedzie mógł się wykazać instyntem opiekuńczości :) Trzymaj się Kochana :) I głowa do góry... Niedługo Sylwester a araz za nim nowy czysty jak nowy zeszyt rok... :) Biała - Ty jesteś jak iskierka, wszędzie Cię pełno, wszędzie błyszczysz, wszędzie zążysz być. Ta ciąża naprawdę Ci służy :) A może masz jakieś aktualne zdjęcie z "brzuszkiem"? Super by było jakbyś nam coś przesłała, prawda babeczki? Achajka - praca sie nie przejmuj, masz niedługo urlop. W pracy juz tak jest, że zdarza się pracować z różnymi ludźmi, każda z nas w tygodniu spotyka się z różnymi problemami lub z rzeczami niby nie do przeskoczenia za które się odpowiada, ale... jak na sprytne baby przystało - dajemy radę :) Od poniedziałku wielkie odliczanie Achajko, co?