Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

arek82

Zarejestrowani
  • Zawartość

    26
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Dla mnie zlożenie wniosku to koniec, pracuje w wymiarze sprawiedliwości, nie bede ze swojej osoby robił ...y, ze skladam a potem wycofuje. Dlatego tyle wątpliwosci, po zlozeniu ide do konca, nie mam sil juz ratowac, prosic, tlumaczyc itd
  2. Witam Mam pytanie do tych którzy złozyli pozew rozwodowy. Jak to jest w praktyce, czy gdy skladaliscie go osobiscie czy były jakies watpiwosci typu czy sprobowac jeszcze raz? Jestem nieszczesliwy od wielu wielu lat, podjalem wiele prob aby naprawic malzenstwo, zona nie podejmowala sie staran. Wiem, ze jezeli nie odejde to nic sie w moim zyciu nie zmieni. Prawdopodobnie wygasly juz we mnie wszystkie uczucia (7 miesiecy separacji nieformalnej). I pytanie kluczowe - czy pozew skladaliscie bez cienia watpiwosci ze robicie dobrze? Czy wogole sa takie sytuacje ze nie ma watpliwosci? A jezeli są to moze nie skladac i dawac milionową szansę?
  3. Piszę, bo pojawiły się nowe okoliczności. Moja żona od tygodnia bawi się na wakacjach z corką. Przed wyjazdem mocno nalegałe na terapię - mówiła, że teraz nie moze sie skupić na terapii bo musi zaplanowac wakacje (2 tyg. przed wylotem). I pewnie nic by nie uleglo zmianie gdyby nie fakt, że sporządziłem pozew i dałem do ręki przed wylotem. Zmiana stanowiska była piorunujaca - obiecala ze po powrocie mozemy pojdsc na terapie. Dla mnie to wszystko jest niedorzeczne. Pozew uruchamia chec pojscia na terapie? przez pol roku nie widzi sensu terapi, a jak zobaczyla na oczy pozew to sens sie pojawil? Co o tym myslicie
  4. No wlasnie, bez terapii to juz nawet nie ma co zbierac w chwili obecnej... oddalilismy sie od siebie wzajemnie na kazdej plaszczyznie bez terapii jest rozwod, natomiast z terapia niewiadoma. Tak naprawde nie wiem co w mojej żonie siedzi. Czy po prostu zmeczylem ją tym ze przez pol roku co kilka dni mowilem o terapii? Przez kilkadziesiat moich prob spotykalem sie z drwiącym uśmiechem z jej strony, lekcewazeniem itd itd. I tak jak w styczniu lutym czy marcu mialem o wiele wieksza motywacje i wiarę w to ze terapia moze pomoc tak teraz sam juz nie mam przekonania wogole w jej sens.... Gdy wstepnie sie zgodzila to nie pozostal juz we mnie jakikolwiek szacunek do wlasnej osoby... za kilka dni moja zona leci wspolnie z córką i siostrą na wakacje na 2 tygodnie. Probowalem doprowadzic do chodz 1 spotkania przed wylotem, ale bezskutecznie. Dla mnie to jest smieszne, ze wakacje wygrywaja z ratowaniem malzenstwa Teraz mam dane slowo, ze prawdopodobnie po powrocie pojdzie na terapie, ale to tez tylko slowa. Przez 2 tygodnei nie bedzie pewnie sie wogole intresowac co u mnie a to tez nie nastraja mnie pozytywnie do walki o malzenstwo.... takie to wszystko ciagniete na siłę... stad moje dylematy. Wiem ze ciezko bedzie mi sie pogodzic z funkcjonowaniem z daleka od dziecka po rozwodzie (dziecko ma wyjechac 100 km dalej), ale ciezko mi tez wybaczyc te wszystkie rzeczy ktore sie zdarzyly w ostatnie 6 miesiecy
  5. Miesiąc temu zalożyłem w innym dziale poniższy temat: Jestem w związku małżeńskim od 15 lat, mamy córkę w wieku 10 lat, jesteśmy po 40-tce. Po latach myślę, że nigdy nie dobraliśmy się tak jak poiwnno sie dobierac biorac malzenstwo. mamy inne poglady, cele życiowe, hobby czy zainteresowania. Niemal od poczatku byly problemy, kłótnie czy awantury od waznych rzczy po błahe. Nie jest tez tak ze winna jest 1 osoba, bo ja osobiscie mam swiadomsoc ze oboje jestesmy cholerykami, a co za tym idzie ciezko jest sobie wzajemnie ustapic, przeprosic. Niestety na te nasze klotnie patrzy nasza 10 letnia corka. Ja jestem skonfliktowany z jej rodzina, żona z moją. Od wielu lat mam swiadomosc ze nie jestem szczesliwy, dlatego od kilku lat prosze zone o pojscie na terapie malzeńską, niestetey bezskutecznie. Obecnie od 6 miesiecy jestsmy w nieformalnej separacji, to byla wspolna decyzja. Ja w dalszym ciagu nalegam na wspolna terapie, z kolei mojej zonie odpowiada obecny stan rzeczy - otrzymuje dobrowolnie placone przeze mnie alimenty, sprawuję opiekę nad corką podczas jej obecnosci w pracy. I z tego co widze to moja zona moglaby tak zyc latami, czyli nie idzie na terapie, odpowiada jej obecny stan rzeczy. Prowadzimy od pol roku odrebne gospodarstwa domowe. Na marginesie dodam ze zarowno ona jak i ja nie mamy innej osoby poza malzenstwem. We mnie pozostaly jakis uczucia do żony, czy w niej pozostały do mnei? nie wiem. Ogólnie mówiąc tesknie za wspolnym zyciem od miesiecy, podjałem kilkadziesiat prob naprawy tej sytuacji, niestety bezskutecznych. Moja zona widzi wine tylko we mnie, po swojej stronie uwaza ze jest wszystko ok. Nie ma tu sensu opisywac pewnych zachowan ale wiem, ze ma tyle za uszami co ja. Pisze bo ogolnie bardzo meczy mnie ta sytuacja od pol roku. Moja zona z tego co widze normalnie funkcjonuje, jej calym zyciem jest corka ktora przebywa z nia wiekszosc czasu. Dla mnie dzieco tez bylo calym zyciem, ale z powodu rozstania musialem sie pogodzic z ta sytuacja. Gdy mowie zonie ze nie chce tak zyc, ze zloze pozew to odpowiada - skladaj. nie wiem czy mówi to w nerwach czy na powaznie.... ja ogolnie jestem czlowiekiem ktory jak juz podejmie decyzje to jej nie zmieni, jezeli zloze pozew to juz go nie cofne chocby druga strona plakala i blagala. Bo dla mnie samo zlozenie pozwu to wstyd przed otoczeniem. Z zawodu jestem adwokatem, sprawa bardzo szybko sie rozniesie wsrod moich znajomych. Z drugiej strony nie wiem jak dalej z ta sytuacja zyc.... poki co jak moge ukrywam fakt separacji nieformalnej, tylko najblizsze mi osoby wiedza jaka jest sytuacja. Powiedzcie mi, jakie sa granice w malzenstwie>? Jak dlugo mam ratowac ten zwiazek? jestem bardzo zmeczony ta sytuacja, bo tak narpawde nie wiem jak postapic, czy czekac kolejne pol roku czy rok nie majac zadnej gwarancji ze sytuacja sie zmieni, czy raz na zawsze zakonczyc to malzenstwo skladajac pozew. Jezeli zloze pozew to juz go nie wycofam. Wstepnie ustalone jest ze rozwod bez orzekania o winie, dziecko u malzonki. ----------------------------------------------------------------------------------------------------- Po pół roku starań, wiecznym tłumaczeniu sensu terapii małżeńskiej w dniu dzisiejszym uzyskałem wstępną zgodę żony na terapię małżeńską. Przez te pól roku byłem o nią prosić chyba kilkadziesiąt razy.... gdy uzyskałem wstępną zgodę na jej podjęcie to po prostu utraciłem już poczucie własnej godności, sensu terapii. Nie mieszkamy ze sobą od pol roku, czas zrobil na pewno swoje, oddalilismy sie fizycznie (zero seksu), emocjonalnie itd. Dzis na ewentualna terapie ide glownie dla dziecka a nie dla zony. Mysle ze ona uczyni to z podobnych przyczyn.... mam wrazenie ze sie zwyczajnie wyprztykalem z tymi blaganiam o powrot, o terapie itd itd. Przy okazji zona stala mi sie o wiele bardziej obojetna niz pol roku temu. Najtrudniej jest mi sie pogodzic z oddzieleniem od dziecka, gdyby nie bylo dziecka to bysmy sie na pewno nie chcieli widziec na oczy. dlatego powiedzcie mi - kiedy wogole terapia ma sens? czy jezeli ludzie praktycznie nie darza sie juz uczuciami, albo te uczucia sa bardzo niewielkie, to czy wogole jest sens isc na terapie? czy terapia malzenska moze spowodowac ponowne zaufanie, odrodzenie milosci itd? Wiem, ze bardzo sie oboje pogubilismy. dla mojej zony mam wrazenie ze to jest bardziej mniej wazne niz dla mnie. Moze nie potrafie sie pogodzic z rozpadem malzenstwa i przyszla samotnoscia? (tez juz ja odczuwam). Czy nawet przy tak niskich uczuciach terapia moze cos zmienic? czy to oszukiwanie samych siebie?
  6. arek82

    Granice ustępstw w małżeństwie

    Tzn przy jakiej odpowiedniej osobie?
  7. arek82

    Granice ustępstw w małżeństwie

    Wiem co u mnie kuleje, jestem WWO - osoba wysoka wrazliwa, mam wszystkie cechy ofiary osoby narcystycznej. Daltego tak trudno mi odejsc, jestesm uzalezniony emocjonalnie od zony, tyle i aż tyle
  8. arek82

    Granice ustępstw w małżeństwie

    Nie mam mozliwosci wrocic do mieszkania gdzie mieszka żona, oboje wynajmujemy mieszkania. Nawet jak przyprowadzam dziecko to ma problem aby mnie wpuscic do srodka, o jakim my mieszkaniu mowimy....
  9. arek82

    Granice ustępstw w małżeństwie

    Z...y charakter mamy obydwoje, pisze o tym od poczatku. Roznimy sie tym ze od lat mam swiadomosc ze bez pomocy osob obcych nie jestesmy w stanie sie dogadac, a ona ma w dupie to co mowie
  10. arek82

    Granice ustępstw w małżeństwie

    Tylko co to zmieni odnosnie niemieszkania razem? MOja zona ma problem w okazywaniu uczuc od zawsze, nie ma szacunku do ojca alkoholika, ogolnie ma problem z szacunkiem do facetow... co zmieni moja terpia? ze zacznie miec szacunek i kochac?
  11. arek82

    Granice ustępstw w małżeństwie

    ostrzegam, bo wiem, że jak złoże to juz bedzie po wzystkim. Ja dlugo daje szanse, ale jak zlożę to koniec
  12. arek82

    Granice ustępstw w małżeństwie

    Ma dziecko - po narodzinach corki powiedziala ze w sumie faceci jej do czego potrzebni>? Dla niej nawet sex moglby nie istniec
  13. arek82

    Granice ustępstw w małżeństwie

    Tylko ze moja wytrzymalosc dochodzi do kresu, a jak zloze pozew to sie juz nie cofne przed rozstaniem. Dla mnie nie ma zabaw z takich spraw jak rozwod, zabaw w kotka i myszke. Ostrzegam ją od 5 miesiecy ze zloze pozew nie dlatego ze nie mam uczuc, tylko nie mam wyboru, nie chce tak zyc
  14. arek82

    Granice ustępstw w małżeństwie

    Moja żona była pogubiona z rodziną już przed ślubem, jako młody człwoiek nie zadawałem sobie sprawy, że zawsze będe na 4 miejscu w jej życiu po dziecku, siostrze, matce. Wsparcie ode mnie miała, ale to jest kobieta DDA - ona nie potarfiła nigdy dać uczucia, przez 15 lat nie powiedziała kocham, nawet na początku. Nie bede tu opisywał całego zycia, ale inna kobieta by cieszyła się, jakim mezem byłem. Zgadza się, że nie chce pracowac nad nami czy soba. Kłótnie i awantury wynikały nie tyle z niezgodności charakteru tylko zalezności od rodziny biologicznej ktora zawsze ją buntowała przeciwko mnie
  15. arek82

    Granice ustępstw w małżeństwie

    Problem jest w tym ze robi sprzeczne komunikaty - przychodz po dziecu usmiecha sie od ucha do ucha, macha na pozegnanie. CZasami mam wrazenie ze sama nie wie czego chce...
×