bardzo proste
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Ponieważ nie znoszę, jak się mnie porównuje do świni, a zakładam że nie tylko ja żywię taki pogląd, więc nie odwzajemnię się szanownej dyskutantce tą samą monetą. Ponieważ, jak wiadomo, \"Miliony obecnie żyjących nigdy nie umrą\", życzę udanego udziału w siedmioletnim okresie (Narody mają poznać, że Ja jestem Jehowa - Jak?, s.243) sprzątania dwóch miliardów trupów (Strażnica Nr 14, 1959 s.19) i owocnego, wiecznego uprawiania hektarów w ziemskim raju. Good night and good luck.
-
Mam trochę kłopotów i brak czasu. A ja myślę, zlituj się, o obrazach i rzeźbach gadaliśmy przez kilka stron. Cytat z Exodus padał i był szeroko omawiany. Ile można w kółko ględzić o tym samym.
-
a ja myślę - znalazłam coś na interesujący cię temat, co jako tako powinno wyjaśnić to i owo. Niezbyt dużo i na pewno nie wyczerpująco, ale po prostu nie mam czasu latać po bibliotekach i czytelniach. Sprawy nie ułatwia mi też fakt, że Biblią chwilowo dysponuję tylko w sieci. Zresztą... przypuszczam, że latanie i rzetelne wyszukiwanie byłoby bezcelowe, bo wątpię, żebym w jakikolwiek sposób cię przekonała. Dziś padam spać, jutro może mnie nie być, jeśli będę to wpiszę co trzeba.
-
Nieobchodzenie świąt grzechem raczej nie jest, choć wymigiwanie się od niewygodnego czy uciążliwego obowiązku w te dni, to już jakieś tam zaniedbanie, wygodnictwo. O katolikach mówię, rzecz jasna. Z tym że Bóg \"z pewnością\" nie jest szczęśliwy... byłabym ostrożniejsza. Tego nie wiemy i mnie osobiście tak radykalne słowa raczej przez gębę nie przejdą. Pomijam, że wiele obrzędów starotestamentowych wygląda wypisz wymaluj jak pogańskie, krwawe ofiary, żeby daleko nie szukać. Zdaje mi się, że Bóg wymaga raczej miłości i posłuszeństwa, a nie zwracania uwagi na drobiazgi. Miłość to miłość.
-
a ja myślę - napisałaś, że kawałek o biesiadach tyczy się urodzin, sylwestra, imienin itp. A przecież w Biblii są opisane biesiady i bynajmniej nie potępiane. W przypowieści o bracie marnotrawnym tak właśnie ojciec uczcił powrót syna. Jezus był obecny na weselu w Kanie, mało tego, osobiście \"dostarczył\" alkohol na biesiadę. Zwróć uwagę przy tym, że w zwyczaju było pozostawianie na koniec gorszego, a nie lepszego wina, a to zapewne dlatego, że podchmieleni biesiadnicy już nie tak dobrze rozróżniają smaki. Ja nie twierdzę naturalnie, że Bóg pochwala nieumiarkowane picie, nie. Tyle, że biesiada w pewnych granicach nie jest niczym złym. Czy ty naprawdę uważasz, że kolorowe świąteczne drzewko obraża Boga? Czy cyklicznie wyrażana radość z powodu narodzin Mesjasza obraża Boga? Ja np nigdzie w Biblii nie spotkałam się z nakazem obchodzenia pamiątki Ostatniej Wieczerzy raz w ciągu roku. W kościele katolickim, oprócz uroczystego wspomnienia tego wydarzenia w Wielki Czwartek, robi się to wielokrotnie w ciągu KAŻDEGO DNIA. Na każdej mszy św. Pierwsi chrześcijanie robili to także bardzo często i tego dotyczyło właśnie łamanie chleba między nimi, nie był to po prostu posiłek, tylko wypełnianie nakazu czy raczej prośby Jezusa. Nie spotkałam też nigdzie stwierdzenia, że tylko wybrani są godni obchodzić w pełni pamiątkę. Nie czepiam się tego specjalnie, choć prywatnie uważam to za trochę niesprawiedliwe, taki podział na równych i równiejszych. Są też dni w kościele katolickim obchodzone w szczególny sposób, które mają niewiele, albo zgoła nic wspólnego z przyjemnościami ciała, jak to nazwałaś. Przeciwnie, obowiązuje wyciszenie, modlitwa, ścisły post, pokuta. w Środę Popielcową kapłani kreślą na głowach wiernych znak krzyża popiołem. Boże Narodzenie i Wielkanoc poprzedzone są kilkudziesięciodniowymi okresami, w których z przyjemności ciała rezygnuje się w wyjątkowy sposób, dotyczy to zwłaszcza Wielkiego Postu, czasu modlitwy, pokuty, rezygnacji z wielu przyjemności. Jak do tego podchodzą poszczególni katolicy, to już inna sprawa. Tradycyjnie odprawiane nabożeństwa bożonarodzeniowe i wielkanocne odbywają się o dość niedogodnych porach. Pasterka w środku nocy, rezurekcja wcześnie rano. Czepianie się świąt, że niepotrzebne, paskudne, pogańskie i w ogóle obraza Boska uważam za małostkowe i nie obraź się - cokolwiek głupawe. Bóg jest miłością i szczęściem, więc dlaczego miałby potępiać radość swych wiernych.
-
Z drugą częścią wypowiedzi się zgodzę, z pierwszą niezupełnie ;) Niestety księża potrafią być chamscy, chociaż sama takiego nie spotkałam. Potrzeby potrzebami, a przekazać je inaczej można. Kto i ile daje to jest jego prywatna sprawa. U nas to fajnie było rozwiązane jak kościół był w budowie, projekt (makieta) był, próbki materiałów nawet też :) zbiórki były i wymierne efekty też. Pieniądze drażliwa sprawa, trzeba podchodzić do nich delikatnie.
-
kwestia że tak powiem złej organizacji :p jak chciałam coś rzucić to miałam tę złotówkę czy dwie przygotowaną wcześniej, w łatwo dostępnym miejscu, żeby nie grzebać niepotrzebnie i w niczym mi to nie przeszkadzało. Swoją drogą prawda, że niektórych księży tylko o kant d... potłuc... na szczęście są i wspaniali ludzie, zaangażowani, pomocni. Z prawdziwym powołaniem. Pamiętam takiego jednego, który miał świetne podejście do dzieci, od wielu lat go nie ma, a ówczesne dzieciaki go pamiętają. W niektórych kościołach też są skrzyneczki. Czasami podpisane, że np ta ofiara jest przeznaczona na konkretny cel, misja, renowacja zabytku, pomoc, utrzymanie kościoła, różnie. Czasem bez podpisu.
-
no tak mi się wydawało, że to nieprawda z tą formułą. A strony ci nie podam, bo jej nie znam, tylko przedział, między s. 15 a 23. Chodzi o to, co ma powiedzieś swiadek na wypadek, gdy rozmówca powie że jest żydem.
-
wiesz, Toja, z tym dawaniem na tacę to rozmaicie bywa. W Biblii istnieją zalecenia, by przekazywać datki na kościół, że już o przypowieści o wdowim groszu nie wspomnę. Dorzucić tę złotówkę czy dwie na utrzymanie kościoła, zwykle raz na tydzień, to nie jest tak strasznie dużo przecież.Wiadomo, że kto nie ma, dla tego i złotówka to dużo. A przecież większość ma jakieś groszaki, które się wydaje na śmieci, a to na głupią gazetę typu wielki świat kuchenny blat, a to na kolejny batonik, tego typu bzdety. Raz można nie kupić przecież, to nie jest jakieś wielkie poświęcenie, tylko że istnieje silnie zakorzeniony stereotyp, że kościół lubi zdzierać, że ciągle żąda na to czy tamto, tylko czy te 4 złotówki wrzucane po jednej raz na tydzień to jest taki majątek, takie zdzierstwo?... A ja pamiętam wizytę duchownego, taką tradycyjną po kolędzie, kiedy odmówił przyjęcia datku, niewielkiego zresztą. Bo wiedział, jak niewesoło było wtedy u nas.
-
i jeszcze coś, niestety nie mam podanej strony, tylko przedział (s.15-23). Chodzi mi o podręcznik Prowadzenie rozmów na podstawie Pism, czy to prawda że SJ przy spotkaniu z Żydem powinien powiedzieć: : \"Nie należymy do chrześcijaństwa i nie wierzymy w Trójcę, tylko oddajemy cześć Bogu Abrahama\"? Też mi się wierzyć nie chce.
-
Czy to prawda, że w czasie chrztu u SJ nie występuje formuła \"W imię Ojca i Syna i Ducha świętego\"? Natknęłam się na coś takiego ale wierzyć mi się nie chce.
-
a ja myślę - chodzi mi o to, że w tej przypowieści jest przedstawione życie po śmierci, życie duchowe. Zły człowiek cierpi w otchłani. Dobry przebywa na łonie Abrahama. SJ nie wierzą w egzystencję po śmierci. A w tej przypowieści po śmierci człowiek istnieje świadomie. Cierpi, wspomina, prosi, Abraham odpowiada. Dla mnie metafora owcy czy ziarna to zupełnie coś innego, niż koncepcja w tej przypowieści. Ja po prostu nie wierzę, że Jezus dla przypowieści wymyślił czy też powołał się na kłamliwą koncepcję życia po śmierci ziemskiej.
-
Tak, symbolizują dobro, zło i ludzi. Tylko że w tej przypowieści, podobnie jak np. w tej o synu marnotrawnym, nie ma takich odniesień. Łazarz - człowiek - symbolizuje dobrego, ubogiego człowieka. Bogacz - złego, źle wykorzystującego bogactwo. W przypowieści o synu - ojciec jest dobrym ojcem, synowie są synami - ludźmi, dom domem, szaty szatami, czyli po prostu zniszczonym i nowym ubraniem, uczta ucztą, czyli jedzeniem, fetą, uroczystością. Wszystko to odwołuje się do pojęć ogólnych. Nie we wszystkich przypowieściach przecież ludzie są zastępowani zwierzętami czy roślinami. W tej akurat - nie. Równie dobrze moglibyśmy zapytać, co symbolizuje niebo, albo Bóg.
-
a ja myślę - owszem. Tylko że niezależnie od tego, czy wymyślone przez ciebie krzesło będzie miało 5,4,3, czy jedną nogę, oparcie pełne czy dziurawe, twarde czy miękkie, odwołuje się do pojęcia \"krzesło\". Krzesło może być różne, ale i tak krzesłem będzie. Podobnie jak ziarno, owca, ubogi, owoc. Niezależnie od tego, jak będą się różnić między sobą owce, czy mają taką czy inną wełnę, czy ładne czy brzydkie, czyste czy brudne, będą owcami i już. To jest pewne pojęcie ogólne. Więc dalej nie rozumiem, dlaczego Jezus miałby w przypowieści powoływać się na otchłań i łono Abrahama, których nie było, bo są zmyślone... chociaż sam Abraham przecież istniał. Dlaczego przywoływać imię prawdziwego człowieka w fałszywej scenerii, bez zaznaczenia, że otchlań to wymysł. To dla mnie tak, jakbym próbowała opowiadać, jak to Eliasz prorokował Marsjanom i krasnoludkom.
-
kawałek, który a ja myślę przytoczyła, mnie zupełnie nie przekonał. Choćby dlatego, że Jezus odwoływał się w swoich przypowieściach do rzeczy istniejących. Ziarno, zboże, chwasty, owce, bogacze, ubodzy, ludzie w ogóle, wszystko to istniało. Jezus brał elementy rzeczywiste i tworzył z nich przypowieści, prawdopodobne sytuacje, z których płynie określona nauka. Dlaczego nagle miałby odwoływać się do czegoś, co nie istnieje, do zmyślenia, kłamstwa wręcz - i nie zaznaczać przy tym, że jest to kłamstwo, a przeciwnie, umieszczać w tym kłamstwie Abrahama, autentyczną postać.