Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

tortilla29

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez tortilla29

  1. W ogóle do mnie dociera ta prawda dopiero od niedawna, że żyłam do tej pory w przeświadczeniu, że ja na WSZYSTKO muszę sobie zasłużyć ... na miłość, na akceptację, szacunek innych ... Boje się odrzucenia, mam poczucie winy, gdy staję w obronie własnych potrzeb, pozwalam, aby inni mieli wpływ na moje myślenie o sobie, moje poczucie własnej wartości!!! Ta niepewnośc w poczuciu wlasnego \"JA\" - pole do popisu dla toksyka, ktory żyje ze mną. Jestem DDA i mogę tu tony stron zapisać, ale chyba nad tym muszę w pierwszym rzędzie popracować... Co sądzicie?
  2. Lenistwo ... w jakimś stopniu jest to na pewno cecha nabyta wynikająca z obserwacji rodziców. Mogę zgodzić się z rentą, że każde dziecko, każdy człowiek posiada swój określony temperament, który według mnie ma wpływ na to jak efektywnie będziemy pracować i zarządzać swoim czasem ... Jednak pewne cechy rodziców moga wpłynąć zniechęcająco i demotywująco na starania dziecka ... rento, może przeoczyłaś kiedyś we wczesnym dzieciństwie starania swojego syna, może poprzez pogrążenie się w swoich problemach nie dostrzegałaś jego wrażliwości? Może go nie zmotywowałaś w porę ... dając zdrowego kopniaka pełnego uczucia, miłości i akceptacji? Może nie nagradzałaś go w sposób jasny i czytelny dla niego...? W ten sposób zamknął sie w sobie i stwierdził, że nie ma po co się starać, imponować komukolwiek, że nic nie robiąc można zajść równie daleko, został wewnętrznym dzieckiem ... Moja mama zawsze była osobą wiecznie robiącą jakieś porządki, a ja od najmłodszych lat odbierałam to jako upierdliwe i obsesyjne ... może dlatego, że zaganiała mnie do tych wszystkich prac i kazała robić w dokładnie przez siebie wytyczony sposób, np. odkurzać raz przy razie malutką sawką nie pomijajac milimetra dywanu, mimo, że ja nie widzialam takiej konieczności, aby ta czynność miała trwać godzinę, a mnie boleć ręce... Buntowałam się, unikałam prac domowych jak ognia przez co zasłużyłam na opinię lenia. I ja widzę tu w sobie pewne cechy ojca ... On też buntował się przeciw autorytarnym rządom matki, miał swoją filozofię ucieczkową (m.in. alkohol). Małżeństwo oczywiście nie było harmonijne i ja coś z tych cech wzięłam, nie wiem już sama czy bardziej genetycznie, czy przez obserwację. Mam w sobie pewną opieszałość ... nie palę się do pewnych czynności za wszelką cenę, nawet kosztem zdrowia tak jak moja matka, i myślę, że mam energię zbliżoną do tej ojcowskiej tzn. założenie, że nic na siłę ... I choćbym nie wiem jak chciała matka nie przyznawała mi racji do takiej postawy. I ja na zasadzie projekcji tych sprzecznych cech rodziców dobrałam sobie męża ... toksyka idealnego. Mój toksyk jest milczący jak mój ojciec i jeszcze bardziej powściągliwy w okazywaniu uczuć, a oceniający jak moja matka, wiecznie karcący, niezadowolony ze mnie uparty, nie liczący się z moim zdaniem ... Czy ja nie zatrzymalam się w roli dziecka?
  3. Ewa Kormorany napisała: Choć nigdy dzieciom nie mówiłam nic w stylu \"jesteś jak ojciec, matka, babcia czy dziadek\" szczególnie w kontekście negatywnych wzmocnień. Przy mysleniu, że coś \"paskudnego\" się mogło na niego przenieść.. pojawia się zwykły ale zarazem bardzo toksyczny strach... strach matki o dziecko. Ale zarazem ma się gotowe wytłumaczenie... ot taka logika strachu. Słuszna uwaga, ja słyszę od zawsze to wytłumaczenie odnośnie mojego M. On jest taki jak jest jego ojciec i dziadek ... Jego matka promieniuje tak swoim toksycznym strachem na otoczenie. oneill Twoja córka na szczęście odziedziczyła twoją ambicję i pęd do wiedzy :-) Czy prawdą może być wobec tego, że syn niezależnie od starań matki przejmuje negatywny wzorzec ojca ...???
  4. oneill uwielbiam twój cięty język :-D Pies godzi się na wszystko ... Żona jako hitlerek w spódnicy ... wiesz, że ja coś takiego usłyszałam? Przyjaciel jako spluwaczka ... ;-) Mój M nie ma już przyjaciół, ale tam nigdy nie skarżył na mnie, bo wiem, że jego byli przyjaciele się ze mną liczyli ... On ma więc teraz tylko nowych znajomych od psich kontaktów i swoją rodzinę i tam się na mnie żali... Rodzina go wesprze, wiadomo ... zwłaszcza gdy sama jest toksyczna z problemami wielopokoleniowymi. A nowi znajomi mnie właściwie nie znają. To przed kim ja mam się bronić ...? I zgadzam się, że w związku, w którym nie ma równowagi pies-przyjaciel czy inny przyjaciel godnie zapełni pustkę...
  5. poza-tym ... chyba nie doczytałam wszystkiego o tym koledze ... To mnie bardzo dziwi, co za lojalny i serdeczny związek ... Pewnie, że możesz być zazdrosna, według mnie to nie jest normalne! Mój M np. kocha tak bardzo psa, swoją sukę, że z nią najchętniej spędzałby więcej czasu ... A ile dla niej robi, jak dopieszcza, kupuje, pielęgnuje ... I ona ma jeszcze jedną przewagę nade mną: nie mówi, nie wymaga, tylko okazuje posluszeństwo i przywiązanie. I jest piękna, rasowa i wystawowa, zdobywa trofea, można się wszędzie nią pochwalić ... Ja przy niej to pikuś.
  6. renta :-) kup sobie misia, koniecznie ... :-) :-) :-) Faktycznie, żyliśmy w trudnych czasach, moja matka kupowała mi zabawki, a potem komuś odsprzedawała bez mojej wiedzy ... Miałam ładne lalki, ale podobno mało się nimi bawiłam, więc mnie ich pozbawiono. Potem tak samo zabrano mi psa ... Matka oddała go babci, gdy byłam w szkole. Przyszłam do domu z koleżanką, aby pobawić się z psiakiem, a tu śladu po nim nie ma... Nawet nie pofatygowała się, aby ze mną na ten temat porozmawiać, jeszcze obśmiewała jak listy pisałam do poduszki, że jestem nieszczęśliwa i samotna ... Potem tego psa nawet babcia nie chciała, bo był nieznośny i drzewka obgryzał, więc musiałam go wywieźć na wieś ... Ale póki co, zawsze słyszałam, że jestem leniwa, rozpuszczona, mam za dobrze w tyłku, bo wszystko podane itp. A matka zamiast uczyć mnie zaradności i samodzielności wytykała błędy, ale nie pozwalała działać samodzielnie... Dlatego nie mogłam mieć żadnego zwierzęcia w domu ... W końcu się zbuntowałam i przyniosłam chomika, niestety wkrótce usłyszałam, że lepiej bym się zajmowała porządkiem w szafie niż wymiataniem kupek chomika :-( I tak w kółko ... W ogóle moja mama te brutalne metody wychowawcze odziedziczyła po babci. Ja też mam zamiar przerwać tą nieszczęsną tradycję i nie przekazywać jej swojemu dziecku ... :-( enia, rzeczywiście, co ma sweterek dorosłej kobiety do jej męża...??? Normalna rzecz, normalna kobieta zakłada sweterek i idzie ... Ale czy miałaś narcyza w domu z cechami pedanta-psychopaty? On strasznie wielką wagę przywiązuje do wyglądu i gdy założę coś na siebie, co mu się nie podoba, docina mi, jest oschły i robi obrażoną minę!!! A ja przyznaję się bez bicia, kiepsko radzę sobie z krytyką, taką mam niską samoocenę, wiesz?
  7. Pokolenie naszych matek było takie nieuświadomione, fakt, ale jak kiedyś kasa dla matki... tak teraz facet dla ciebie ... no to podtrzymuję, jesteś wychowana na desperatkę.
  8. kubcia, ty masz na pewno sprawy z dzieciństwa do przerobienia, albo nie chcesz czegoś zauważyć, albo udajesz ... Twoja matka mówiła: bądź dla niego miła (księdza), bo on ma pieniądze i ty tak spokojnie bezrefleksyjnie to piszesz ... halo!!! Teraz trochę rozumiem twoje rzucanie się na facetów ... desperatka uczona od dzieciństwa, że od faceta wszystko zależy i on określa naszą wartość, nawet jakby był księdzem ...
  9. oneill popieram ... racje przyznam Ci tylko w tym ze czlowieka ktory o siebie dba, nawet takiego z niedostatkami fizycznymi, latwo rozpoznac i jakos od razu sie go lubi. Nie mam na mysli wpadanie w narcystyczna skrajnosc bo to tez choroba i dowod na problemy z poczuciem wartosci
  10. oneill, może rzeczywiście mój wewnętrzny krytyk, wewnętzny rodzic nie pozwala mi się pobawić ... Ale ja bardzo lubię się bawić :-) Moj M też jest moim krytykiem, nawet w pewnym sensie przypomina mi moja matkę, bo to nie tak, tamto nie tak, daj mi spokój, ale nigdy nie wytłumaczy dlaczego tak myśli. Na zasadzie: nie , bo nie i nie chce mi się z tobą gadać ... A matka lubi mnie tylko jak jestem taka jak ona, perfekcyjna Matka-Polka i się wszystkim przejmuję ...
  11. Kubcia, mam mało czasu dla siebie przy małym dziecku, na razie joga i długie spacery z brzdącem w wózku ... A mój błąd był taki, że do niedawna wszystko chciałam dzielić z M, nawet na rowerze jeździć razem... tak mi się wydawało, że to pięknie, gdy spędzamy wspólnie czas, także hobby ... Teraz zrozumiałam, że pokochanie siebie może być piękniejsze ;-) Ale on, pan mojego umysłu, gdy powiem, idę sama na rowerek, będzie się wściekał, rujnował mój spokój dla jakiejś kłótni ... Ok. postanowiłam więc, w najbliższy ładny weekend oznajmię mu, że ma się zająć dzieckiem, a ja biorę rower i jadę do lasu ... to chyba rzeczywiście proste!
  12. oneill, ja też pragnę sama siebie zaspokajać emocjonalnie, ale mała dziewczynka we mnie płacze, że jest sama i nie da rady ... Czasem chcę sobie zrobić święto, potraktować siebie czule, ale mała dziewczynka we mnie krzyczy: nie wolno ci! Jednak ćwiczę to ze sobą samą i może z czasem będzie lepiej... Grunt to odciąć się przynajmniej psychicznie na razie od M ... i niestety chyba też od mojej mamy, która też mnie w pewien sposób osacza do dziś swoim myśleniem, bo mamy ze sobą kontakt na codzień.
  13. oneill, mi też z dzieciństwa brakuje zwykłej empatii i ja to bardzo silnie odczuwam, i moja matka też wszystko robiła pod "muster". Chciała mnie wychowac identycznie jak starszego brata i nie uwzględniła wrażliwości, którą posiadałam. Mi strasznie doskwiera brak kobiecości w jej wychowaniu, zmuszanie mnie do postępowania w określony sposób, ton profesorsko-generalski, byłam często bita przez nią...Jak miałam sprzątać to w tej chwili, nieważne, że chcialam pójść na rajd w szkole, w swoim pokoju nawet nie mogłam w dzieciństwie ustawiać maskotek, przyklejać plakatów, bo są zbiorowiskiem kurzu, no i szkoda ścian, mebli ... Kiedy przyjechali do nas goście z zagranicy to skasowała wszystko co do mnie należało w pokoiku, ogołociła mój pokój i zrobiła tam miejsce do spania dla gości ... A oni byli tacy zdumieni, gdy się o tym dowiedzieli :-( Tłumiła moją osobowość, pozbawiła instynktu samozachowawczego, podejrzewam dlatego u siebie nerwicę niezaspokojenia emocjonalnego ... Dlatego pozwalałam latami gnoić się mężowi, a potem do niego wracać, ustępować z drogi w lęku przed odrzuceniem, nawet w tym naszym pożal się Boże narzeczeństwie... i mimo lęku wyszłam za mąż. Brak pewności siebie, niska samoocena, zadowalanie inych wbrew swoim potrzebom, nieumiejętność odmawiania, strach, aby nikogo nie ranić ... To moje cechy. Czyli raj i pole do popisu dla takiego kogoś jak moj mąż ... Slusznie, ze się spotkaliśmy. ON pokazał mi kim naprawdę jestem ;-) Kundzia, ja jestem przy okazji DDA, bo ojciec był alkoholikiem, w prawdzie łagodnym człowiekiem, jednak brakowało go w wychowaniu ... Czy ty też przypadkiem nie masz nieprzerobionych spraw z dzieciństwa? Zgadzam się, dookoła pełno facetów szanujących swoje kobiety/żony A u mojego M model przekazywany z pokolenia na pokolenie, taki był i jest jego ojciec, dziadek, taki jest on ... A ja go chciałam mimo tej wiedzy ;-( Biedna chora dziewczynka ... Nawet rodzina mojego M nie kryje, że mam mnie gdzieś, że nie jestem dla nich ważna. Teściowa woli mowić o swoich problemach, a w nasze życie najwyżej się wpierdala z uwagami do mnie, jeśli już trzeba zająć głos ... Wszystko toksycy na wysokich obrotach! Sostrzyczki jego olewają mnie sikiem prostym, albo słyszę docinki w co drugim zdaniu, a ja bidulka do niedawna tak się ich wszystkich bałam, trzęsłam jak galaretka i udowadnialam jaka jestem silna i dobra, jaka jestem pewna siebie ... Taki gladiator w pojedynkę, a mój M stał z boku i srał na to wszystko! Ale przyszedł czas, ulitowałam się nad sobą, pożałowałam siebie, ale też trochę skarciłam ta dziewczynkę. I to forum jeszcze mi daje więcej do myślenia ... Kundzia, chyba podjęłaś już decyzję wewnętzną ... bardzo dobrze, bo facet ma wygodę i może ćwiczyć na tobie swoje psychopatyczne cechy, a TY co masz ...???
  14. Kundzia, zastanawiam się, czy my nie żyjemy z tym samym facetem ... Może prowadzi jakieś podwójne życie? ;-) Nawet słowa, których używa, gdy ze mną nie rozmawia są takie same ... Przeważnie nie może na mnie patrzeć. Od wczoraj też milczymy ;-)
  15. oneill, pełen podziw dla ciebie . Jesteś taka mądra, elokwentna, a tą małą dziewczynkę w tobie, która jest bardzo osamotniona i nieszczęśliwa maskujesz przy pomocy woli i rozumu, chociaż w sercu pustka...
  16. Kundzia, wynika, że wpakowałaś się w toksyczny związek ... I źle, że po rozwodzie jeszcze raz wdeptujesz w bagno. Na szczęście możesz jeszcze zrezygnować, naprawdę zrób to ...!!! Wszystko co napisałaś, nawet ten kapiący kran, miejsce na spacer, które mu się nie podoba, milczenie, nie mówienie co myśli i czuje, zmienia zdanie, gdy razem ustaliliśmy co innego, a w końcu zwala winę na ciebie i mówi jak nie chcesz to nie rób, nie jedź, daj mi spokój ... Boschee, to wszystko z mojego życia jota w jotę!!! Czyli istnieje taki \"model\" cech psychopatycznych powtarzających się u niektórych samców ... Smutne dla nas ... ale ja się na swój sposób cieszę, że zyskuję potwierdzenie, ze nie jestem sama ... Kochana, mój M mnie nawet nigdy nie całuje, gdy wychodzi do pracy ... :-( W sobotę np. miał takiego focha, gdy byliśmy na chwilę u jego siostry, że nie kazał mi założyć sweterka wieczorem ... bo nie, bo jestem jego żoną, a ten sweterek mu się nie podoba! Wyszłam więc sama na spotkanie z moją koleżanką i jej facetem, a on ... o dziwo wybiegł za mną i już nic przy nich o sweterku nie powiedział, bo to jest taki tyran, który dobrze czuje się wśród swoich, przy swojej rodzinie mnie poniża, ośmiesza, a nie zrobi tego nigdy przy mojej rodzinie czy znajomych ...!!!
  17. Kubcia, ten opis może nie do ciebie ... nie wiem, ale ja mam dużo z tego! :-( Jednak nieprzerobione sprawy z dzieciństwa, brak poczucia bezpieczeństwa to chyba nasza zmora, czy nie?
  18. Książka Integracja emocjonalna Anny A. Terruwe (1911-2004) i Conrada W. Baarsa (1919-1981) została opatrzona intrygującym podtytułem: Jak uwierzyć, że jesteś kochany i potrafisz kochać. Ukazała się w dominikańskim wydawnictwie "W drodze" przed trzema laty. Autorami książki są holenderscy psychiatrzy, którzy w praktyce medycznej, obok osiągnięć najnowszych, wykorzystali średniowieczną filozofię św. Tomasza z Akwinu. Anna Terruwe odkryła, a wspólnie ze swoim współpracownikiem Conradem Baarsem wyodrębniła, opisała i w praktyce klinicznej ustaliła formy leczenia zespołu niezaspokojenia emocjonalnego, zwanego też nerwicą deprywacyjną, depresyjną lub nerwicą braku. Ta nietypowa w swym przebiegu nerwica nie kwalifikowała się do żadnej ze znanych jednostek chorobowych, a ludzie, którzy na nią cierpieli, nie mogli uzyskać skutecznej pomocy. Zespół niezaspokojenia emocjonalnego występuje u osób, które wychowały się w niekorzystnych warunkach środowiskowych, nie doznały miłości ze strony najbliższych. Ich rozwój emocjonalny zatrzymał się w dzieciństwie, choć intelektualnie rozwijali się prawidłowo. W rezultacie dorośli, inteligentni ludzie są uczuciowo niedojrzali, na poziomie emocji reagują jak dzieci. Maskują ten defekt przy pomocy rozumu i woli, bo w końcu człowiek dorosły wie, co powinien odczuwać i jak powinien wyrażać emocje, chociaż ma w sercu pustkę. Taki człowiek jest niezdecydowany, niezaradny, nie ma poczucia bezpieczeństwa. Pragnie zadowalać innych nawet wbrew swoim potrzebom i interesom, nie chce nikogo ranić, nie umie odmawiać. Ma kompleks niższości, poczucie intelektualnej niewiedzy, wreszcie poczucie bycia niekochanym, nie umie odczuwać nieskrępowanej radości. Te bardzo ogólne cechy współwystępują w życiu człowieka chorego na zespół niezaspokojenia emocjonalnego w bardzo konkretny, bolesny sposób. Leczenie jest dość trudne i specyficzne. Osoba chora potrzebuje terapeuty, który obdarzy ją bezinteresowną, szczerą miłością, pełną akceptacją i przez bezwarunkową afirmację pomoże dojrzeć uczuciowo, zintegrować osobowość. W praktyce psychiatrycznej dr Terruwe i dr Baars umieszczali chorych w rodzinach zastępczych bądź pod opieką wybranej, życzliwej osoby, która akceptowała inność i umiała to okazać.
  19. Przerwałam ... chodzi mi o to, że u męża w rodzinie cechy przechodzą z pokolenia na pokolenie, czyli mam się obawiać o mojego syna ...? Teściowa nie pozostawiła mi złudzeń, jeszcze mnie dobija tekstami w stylu: masz takiego męża, a co nie wiedziałaś jaki jest ...?! I jazda opowiadać jak to ona ma źle. Nie chcę się wdawać z nią w żadne konszachty, a ona zresztą i tak mną pogardza, bo jestem inna ... I po co mam z NIMI mieszkać? Synuś, jego mamusia i może jeszcze mój syn w przyszłości z pocharataną psychiką ... ??? Ale większość ludzi, którzy nie znaja problemu myślą, rodzina idealna, czasem idą razem na spacer, czasem gdzieś wyjadą, materialnie im się w miarę powodzi ... tylko nie wszyscy wiedzą, że u nas odbywa się prawie codzienny spektakl: kto jest winny i dlaczego, rób tak jak ci każę, albo nie będę z tobą rozmawiał itp. Ja sobie uświadamiam, co powinnam robić, tu na tym topiku. Ale czy wiem wszystko ...?
  20. Kubcia, skąd ty bierzesz te diagnozy, z tych niemieckich stron GMN ...? Bo ja też miałabym osobiste pytanie, jeśli nie znajdę na GMN, to napiszę do ciebie, ale na maila, jeśli wyrazisz zgodę ...
  21. Kubcia, z twoich wypowiedzi przebija, że jesteś bardzo silną, bezkompromisową osobowością ... Między innymi dlatego twoje wypowiedzi wzbudzały kontrowersje, bo walisz prosto w twarz i nie przejmujesz się tym, co sądzą o tobie inni. I ja zauważyłam, że odpowiadały ci też bardzo silne osobowości np. oneill, renta11, gdy ja tymczasem cokolwiek pisałam do tej pory, nigdy nie nawiązałam z nimi kontaktu, tzn. moje wpisy widocznie nie spotkały się z ich zainteresowaniem. Ot tak, po prostu, nie ta chemia, widocznie ;-)
  22. Kubcia Mi ta książka o przebaczaniu też była potrzebna ... i chociaż nie jestem gorliwą katoliczką, bo nie chodzę do kościoła, tylko mi sie zdarza ;-) to wierzę w nauki JP2, ale nieprzeszkadza mi to ćwiczyć jogi i ulegać fascynacji filozofią Wschodu, ale tylko w sensie duchowo-metafizycznym, bo buddyzm jako taki, jako religia w ogóle mnie nie interesuje. I sama jestem zaskoczona jakie książki, jakich ludzi, jakie zaskakujące dla mnie samej rozwiązania podsyła mi życie odkąd zaczęłam myśleć na poważnie o sobie, o swojej duchowości ... i nie chodzi tylko o to forum. Bo prawda jest taka, że wiedziałam o istnieniu tego topiku już prawie od początku jego powstania, jednak wcześniej nie pisałam o sobie, bo nie uważałam, że jestem w stanie uzyskać jakąś pomoc ... nawet miałam problem z uznaniem siebie za ofiarę molestowania/manipulowania psychicznego :-( I od kiedy powiedziałam sobie STOP, jesteś ofiarą, ale musisz pomoc sobie sama, bo nikt za ciebie tego nie zrobi... to wszystko zaczęło dziać się inaczej. I jestem tu po to, żeby nie zwątpić w siebie, także szukam pocieszenia i dobrych rad, aczkolwiek udzielanie się zabiera mi sporo czasu i wiem, że w obecnej sytuacji zyciowej, gdy mam malutkie dziecko nie mogę sobie na to pozwolić według \"widzi mi się\". No, ale póki co jestem z wami, zmotywowana i gotowa na zmiany w życiu
  23. http://pastores.pl/?a=4〈=&nr_rok=&lektura=35 O terapii afirmatywnej. Kubciamala, co ty na to ...?
  24. U nas po ekstremalnych emocjach nigdy nie występuje ekstremalny seks ... tylko ekstremalne zepsucie atmosfery, oddalenie się od siebie. Na gardło i drogi oddechowe choruję od dziecińswa chronicznie i mam straszne problemy z krtanią co utrudnia mi pracę zawodową :-(
×