Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

optym15

Zarejestrowani
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez optym15

  1. Nareszcie dużo przeszłaś. Ale jesteś silniejsza niż Ci się teraz wydaje. Wyrwać się z takiego piekła to naprawdę wspaniały wyczyn. Chciałabym, żebyś wiedziała, że czeka Cię trudny czas i jeszcze wiele bólu. Z jego strony, ale prawdopodobnie i Twoje współuzależnienie w postaci chorych emocji :( Będzie Ci się wydawało, że przecież tak niewiele potrzeba, żeby było dobrze, żebyście stworzyli dom, że może on jednak zrozumiał... Wiem, bo przez to przeszłam. Kilkakrotnie wracając po jego wzniosłych obietnicach i wychwalaniu mnie pod niebiosa. Niestety to tak nie działa :( Potem uderza ze zdwojoną siłą, żeby sobie zrównoważyć "upokorzenia: których się musiał dopuścić, żebyś wróciła. Bardzo ładny ten Twój post. Taki dojrzały. Wydrukuj sobie, bo zawarłaś tam wszystko co powinno Cię odwieść w chwilach kryzysu od powrotu do niego. Zwróć wtedy uwagę na en fragment: "... Aniołek, kochany mąż, nie wiem, do tej pory nie wiem jak można tak manipulować innymi, chociaż powinnam wiedzieć, bo sama nie raz dałam się nabrać na jego urok..." Jeszcze tylko dodam, że warto przejść ten okres traumy po rozstaniu. Obojętnie czy będzie trwał miesiąc, rok czy 2 lata. Odzyskałam siebie i jestem naprawdę szczęśliwa. Dzieci przy każdej okazji mi dziękują. Mimo, że mają dobry kontakt z ojcem. Ale wiedzą, że to jest człowiek z chorymi emocjami, a z takim się ciężko żyje na co dzień. Trzymam za Ciebie kciuki
  2. http://nocoty.pl/gid,14921557,img,14921614,kat,1013545,title,Katarzyna-Figura-w-bardzo-szczerym-wywiadzie-Bylam-bita-i-ponizana,galeria.html?T%5Bpage%5D=9 Kolejna kobieta, która postanowiła o siebie zawalczyć. Wielki szacun. Wyobrażacie sobie jak JEJ musiało być trudno się zdobyć na to? Trzymam za niąkciuki
  3. Buba nie dziw się dziecku, że tak mówi, myśli i czuje. To jej cały świat. Ona nie wie, że może być inaczej! To Twoja rola, żeby jej pokazać, nauczyć. To Ty musisz być silna i sama podjąć decyzję. Pokonać swój ból i rozterki, a potem jeszcze przyjąć i przeczekać jej ból, bunt i pretensje. I wspierać ją w tym. U mnie było tak samo. Ja się wyprowadziłam po kolejnej "akcji". Starsza córka nawet została na chwilę z ojcem, a młodsza (8 lat) płakała "ja nie chcę mieć rozstanych rodziców". Ale ja już byłam silna, wiedziałam, że dobrze robię. Nie unikałam rozmów, mówiłam szczerze, że mnie też jest ciężko, ale podjęłam decyzję i jej tym razem nie zmienię. To jest ważne - one najpierw musiały się przekonać, że tym razem nie wrócę. Że nie mogą już tego zmienić. Psychologicznie uwolniło je to od poczucia, że to od nich coś zależy. Druga ważna rzecz to nie zaprzeczać albo umniejszać ich uczuć. Mówiłam, że wiem jakie to dla nich bolesne i że to normalne, że tak czują. Mają prawo do bólu i smutku. Ale to minie. Potem było coraz lepiej. Oczywiście były chwile "nawrotów" ale coraz rzadsze. Teraz często wspominamy te chwile. Dziewczyny mają już porównanie jak było i jak jest. Wiedzą, że można mieć spokojny i radosny dom, planować przyjemności itd. Często słyszę: Jak dobrze mamo, że odeszłaś, Jak dobrze, że nas nie posłuchałaś. Starsza ma większe problemy emocjonalne, bo dłużej była świadkiem chorego związku, awantur i wyzwisk. Ale z każdym rokiem jest zdecydowanie lepiej. Sama to czuje. Spokój wewnętrzny. Bardzo żałuję, że tyle lat musiała to znosić :( Trzymam za Ciebie kciuki. I za Twoją córeczkę.
  4. Taka jedna dobrze, że zaczęłaś się zastanawiać "skąd Ci się to bierze?". Dobrze, że nie uważasz tego za normalną rzecz. Bo to NIE jest normalne. I dobrze byłoby zrozumieć przyczyny, żeby sie tego pozbyć, żeby się po prostu wyleczyć. Czy nie jesteś przypadkiem DDA lub coś podobnego? Zazwyczaj źródło takich silnych emocji tkwi w dzieciństwie. Kiedy dysfunkcyjny rodzic wmawiał diecku, że "przez niego" coś tam, coś tam. Ja np. słyszałam, że wpędzam mamę do grobu :( I potem w dorosłym życiu nie potrafiłam odejść od męża agresywnego alkoholika, bo za każdym razem straszył nie samobójstwem. Ja zaczęła się zastanawiać dlaczego tak się dzieje, dlaczego ja biorę na siebie odpowiedzialność za jego życie, kosztem mojego i dzieci coś się zmieniło. Poszłam na terapię, zaczęłam czytać książki (Tobie polecam na początek: "koberty, które kochają za bardzo"- zrozumiesz dlaczego tak czujesz) i dzisiaj jestem szczęśliwa i spokojna. Bierzesz na siebie winę za czyjeś zachowanie. Każdy dorosły człowiek powinien odpowiadać za swoje czyny i reakcje. Nie ma usprawiedliwienia dla wyzwisk, szarpania czy bicia. To jest po prostu nieakceptowalne. I karalne na dodatek. Jeżeli ktoś tak reaguje to znaczy, że ma problem ze swoimi emocjami. Że powinien się leczyć. I pamiętaj, że możesz zmienić tylko siebie. I na tym się skup.
  5. Nie jesteś idiotką! Zrozum, że to JEGO zachowanie jest nienormalne. Nie obwiniaj siebie za jego chore jazdy. Wyciągaj z tego wnioski. Ja wiem, że czujesz się okropnie. Złamana. Pokazałaś swoje uczucia, powoliłaś sobie na chwilkę marzeń o normalności. I co w zamian? Nie pozwól, żeby jego słowa Cię raniły. Nie bierz tego do siebie. To onma problem. A na ile Ty bierzesz to do siebie i pozwalasz, żeby to był również Twój problem zależy tylko od Ciebie. Możesz sobie powiedzieć STOP. Po co mi taki facet? Niech się kwasi ze swoimi wyzwiskami. Ja zasługuje na coś lepszego. Pomyliłam się w jego ocenie. Zawiódł mnie. poczuj w sobie moc sprawczą. Naprawdę możesz z tym zrobić co będziesz chciała - możesz odejść i zacząć życie od nowa, możesz tkwić w tym dalej, ale zrób to świadomie - wiem, że on taki jest. Żebyś nie czuła się potem jak idiotka, rozczarowana. Jak chcesz z nim być to zaakceptuj fakt, że jednego dnia będzie fajnie, a drugiego będą wyzwiska. Sama określasz swoje granice. Proszę Cię tylko o to - pamiętaj o tym! Oneil - dziękuję za pamięć :) Czasem podczytuję co u Was słychać ale nie zawsze wiem co napisać. Nie chciałabym przechodzić przez to ponownie. Życie bez toksyka (bez tego napięcia) jest takie piękne. Moje dzieci też to potwierdzają prawie codziennie!
  6. Drobniutka napisała coś co jest kwintesencją człowieka uzależnionego. Przeczytajcie to uważnie: ' a ty dobrze zrobilas ze sie rozstalas z nim ,musisz byc silna bo na gole oko widac ze to kawal dupka ( a co do mojego m to jest poprostu ciezki ,ma nerwiczny charaker,wyniosly ...' Typowe myslenie - U mnie to zupełnie co innego! To samo co widać wyraźnie u kogoś z boku u siebie tłumaczymy, usprawiedliwiamy, nazywamy "innymi słowy". Wiecie ile jest określeń na bicie? Co mówią bite żony? - u mnie to nie bicie. Mnie popchnął, uderzył, zamachnął się, ręka mu poleciała. Ale to PO PROSTU ... i tu następuje tłumaczenie np. zupełnie co innego / jest nerwowy / zdenerwowałam go itp... Drobniutka - zapewniam Cię, że twój jest także kawał dopka i to też widać gołym okiem. A każda inna myśli o swoim oprawcy, że on to TYLKO jest nerwowy, albo coś tam... Jak to zrozumiecie i zaczniecie nazywać rzeczy po imieniu, a nie wybielać ich zachowanie to bedzie duży krok do wyzdrowienia. Czego Wam życzę.
  7. Eutenia przytulam Cię mocno. Jestem pod wrażeniem walki, którą toczysz dzielnie z demonami przeszłości. I widać, że jest coraz lepiej i lepiej. Dasz radę i kiedyś uzyskasz stan stabilnego szcęścia. I bardzo dobrze, że wyrzucasz to z siebie tutaj. Bo to jest właściwe miejsce. I zupełnie niepotrzebnie się przejmujesz co kto o tym napisze. Jak skomentuje! To jest TWOJE. Ja zawsze czytałam komentarze do moich wypowiedzi, ale starałam się z nich brać to co do mnie przemawiało. Reszta - IGNORE. Każdy ma prawo do swojego zdania. Wszystkim Dziewczynom * Szczęśliwego Nowego 2012 Roku *
  8. Eutenia Trzymam za Ciebie kciuki. Poradzisz sobie. Ciesze się, że przekonałaś się jak wielką moc ma modlitwa. To jest moc pozytywnego myślenia. Próbowałas sformułowac sobie swoją własną afirmację, którą będziesz powtarzać jak dopadnie Cię atak paniki? Powtarzać przed snem, po obudzeniu? Taka sobie ona Dobry pomysł z podsunięciem mamie czegoś do czytania. Spróbuj znaleźć artykuły na stronie Alanon. Zacznij od Zaczarowanego Koła Zaprzeczeń. Pozdrowienia dla Wszystkich wspaniałych Osób walczących o odzyskanie siebie. Od osoby, która siebie odzyskała :) 17 lat toksycznego związku, okres wychodzenia: 2-3 lat, w tym pół roku koszmarnego bólu, a potem coraz lepiej i lepiej. Warto było.
  9. Turkusku, właśnie w tym szpitalu chcę robic zabieg! Chętnie się podpytam osoby, która przeszła ten zabieg. Poruszamy się jak dzieci we mgle. Podaj mi proszę swojego maila albo napisz do mnie: atas@poczta.onet.pl
  10. Kochane jesteście. Brakowało mi tego wsparcia i miłego słowa. Turkusku wysyłam Ci całe mnóstwo pozytywnej energii dla udanego weekendu. I całego życia potem :) Córka musi mieć zabieg ablacji. Raczej poważna operacja serca, aczkolwiek nie na otwartym sercu. Niebo kopa lat! Miło wspominam nasze spotkanie. Renia - tak to się wyczuwa, że już Cię nie szarpie wewnętrznie jak ktoś zaczyna chorą grę. Fajnie. Rolę ofiary mam rozpracowaną dzięki Tobie w głównej mierze. Pamiętam jak nie mogłam zaskoczyć o co chodzi! Tak naprawdę zaskoczyłam dopiero po odejściu od toksyka. Przy nim niemożliwe było odzyskanie pełnej równowagi. Teraz czytając sms i maile (do koleżanki) pełne wyzwisk i manipulacji normalnie się uśmiałam. I tym pomogłam koleżance. Odebrałam tym słowom ich wagę. Ona odbierała je jak wyrok. "Jestes dz*wką " - i ona tak się czuła. "Nie chcę Cię znać" - ona brała to na poważnie. Po pierwsze jak parsknęłam śmiechem to ona odczuła ulgę. Rozładowałam to napięcie. a potem jak jej pokazałam te absurdy (pisze, że nie będzie pisał i oczywiście pisze) to sama zaczęła rozumieć, że to jest gra obliczona na sprowokowanie jej. Zobaczymy jak to będzie. Nie mogę za nią żyć i podejmować decyzji. Bedę ją wspierać na ile ona tego będzie chciała. Eutenio - co u Ciebie? Pisz, wyrzucaj z siebie te wstrętne strachy i wątpliwości. Odbierz im moc paraliżowania Ciebie.
  11. Turkusku bardzo się cieszę. Renia Jak zawsze niezawodna! Dzięki wielkie. Właśnie o Tobie myslałam i miałam nadzieję, że przeczytasz. Kochana jesteś. U mnie bardzo dobrze. Normalnie. Tylko mnie martwi, że dalej wchodzę czasem w rolę ofiary. Nie z psycholami uczuciowymi. Tu sobie już radzę. W innych relacjach. Np.ostatnio z lekarką mojej córki. Potraktowała mnie jak śmiecia. Najpierw miła, potem z buta. I ja zachodze w głowę co ja takiego zrobiłam. Czym sobie na takie traktowanie zasłużyłam? Naprawdę niczym. Ale wqrza mnie mój tok myślenia. Ofiary, która jest zdana na łaskę i niełaskę jej humorów. (Nie do końca tak jest. mogłaby pomóc, jak obiecała, ale nie jest to niezbędne do tej operacji).
  12. Z ogromną przykrością podczytuję ciągle forum. Niepotrzebne są te przepychanki. Kobiety, które są zastraszone i niepewne swoich odczuć/reakcji nigdy tu już nie napiszą :( To forum było kiedyś cudownym magicznym miejscem. Pomogło tylu kobietom. Mnie też. Tyle ataków udało się przetrwać - pamięcie. Nie reagować na zaczepki. IGNORE! To działało. Turkusku przeszłaś ogromną metamorfozę. Taki piękny motyl się wykluł :) Eutenio masz teraz trudny czas. A może to juz po prostu jest to dno od którego się wreszcie odbijesz? Ku nowemu? Lepszemu! Masz duże szanse przezwyciężyć trudności i odwrócić los - wołasz o pomoc. To ważne, Nie przestawaj. Próbuj wszystkiego co się da. NIE WSTYDŹ się. To nie wstyd próbować. Bądź otwarta na wszystko co się wkoło dzieje. Rozmawiaj z kim się da - może z innymi rodzicami w przedszkolu? Z sąsiadami? Zapisz się na jakąś grupę wsparcia! Trzymam za Ciebie kciuki. Ja wyszłam ze swojego piekła (Kochane, Najdroższe Dziewczyny z tego forum - w dużym stopniu dzięki Wam), a teraz pomagam wyjść swojej sąsiadce. Opowiadam jej o Was. O sobie też oczywiście. Mam prosbę w jej imieniu. Nie jest dziewczyna gotowa na kolejną sprawę rozwodową. Potrzebuje czasu. I ja też widzę taką potrzebę. Srawa ma byc końcem września. Co zrobić, żeby ją przesunąć? Chociaż z miesiąc. Pozdrawiam Was serdecznie
  13. Każdy powrót = niespełniona groźba = utwierdzeniu nękacza, że ma władze i utwierdzeniu ofiary w jej bezradności. Mamo, moim zdaniem on przy pierwszej okazji dowali ze zdwojoną siłą. Będzie wiedział, że może. Najwyżej potem trochę popłacze... Myślę, że Ty nie dojrzałaś do rozstania. Czeka Cię teraz etap rozstań i powrotów, eskalacji jego przemocy :( Zaproponuj może najpierw "czasowe rozstanie" i obserwuj. Najpóźniej po tygodniu pokaże prawdziwą twarz. "przez Ciebie" oczywiście. Zauważ, że my nie jesteśmy wróżkami, a wiemy dokładnie jaki będzie następny krok. Ty też będziesz to wiedziała za kilka lat. Dużo bym dała, żebym mogła dastać taką pomoc na początku mojego związku. Jesteś gotowa na postawienie granic i ich egzekwowanie? Co zrobisz jak pierwszy raz zaatakuje córkę nienawistnym tekstem? Będziesz go bagatelizować, żeby nie musieć przechodzić przez "rozstanie"? Nie oceniam Cię. Jak się poczujesz gorzej po jego pierwszej akcji, nie wstydź się prosić o pomoc i wsparcie. Każdy ma swoje tempo. Tylko Twojej córki żal. Dbaj o nią. Niech wie, że jest bardzo, bardzo ważna.
  14. Buszująca nie wstydź się i nie obwiniaj za to co czujesz!!!!! To pozostałość po chorym związku. Czy obwiniasz się za to, że Cię boli głowa? Bądź dla siebie troszkę lepsza. Wyrozumiała. Zatroszcz się o siebie. MASZ PRAWO tak czuć. Masz też prawo być zła. Na siebie, na niego na wszystko. Ale nie blokuj tych uczuć. Zrozum, że teraz będą wyłaziły z Ciebie najdziwniejsze emocje, tłamszone przez lata. Boże, jaką ja czułam niesprawiedliwość. Aż mnie dławiła myśl czemu ja taka głupia byłam? Czemu mnie to spotkało? Nie wstydź się tęsknoty. Tylko miej świadomość, że to jest tęsknota za Twoim wyobrażeniem, marzeniami. Nie za nim. Postaraj się zrozumieć co czujesz i poużalaj się nad sobą. Co byś powiedziała dziecku, które by przez to przechodziło? Miałabyś mu za złe to co czuje? Czy raczej bys przytuliła i pocieszała? To samo zrób dla siebie - jesteś tego warta :)
  15. Buszująca nie wiemn czy na tym etapie to będzie dla Ciebie pocieszeniem, ale ja wiem co czujesz. Wiedz, że większość z nas czuła podobnie. To standardowy etap wychodzenia ze współuzależnienia. To jak remont generalny i przebudowa w Twoim mózgu. Najpierw trzeba rozwalić stare. Ja to nazywałam, że czuję się "jakbym była za szybą" Wszystko straciło sens. Nie mogłam się na niczym skoncentrować. Nic mnie nie obchodziło. Działałam jak automat... I ten wszechobecny ból. Natłok myśli. regularne pobudki o 4 rano i narastający ścisk serca. Myślałam, że zwariuję. Wydawało mi się, że każdy mnie prześwietla i widzi "ta gorsza, bez męża, nieudacznica, klęska życiowa itd" Co za bzdura! Pomysl o lekach uspokajających. Ziołowych, nie bardzo inwazyjnych. Mnie pomogły natychmiast i bardzo krótko je brałam. Bardzo pomogły mi wizualizacje. Pozytywne myślenie - powtarzałam przed zaśnięciem i po obudzeniu uspokajające zdania typu:'w dzień i w nocy wszystko mi sprzeja" "zawsze i wszędzie jestem bezpieczna" Jak mantrę, po tysiąc razy. Dopóki serce się nie uspokoiło. I pamiętaj, że to minie. Wyrzuc to z siebie. Nazywaj rzeczy po imieniu. MASZ prawo do tego co czujesz! A potem wybacz. Sobie i jemu. Afirmacja: "Ja i ty jesteśmy wolni. Pozwalam Ci odejść i sama odchodzę." "jestem szczęsliwa i zajmuję się swoim własnym fascynującym życiem" DASZ RADĘ. Po prostu to przetrwaj. Aagaa Ty też jesteś mi bardzo bliska. Uwielbiałam Twoje celne uwagi. Stawiałaś mnie do pionu jak nikt inny - jednym pytaniem. Jestem Ci bardzo bardzo wdzięczna :)
  16. Turkusek i buliet Jesteś na bardzo dobrej drodze. Na początku fascynującej drogswo nowego życia. Fajnie się Ciebie teraz czyta. Mocno przytulam!
  17. aweb co u mnie? NOWE ŻYCIE :) Bardzo fajne. Od kiedy zaczęłam dostrzegać możliwości, które przede mną stawia. Od kiedy znowu sprawiają mi przyjemność drobiazgi. Od kiedy zauważam ile wokół mnie fajnych rzeczy. Od kiedy nie jestem spięta i nie żyję w pośpiechu i niepewności. Od kiedy nie czuję strachu. Zaczęłąm planować. I realizować te plany :) Nie mam już "niespodzianek" w postaci chorej jazdy po której odechciewa się żyć. Oddycham pełną piersią, nie miewam skurczonego żołądka. Znikła mi alergia - zaczerwienienia na skórze. Wiem czego chcę i nic nie muszę. Jestem panią siebie. Wracam do domu z przyjemnością i wiem co zastanę. Nauczyłam się radzić z urwaną rynną czy cieknącym kranem. Niepowodzenia teraz to nie klęska, a zdobyte nowe doświadczenie. Ja po prostu inaczej postrzegam świat. Nie oznacza to, że nie mam problemów. Ale wszystko ma inny wymiar. Nie czuję się bezradna! I najważniejsze - poczułam różnicę w kontaktach z dziećmi. Rozumiem co to znaczy "być niedostępnym emocjonalnie". Mając głowę zajętą awanturami zwyczajnie nie miałam już tyle miejsca w głowie ile potrzeba dla dzieci i ich problemów. Na rozmowy, kiedy koncentruję się na dziecku. 15 minut czy pół godziny, ale TYLKO i WYŁĄCZNIE na tej rozmowie. Nie ma w tle starchu przed awanturą, nie ma ciągłej czujności, nie ma bezrodności "bo i tak nie wiadomo co będzie" Już ich nie rozpuszczam, "żeby wynagrodzić". I wychodzi im to na lepsze. Naprawdę doceniają zakazy i granice. Jak nie od razu to za jakiś czas. Sorki za przydługi tekst, ale jest tyle rzeczy, którymi chciałabym się podzielić z Wami. Pokazać, przypomnieć jak to powinno być. Pomóc. Ale wiem, że każda z Was musi to zrobić sama. Pamiętam jak to bolało - możecie poczytać moje wpisy z września-grudnia 2007. Pomogła mi "potęga podświadomości" i wiara w moc pozytywnego myślenia. A potem przyszedł moment, że rzuciłam w diabły wszystkie psychologiczne książki, rozważania i zaczęłam po prostu cieszyć się życiem. Bo najważniejsza jest w życiu równowaga. Czasem wracam do tych książek, sprawdzonych metod. Jak mam gorszy nastrój. Czyli baaaardzo rzadko :)
  18. Buszująca - masz bardzo mądrego syna! Powiedz mu o tym :) Dobrze by było, żeby nie zgubił w życiu tego trzeźwego spojrzenia. Pozdrawiam Wszystkie serdecznie - szczególnie te na początku drogi do wyzwolenia. Kto naprawdę chce zmienić swoje życie zrobi to!
  19. Paolka Brawo. Jesteś mądrą i silną kobietą. Nie zastanawiaj się nad jego życiem. On nie jest w stanie stworzyć zdrowego związku. bez względu na toco mówi.. Skup się na sobie i swoim życiu. Będzie coraz lepiej :) Bezsenna masz w sobie dużo niewykorzystanej miłości, ukrytej pod pokładem nienawiści do ojca. Szkoda tego zmarnować :) Wykorzystaj to dla ludzi, którzy tego potrzebują. Myślę, że dobrze by Ci zrobiło, gdybyś się zaangażowała w pomoc innym. Chorym? Porzuconym? Może dzieciom? Dowiedz się coś na temat wolontariatu. Wiem, że w Krakowie działa całkiem prężnie! Ja Cię widzę, jak się realizujesz i odradzasz pomagając dzieciom. Miłość to jedyna rzecz która się mnoży gdy się nią dzielisz :) Powodzenia
  20. Moje dzieci też prosiły, zebym nie odchodziła. Płakały, przekonywały. Trwało to wiele lat. Kiedy dojrzałam do decyzji byłam w staie znieść ich ból i płacz. Dałam im prawo do smutku, do łez. Mówiłam, że to normalne, że tak czują, ale z pewnością i spokojem zapewniałam, że wszystko się ułoży. Młodszej pomógł kontakt z innymi "rozwiedzionymi" rodzinami. Już rok po rozwodzie usłyszałam, jak dobrze, że się rozwiodłaś. Nigdy w życiu nie chciałybyśmy wrócić do tego co było, dopiero teraz możemy porównać dom spokojny z domem z chorym człowiekiem, awanturami. Ja zniosłam rozwód dużo gorzej.... Ale po dwóch latach już wszystko było ok, także z mojej strony. Rolą rodzica jest pokazywanie dzieciom granic. Gdy dziecko Cię prosi, żebyś pozwoliła mu się żywić tylko w fast foodach to byś się zgodziła? Dziecko też jest współuzależnione od chorych jazd i boi się zmiany. Niestety to jest zadanie dla dorosłego :( Ile dorosłych ludzi potem obwinia swoje matki, że nie odeszły od ojca awantunika, że skazały je na dorastanie w takiej atmosferze i nie dały szansy poznać, że może być inaczej??? Skąd tyle DDA, DDD?
  21. ddd1234 tak, masz rację. Twój ex (mam nadzieję, że ex dla Twojego dobra. i dziecka też) jest niedorozwinięty emocjonalnie. Plus zioło = psychicznie zwichrowany człowiek. Dowodów masz już wystarczająco. Daj sobie spokój ze śledzeniem go. Po jaką cholerę Ci to? Tylko kosztuje Twoje emocje. Osłabia Cię. Nie sądzę, żebyś mogła użyć to w sądzie. To jest nielegalne i Ty mogłabyś ponieść karę za grzebanie w jego kompie. Zamknij ten rozdział z chorym człowiekiem i wierz mi - im mniej będziesz miała z nim kontaktu, im mniej będziesz o nim wiedziała i im mniej będziesz o nim myślała tym będziesz szczęśliwsza! Wiem, że to trudne, ale spróbuj bo warto. Zasługujesz na zdrowy i pełen szacunku związek, a nie taką parodię, jaką stwarza Twój ex innym kobietom. Żal mi ich odrobinę... Skup się na swoim życiu. Myśl o przyszłości. Zabezpiecz na ile możesz finansowo syna (alimenty) i nie rozpamiętuj przeszłość. Jesteś Ty (wolna), jest Twój syn i jest Twoja przyszłość, którą możesz sama wykreować. Powodzenia :) Bezsenna czytając Cię widzę w Twoim życiu samospełniającą się przepowiednię - szkoda,. że jest ona negatywna :( Kręcisz się w kółko, koncentrując na wyszukiwaniu - co mi się znowu nie uda? Kto mnie znowu oszuka? Albo przynajmniej krzywo spojrzy i będę mogła poczuć się ofiarą. Kogo chcesz w ten sposób ukarać? Ojca? Nie gniewaj się, że tak walę prosto z mostu, ale może załapiesz ten mechanizm, który wpędza Cię w obłęd. Tak mi się wydaje, że PODŚWIADOMIE chcesz być małą skrzywdzoną dziewczynką, któa wreszcie skruszy zatwardziałego tatusia. Swoją biedą. I on ją uratuje, poruszony i zmienoiny jej cierpieniem. I będą żyli długo i szczęśliwie. POBUDKA! Tak się nie zdarzy. Przertabiasz to od lat. Nie POTRZEBUJESZ już tatusia, sama utul swoją małą dziewczynkę - Stukupuksię :) Spróbuj skupiać się na tym co Cię dobrego spotkało. Nawet najmniejszy drobiazg. CODZIENNIE. A to co Cię złego spotkało powiedz sobie trudno tak się zdarza. Zaakceptuj to. Takie jest życie. Uwierz, że KAŻDEMU zdarzają się dobre i złe rzeczy. Ludzie sukcesu po prostu skupiają się na dobrych rzeczach. Ja wiem, że trudno Ci to będzie zmienić. Zwłaszcza, że w chwili obecnej doszłaś do mistrzostwa w tworzeniu niekorzystnych sytuacji dla siebie. Ale zagryź zęby. Zacznij się uśmiechać. Skupiając się na dobrych rzeczach będziesz je pomnażać. I kiedyś będzie ich więcej niż negatywów! Ludzie zaczną Cię inaczej postrzegać, Ty sama zaczniesz się inaczej postrzegać. I wtedy to już będzie "z górki" Nie wiń siebie za niepowodzenia. Naprawdę zdarzają się każdemu. Każdy choć raz w życiu był "wykiwany". To naturalna część życia. I co z tego???? Nie jesteś gorsza z tego powodu :) Ja też mam inklinację do wchodzenia w rolę ofiary. Wystarczy jedno spojrzenie aja już się doszukuję braku akceptacji. Wystarczy jeden dzień, gdzie nie usłyszę pochwały, że dobnrze pracuję, a już w głowie mam, że jaestem beznadziejna i na pewno żałują, że mnie awansowali. Tyle, że wystarczy jedno pełne aprobaty spojrzenie i ja rozkwitam. Mogę góry przenosić. I na takiej fali jadę do góry. I ja się starałam w życiu na tym koncentrować i przyciągnęłam bardzo stabilną sytuację zawodową. Ale nie chcę tak już dłużej. Nie chcę zależeć od czyjejś oceny. To ja chcę oceniać moją rzeczywistość. Poa Ophrys Aagaa Radosnka Oneil Niebo nasze kochane : Wszystkie nowe dziewczyny -
  22. Bezsenna Ogromnie się zdumiałam Twoim wpisem. Pamiętam nasze spotkanie w Krakowie. Pamiętam Ciebie. Pamiętam jak miło nam sie gadało. Pamiętam Ciebie, jako sympatyczną i interesującą dziewczynę. Trochę smutną i z rezerwą, ale jak już przebrnęłaś przez pierwsze zdanie (typu: przepraszam, że będę Wam zawracała głowę :)) to byłaś naprawdę nbardzo interesującą osobą! Mówiłaś ciekawe rzeczy i ja mam jak najlepsze wspomnienia. Z całą pewnością stwierdzam, że masz fałszywy osąd swojej osoby! I to wszystko cosie dzieje potem to rzeczywiście samospełniająca się przepowiednia! Zastanawiam się co ma wspólnego nie przespana noc z Twoim nickiem ;) Wykrakałaś sobie? Zmien na coś optymistycznego. I głowa do góry. mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać!
×