Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

nika nica

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. nika nica

    KOCHANKI II

    Wina zawsze leży po dwóch stronach. Na początku było bajecznie. W czwartym roku znajomości zaręczyliśmy się. Później rok przygotowań do ślubu- tu jego fochy, niezadowolenie (to ja dążyłam do zalegalizowania związku, on nie potrafił powiedzieć \"jeszcze nie teraz\". Dzień ślubu był cudny. A po nocy poślubnej, pojechał mieszkać do rodziców (choć zrobiłam remont mieszkania i od pół roku w nim mieszkałam). Nie chciał się wprowadzić, później było mi tak wygodnie i coś we mnie pękło...
  2. nika nica

    KOCHANKI II

    Tam już nie było co niszczyć. Nie znasz całej historii, to się tak nie unoś.
  3. nika nica

    KOCHANKI II

    Tylko niech się nie wyżywa na mnie. Jak braciszek nie potrafił sobie poukładać życia i zatrzymać żonki przy sobie, to niech da mu parę lekcji jak taka mądra.
  4. nika nica

    KOCHANKI II

    Widzę, że wiele emocji wywołało moja wypowiedź... Co do rozpadu jego związku: ja nic mu nie mówiłam, nie planowaliśmy- wtedy- wspólnego życia, on podjął tą decyzję po 2 m-c spotkań, bez mojej wiedzy. Ja byłam tylko kroplą, która przepełniła jego gotycz dot.małżeństwa. Więc jaki my tu wątek poruszamy???
  5. nika nica

    KOCHANKI II

    To czego życzy się innym, wraca z podwójną siłą... Nie ma się czym przejmować. Właśnie zadzwonił, mówił bym się pakowała. Jeszcze nie jestem gotowa...
  6. nika nica

    KOCHANKI II

    Wiem, dziękuję... Od roku stoję w miejscu i od miesiąca zbieram siły na zamieszkanie z M. Ale to takie trudne...
  7. nika nica

    KOCHANKI II

    Witam, przed chwilą trafiłam na to forum i mam nadzieję, że znajdę odpowiedź/rozwiązanie mojej sytuacji. Jak Wy wszystkie borykam się z podobnym problemem. Na moje szczęście/nieszczęście to ja \\\"rozdaje karty\\\". Moja historia: poznaliśmy się 6 lat temu, gdy rozpoczęłam pracę u niego. przez 4 lata był dystans, w sumie nawet mi się nie podobał. Później uśmieszki, długie spojrzenia i rok temu zaczęło się na maxa. Od 2-ch lat jestem mężatką (nie mam dzieci), mąż mieszka ze mną od niespełna roku, wcześniej mieszkał z rodzicami...., więc na początku, przez 4 m-ce spędzałam z M. prawie każdą noc. On był żonaty, ponoć m.in. dla mnie rozwiódł się z żoną, mieszka już sam, ma dziecko... Później ktoś życzliwy doniósł mężowi, że się z nim spotykam, on mi wybaczył i mieliśmy zacząć wszystko od nowa. Pracy nie zmieniłam i to był błąd na ówczesny moment. M. czekał a ja nie potrafiłam o nim zapomnieć i po 2-ch miesiącach znowu się zaczęło. Mąż nie wie o tym, choć może się domyślać, ma doskonałą intuicję. Ja jestem oziębła w stosunku do niego. Nie lubię jak mnie dotyka, całuje, nie wspominając już o seksie- chce to nieć jak najszybciej za sobą. Przykre to, że tak bliscy niegdyś sobie ludzie tak się oddalili, a właściwie ja. Żyję obok niego, nie kłócimy się, jest dobrze do momentu jak mamy iść do łóżka lub się pocałować- mam wtedy blokadę. Mąż jest naprawdę dla mnie dobry i wielbi mnie ponad wszystko. Tylko ja się zatraciłam i już do niego nic nie czuję, tylko przyjaźń. M. ma chęć zwiedzania świata, czego mąż nie posiada i na tym polu dochodzi do sprzeczek, typowy domownik. M. chce ze mną spędzić życie, chce bym do niego się wprowadziła. Też tego chcę, ale boję się opinii innych, mamy (którą na pewno zawiodę, boję się że się ode mnie odwróci) i boję się o tym powiedzieć mężowi. Czasem zastanawiam się nad spakowaniem się i wyjściem. Czy to jest jakieś rozwiązanie...? Przepraszam za chaos w informacjach, za dużo chciałam napisać w małej ilości wyrazów.
×