Iva29> nie martw się dziewczyno - wszystko będzie dobrze! Teraz martw sie tylko o to by dziecko było zdrowe. Ja żyję z taką sytyacją od 12 lat. Z ojcem mojego syna rozstałam się, gdy mały miał rok. Nie miałam żadnego wsparcia od rodziny. Byłam na II roku dziennych studiów, mieszkałam w akademiku z dzieckiem, a na utrzymanie miałam nedzną rentę po moim ojcu (w 1994 r. - 77 PLN). Uczyłam sie dobrze to i stypendium naukowe (miałam (100 PLN) . Oczywiście zawsze mi było szkoda dziecka, że nie ma pełnej rodziny. I martwię się o to codziennie. Ale naprawdę, uwierz mi - jest OK. Synowi podałam wersję soft, że kochaliśmy się (stąd on się wziął) ale charaktery mieliśmy niedopasowane. I że to tylko sprawa między dorosłymi. Nie obrzydzam mu ojca w żaden sposób, bo to JEST jego OJCIEC. Jedyny jakiego miał, ma i będzie mieć. Chociaż go totalnie olewa.
I nie martw sie o szykanowanie przez kolegów - to juz nie te czasy. Mojemu synowi nic takiego się nie zdażyło, a ma już 13 lat.
I jeszcze jedno - musisz zadbać o alimenty na dziecko - nawet teraz, póki sie nie urodziło należą się Tobie pieniądze. I to nie po to by komukolwiek dokuczyć, ale dziecku się to należy, a samo nie może sie upomnieć o swoje prawa. Ty jesteś jego reprezentantem i nie masz prawa w imieniu dziecka z tego rezygnować. Trzymaj się! Będzie dobrze!
A jakby coś Cię ciekawiło z moich doświadczeń weteranki samotnego macierzyństwa - to daj znać.