alonic
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez alonic
-
Popieram żalutka. No coś troszkę nie tak z tym Twoim mężem. On powinien Ci pomóc w tym wszystkim, przeciez nie masz napisane na czole \"męczennica\". No koniecznie jakos musicie to uregulować, bo szkoda, noooo głowa do góry!
-
Do Anouk Wiesz, no nie wiem czy to akurat jest w kwestii biologii, ta akceptacja, która tak od razu rodzi sie u mężczyzn a kobiety mają z tym problem. Pewnie jakis tam wpływ ma. Ja myślę, że to troszeczkę też od nas samych zależy. Wystarczy chcieć. Przykładem jest mój męzczyzna, który poczatkowo miał wątpliwości, co do swojej osoby. Uważał, że nie potrafi być ojcem ani dla swojego dziecka ani dla mojejgo. Bo dla swojego jest dochodzącym ojcem - jesli pani mama pozwoli, a dla mojego nie jest, bo ciągle mają problem, co by się dogadać. Pytałam: ale o co chodzi???? Minęło troche czasu, nie zadaje juz takich pytań. Bo mój przyszły mąż wie, że jest ojcem dla naszego dziecka, wkrótce ma je przysposobić, zaraz po naszym ślubie. Wie też że jest ojcem dla tamtego malucha, z którym te stosunki są coraz bardziej normalne (rzadziej zależą od humoru ex).
-
Calineczko! Twój mężczyzna musi Ci w tym pomóc. Zgadzam się z Tobą, że ciężko jest polubić kogokolwiek wirtualnego, jeśli nawet się z nim nie pisze :) Więcej wiary w to wszystko i cierpliwości, pamietaj że ta sytuacja to także nowośc dla Twojego faceta. Ułoży się, zobaczysz.
-
Trzymać się dziewczyny i pamiętać o sobie! Głowa do góry! Buziaki!
-
OJ! oj! oj ! Widzę, że panie „bezdzietne” zupełnie się pogubiły, a panie określane jako drugie przestały rozmawiać (bo nie widzą sensu). Kochane! Macie rację, że ciężko jest pogodzić się z sytuacją, gdy nasz ukochany deorganizuje nam wspólne z nim życie. Nie sądzę, abym kiedykolwiek przystała na ot takie tam „mam chęć na spotkanie z dzieckiem”. To typowe zagranie egoisty. Moim zdaniem wypadałoby chociaż uprzedzić własne dziecko o tym, że się do niego wybieram. Może ono jest u koleżanki na urodzinach? A może na spacerze z mamą i może nie ma ochoty na spotkanie z dochodzącym ojcem? No nestety, ale facet musi to zrozumieć, że podjął jakąś decyzję, że musi być konsekwentny w tym, co robi. No, bo przecież nasz ukochany podjął decyzję – jest z nami. Odchodząc od swojej byłej, odszedł od dziecka. Mało, zaczął mieszkać z nami, czyli musi liczyć się z naszym zdaniem. Dalej. Jasne, że nikt nie ma obowiązku kochać dzieci swoich partnerów z poprzednich związków. Wydaje mi się, że ta miłość przyjdzie z czasem i nie do dziecka z poprzedniego związku, a po prostu do dziecka. Ale ta miłość nie pojawi się bez dziecka. Proponuję, wręcz naciskać na wspólne spotkania, czyli ja, on i jego dziecko. To maleństwo musi wiedzieć, że Ty jesteś kobietą jego taty, którą on kocha. Uwierzcie mi ono też jest ciekawe nowej rodziny swojego taty, naprawdę. Pozdrawiam cieplutko wszystkie drugie i pierwsze, które muszą zdać sobie sprawę z tego, że wspólne dziecko to nie powód do traktowania faceta jako własności.
-
Oj chyba raczej nie chwilowe te zwątpienia. Dasz radę! Twój mężczyzna musi Cię wspierać, musi cały czas podkreślac to, że jestes w jego związku ważna, najważniejsza. Rozmawiac duzo rozmawiać, przytulać się, kochać. Pielęgnować związek, rozpieszczać związek to powinno byc najważniejsze. A to, że jesteś rozczarowana tym, że on musi żyć i tu i tu to normalne. Przywykniesz. Zaakceptujesz tą sytuację i nie będziesz mogła wyobrazić sobie innej. Więcej cierpliwości, wytrwałości i nie zatracaj się w tym wszystkim, bo to też jest ważne o ile nie najważniejsze. Pozdrawiam ciepło.
-
To wyżej to do ninke
-
W tej sytuacji nie ma dobrych wyjść, wszystkie są złe. Pewnie że najprościej byłoby mieć męża, który nie ma przeszłości i miec jego miłość na wyłączność. Ale zdecydowałaś się byc z nim. To są ciążkie i b. trudne decyzje i wymagają od nas decydujących wytrwałości, cierpliwości, siły, odwagi a przede wszystkim poczucia własnej wartości. Musisz wiedzieć, że jestes potrzebna swojemu mężczyźnie, on nie może Cię nie przytulac, bo są jego dzieci. Musicie jeszcze nad tym popracować to dopiero początki. Przed Wami jeszcze wiele chwil \"samotności\". Miałam podobne schizy. Tez chciałam odejść, zostawić wszystko tak po prostu, bo czułam się osaczona przez TĄ sytuację. Nie raz wsiadałam w samochód i jechałam przed siebie, było mi źle. Jednak to nie jest wyjście. Zaczęłam walczyć o siebie o nasz związek. W moim przypadku wielkim utrudnieniem była ex mojego mężczyzny, zresztą ona nadal zaznacza swoją obecność b uszczypliwie. Wiem, że ojciec musi mieć kontakt z dziećmi, ale też wiem, że go kocham.
-
No cóż Pnie Frankowski. Czasem tak bywa i w związku i w małżeństwie. Mówi się dużo złych, niechcianych rzeczy, potem to wszystko boli. Ale wciąż jest miłość, bo jest prawdziwa. Być może w Waszym związku jeszcze ta miłość nie rozwinęła skrzydeł, może po prostu dać jej czas. Choc może być i drugie rozwiązanie. Twojej kobiecie nie odpowiada facet twojego typu, czyli uczuciowy romantyk. Może pragnie mężczyzny silnego, stanowczego wiesz takiego z ikrą : ). Radziłabym porozmawiać i spróbowac dac sobie szansę. Szczerze porozmawiać. I głowa do góry, wasz związek nie jest tym toksycznym. Powodzenia!
-
Otóż to! Ciężko jest nam się uwolnić, pomimo tego że jesteśmy świadome, iż jest to złe, strasznie złe. Wystarczy chceć kochane. A Tobie skrywam czarny nik życzę odwagi, bo temat się nie rozpłynie, zawsze bedzie wracał.
-
do sama sobie Matylda: Oj Kochana masz zupełną racje mówiąc, że dopiero podnosisz sie z ziemi. 7 miesięcy to młody okres. To dłuuuuga droga do normalności. Ale warto ją przejść. Ja już jestem \"wolna\" od prawie 8 lat. \"Wolna\" bo chyba nie ma takiej mozliwości, żeby zupełnie się odizolować od przeszłości, ale można nauczyć się z nią żyć. Nie raz zastanawiam się, czy to co mówię, robię nie jest za mocno przesiaknięte toksyczną sugestią. To trudne wstać i odbić się na nowo. Jedank mi się udało. Nie chodziłam na żadne terapie, poradziłąm sobie z problemem sama. Potem dużo pomógł mi mój ukochany mężczyzna i jestem SZCZĘŚLIWA! Wiem, co to dom, rodzina i radość z posiadania skarbu życia.
-
Oj mam Ci ja refleks.... Witajcie dziewczyny! Witaj Kwiatku! Mam nadzieję, że się odezwiesz. W końcu to Twój temat. Nawiasem mówiąc temat - rzeka. Też jestem tą drugą i mam potworny problem z zaakceptowaniem żądań byłej mojego ukochanego i z zakceptowaniem tej całej sytuacji. Lecz widzę, że to wszystko jeszcze przede mną. :) Poniewaz dopiero zaczynam. Jeszcze nie jestem mężatką i nie mamy wspólnego dziecka, ale... kto wie. Jak dotąd zdążyłam jedynie posakować tej goryczy, którą jest w stanie niechcąco uronić była. Pozdrawiam.
-
Witam kwiatuszku. Dopiero weszłam na forum i muszę przeczytac wszystko, co mówia inne panie. Naprawdę juz Cie lubię. : )
-
Ale wywiera, zgadzam się. Tylko nie można tkwić w miejscu. Mam za sobą napewno nie mniej toksyczny związek. Nie mówie o tym normalnie. Do teraz mam opory, nie potrafie wytłumaczyć córce dlaczego tak sie stało. Ale związałam sie po raz drugi z facetem, który dał mi szczęścia. Owszem mamy problemy. Wynikaja one m.in. z mojego chorego spojrzenia na świat - brutalne doświadczenie, ale jestem, kocham, żyję. moja córka ma tatę.
-
No cóż... Jestem jedną z kobiet, które zostały paskudnie doświadczone przez los. Teraz jestem z facetem, kocham go, on mnie. Wspólnie wychowujemy moja córkę. Jest zajebiście! Jednak czasem powraca do mnie obraz, tamten obraz złego zwiąku. Jestem niesamowicie podejrzliwa, niesamowicie nastawiona na \"nie\" i nie mogę sobie poradzić z wieloma niespodziankami. jakie nam sie rodzą. Życie teraz, po tym związku, byłoby prostsze gdyby było idealne. Bez skaz, bez problemów. Bo one mnie czasem przerastają, ciężko mi mysleć, że coś się uda, skoro wczesniej robiłam wszystko i tak zapłaciłam wysoką cenę.
-
Może problemem są małoletni faceci, albo nie tego szukasz, gdzie mierzysz. Może wciąz trafiasz jak kulą w płot. Myslę, że znajdziesz faceta i wszystko z toba w porządku, postaraj się zmienic otoczenie. pozdrawiam.