-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Hej! Marlenko, gratuluję, już zgubiłaś prawie 10 kg!!! Małymi kroczkami, za to bardzo konsekwentnie. Jestem pod wrażeniem. Bakla, brawo za kijki. U mnie weekend wyjazdowy, raczej mało dietetyczny. Ale już wczoraj dobry powrót do normalności. Wczoraj walczyłam cały dzień z kuchnią, bo po powrocie okazało się, że zostawiliśmy niedomkniętą zamrażarkę. Na szczęscie dość długo trzyma, więc niektóre rzeczy nawet się dobrze nie rozmroziły. ale wczoraj musiałam je wszystkie przerobić, żeby uniknąć ponownego zamrażania. Do tego sprzątanie, po kuchni zdecydowałam, że skoro i tak pół dnia sprzątałam, to ogarnę na maksa i resztę. Dziś od rana zajęcia. Dopiero teraz chwila spokoju. Ale tylko chwila, bo zaraz lecę do fryzjera, a potem pewnie będę pmagać mężowi w firmowych sprawach. Brzuch mnie dręczy przed @, PMS trwa. Trochę luzu mi się pojawiło w ciuchach. Na wadze mimo zatrzymywania wody nie ma dramatu, więc jest nadzieja na lepsze :) Miłego dnia
-
Ania :D Kikuchi, dzięki za przepis, na pewno wykorzystam. Tego na krówki może nie, bo nie jestem wielkim miłośnikiem, ale ten na pizzę z kalafiora na 100% Fili, ładnie pojechałaś z wagą. Nie masz od dietetyka wytycznych na specjalne okazje, czyli co można bez ryzyka? Pewnie Kikuchi ma rację, że to woda, niemniej jednak jest to pewnie dla ciebie stresujące. Ale dobrze, że masz opanowany plan działania. Jestem pewna, że dojdziesz do celu :)Trochę się znamy :) Szyszka, ta praca cię wykańcza :( Nie dasz rady wypracować sobie takich mechanizmów obronnych, typu jakieś blokady w podświadomości, żeby się odciąć od złych przekazów? Tak się nie da, szkoda twojego zdrowia. Marlenka, wyjrzyj spod papierów :) U mnie tak: nie wiem, czy już tak można powiedzieć, ale wróciłam do ćwiczeń, mam nadzieję, że już na stałe. Jak ćwiczę, to sobie myślę, że naprawdę to lubię i fajnie się czuję. A potem następuje przerwa i znów wynajduję przeszkody. Może wreszcie zmądrzeję. Dieta też na dobrych torach, oby nic się nie zmieniło. O ewentualnych spadkach na wadze (trwałych) będę was informować :) Obym miała o czym :P Na razie jest, że dziś jest jedna, jutro kg mniej, a pojutrze znów kg więcej, więc trochę d...pa. Kolejny pms w trakcie, ale już nawet staram się nie zwracać uwagi. Może to takie chytrości psyche mojej, żeby mnie odciągnąć od dobrych nawyków, nad którymi intensywnie pracuję od lat. Efekty czasem mam :) Dziś miałam wieczorne spotkanie w babskim gronie, było bardzo fajnie, wesoło, bez objadania się, za to z długim spacerem. Wypiję jeszcze moją gorącą wodę z imbirem i cytryną, przeczytam parę stron książki i idę spać. Spokojnej nocy, kolorowych snów i odzywajcie się jutro :)
-
Cześć! Marlenka, no co ty,nie gniewam się :) Mnie też by 800 kalorii nie pasowało. W dicie staram się być bardzo rozsądna, żeby nie zaliczyć jojo. Póki co daję radę :) U mnie waga bez zmian, ale jest minus w obwodach :) To mnie cieszy. Luz w ubraniach mile widziany. Fili, ja też jestem za messengerem :) Dziś mam w planach wieczorem ćwiczenia. Dzień jest chłodniejszy, więc powinnam dać radę. Przez kilka ostatnich dni robiłam rozciąganie, więc już jakiś początek po przerwie jest. Wracam do pracy
-
Cześć! Aniu, częśc dziewczyn znam z FB i nie tylko, więcwiem, jak wyglądają. Niestety prawie zawsze sobie źle wszystkich wyobrażam, więc teraz już nawet nie próbuję :) Przykro mi z powodu kotka. Dla mnie zwierzę domowe jest jak członek rodziny, nie dziwię się, że płakałaś :( Gratuluję sukcesów w diecie Marlenka, a dlaczego ta właśnie dieta ci do mnie pasowała? Zaintrygowałaś mnie :) Przepis Fili na musli własnej roboty: 1 i 1/2 szklanki płatków owsianych 2/3 szkl. orzechów włoskich lub nerkowca 1/2 szkl. pestek dyni 1/4 szkl. pestek słonecznika 1/3 szkl. wiórków kokosowych(najlepiej dużych), opcjonalnie 1 łyżeczka cynamonu Piekarnik nagrzać do 150 stopni C. Dużą blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Do miski wsypać wszystkie podane składniki, dodać sól (?), wymieszać. Wstawić do piekarnika i piec przez 10minut, po tym czasie przemieszać i piec kolejne 10 minut. Powtórnie przemieszać i piec jeszcze 3 minuty na lekko miodowy kolor. Posypać rodzynakmi i pozostawić do ostudzenia. Fili, dzięki :) Dobranoc!
-
Hej! Dziewczyny! Każdy organizm jest inny i to, co jest dobre dla jednego niekoniecznie musi służyć drugiemu. Nasz Gość wypowiedział/ -ła się dość ostro. Ja mogę dodać od siebie, że własne doświadczenia to trochę za mało,by uznać je za źródła naukowe, bowiem często reakcje organizmu są kwestią osobniczą. Co do Dukana - bez komentarza. Autor diety paryskiej, którą lubię, wygrał proces sądowy właśnie z Dukanem o propagowanie szkodliwych nawyków. Poza tym coraz częciej odchodzi się od tzw. monodiet. Częsciowo się zgadzam z Gościem, że organizm musi umieć sobie radzić z różnymi produktami,a jak wiadomo czasem nawet z takimi, które nas ewidentnie trują. Moim skromnym zdaniem, niech każdy pozostanie przy własnej opinii i przekonaniu, co jest dobre, a co nie. Na arbuza się skuszę po sezonie truskawkowym :) Marlenka, to co mozna znaleźć w sieci odnośnie diety paryskiej, to rzeczywiście jakiś hardcore. Ja kupiłam książkę, w której fajnie są przedstaiowne trzy etapy diety i podpowiedzi, jak dalej utrzymać wagę, jakie produkty wybierać, kiedy i po co zrobić dzień postny. Tylko pierwsza faza jest bardzo rygorystyczna, ale można ją pominąć albo skrócić. Ja też nie przestrzegam absolutnie wszystkich podpowiedzi co do wyboru menu. Jem to, co lubię, co jest łatwo dostępne w Polsce i co szybko mogę przygotować. Dieta bazuje na wszystkich rodzajach pożywienia. Nie ma żadnych wykluczeń, tylko wszystko trzeba robić głową. Swoją wodę przygotowuję następująco: wyciskam sok z jednej cytryny, a następnie blenduję go ze świeżym imbirem (ok 4-5 cm). Taki zblendowany trzymam w lodówce i po 1 łyżeczce dodaję do kubeczka z gorącą wodą. Wodę niby powinno się gotować ok. 10 min, ale tego nie przestrzegam, chociaż może powinnam. Nie wiem. Fili, wieczorem wrzucę twój przepis. Miłego dnia!
-
Cześć! Alexia, u mój ostatni cykl też jakiś dziwny. PMS jakby wcale nie minął. Może to też związane z upałami? Już sama nie wiem. Ponieważ mam ochotę na wszystko i praktycznie bez przerwy, to bardzo zaczęłam pilnować ilości jedzenia. Też czuję się spuchnięta. Zaczęłam też pić gorącą wodę z imbirem i cytryną. Nie wrzątek, ale dość gorącą. Dobrze mi pomaga na opanowanie apetytu. Lepiej wchodzi (przynajmniej mi) niż zimna i dzięki temu w ogóle piję więcej. Bo ja z takich mało pijących. Czasem wieczorem łapię się na tym, że ywpiłam dwiekawy i jedną herbatę na cały dzień. Kikuchi, cieszę się, że o nas pamiętasz i ze pomalutku wracasz do pisania z nami. Masz dobry wpływ na mnie :) Marlenka, czy oparłaś się pokusie? Z decyzjami "zjeść czy nie zjeść" zostaniemy już chyba na zawsze. Czasem wyjdziemy zwycięsko z tej próby, czasem nie. Ale pamiętajmy, że nawet po wpadkach można dalej trzymać dietę lub zdrowo się odżywiać. Bakla, zdrowia dla córki. Ania, dajesz radę :) Szyszka, co u ciebie?
-
Hej! Fili, jestem pod wrażeniem twojego biegania. Zaczęłam to widzieć po ćwiczeniach na bieżni. 3 minuty biegu to jest sporo, nie wiem, w jakim tempie biegniesz,ale ja czasem jak robię program interwałowy, to 3 -4 minuty wydają mi się wiecznością. Ale ja cienias jestem z biegania :) Marlenka, dzięki za pocieszenie. Dziś jest lepiej, pomału mija PMS owe szaleństwo. Masz rację z tym, że najttrudniej zacząć, potem jakoś leci. Życzę udanego odpoczynku. Ja też czuję się bardzo zmęczona, pewnie jakieś przesilenie wiosenne. Marzę o kilku dniach prawdziwego leniuchowania. Póki co miłej niedzieli :)
-
Hej! Fili, cieszę się, że jesteś :D. Mam cichą nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej. Ania, gratuluję małych, a może właściwie nie małych a naprawdę dużych dla ciebie sukcesów. Każdy dzień, w którym masz poczucie, że coś ci się udało, to dobry dzień i oby takich dni było jak najwięcej. Marlenka, ładnie się wkręciłaś, aż zazdroszczę, bo ja się właśnie wykręciłam. Niedawno pytałaś, jak mój powrót do normalności. Nijak :( Weszłam w PMS, jadłam jak szalona, ćwiczyć mi się nie chciało. Dopiero wczoraj i dziś było troszkę lepiej. Jak wiadomo nastrój w związku z tym też nie najlepszy. Ale oby nie było gorzej, to dam radę :) Alexia, jesteś zuch, że mimo niewyspania panowałaś nad jedzeniem. Ja jestem z tych co brak snu uzupełniają w kaloriach. Ale tak poważnie, to odeśpij swoje, bo tak na dłuższą metę się nie da :) Szyszka, jak matura? Jakie nastroje? Jak twoja dieta? I jak plany przeprowadzkowe? Cośkonkretnego już upatrzyliście? Bakla Baju, czekamy :) Kikuchi, pozdrawiam
-
Cześć! Biorąc przykład z was i ja powróciłam do ćwiczeń po chorobie. Wczoraj ćwiczyłam 75 minut. Do swoich ćwiczeń dołożyłam hantle, z którymi maszerowałam na bieżni. Dziś nie ćwiczę, bo po południu idę do pracy. Dieta MŻ nadal obowiązuje. Szczerze mówiąc po wszystkich świętach i długich weekendach potrzebuję kilku dni, żeby wrócić do normalnej diety. Może to i już nie dieta, a raczej nowy sposób odżywiania. Podobnie jak dziewczyny z LC ja też ograniczam cukier, gdzie tylko mogę, chcoiaż nie zrezygnowałam całkowicie z węgli. Staram się raczej nauczyć panować nad jedzeniem. Marlenka, ładny powrót Bakla, wkręciłaś się w kijki. Super :) Nad dietą też zapanujesz pomału. Szyszka, jak nowa dieta? Efekty? Alexia, gratuluję zakupów :) Kikuchi, podoba mi się twoje podejście do diety, i nie tylko do diety. Masz bardzo pozytywne nastawienie do wielu kwestii :) Baju, co u ciebie? Ania, odzywaj się czasem :) Miłego dnia!
-
Cześć! 6 km to sporoi 1,5 godz. spaceru też zupełnie w porządku. Mnie się wydaje, że ważna jest regularność. Pewnie, że to nas nie odchudzi od razu, ale stopniowo poprawi naszą wydajność i sylwetkę. Baju, to prawda, nie mamy na to wpływu. Ale jak patrzę na to, co się tam dzieje, to tym bardziej staram się być wdzięczna za to, co mam. Kikuchi, gratuluję kolejnego kilograma. Przez sobote i niedzielę nie ćwiczyłam, specjalnie też nie ograniczałam się w jedzeniu. Dziś powrót do normalności, czyli dieta i cwiczenia. Dla mnie najfajniejsze diety to takie, które mnie ucządobrych zdrowszych nawyków. Myślę, że racjonalna MŻ pod tym względem jest ok. Pewnie łatwiej być na konkretnej diecie,kiedy wiadomo, co i kiedy wolno jeść, a co jest zakazane. Tyle że potem trudniej po takiej diecie powrócić do codzienności jeść to, co reszta rodziny. Prawie wszyscy zaczynają jeść tak jak przed dietą i efekt jojo murowany. A na MŻ chudnie się na tyle wolno, że pewne mechanizmy zostają utrwalone. Kiedyś przeczytałam, że najskuteczniejsza jest ta dieta, której się przestrzega :) Szyszka, napisałaś, że musisz schudnąć 20 kg. Polecam obliczenie właściwej wagi wg Cohena. Może się okazać, że w chwili obecnej twoja właściwa nie musi być aż tak niska. Miłego dnia! Ja kończę kawę i wracam do pracy :)
-
Hej! Baju, cieszę się, że jesteś :D Naprawiaj siebie. Masz rację, że unikasz słowa walczysz, bo to trochę tak, jakbysmy ciągle walczyły same z sobą. Jeszcze można robić cos dla siebie, np. zdrowo się odżywiać, dbać o ruch. I przede wszystkim o dobry nastrój. Codziennie róbmy coś dla siebie. To taki zdrowy egoizm. Dajmy sobie prawo chociaż parę minut dziennie pomyśleć o sobie, wsłuchać się w siebie, nacieszyć się słońcem, wiosną, zielenią liści, posłuchać deszczu, powspominać miłe chwile, pouśmiechać się do wspomnień. Jest cała masa przyjemności, które możemy praktykować bez uszczerbku dla dobra naszych bliskich czy zawodowych obowiązków. Ja uważam, że obok tego ile czego spożywamy za mało czy za dużo, ważne jest to jak się czujemy i dlaczego jedzenie jest formą kompensacji. Ania, ty też wracaj. Każdy dzień jest piękny. Jak ostatnio ogladałam wiadomości i reportaż z Syrii po ataku chemicznym, to sobie pomyślałam, że miałam szczęście nie doświadczyć takich przeżyć i chcę umieć to docenić. Dobranoc :)
-
Cześć wszystkim! Ja też jestem w gronie tych, którym ciężko się ogarnąć. Aż trudno mi uwierzyć, że wystarczyły dwa dni świąt, żebym nabrała chęci na wszystkie rzeczy, których normalnie stram się unikać. Ale nei dziś to jutro, wiem, że w końcu ta chęć na podjadanie minie. Póki co staram się pilnować, żeby nie popłynąć za bardzo. I czekam na lepsze chwile :) Wczoraj ćwiczyłam 75 minut, potem trochę pojadłam, ale myślę, że jakieś kalorie jednak uległy spaleniu :) Dziewczyny, nie ma sensu się dołować. Zauważyłam, że im bardziej się na siebie złoszczę, że nie umiem się opanować, tym bardziej nie umiem się opanować. Uznajmy, że każdy etap jest w jakiś sposób właściwy i starajmy się jeść z głową. Codziennie obok wielu trosk spotykają nas też dobre chwile i na nich skupiajmy swoją uwagę. Odchudzanie przyjdzie samo z siebie. Może od kilku lat już piszemy tu o swoich dietach i problemach z wagą. Ale myślę, że i nasza świadomość problemu, i chęć, by to zmienić są dobre. Każda z nas ma mniejsze lub większe sukcesy i na pewno przyjdzie moment, że uda się je powtórzyć . Dobrej niedzieli!
-
Hej! Gościu, myślę, że nie warto. U mnie za oknem śnieg, a ja miałam w planach mycie okien :( Czemu ta wiosna taka nieśmiała w tym roku?
-
Napisałam duuużo na telefonie, ale mi nie dodało :( Odezwę się jutro. Dobranoc :)
-
Cześć! Szyszka, gratulacje! Myślę, że o to właśnie chodzi. To chyba jest panowanie nad jedzeniem. Też tak miewam, że złamanie diety jest przyzwoleniem na dalsze dogadzanie sobie. Moja waga też jest uparta. Cóż ... Zobaczymy. Może chociaż dobre nawyki mi pozostaną? Na razie ćwiczę i pilnuję tego, co i kiedy jem. Dziś mam wolniejszy dzień, więc może więcej poćwiczę. Wczoraj pokręciłam się na twisterze 60 minut. Miłego dnia i piszcie dziewczyny, bo forum nam padnie.