Anajka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Anajka
-
pewna zagrzybiona 1) Co masz na myśli pisząc, że "suplementy milion razy polecane przez innych chorych działają połowicznie, słabo lub wcale"? O jakie suplementy chodzi? Suplementację np. vit. gr. B należy dopasować indywidualnie (jak wszystko zresztą), bo jeden potrzebuje dawkę podaną na opakowaniu, a drugi znacznie więcej. To zależy od wielu czynników np. ilości i jakości spożywanych węglowodanów, stanu watroby, jelit, enzymów trawiennych i przede wszystkim jakości wchłaniania. Suplementy biorą udział w procesach metabolicznych DANEGO oranizmu. To co jest przyjęte w dawkowaniu dla przeciętnie "zdrowego" chcącego uzupełnić niedobory, ma się nijak do osób z grzybicą w RÓŻNYM stadium, gdzie zwykle potrzeba jest znacznie większa. I taka sytuacja dotyczy również innych suplementów np. wapnia, magnezu, żelaza i innych. Każdy stosuje JAKĄŚ dietę i ma w niej RÓŻNE braki, a do tego ma stresów niewiele lub bardzo dużo ( tylko dom lub szczególnie trudne okresy w pracy itp.) i w związku z tym różne potrzeby na np.magnez, albo tarczycę i przytarczyczki w lepszym lub gorszym stanie i potrzebuje mniejsze lub bardzo duże dawki wapnia. Ja np. muszę brać co tydzień zastrzyki wit. B12, której inni nie muszą brać wcale, a osoby chore na anemię złośliwą tylko raz w miesiącu, An Dy czuje się znacznie lepiej po dużych dawkach soku z buraków, Gabsonik też proponowała inne metody... i podobnie inni. Każdy coś dorzucił i jest coraz więcej dróg do celu. I każdy musi sobie sam dopasować rodzaj i dawkę danego suplementu. Tu na forum znajdujemy tylko wskazówki czyli pomoc, a nie gotową receptę ze 100% gwarancją. W gabinecie lekarskim też takiej nie dostaniesz (jeśli w ogóle coś pomogą).
-
An Dy Pytałam o sok z buraka, dlatego, że jest on tak silnie zasadowy, że trudno wypić takie duże ilości, jak podajesz, bez mdłości. Ja do jednego buraka, dodaje marchewkę i jabłko. Wtedy pijąc małymi łyczkami jestem w stanie wypić szklankę takiego soku powiedzmy w ciągu godziny. Też robię to w sokowirówce. Pamiętam, ze jakaś dziewczyna na tym forum pisała o innym sprzęcie do uzyskiwania soków. "Nowość" pozwalała uzyskać sok bez homogenizacji cząsteczek, co podobno jest lepsze dla zdrowia i kosztowała >300zł. Byłam ciekawa czy Ty też z takiej korzystasz.
-
ptajacyaa Nie wyklucza, ale język taki jak opisujesz jest również np. przy refluksie, braku vit. B2, chorobach żołądka, ogólnie niestrawności. Dobrze byłoby odwiedzić teraz gastrologa.
-
An Dy Z czym robisz ten sok z buraka? Trzesz ręcznie i wyciskasz czy robisz w sokowirówce?
-
Wladek W zasadzie dobrze myslisz. Z tym, że oczyszczać organizm trzeba równolegle na KAŻDYM etapie, bo z każdego są silne zanieczyszczenia. Myślę, że nawet od diety i oczyszczania trzeba w ogóle zacząć, a potem leki na pasożyty itd. Jak zabijasz pasożyty, to są do usunięcia toksyny z jeszcze żywych i toksyny z obumierających, plus leki. Podobnie przy Candidzie. Do tego odpowiednia dieta. Oczyszczanie powinno trwać jeszcze jakiś czas od zakończenia kuracji. A potem, w stanie zdrowia, po prostu na bieżąco - np. jeden dzień w miesiącu tylko na surowych jabłkach, albo coś w tym stylu. No i nie powrót do śmieciożarcia (2 litry Coli dziennie i pizza z zamrażarki via mikrofala), ale mały serniczek... czemu nie ;)))
-
Baudolina Jeśli muszę brać suplementy, to biorę najprostsze: B compositum warszawskiej Polfy i Multivitaminę krakowskiej Plivy. Mam do nich zaufanie, pracowałam w firmie farmaceutycznej kilkanaście lat, wiem co tam \"w trawie piszczy\" ;). Nie biorę, bo nie mogę, minerałów typu wapń i magnez, ale mogę polecić Calcium Sandoza- działa rzeczywiście w widoczny sposób (testowała w przypadku alergii moja siostra i koleżanka-reakcje były szybkie i wyraźne) a z preparatów magnezowych Slow-Mag, bo ma otoczkę dojelitową i osłania żołądek, rozpuszcza się dopiero w jelicie i ma dobra cenę, bo porównując ilość jonów magnezu w różnych preparatach i dodatkowy komfort (otoczka dojelitowa) wychodzi korzystnie. A poza tym jest też magnez w płynie dla sportowców. Wchłania się błyskawicznie i jest dobry w przypadkach nagłych nieprzyjemnych objawów związanych z jego niedoborem. Jeśli ktoś ma jajka z \"domowego\" chowu, to dobrze jest zmielić skorupki po ugotowanych (i przedtem dobrze umytych) jajkach i dosypywać łyżeczkę do czego się da, to tanie i łatwe źródło dobrze przyswajalnego wapnia. Generalnie jestem przeciwna zażywaniu sztucznych witamin i mikroelementów i nigdy tego nie polecam, jeśli można się dowolnie odżywiać. Witaminy dostarczane w pożywieniu występują łącznie z koenzymami, dzięki którym się wchłaniają, a sztuczne witaminy tego niestety nie zawierają. Koenzymy są bardzo nietrwałe i nie można ich sztucznie wytworzyć i utrwalić. Jednak na tym forum mamy do czynienia z dietą mocno eliminacyjną i trzeba sobie pomóc. Ile się z tego wchłania, to znak zapytania. Zawsze jednak należy zażywać je w czasie posiłku, który zawiera coś pokrewnego, w czym dana witamina występuje, wtedy łatwiej o koenzymy z tego właśnie posiłku. Np. wit. z gr B z mięsem, produktami zbożowymi np.kaszą, wit. A i E np. z marchewką, zarodkami zbożowymi i zawsze w towarzystwie masła lub innego tłuszczu, bo te są rozpuszczalne akurat w tłuszczach i bez niego się nie wchłaniają. Ja też zawsze rozgryzam tabletkę (mimo nieciekawego smaku pochodzacego od wit.gr. B) ponieważ wtedy już w żołądku witaminy mogą wymieszać się z pożywieniem i maja dłuższy kontakt z koenzymami, zanim na dobre rozpocznie się trawienie. Co do antymykotyków, to ja też zażywałam keto 2tyg. bez efektów, (zapisano mi w szpitalu), bo w ich labo wyszło, że są na to wrażliwe, ale w innym labo wyszło, że nie są (oddałam prywatnie do badania). Ogólnie wyglądało to tak, że dawałam ten sam materiał do badania w 3 różnych laboratoriach i dostawałam 3 różne antymykogramy, przeważnie wykluczające się. W jednym wyszło, że nystatyna ok (znowu leżałam na oddziale, ale w innym szpitalu), ale w większości innych nawet nie robią na nią badań, bo jest \"stara\" i grzyby dawno się na nią uodporniły. Lekarz zapisał, co przeczytał i oczywiście zażywanie jej nic mi nie dało, bo moje grzyby dawno są na nią uodpornione, jakieś 20 lat, bo wtedy dano mi ją po raz pierwszy. Owszem, wtedy zadziałała, ale brałam przez 2 tyg (wtedy to było i tak dłuugo, więc zrozumiałe jest, że dla mnie ten lek już nie istnieje. Ale lekarze w szpitalu nie słuchają i nie patrzą na wyniki z innych laboratoriów (miałam ze sobą małą \"bibliotekę\" ;)) tylko uznają te ze swojego szpitala. No więc wyszło jak wyszło. Z mikrobiologią zawodowo jestem od wielu lat w stałym kontakcie, więc wiem, że wystarczy dmuchnąć-prychnąć tzn wystarczy najdrobniejszy błąd i już wyniki bez sensu. Zwykle poźniej rozmawiałam z laborantkami wykonujacymi posiewy i czasem już na oko było widać, że takiej osobie nie może dobrze wyjść posiew. Nie będę się rozpisywać po czym to widać ;). Rozmaz zrób koniecznie. Nie zrobili Ci w IMT?! To co oni tam Ci robili za badania? Takie miejsce i możliwości, że tylko oddać szklankę krwi i czekać aż znajdą jakąś przyczynę. Ale nie przejmuj się. W Poznaniu na oddziale chorób pasożytniczych i tropikalnych też teraz cienko. Kiedyś, to się wysilali i nawet autoszczepionki z krwi hodowali, jak nie wiedzieli, co jest przyczyną, a teraz...
-
Baudolina Wyglada na to, że sobie coś przywiozłaś z tamtej wyprawy. U nas wątpliwe, żeby to coś wykryli, bo nasze rodzime pasozyty im nie wychodzą, a co dopiero egzotyczne ;). Spróbuj kuracji dr Wartołowskiej http://www.eioba.pl/a85561/inwazja_robakow_jelitowych_przyczyna_chorob_lamblia_a_astma_i_alergie i filmik z egzoticami na zachęte ;) http://www.eioba.pl/a85292/pasozyty_przyczyna_chorob_film Mogą to też być nie \"nasze\" bakterie. Ale wystarczy, że \"coś\" było WTEDY i doprowadziło do silnego podrażnienia i dysbiozy jelit. Może już nie być tego mikroorganizmu, ale jelita nie są w stanie przywrócić same tak zaburzonych funkcji, do tego nie goją się, a to świetna pożywka dla Candidy. U mnie tak było przy drugim kryzysie. Oprócz ograniczenia Candidy trzeba by było brać probiotyki i suplementowć braki witamin szczególnie grupy B, dlatego, że grzyby \"wyjadają\" Ci ją, a brak B również powoduje biegunki ( i nie tylko) i kółko się zamyka. Poza tym w takiej dysbiozie brak jest bakterii, które wytwarzają np. wit. K i ułatwiają przyswajanie wit. B12. Pod warunkiem oczywiście, że masz zdrowy żołądek i dwunastnicę i w ogóle \"wytwarzasz\" B12, co przy takim rozstroju jest wątpliwe. A to jest ważne, bo prowadzi do anemii makroblastycznej. Zbadaj sobie poziom tej witaminy, a w morfologii brak jej jest widoczny w podwyższonym RDW. Bez niej zawsze będziesz się słabo czuła. A robili Ci w IMT rozmaz? Po ilości kwasochłonnych powinno być widać czy masz większych \"gości\". Doświadczenie tutejszych forumowizów wskazuje na słuszność teorii dr Wartołowskiej. Mieli robale, mimo, że nie wychodziły w wielokrotnych nawet badaniach. Grzyby będą zawsze tam gdzie mają dobre warunki: pożywkę z naszych tkanek (wystarczą mikrouszkodzenia) i z tego co zjadamy i osłabioną odporność. Dopiero likwidacja przyczyny pozwala na rozstanie się z Candidą. Dobrze jest też pomagać wątrobie. Ja np, będąc w stanie permanentnych, codziennych, trwających 3-4 lata biegunek brałam co 2-3 dni wegiel medyczny i w tym dniach czułam się zdecydowane lepiej i to pozwalało mi na ciągnięcie jeszcze pracy zawodowej. Środki żółciopędne nie wchodziły w grę, bo jelita miałam zjechane na maksa, ale węgiel wyraźnie mnie oddturwał. Nie można go jednak brać na orągło, bo absorbuje wszystko, bez rozróżnienia co dobre dla organizmu, a co złe. Możesz sprawdzić czy dawka 6-8 tabletek (ja rozgryzałam, bo u mnie był tak szybki pasaż jelitowy, że nie zdążyłyby się rozpuścić) co 3 h przez jeden dzień, powoduje ogólną poprawę samopoczucia i odmulenie umysłowe na następny dzień, pod warunkiem oczywiście diety (ja byłam na ścisłej, bo nic więcej nie mogłam jeść: kleik ryżowy, suche czerstwe bułki i do picia ciepła woda). Jest też druga metoda: 50 tabletek przed snem i 50 na czczo na drugi dzień rano. To znana metoda na odgazowanie watroby stosowana np. przed badaniami i zabiegami chiurgiczymi. A tak swoją drogą dziwię się, dlaczego nie pomagał Ci ketokonazol tylko dopiero fluko? Nie zrobiono Ci przed zapisaniem leku antymykogramu?!
-
pytajacyaa Jeśli Ci na niej zależy, zamiast kończyć znajomość, spróbuj się wyleczyć, na początek zrób uderzenie farmakologiczne, dołóż dietą, to zminimalizuje ryzyko dla niej. Jeśli ona jest zdrowa i ma odpornośc na normalnym poziomie, to nic jej nie będzie. Ja mam problemy z grzybicą od ponad 20 lat, a mój mąż, mimo, że jest po operacji serca i od 16 lat ma cukrzycę insulinozależną, nie ma z tym problemów. Zakończenie znajomości nie rozwiązuje problemu. Pojawi się ktoś nowy i znów się wyoutujesz? Do dzieła! ;)
-
magdalini i wszyscy zainteresowani Temat drożdży jest dość obszerny i wieloznaczny. Wg niektórych, drożdże wszelkiego gatunku w diecie p- Candidzie są zabronione, z uwagi na to, że Candida żywi się z dużym zapałem ich martwymi komórkami. Zwolennicy tej teorii zabraniają spożywania kapusty i ogórków kiszonych oraz wypieków na drożdżach. Z drugiej strony wiemy, że są konkretne gatunki dożdży, które mogą zwalczać Candidę np. Saccharomyces boulardi - probiotyk o nazwie Enterol 250. Z całą pewnością wszyscy są zgodni, co do pozytywów czyli drożdży i piekarniczych, i piwowarskich, i winiarskich, i dzikich jako doskonałego, taniego i łatwodostępnego źródła witamin głównie z grupy B, a także selenu. Gdyby iść tropem tego, że drożdze S. cerevisiae (i niektóre inne) zwalczają Candidę, należałoby spożywać je żywe, czyli powiedzmy suszone. Aby przeżyły w dużej ilości podróż przez żołądek, powinny też mieć osłonę przed kwasem żołądkowym np. w postaci otoczki dojelitowej. Drożdże sparzone wrzątkiem (wodą lub mlekiem) ulegają zabiciu więc trudno mówić tu o możliwości zwalczania przez nie Candidy. W ten sposób dostarczamy sobie tylko pozostałości po nich czyli witamin, selenu i niewielkich ilości białka. Należy dodać, że w naturalnych procesach wszelkiej spożywczej fermentacji (kapusta, ogórki, piwo, wino) obok szlachetnych, celowo dodawanych gatunków bakterii i drożdży, występują ich dzicy krewni w mieszance, czyli obok bakterii kwasu mlekowego (kapusta, ogórki, kefir, jogurt itd) są także \"dzikie\" czyli nie zaszczepiane bakterie i drożdże. I odwrotnie-tam gdzie szczepimy drożdżami (piwo, wino, pieczywo) są też \"dzikie\" odmiany drożdży i bakterie. Ponieważ wiemy, że one tam są i nie panujemy całkowicie nad nimi, niektórzy (np. dr Janus) zakazują spożywania takich właśnie produktów, aby wyeliminować ryzyko karmienia Candidy w czasie, kiedy walczymy z nią dietą i wszelkimi możliwymi sposobami. Wyjątek stanowią teoretycznie praparaty farmaceutyczne przygotowywane w odpowiednich reżimach technologiczych i badane mkrobologicznie (również na obecność innych organizmów niepożądanych) przed dopuszczeniem do obrotu w aptece. Dla gorliwych (lub zdesperowanych) nigdy nie ma 100% gwarancji, że ani jedna komórka dobrych drożdży nie obumrze i nie stanie się w ten sposób pożywką dla Candidy. Stąd wszystkie niejasności \"jeść/nie jeść\" w tym temacie. Dla porządku napiszę również, że w przypadku większości gatunków piwa, drożdże są zabite przez proces pasteryzacji czyli zawierają ewidentną pożywkę dla Candidy (ale oczywiście wit.z gr. B), natomiast piwo niepasteryzowne np. Noteckie, zawiera w większości drożdże żywe i w teorii jest korzystne dla mikro-równowagi jelit. Trzeba jednak dodać, że martwe również, bo te gatunki drożdży żyją tylko do pewnego stężenia alkoholu, potem same giną. I dlatego, każdy kto podejmuje walkę z Candidą, mając tego wszystkiego świadomość, powinien sam zdecydować \"jeść czy nie jeść\" kapustę i ogórki kwaszone, i cokolwiek innego zawierającego drożdże . Podobnie jak z fermentowanym mlekiem czyli kefirami, jogurtami i kwaśnym mlekiem. Jest to pożywka (białko mleka) i jednocześnie sposób walki z Candidą ( bakterie kwasu mlekowego). Do tego dochodzą ziemniaki jako reprezentant dylematu skrobii i zakwaszających lub odkwaszających właściwości, w połączeniu z bogactwem składników i faktu, że coś w tej diecie trzeba przecież jeść. Co do artykułu dotyczacego krów i cieląt. Chociaż to ssaki, jak napisałaś, to akurat bardzo od nas odmienne - mają dwa żołądki, enzym trawienny podpuszczkę, i bakterie pozwalające na trawienie celulozy. My niestety nie. To jest różnica nie do przeskoczenia przy porównaniu przydatności drożdży do porzadkowania krowiego i ludzkiego przewodu pokarmowego :) Ale są to powszechne drożdże w \"ludzkim\" przemyśle spożywczym i ich pozytywny wpływ to co najmniej dostarczanie witamin i przyjemności głównie męskiej populacji ;)))
-
pytającyaa Możliwe jest zarażenie drugiej osoby JEŻELI to jest grzybica. Jeśli masz grzyby na jezyku, to masz je raczej w całym układzie pokarmowym i być może nie tylko. Zrób sobie po prostu wymaz z jamy ustnej pod kątem Candidy, bo może to tylko niestrawność i możesz spać (a zwłaszcza \"druga osoba\") spokojnie ;))) Jeśli jednak Candida, to zapraszamy na ten topik :)
-
Wladek A obejrzałeś dokładnie kleszcza czy nic mu nie urwałeś i nie zostawiłeś w skórze? Co to znaczy, że nie był \"za duży\"? Kleszcz po 2 h jest maleńki 1-2mm, po 2 dniach ma 3-4mm. To \"Twój\" ile miał? jaki miał kolor? Cały czarny, czy z szarym odwłokiem? Na samym początku jak ma 1-2mm może być też z czerwonobrazowym. Obserwuj, zobaczysz, co będzie jutro i w niedzielę. Nie dotykaj, prysznic raczej chłodny, (żeby nie rozprzestrzeniać toksyn), przy tych upałach to sama przyjemność ;) Ja po meszkach mam ponad 10cm sine wybroczyny poskórne, które czasem uwidaczniają się jeszcze zimą, ale TYLKO JAK SIĘ PODRAPIĘ. Jak nie dotykam, to są małe zaczerwienienia z maleńką ranką. Jak drapię od razu robi sie opuchnięta buła, sączy się osocze i pękają naczyńka coraz dalej. Może u Ciebie też naczynka popękały po podrapaniu. A tak w ogóle po meszkach po kilku miesiącach mogą zdarzać sie \"dziwne rzeczy\" np. pojawia się nadciśnienie, nibygrypa, dziwne złe samopoczucie i nikt nie łączy tego z ugryzieniem przez meszki. We Francji lekarze o tym wiedzą, u nas nie mają pojęcia, a co gorsza rysują sobie kółka na czole, kiedy o czymś takm się im mówi. Ale jest na to dowód, znana polska pisarka właśnie była ofiarą meszek i miała takie objawy jak piszę i jeszcze inne też. A ponieważ b. często bywa we Francji i kiedyś tam to coś ją dopadło, lekarz obejrzał posłuchał, zrobił jakieś badania i zdiagnozował. Musiała brać antybiotyk, bo po prostu meszki przeniosły przy okazji do krwi jakieś świństwo. Jeszcze troszkę cierpliwie poobserwuj, a może okaże sie, że antybiotyk nie będzie potrzebny, czego bardzo Ci życzę :))))
-
Enedemiczne rejony borelki to pn-wschodnia Polska i Pomorze, a dokładnie Bory Tucholskie. Ja złapałam kleszcza w Jarosławcu k/ Ustki, a drugiego u siebie w ogrodzie w centrum Poznania ;) Mąż i syn też w domu. U nas w ogrodach są po prostu armie kleszczy. Mieszkamy przy alei z podwójnym rzędem wielkich drzew i w pobliżu są dwa parki ze stawem i rzeczką (wilgoć, cień). Do tego aleję ściółkuje się zmielonymi gałęziami i korą. Generalnie kleszcze żyją w trawie i to wcale nie wysokiej, wszystkie trawniki w okolicy są koszone, a trudno chodzić w upały w ubraniu jakie się poleca w różnej maści artykułach. To, że kleszcze są tylko w lasach to mit. Wystarczy zacienione miejsce i kawałek trawy, do tego mały spacer albo chwila w ogrodzie i ...możemy mieć gościa. Poza tym nasz pies lub kot też przyniosą. Z tym, że kleszcz woli gęste futro zwierzaka niż łysego, ciągle kąpiącego się właściciela ;) Ale nie przesadzajmy z tą schizą, kleszcze były zawsze, tylko odkąd można zrobić kasę na szczepionkach, to sieje się strach w mediach. Podobnie zresztą w przypadku grypy. W weterynarii hodowców rasowych zwierząt straszy się babejozą, którą przenoszą kleszcze. Na borelkę zwierzaki nie chorują, więc trzeba kasę wycisnąć w inny sposób. Moje pies i koty w okresie maj/czerwiec (wysyp kleszczy) przynoszą ich masę. Mąż wyciąga jednemu kotu, który bardzo lubi spać w ogrodzie pod iglakami 3-6 sztuk co 2-gi, 3-ci dzień. Kotka przynosi mniej, bo woli do spania w dzień nagrzany taras albo trawnik, a w \"chaszcze\" zapuszcza się tylko na wieczorne polowanie Poza tym ona bardziej kontroluje swoja skórę, może jest wrażliwsza i czuje, bo zaraz wydrapie, chyba, że jest w trudnodostepnym miejscu, wtedy wkracza mąż. W tej chwili ilość przynoszonych kleszczy jest mniejsza, bo wysyp główny się skończył. Raz na 2-3 dni 2 kleszcze i mimo tej ilości żadne z naszych zwierzaków nie zachorowało nigdy na nic, czym straszą farmaceuci weterynarzy. Poza tym mam znajomego, który rzeczywiście złapał borelkę, nie wiedział nawet gdzie, bo włóczy się po całym świecie i spędza wakacje wśród plemion tubylczych, bo to ciekawiej, bez kibla (wc to las na drugim końcu wysepki ) o wodzie bieżącej nie wspominając i przeoczył sprawę o 2-3 miesiące, dostał 2 serie atybiotyków i jest ok. Lobby farmaceutyczne jest jednym z najsilniejszych i trzeba o tym pamiętać, kiedy zaczynają nas straszyć jakąś mniej znaną lub właśnie wymyśloną chorobą, nazywajac to troskliwym ostrzeżeniem ;)))
-
Wladek Jeśli dziś go nie ma, to raczej nie jest rumień, on nazywa się \"wędrujący\" i wędruje, a u Ciebie po dwóch dniach znikł Wg mnie po prostu podrażniłeś drapaniem dodatkowo. A skąd wiesz, że kleszcz ugryzł Cię dwa dni temu? Po wielkości kleszcza, po czasie od jakiejś sytuacji? Jak to było? Ugryzł Cię dwa dni temu, usunąłeś go dwa dni temu? Jaki był duży jak go usuwałeś? Po wielkości kleszcza orientujemy się jak długo przebywał w ciele. I wtedy można przewidzieć ryzyko zakażenia. Wygląd zaczerwienienia w miejscu ukąszenia to nie wszystko, może przecież być podobne do rumienia, bo od tego rumień się zaczyna. To, że jest sine, to świadczy tylko o uszkodzeniu naczyń i podskórnym wylewie krwi, tak jak zwykły siniak. a Ty jeszcze się dołożyłeś tym drapaniem. Na pewno jednak rumień nie przechodzi po 2 dniach. Ja np miałam czerwone, a potem przez pół roku w tym miejscu sinawe twarde zgrubienie, ale wędrującego rumienia nie było i grypopodobnego samopoczucia też nie.
-
Wladek Dwa dni temu ugryzł Cię kleszcz i już masz rumień?! Czy to jest zaczerwienienie w miejscu wnikniecia kleszcza? To miejsce jest zawsze zaczerwienione, ale to nie oznacza rumienia. Miałam kleszcza dwa razy. Zawsze miejscowo było czerwone, ale rumień to coś innego i wystepuje później. W ciągu dwóch dni trudno jest nawet o zarażenie boreliozą. Ryzyko jest małe. Gdyby trwało to dłużej to owszem. A z jakiego regionu jesteś? Nie każdy region jest ryzykowny. U mnie koty przynoszą w sezonie 2-3 kleszcze dziennie (mimo środków zapobiegawczych). Syn miał, mąż też ostatnio miał, ale oprócz miejscowego zaczerwienienia, które utrzymuje się do kilku dni nic się nie działo. Odczyn miejscowy to nie rumień. Nie sądzę, żebyś już miał borelkę. Moja lekarka jest rozsądna i nie daje antybiotyków \"na wszelki wypadek\". Tobie też nie radzę, bo grzybica będzie po nich szalona. Wstrzymaj się z zażywaniem. Nic nie tracisz czekając tydzień. Gdybyś lekceważył to miesiącami, to wtedy trudniej jest wyleczyć, ale te kilka dni nie ma znaczenia, a taka niepotrzebna dawka antybiotyku o szerokim spektrum załatwi Cię przy Twojej grzybicy na dłłłuuuugi czas. Wiem co mówię, bo musiałam wziąć zimą antybiotyk na ząb, miałam ropień wielokomorowy, kilka razy nacinany i bez antybiotyku nie dało rady. Do tej pory grzybów nie zagoniłam do kąta. Obserwuj miejsce. Jeżeli pojawia się okręg czerwony, znacznie większy od miejsca ukąszenia z NORMALNYM kolorem skóry w środku, to dopiero jest rumień. To zaczerwienienie się rozszerza, ale w środku kolor skóry jest normalny. Im większa średnica okręgu, tym większe pole normalnej skóry wewnątrz okregu. Wtedy trzeba wziąć antybiotyk. Weź pod uwagę, że lekarz i firma farmaceutyczna ma interes w tym, że zażyjesz anybiotyk. W grę wchodzi też niedoświadczony lub panikujący lekarz, ale wg mnie to raczej pierwsze. Pracowałm w tej branży kilkanaście lat ;) Oczywiście jest jeszcze nikły pocent ludzi, u których mimo zarażenia rumień się nie pojawia. Decyzja należy do Ciebie. Trzymaj się i nie daj się przygnębić bardziej przez lekarzy. Rozumiem Cię absolutnie. Jeśli czytałeś moje posty na tym forum, to chyba wiesz, że ponad 20 lat już walczę, chociaż wiele lat nie wiedziałam z czym ;), ale u mnie to jeszcze inna bajka. Pamiętaj, że grzybki to rzecz wtórna, coś je zachęciło do tego karnawału ;)))
-
Gabsonik A jak Twój najważniejszy problem? Poprawił się? U mnie są już dwie :(
-
Gabsonik Skąd będziesz wiedziała, kiedy zakończyć kurację jagodami? Masz na tą kurację jakiś "naukowy" ;) przepis? Dorosłe osobniki to nie wszystko. Poza tym może już nie być ich widać, bo nie będą w dużych ilościach. Należałoby to powtórzyć za okres pełnego cyklu rozwojowego glisty (2,5 m-ca ?) Nie będzie już jagód. Może sobie zamrozisz? Myślę, że mrożone nie tracą właściwości "robalobójczych" ;) Masz na ten temat jakieś informacje? A może trzeba wtedy wykorzystać pestki dyni? Akurat będzie wtedy na nie sezon. No i trzeba powtórzyć po raz trzeci, mogą być jeszcze dynie, a jeśli nie, to zostają jeszcze pestki papai.
-
maureen Jest dokładnie tak, jak piszesz, i ja również spędziłam parę dni na oddziale diabetologii, bez skutku, szukali insulinomy i innych np. chromochłonnego nadnerczy, ale to już na endokrynologii ;). Jeśli chcesz, napisz do mnie na @.
-
An Dy To nie ja stwierdziłam, że dieta bezglutenowa w tamtym przypadku była niepotrzebna tylko lekarz. Ja akurat właśnie doradzałam jednej z forumowiczek zachowanie przez jakiś czas diety bezglutenowej po zwalczeniu lablii, bo uważam, że w przypadku przewlekłych problemów związanych z podrażnioną śluzówką jelit, czasowa dieta bezglutenowa jest zawsze korzystna.
-
Rodżer Prawda. Lekarze, ci mądrzejsi, też o tym uprzedzają. Taką kurację wybiera się na zasadzie mniejszego zła. Jeśli np. leczysz wrzody żołądka, to pijesz siemię jakiś czas. Leki też bierzesz jakiś czas, one też upośledzają wchłanianie np. żelaza, ale bierze sie pod uwage leczenie wrzodów przez kika tygodni i zakłada, że przez ten czas organizm jakos sobie poradzi z brakami i potem po odstawieniu szybko nadrobi. Wszystko należy stosować z umiarem ;)
-
AsiaX Głowa do góry! To nie drożdżyca jest tu poblemem tylko właśnie celiakia. Gluten powoduje nadżerkę i niszczy śluzówkę jelit, dlatego Candida ma się gdzie rozrastać. Przestaniesz jeść gluten, śluzówka się zagoi, grzyby nie będą miały warunków do rozrastania i będzie ok. Wyeliminuj gluten, ale bezwzględnie. Po jakimś czasie może się okazać, że to jednak nie tak do końca celiakia tylko śluzówka wpadła w błędne koło. Córka koleżanki w związku z zakażeniem lambliami dostała wrzodów żołądka, dwunastnicy i niby-celiakii. Przez lata była na diecie bezglutenowej,a potem okazało się, że niepotrzebnie, bo to wcale nie była celiakia, tylko silne zniszczenie śluzówki właśnie spowodowane lambliami. Celiakię ocenia się na podstawie stopnia zniszczenia kosmków jelitowych i przestrzeni między nimi. Przy dużym zniszczeniu będzie zdiagnozowana celiakia. Ja też miałam pobierane wycinki z jelita cienkiego, spoza dwunastnicy. Przy ciągłych, (w moim przypadku wieloletnich) biegunkach jelita nie mogą być w dobrym stanie. Bądź dobrej myśli, przestaw się na ryż, kukrydzę i nie myśl na razie o grzybicy, bo najprawdopodobniej ten problem sam się rozwiąże :)))
-
KaiaK Właśnie jestem w trakcie pisania, a raczej liczenia pracy, już po egzaminie. Pisanie pracy nie przebiega jak powinno, (nie z mojej winy) i niestety, kilkanaście godzin dzienne w pełnym skupieniu na obliczeniach, które w dodatku nie wiadomo jak zrobić, odbiło sie na zdrowiu szalenie. Muszę jakoś dociągnąć do końca i słowo \"potem\" jawi mi się jako magiczne ;) Bo może \"potem\" będzie już lepiej :))) Nie ukrywam, że miewam chwile załamania. A wpadam na kafe dla chwili wytchnienia. A co u Ciebie? Może napiszesz parę zdań na maila?
-
TONY UK Niestety nie ma cudownego leku na kluchę w gardle. Trzeba usunąć przyczyny,wykluczyć alergeny z jedzenia i powietrza, a przede wszystkim uciekaj z tego \"chemicznego środowiska\" i wiem co mówię, bo miałam pod sobą 4 laboratoria. Lepiej pracować na zmywaku niż w np. w lakierni. Pomyśl o tym. Masz tyle życia przed sobą, nie warto dla paru groszy zostać bez płuc, albo krtani, bo zęby ewentualnie mogą być jeszcze sztuczne ;) Nawilżaj otoczenie i gardło, ale nie herbatą bo wysusza i ściąga słuzówkę. Dobra byłaby vit E do ssania, ale nie wiem czy można ją kupić.W Polsce kiedyś była, ale teraz też nie ma. Unikaj owoców i ich soków, zwłaszcza cytrusów, truskawek, porzeczek, wiśni (wiem, że to przykre bo teraz sezon), mogą być banany, awokado, melon, gruszki, nic kwaśnego, keczupów, octów, zupek z torebki itp., nic ostrego. W zamian tłuste lody i śmietana kremówka, tłuste jogurty, jajka. I raczej mało białego sztucznego pieczywa, z uwagi na gluten, ale w UK nic innego zdaje się nie dostaniesz. Ja nie mogłam nawet ziemniaków z powodu gardła i języka, bo piekło i szczypało, aż łzy leciały. Niech z Polski Ci przyślą wit. A i E, tylko bez przesady, bo wątroba się dołoży. Ja właśnie pracuję intensywnie nad pozbyciem się kluchy i po dwóch i pół miesiącach jedzenia kleiku ryżowego zamiast bułek odczuwam w tej kwestii znaczną poprawę (no nie tylko z tego powodu, ale był on konieczny). Możesz też parzyć siemie lniane, najlepiej zmielone i trzymać w ustach, chociaż to raczej kłopotliwe, nie wiem jakie masz warunki, ale Ritz to zapewne nie jest ;). Możesz też trzymać olej roślinny kilka minut, potem wypluć i na nowo, wtedy kiedy masz taką możliwość. W końcu w razie czego nawet w pracy możesz iść z małą buteleczką w kieszeni do WC i zrobić kompres wewnętrzny na gardło przez te 5 min ;). Ne wiem co jeszcze, bo zapewne będąc tam, stres masz zdecydowanie większy, staraj się kiedy tylko możesz iść \"na zielone\", klucha to też wszechobecne nieustające napięcie, daleka przestrzeń przed Tobą z ładnym widokiem pomaga. Trzymaj się :)))))
-
Tony UK Spokojnie :) Klucha w gardle moze mieć wiele przyczyn. Może jesteś narażony na wdychanie czegoś, może masz problemy gastryczne, może alergia, może depresja, stres i lęk, może suche powietrze z klimatyzatora, może.... Objaw jest zwykle taki jak napisałeś, chrząkanie, a raczej wg mnie rzężenie oraz charanie jak opisała to jedna z forumowiczek ;), kaszel, odpluwanie, gęsta ślina, piana. Ale to co napisałeś to objaw. Pomyśl czy i która z wymienionych przyczyn może zachodzić u Ciebie...... I wyłącz capsy ;)
-
Pytajaca24 Nic strasznego nie widzę. Mój po kuracji antybiotykiem wygądał jak obłożony grubo serkiem homogenizowanym. Wiekszość ludzi ma nalot na języku, u Ciebie jest niewielki. Problemy z zapachem z ust pochodzą raczej od zatok/przegrody i bakterii z tym zwiazanych, to samo dotyczy wydzieliny ściekającej po tylniej ścianie gardła. Nalot na języku związany jest raczej z tym lub trawieniem. Zrób sobie wymaz i upewnij się. Raczej będą to laseczki i paciorkowce niż Candida. Dają taki charakterytyczny zapach \"zielonego\" kataru. Oczywiście poza tym jeszcze problemy z gónym przewodem pokarmowym mogą być przyczyną niemiłego zapachu. Możliwości jest kilka. Nikotyna podrażnia śluzówkę i \"zjada\" wit B (od B2 w dużym stopniu zależy stan śluzówki jamy ustnej i języka) C i inne podobnie jak Candida. Ponieważ nie masz innych objawów grzybicy, \"winnego\" poszukałabym gdzie indziej. A najlepiej nie zajmuj się takimi drobiazgami jeśli ogólnie dobrze się czujesz, bo organizm nie lubi jak się go za bardzo \"podgląda\", zaczyna wtedy \"wymyślać\" ;)))
-
Pytająca Sorry, ale na tych zdjęciach niewiele widać (jeśli chodzi o szczegóły) ;) Jeśli robisz zdjęcia z takiego \"bliska\" włącz na aparacie funkcję z tulipankiem, jeśli Twój aparat nie ma takiej funkcji to pożycz od kogoś, albo nici z oglądania ;)