17.04.1996r piekny dzien słoneczny.8.00 nagle walenie do drzwi,korde co jest pomyslałam,zaspana poszłam otwrzyc,patrze a tu policjan,co ten tu chce tak rano pomyslałam,ale nic otworzyłam.czy tu mieszka halina.......,tak odpowiedziałam niech pani wezmie cos na uspokojenie i idzie zemna.zakołowało mi sie w glowie,cholera pomyslałam z nowu mamie sklep okradli,a ona miała jechac rano do skarbówki i nic o tym nie wie.podeszlismy do radiowozu,mlodzi polcjanci krecili sie wiercili wiec zapytałam panowie o co chodzi a oni zamiast mowic wypytuja sie o dane mamy,nagle podjechał drugi radiowóz wysiadl z niego starszy potezny facet i sie tych młodych pyta powiedzielscie,ale ja o czym ludzie zlitujcie sie.pani mama nie zyje,zgon nastapił szybko,lekarz stwierdził zgon o 6.00.a gdzie ona jest lezy tam,pokazał na pole(bo mama chodziła sciezka polna do pracy-miała blisko)zawirowało mi sie w głowie to nie możliwe,przeciez wczoraj z nia rozmawiałam,mamo!!!! pobiegłam do niej lezała tak jakby dopiero usneła,moja najlepsza kumpela moj powiernik zawsze mogłam na nia liczyc,bol targał mna ,tak strzeze to nie wiem co sie zemna wtedy działo i nie chce wiedziec,jak powiedziec tacie,siostrze oni tego nie przezyja!!!!, co sie pozniej działo to jest nie do opisania.mineło prawie 13 lat jestem juz dorosła kobieta,zona i mama,ale do tej pory bol jest ,jak idziemy na cmentarz to moja rodzina zostawia mnie na pare minut sama i rozmawiamy jak dawniej z moja najukochansza przyjaciółka mama-tyle juz mi w zyciu pomogłas dziekuje ci i bardzo cie kocham!!!!!!