Nigdy tu nie pisałam... Nie wiem nawet od czego zacząć...
Mam 20 lat. Moj tata umarł kiedy miałam 6. Długo chorował - 8miesiecy leżal sparalizowany po wylewie. Chyba po wylewie... Nikt w domu o tym nie mówi, ja nie pytam... Leżał w hispicjum - mama nie mogła go wziac do domu. Zaczeła pracowac jako woźna i pracuje tam do dzis. Wyszła ponownie za mąż za złego człowieka. Może nie tyle złego, co głupiego.Ja nie chciałam sie do niego przeprowadzic, zostałam z babcia i dziadkiem. Wiem, ze mama załuje tej decyzji. ON mówi jej ze jest nic nie warta, itp. Mojemu tatusiowi by chyba serce pękło jak by to usłyszał. On nas kochal nad zycie. A my... My zostałysmy... Nie ma dnia, zebym o nim nie myslala... Jak by było gdyby zyl. Pewnei miałabym z siostra swoje pokoje na wyromontowanym strychu, pewnei mieałybysmy jeszcze rodzenstwo, pewnei jezdzilibysmy na wczasy i wycieczki, pewnie nie musiałabym wszedzie jezdzic rowerem bo mielibysmy samochod, pewnei nie byłabym taka skryta w sobie, nie miałabym dwóch twarzy- jedna dla ludzi, a druga dla mnie..., pewnei widziałby we mnie śliczna ksieżniczke, czego nikt nie dostrzegał,pewnie byłybysmy najszczesliwszymi kobietami na swiecie, a mama nie wylałaby tylu łez...
Nienawidze kiedy ktos mi sie pyta czy go pamietam - NIE PAMIETAM!
Nienawidze kiedy ktos mowi, jak bardzo nas kochal - bez tego jest mi ciezko.
Nienawidze keidy ktos mowi "jak on by sie cieszyl gdyby zyl" - ALE NIE ZYJE!
A my musimy zyc dalej i wierzyc ze kiedys wyjdzie po nas na ostatnią droge... Ale jak tu mówic "Baz wola Twoja", kiedy w głebi duszy nikt nigdy nie pogodzi sie z jego smiercia, z tym ze nie było go na mojej komunii, urodzinach, nie bedzie na slubie, nie zobaczy moich dzieci... I nigdy sie nie pogodze. Tatusiu, kocham Cie i tęsknie za Toba :(