Anajka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Anajka
-
benga25 Musisz iść do lekarza, nie ma na co czekać. Przyczyn może być tyle, że bez porządnych badań się nie obejdzie. U Ciebie zagazowanie mogło mieć inną przyczynę niż nadmiar kwasów, równie dobrze mógł to być niedobór kwasu i w efekcie po zażyciu leku hamującego wydzielanie kwasu, mogło spowodować to jeszcze większy nadmiar żółci i soków trzustkowych. To też może wywoływać pieczenie, jak najbardziej efekt "ściągania" jelit, jako, że te soki są silnie zasadowe. W takich przypadkach również mogą być zaparcia, suchość w ustach, gęsta ślina. A ponieważ większość produktów potrzebuje do strawienia kwasu, to może być taki skutek, że nie trawisz, ale...węglowodany trawią się bez udziału kwasu, więc pieczywo, mączne produkty, ryż, powinny być jako tako trawione. Najważniejsze to iść do lekarza, bo bez badań się nie obejdzie. I zrób to jak najszybciej, bo rozregulujesz sobie układ pokarmowy w takim stopniu, że będziesz do zdrowia wracać miesiącami! Pozdrawiam i trzymam kciuki. :)
-
aurelia bor Tak, z całą pewnością to jest powód. Wiem, bo mnie też zmotywował do próby podjęcia walki o siebie. Miał wtedy 6 miesięcy :). Jak teraz myślę... kleszcza miałam (tylko przez kilka godzin) niecałe 2 lata wcześniej. Jak znosisz jazdę samochodem? Ja wtedy miałam straszliwe mrowienia i takie uczucie oszołomienia, że jak wysiadałam z samochodu nawet tylko po kilku km, to musiałam trzymać się ścian. Moje pole widzenia przez kilka najgorszych lat, to był bardzo silny powidok i prześwietlony obraz-jak spojrzałam na coś żółtego, to zaraz w tym miejscu widziałam niebieską plamę, jak na zielone, to plama była czerwona, obraz srebrzący się np. całe pola srebrnej zamiast zielonej trawy, srebrzyste drzewa... i przez 7 lat non-stop zawroty głowy, taki rodzaj "przestawiania" nie karuzeli. Podróże znoszę źle do dzisiaj, ale nie jest to taki problem jak kiedyś, jednak to oszołomienie jest aktualne, jakbym była pijana, tak mniej więcej.
-
aurelia bor Tak, z całą pewnością to jest powód. Wiem, bo mnie też zmotywował do próby podjęcia walki o siebie. Miał wtedy 6 miesięcy :). Jak teraz myślę... kleszcza miałam (tylko przez kilka godzin) niecałe 2 lata wcześniej. Jak znosisz jazdę samochodem? Ja wtedy miałam straszliwe mrowienia i takie uczucie oszołomienia, że jak wysiadałam z samochodu nawet tylko po kilku km, to musiałam trzymać się ścian. Moje pole widzenia przez kilka najgorszych lat, to był bardzo silny powidok i prześwietlony obraz-jak spojrzałam na coś żółtego, to zaraz w tym miejscu widziałam niebieską plamę, jak na zielone, to plama była czerwona, obraz srebrzący się np. całe pola srebrnej zamiast zielonej trawy, srebrzyste drzewa... i przez 7 lat non-stop zawroty głowy, taki rodzaj "przestawiania" nie karuzeli. Podróże znoszę źle do dzisiaj, ale nie jest to taki problem jak kiedyś, jednak to oszołomienie jest aktualne, jakbym była pijana, tak mniej więcej.
-
aurelia bor Dzięki wielkie. Teraz mam trochę mało czasu, ale po świętach to wszystko przemyślę. Nie napawa mnie to, co piszesz, optymizmem z uwagi na to, że jeżeli mam bb to od bardzo dawna czyli żadnym badaniem tego nie wykażę, bo przecież lekarzowi trzeba by było udowodnić, że "nie jest się wielbłądem" :/ chociażby po to, aby zaczął myśleć. Ja mam takie objawy, o których "nikt nie słyszał" czyli "niemożliwe=nerwowe". Jeśli możesz, to napisz jakie antybiotyki w jakich dawkach stosowałaś je wtedy, kiedy pojawił się herx i uaktywniły się specyficzne przeciwciała. Masz przynajmniej jasną sytuację już teraz, wiesz co robić, życzę Ci efektów i podziwiam samozaparcie. Ja po latach ciągłego użerania się z lekarzami musiałam odpuścić, bo brakło zwyczajnie sił. Teraz jak doszłaś do diagnozy i się leczysz to absolutnie się nie poddawaj. Chwilowo wydaje Ci się, że nie dajesz rady, ale to skutek kuracji, potem może być już tylko lepiej! Trzymaj się!!!
-
aurelia bor Dzięki wielkie. Teraz mam trochę mało czasu, ale po świętach to wszystko przemyślę. Nie napawa mnie to, co piszesz, optymizmem z uwagi na to, że jeżeli mam bb to od bardzo dawna czyli żadnym badaniem tego nie wykażę, bo przecież lekarzowi trzeba by było udowodnić, że "nie jest się wielbłądem" :/ chociażby po to, aby zaczął myśleć. Ja mam takie objawy, o których "nikt nie słyszał" czyli "niemożliwe=nerwowe". Jeśli możesz, to napisz jakie antybiotyki w jakich dawkach stosowałaś je wtedy, kiedy pojawił się herx i uaktywniły się specyficzne przeciwciała. Masz przynajmniej jasną sytuację już teraz, wiesz co robić, życzę Ci efektów i podziwiam samozaparcie. Ja po latach ciągłego użerania się z lekarzami musiałam odpuścić, bo brakło zwyczajnie sił. Teraz jak doszłaś do diagnozy i się leczysz to absolutnie się nie poddawaj. Chwilowo wydaje Ci się, że nie dajesz rady, ale to skutek kuracji, potem może być już tylko lepiej! Trzymaj się!!!
-
aurelia Jeśłi masz jeszcze siły, to napisz jakie badania pozwoliły wykryć te świństwa, bo z tego co czytałam, rzadko w ogóle wychodzą.
-
Georgus Ja też czekam na wieści. Znalazłam na przełomie roku temat tych plastrów na forum USA dot. detoxu. Pytałam tu o opinie, odezwała się tylko gabso z wiadomym skutkiem czyli plastry-nie, tyyylko gerson ;) No i zaniechałam tematu. Teraz czekam na opinię kogoś kto wypróbował na sobie. Na forum USA kilka osób chwaliło ich skuteczność, ale każdy akwizytor może pod paroma nickami napisać pieśń pochwalną ;)
-
Pcheł-ka Napisz, proszę do mnie na maila :)
-
Pchełka Czy miałaś luźny wpust, a teraz jest ok? A byłaś u tego samego lekarza? Czyli to by wskazywało, że kuracja na grzybki "uzdrowiła" wpust? Ja mam ten sam problem dlatego pytam. Czy poprzednio miałaś ten wpust zaczerwieniony albo z nadżerką (np. silna zgaga itp.), że się niedomykał, czy "tak po prostu" bez szczególnych objawów? A heliko miałaś robione we krwi czy z wycinka? Czy faktycznie Twoje samopoczucie w kwestii żołądka potwierdza tę diagnozę?
-
No właśnie. U mnie "coś" ciągle niszczy czerwone krwinki. No bo jak wytłumaczyć to, że biorę zastrzyki B12 co tydzień, jem mięso codziennie,(co prawda drób), marchewkę codziennie, a ciągle mam anemię i skandalicznie niski poziom żelaza, przy jednoczesnej dużej ilości krwinek. W RDW wychodzi, że mam mało krwinek dorosłych, a dużo młodych, niedojrzałych. Pytanie GDZIE SIĘ PODZIEWAJĄ DOROSŁE??!! Skąd ta szybka hemoliza? Co sie z nimi dzieje skoro nie mam podwyższonej blilirubiny, czyli coś je zużywa, bo zhemolizowane krwinki nie krążą we krwi, bilirubina byłaby wtedy wysoka. Na toksoplazmozę chorowałam i byłam wyleczona, co potwierdziły wyniki po leczeniu i jak zaczęłam chorować, to ponownie sprawdziłam.
-
aurelia Proszę o info. Wszystko co wiesz, ze szczegółami. Te pręgi to właśnie rumień tylko już późny. Widzę, że zainteresowanych jest więcej, to może to info tu na forum, jeśli chcesz i możesz. Ja już od 3 lat miałam zamiar się zbadać w tym kierunku, ale wtedy te badania kosztowały majątek. Mam na myśli badania z DNA, bo tylko one mają "jako taką" wiarygodność. Wnioskuję, że ty też w ten sposób to odkryłaś.
-
Mój dzisiejszy wynik OB - 14. Norma do 15. Wcześniej to znaczy 5 lat wstecz i dawniej miałam zwykle 3 max 5, a norma była do 10. Badanie było robione "na piechotę". Teraz wszystko jest robione na automatach, ludzkie oko tego nie ogląda i labo maja nastawione standardy na analizy na czczo w godzinach od 8-10:00. Wiem, bo rozmawiałam. Jak robiło się "ręcznie" czyli np. pod mikroskopem, to wiele spraw można było wyłapać i dopasować do konkretnej sytuacji, a teraz jest "taśma produkcyjna" i inaczej ustawione normy. Kiedyś ogladało się np nie tylko ile krwinek opada w danym czasie, ale również jak. Badało się także opad w drugiej godzinie, bo też miał znaczenie. W pierwszej mógł opadać jeszcze w normie, a w drugiej lawinowo. Teraz bada się tylko w pierwszej.
-
A to "moje zdobyczne" ;) na temat chlebka na zakwasie. Daaawno temu znalazłam i wkleiłam do mojego zbioru "Gotowanie" I. Tu jest też przepis na zakwas! Basia z forum Candida albicans http://www.candida.peet.pl/index7.php Metodą "prób i błędów" wynalazłam przepis na super chlebek. Pierwszy etap, to przygotowanie "zaczynu" z razowego chleba, mąki żytniej i wody. Taka paćka musi postać we w miarę ciepłym miejscu ze 2-3 dni. Potem dodać do tego szklankę ciepłej wody i 400g. mąki żytniej, wyrobić! Niech rośnie jeszcze w miseczce jakieś 2 godz. następnie wyrobić na stolnicy z małą ilością mąki. Część ( taką sporą kulkę) obsypać mąką i zostawić jako zaczyn na nastepny chlebek. Resztę do foremki na następną godzinkę, piec w 180 st. Chlebek jest bardziej pulchny i smaczniejszy od tego na zakwasie. II. Znalezione na "Wielkim żarciu" u Orci ;) zakwas mąka żytnia biała 1kg mąka pszenna 650 0,5 kg sól 1 łyżka (albo wiecej) woda/odgazowane piwo/serwatka Dzień wcześniej dobrze podkarmiam zakwas i stawiam na kilka godzin w ciepłym miejscu, aby się obudził. - Z 1/3 mąki żytniej, wody i odrobiny zakwasu przygotowuję rzadkie ciasto, jak na naleśniki. Odstawiam do rozruszania.. - Dodaję kolejne 1/3 mąki żytniej i wodę do uzyskania rzadkiego ciasta. Odstawiam na kilka godzin, aż ciasto zrobi się "leciutkie" od powietrza. - Ponownie dodaję 1/3 mąki i wodę, tym razem ciasto ma być gęściejsze. Odstawiam na kilka godzin, aż urośnie. - Dobrze wyrośnięte ciasto zakwaszane wyrabiam z solą i mąką pszenną do uzyskania miękkiego ciasta, tyle tylko żeby dało się formować i nie lepiło do rąk. Formuję bochenki, umieszczam je w blaszkach wysmarowanych tłuszczem i czekam aż urosną dwa razy (powstają wtedy takie malownicze pęknięcia na powierzchni :) - Piekę ok 50 minut w 200 C. Koniecznie trzeba zraszać wodą w trakcie pieczenia, lub wstawić do piekarnika pojemnik z wodą. Powstaje śliczna błyszcząca skórka i nie wysycha :] - Wyjmuję z formy zaraz po upieczeniu i zostawiam na kratce do ostygnięcia, żeby nie zawilgło i nagrało kruchości. * WAŻNE: za każdym razem ciasto powinno dobrze urosnąć. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i ciepłą kuchnię :) Za długo też nie może poleżeć, gdyż zaczyna smakować nastawem winnym :)
-
aurelia pierwszy kleszcz 1987, drugi 2006, trzeci 2009. Rumienia nigdy nie miałam. Ostatnie 2x to kleszcze z mojego ogrodu. Pierwszy raz z nadmorskiego lasu czyli "obcy" ;). Z naszego ogrodu miało i dziecię moje jak miało 5 lat, i w zeszłym roku mąż. Nikomu nic się nie dzieje. Ja wątpię w tę borelkę, ale jeśli już wykluczać, to po kolei. Odebrałam dzisiaj wyniki i mam oczywiście bardzo niski poziom żelaza, co potwierdza też poziom ferrytyny. Z tym oczywiście związana jest hemoglobina, ale udało m się ją podwindować na tyle, że załapała sie do normy ;), objętości krwinki i rozkład krwinek już niestety nie. Reszta może być. Z tym, że to labo w morfologii nie podaje rozmazu, więc nie wiem co tam się dzieje. Ale "moja" poradnia twierdzi, że to laboratorium jest lepsze od poprzedniego, w którym ten rozmaz był (i wyniki w dodatku można było przez internet ściągnąć). Dyskusja zbędna, bo z tym mają umowę i kropka. W każdym razie nic dziwnego, ze czuję się tak jak się czuję, chociaż już "pojadanie" tabletek i picie soku z buraka i marchwii polepszyło sytuację na tyle, że poczułam wyraźną poprawę, co miało odbicie w wyniku hemoglobiny, podskoczył o całą jednostkę. W związku z tym przed obiadem był sok z buraka, po obiedzie tabletka żelaza w musie jabłkowo-różano-winogronowym, a na kolację wątróbka ;) Problem w tym, że to się nie bardzo chce przyswoić z powodu zobjętniania soku żołądkoweg żółcią. Myślę jeszcze o zastrzykach, ale jeśli będę mogła zażywać te tabletki i jeść takie zestawy, to może dojdę do normalnego poziomu w normalny sposób.
-
http://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=2508
-
nuta Dzięki za namiary. A co to jest za firma? Poradnik jest za free?
-
nuta U mnie TSH w normie i biopsja dała wynik, że jest to guzek koloidalny, a nie "podejrzany". An Dy Dzięki, nie kop specjalnie , ani tym bardziej pilnie :). Zapytałam z ciekawości, bo myślałam, że odpowiedź nie sprawi kłopotu. Ja i tak robię z marchwią i jabłkiem więc nie mam problemów.
-
nuta A jaki poradnik masz na myśli? Bo parę mam. Rozumiem, że ten shilintong to nie dla mnie? ;) Wiem ,że tarczyca już nigdy nie będzie dobrze pracować, a co gorsza również przytarczyczki, no i optymistycznie zakładam, że strun gosowych nie naruszą, ale to jest i tak total bajzel. Dzisiaj po raz pierwszy od kilku lat nie musiałam jeść w nocy! Wytrzymałam przez 7 godzin, w zwiazku z tym pognałam do labo i zrobiłam wszystkie analizy, które muszą być zrobione na czczo ;) Będę wreszcie wiedziała "co piszczy w trawie". OB, próby wątrobowe i ferrytynę, trójglicerydy, żelazo plus oczywiście morfologia, do tego potas i czas kefalinowy. Najchętniej jeszcze od razu poszłabym n gastroskopię, usg brzucha jednym łowem wszystkoco trzba na czczo i nie mogłąm przez kilka lat! ;) Jak dozbieram (tzn. mąż da ;) ) jeszcze 350 zł to zrobię borelkę, chlamydię i yersinę, no i ze 200-300 zł na mikroflorę. Nie pali się, to nie musi być na czczo ;). Nie znalazłam u siebie labo, w który robią glistę we krwi. Ktoś tu na forum, zdaje się aurelia, ostatnio pisała, że w Katowicach robią w labo Fryda. Sprawdzę w necie namiar i dowiem się czy wysyłkowo zrobią. Musze też iść na usg i mammografie, bo już nie byłam 6 lat, a mam(?) sporo zmian, ale tam się siedzi pół dnia w strasznym tłoku i to w czasie kiedy ja praktycznie nie wychodzę z domu i trudno mi to zorganizować, no i też trzeba zapłacić. W dodatku wczoraj i dzisiaj jajko mi tak dokopywało, że muszę szybko do ginia, bo pewnie znowu torby się porobiły. Właściwie znacznie lepiej się ostatnio czuję, ale muszę sporo jeszcze posprawdzać.
-
Ailhad Przy robieniu soku weź jedno jabłko. Ja robię (burak+marchew+jabłko) i piję "na świeżo", żadnych mdłości An Dy A dlaczego sok z buraka odstawić 2-3h? Co ma się w nim zmienić?
-
Noooo, gabso nieźle :) Moje gratulacje:) Mam nadzieję że nie robisz nas w konia i to nie jest makaron sojowy ? ;) Tak mi się skojarzyło ;) Powiedz mi gdzie się to wszystko mieści. Po tych lewatywach trudno mi sobie wyobrazić, że jeszcze masz jelita, a co dopiero "coś jeszcze" ;) Do sprawdzenia czy to grzyb, wystarczy tylko mikroskop, nie potrzeba robić żadnych preparatów, nic. Fragment położyć pod obiektyw ustawić ostrość i będzie widać strukturę komórkową. Każdy to może zrobić tylko pożyczyć mikroskop albo iść do wetka... Jak pomyślę, że praktycznie każdy ma takie "cuś" (i jeszcze inne "cusie") to ręce opadają. Byłam dzisiaj u endokrynologa, mój guz na tarczycy się powięszył i lekarka mnie straszy, że jak rośnie to moze być nowotwór i namawia na operację, ale ja na razie nie chcę. Czekam, może się zmniejszy, bo co ciekawe, płat tarczycy mi się zmniejszył. Jakoś ostatnio czuję się lepiej.
-
bdfsdgg itd To też candida i tak jak albicans jest normalna w zdrowym organizmie, ale jak się rozbuja...to większy problem, bo trudniej ją wykolegować.
-
aha, no i po takim stwierdzeniu ta lekarka już "do kosza"
-
czy ktoś mi pomoże Nie wiem skąd jesteś, ale mogę dać Ci namiary na lekarkę irydologa w Poznaniu. Zmiany w tęczówce to właśnie jej specjalność ;)
-
noemi No to jeszcze coś na wątróbkę ;) Ja "wierzę" w nasiona ostropestu. Jeszcze raz podam: 1 łyżkę ok. 15 g. zmielonych nasion ostropestu zalać szklanką wrzątku, parzyć 10-15 min. i pić 3 x dziennie. "Na sucho": profilaktycznie: 2 łyżeczki dziennie. Jedna rano, druga wieczorem. Popić wodą, lub jako dodatek do potraw. Lecznicze ilości: 10-15g dziennie.
-
noemi Grzybica jest na pewno. Nystatyna raczej tu nie pomoże, bo na nią Candida już się dawno uodporniła. Powinnaś mieć zrobiony wymaz i antymykogram,( niestety lekarze oszczędzają na naszym zdrowiu) i podane odpowiednie leki, na które Twój grzyb jest wrażliwy. Przyczyną wszystkiego jest po pierwsze stres, po drugie stres, po trzecie stres. Przeżyłam podobną sytuację parę lat temu, z tym , że ja antybiotyków nie brałam, bo wiedziałam w czym rzecz, a moja temp. wiele mesięcy była na poziomie 37,7. MUSISZ jeść, bo sytuacja tylko się pogorszy, a układ odpornościowy wysiądzie zupełnie. Z objawów wynika, że żołądek słabo pracuje. Twoje poranne mdłości, to z jednej strony brak wydzielania enzymów - żołądek i reszta słabo pracuje, z drugiej niski pozom glukozy. Stres zawsze uderza w przewód pokarmowy i układ odpornościowy, adrenalina powoduje zmiany bochemiczne skutkujące drastycznym spadkiem ilości limfocytów T. W stresie żołądek nie trawi dobrze pokarmu, problemy ma wątroba, a przez to trzustka i cały ten bałagan spada na jelita. Nie wchłania się z tego powodu sporo ważnych składników, również żelazo, którego brak uniemożliwia normalną pracę układu odpornościowego, a żołądek na jego brak reaguje nudnościami. Do tego antybiotyki załatwiły sprawę ostatecznie i w zakresie układu pokarmowego i jednocześnie odpornościowego, bo zabiły potrzebną do jego działania florę bakteryjną. W tym wypadku potrzebne są duże dawki probiotyków, wspomożenie wątroby i dieta, którą musisz wypośrodkować pomiędzy aktualnymi możliwościami Twojego układu trawienia, a dietą p-grzybiczą. Wygląda na to, że Twoje poty nie miał wiele wspólnego z infekcją, raczej ze spadkami cukru w związku z kompletnym brakiem apetytu, dlatego antybiotyk nie pomógł. Stan podgorączkowy jest jak najbardziej naturalny w takim stresie i wcale nie musiał pochodzić od infekcji, a obecna niska temperatura jest wynikiem osłabienia układu odpornościowego głównie przez antybiotyki. Do tego dokłada się stan psychiczny. Musisz uzbroić się w cierpliwość, za miesiąc nie wyzdrowiejesz. Możesz sobie pomóc farmakologicznie i naturalnie. Twój przypadek opiera się o 100 pkt. w skali stresowej, to maximum w tej skali. W tym konkretnym przypadku możesz przemyśleć sprawę stosowania antydepresantów i konwencjonalnych leków p-grzybiczych. To przyspieszy uzyskanie lepszego samopoczucia jeśli jesteś zwolenniczką tych metod, a metody naturalne możesz zawsze stosować i bedą Ci pomocne. Nie będę Ci pisała bzdur w stylu "patrz z nadzieją w przyszłość", "głowa do góry", napisze tylko, że ja w tej skali miałam prawie 300pkt. (tak mi sie zsumowało ;) ) i żyję, chodzę, uśmiecham się i dlatego mogę pisać do Ciebie, bo wiem o czym ;) O poczynaniach Twojej lekarki nie chce mi się nawet pisać... Czy nic nie wiedziała o Twojej sytuacji? I to dowalenie penicyliną... w XXI wieku...