Witajcie! Jestem studentka 1 roku Politechniki Slaskiej na kierunku Administracja (studia dzienne). Wiem, ze na poczatku nie jest latwo... jednak na ostanich laborkach z informatyki mocno sie zastanawialam nad tym czy to wogole ma sens... koles kazal nam wejsc na internet (ktory prawie wogole nie dzialal bo za kazdym kliknieciem na link urywalo sie polaczenie :|) wkurzylam sie... nastepnie kazal zam wejsc na kursy i mielismy wykonac z 20 cwiczen... jak je zobaczylam to myslalam ze wyjde z tej sali, umie sie poslugiwac komputerem ale cwiczenia byly nie z tej ziemi nawet nie potrafie ich opisac. Oczywiscie chlopaki z grupy sobie z tym poradzili, dziewczyny juz nie bardzo jednak niektorym pomogli koledzy. Co do kolesia z infy... siedzial przy swoim komputerku i tylko nas poganial, nie mowiac juz o pomocy. Mial nas w dupie, musielismy radzic sobie sami. Gdy juz nadszedl kociec lekcji mielismy mu wyslac te zadania na poczte, ten kto nie wyslal ma to liczone jako nieobecnosc( 2 nieobecnosci to juz trzeba sie liczyc z pewnymi konsekwencjami) mysle ze jak tak dalej bedzie to nie dam rady. Ja uwazam ze chodzimy tam po to zeby sie czegos nauczyc i wyszkolic a nie zeby sie stresowac. Po tych laborkach odechcialo mi sie wszystkiego... moze jestem za slaba do tego. Chcialam dodac, ze ekonomie mam w jezyku angielskim, poniewaz wykladowca jest anglikiem, ktory nie potrafi po polsku:| a wiem ze egzamin z ekonomii bedzie bardzo ciezki, wiec nie wiem jak to bedzie, bo wogole kolesia nie rozumiemy. Dlatego tez mam dylemat, ciagnac to dalej czy nie?? Naprawde jestem ta sytuacja zalamana... poradzcie mi czy zmienic studia, czy moze znalesc sobie teraz prace a pozniej wybrac sie na zaoczne (na innym kierunku). Moze byliscie juz tez w takiej sytuacji. jestescie bardziej doswiadczeni, dlatego pomozcie!! Dziekuje.
