Witam wszystkich, moj tata tydzien temu był na pierwszej chemi, teraz czuje sie raz lepiej, raz gorzej, ale ponoc to normaslne. Niestety ma raka złośliwego, tak to jest przedłużanie życia, ale musimy to zycie przedłużac ile sie da, w kazdy sposób, robic wszystko. Wiem ze z tym nie da sie długo życ, ale musimy kochac naszych bliskich bardziej niz zawsze, zeby chcieli i wiedzieli ze warto zyc. Bo wiecie ze to zycie, jego długosc zalezy przede wszystkim od chorego. Ostatnio w TV pewien prof. onkologii powiedział ,ze każdy nowotwór jest do wyleczenia, tylko gorzej jest z człowiekiem. Osobiscie zauwazyłam, jaka była reakcja mojego taty na \"wyrok\"(nasza również, ale teraz najwazniejszy jest tata). Na poczatku sie załamal, chemia to dla niego smierc. Ale przetłumaczylismy mu że kazdy kiedys umrze, ze chemie jest przedłużeniem zycia, mozna je przedłuzyc o dzien, dwa, miesiac, rok, dwa a nawet wiecej. Przyjmując chemie był zadowolony, teraz po chemi robi wszystko aby zyc, choc nie moze zmusza sie nawet do jedzenie. Wiem ze jest ciezko, bo wiem, ale naprawde robmy wszystko zeby było dobrze, przede wszystkim rozmawiajmy z chorym, zartujmy, bo to w psychice człowieka zawiera sie czy chce wyzdrowiec czy nie. Uwazam ze mamy szanse na długie przedłużanie zycia, tylko sie nie dołujmy, wiem ze to ciezkie, ale musimy to robic. Pozdrawiam gorąco