Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ortiga

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. U mnie się obyło bez leków. Ale po ponad roku od odstawienia mam dopiero trzeci normalny okres. Mam nadzieję, że cały cykl jest już normalny, bo chciałaby \"wpaść\" :D. Jak już będę mamą, to mimo wszystko pewnie kiedyś wrócę do piguł, bo czułam się fantastycznie. No i te cudne piersi...
  2. U mnie to był koszmar. Pierwszy okres przyszedł normalnie, jak w zegarku - zgodnie z zegarkiem, który chodził jak jeszcze nie brałam piguł :). Ale potem była tragedia. Bywał co dwa tygodnie albo przez kilka miesięcy nie miałam. Do tego zaczęły się problemy z cerą, twarz, ramiona, z tyłu, z przodu - wszędzie syfy. I to takie, że nieraz jak mi wyskoczył na ramieniu, to nie mogłam się na boku położyć. Postanowiłam przeczekać. Po roku (!!!) od odstawienia sytuacja zaczyna się - mam ogromną nadzieję - normować. Okres regularny co do kilku dni, ale buźka już nie tak gładka, jak przed pigułami. Żebym wiedziała, że to się tak skończy, w życiu bym nie zaczynała brać. Do tego we wszystkich żródłach informacje: brak skutków ubocznych. A co to do cholery jest, jak nie skutek uboczny?!?!? Nawet lekarze nie informują o takiej możliwości!!! A zanim się zdecydowałam na taką formę antykoncepcji, to odwiedziłam ich kilku, żeby mieć opinie z różnych źródeł. Teraz każdy rozłożył ręce i te wkurzające słowa: widocznie tak musi być... Jedyną dobrą stroną piguł jest to, że okresy nie są tak bolesne i regularne co do minutki.
  3. Hej Lusia! Trzymaj się ciepło i zdrowiej szybko. Elffiku - co do soku malinowego w ciąży, to słyszałam opinię, że nie powinno się go wtedy pić, ponieważ ma działanie takie jak aspiryna - trzeba uważać, szczególnie na początku ciąży. Pozdrawiam Was wszystkie dziewuszki i mam nadzieję, że kiedyś się wreszcie z Wami podzielę wesołymi wieściami ;))
  4. Ingaa Specjalnie przeciwna to nie jestem:)). Zwyczajnie nie jest to dla mnie warunkiem jedynym możliwym dla bycia razem. Rękami i nogami się nie bronię. Ale mi zupełnie nie przeszkadza, że nie noszę obrączki. Gdyby nam jednak przyszło do głowy wyprawić weselicho, to wcale bym się nie zmartwiła tym faktem. Tak jak napisałaś - to jest właśnie mój wybór. Rodzice też jakoś nie przyganiają nas do żeniaczki, ale za to często pytają kiedy będą mogli coś powozić w wózku ;)). A ja tylko błagalnym wzrokiem patrzę na mojego mężczyznę i czekam na ten cichutki uśmiech. Wiem, że też o tym myśli. Tylko nie mogę go przekonać, że wszystko się może ułożyć i nie musimy rezygnować z naszych pozostałych planów \"tylko dlatego\", że na świat przybędzie ktoś nasz. Jak ktoś kiedyś napisał: dzieciaczek daje niezłego kopa, jest motywacją do działania i to jeszcze silniejszą, bo nieodwracalną; nie można go odłożyć na bok by realizować inne plany. Wszystko co się robi, robi się dla niego. Dom i tak jest w planach. Trzeba go kupić prędzej czy później. Dlaczego więc nie można tych \'planów\' zamienić miejscami w czasie realizacji? Na czekanie na dziecko nie ma czasu. Najgorsze jest to, że mój mężczyzna - taki uważny i potrafiący słuchać i dyskutować - opowiada o swoich planach mi i wszystkim wookoło, tylko nie spyta czy ja nie mam czegoś do dodania... I tak jakby nie słuchał moich planów alternatywnych. Ja chcę juuuuż No, może za chwilkę... :)) Nie jest tak strasznie. Tylko tak sobie tutaj biaduję, bo chyba od tego się mamy, Babeczki forumowe, żeby sobie troszkę pogadać. Z \'obcymi\' gada się łatwiej...;)) Pozdrowionka
  5. Ingaa, to wszystko kiedyś musimy mieć, kiedyś będziemy mieli. A ja się boję, że za parę lat, jak się zaczniemy starać o dzidzię, to na przykład się okaże, że nie możemy. Mieszkanie i czas na wzięcie ślubu zawsze kiedyś się znajdzie. A dzieciaczek? Ja czuję że już jestem gotowa i nie widzę przeszkód, które mój miły jakoś tak piętrzy. Chcemy przecież nadal być razem i nie ma dla mnie znaczenia czy z obrączką czy bez, przynajmniej nie ma to dla mnie tak wielkiego znaczenia na dzień dzisiejszy. Kto wie? może mi się kiedyś odmieni - babska natura, potrzeba legalizacji, ułatwienia w urzędach, itp. Gdyby mi to było niezbędne do tworzenia rodziny to na pewno nie bawiłabym się w mieszkanioe przed ślubem, a jak wspomniałam, mieszkamy razem już parę latek. Narazie wystarczy mi świadomość że mam kogoś kto mnie kocha i jest mi wierny. Może to błąd, jak sądzicie? Wyraziłam tylko swoje zdanie, bo niby gdzie mam się wygadać ;)) Tylko nie krzyczcie na mnie za bardzo...:))
  6. Ingaa, pewnie że czytałam, tylko czynnie uczestniczę jeszcze w paru dyskusjach i mi niektóre sprawy umykają. Jest w takim razie nadzieja że i ja za parę lat się doczekam. Choć nie ukrywam że wolałabym odwrotnie: dzieciaczka już, a ślub może za parę latek... ;))
  7. Słyszłam że można brać magnezik, żeby nie było za dużo takich skurczów. Jednak najpierw dla wszystkiego spytaj lekarza.
  8. A my już cztery latka we \"wspólnych\" czterech ścianach... ;)) Fajnie że się odzywasz , to dodaje otuchy.
  9. Lusia, mam jeszcze jedno pytanko: ile czasu się znaliście, czy jak to się mówi \"chodziliście ze sobą\" :)) zanim podjęliście decyzję o ślubie??
  10. Lusia, niedługo kończę 25, a Ty ile masz lat, bo jakoś mi umknęło. ;))
  11. Dzięki, Gadzino za ciepłe słówka. Nie dopisałam jeszcze jednego \'problemu\'. Mój mężczyzna chciałby się przedtem jeszcze... ożenić. Tylko ciągle jakoś nam się nie spieszy do podjęcia decyzji. Jesteśmy ze sobą już parę ładnych latek, tak że chyba się nawet nie zwraca uwagi na \"legalność\" związku. Tym bardziej, że należę do osób, którym to w szczęściu nie przeszkadza. A może należałoby wreszcie podjąć poważne decyzje i zacząć ostro \'pomagać\' w realizacji tych wszystkich planów \"przedtem\"... Tylko co z moimi planami? Odłożyć na później? A kiedy ono nadejdzie? A czas nie stoi w miejscu... Pozdrowionka dla wszystkich spragnionych i oczywiście dla \"ciężarówek\" zaglądających na ten topik ;))
×