xoxoxo
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez xoxoxo
-
to tez jest dobre...:) autor: Ewok Jak być kobietą idealną Przyznam się, że czytam prasę kobiecą. Tak, z premedytacją zaśmiecam sobie mózg różnymi plotami, poradami i pseudopsychologicznym bełkotem, który można zamknąć w jednym słowie "pezytyki". Z owych pisemek wyłania się obraz kobiety idealnej. Na temat tego, jaka powinna być "kobieta idealna", mnóstwo osób ma bardzo wiele do powiedzenia – redaktorki, psychologowie, demografowie, politycy, księża, a także tzw. przeciętny Polak, który szuka sobie partnerki i kierując się tymi wytycznymi, jeszcze jej nie znalazł (ciekawe dlaczego), a którego pisma kobiece uwielbiają o te wytyczne pytać. Skoro temat jest tak frapujący, to czemu akurat my mielibyśmy pozostawić go odłogiem? Jak wszyscy, to wszyscy. I babcia (mElodii), i Pinezka też. 1. Kobieta powinna być przede wszystkim ładna. Dobrze, jeśli jest piękna, ale w zasadzie ładna wystarczy (zdarzają się mężczyźni, którzy deklarują, że nie przywiązują wagi do wyglądu partnerki. Byłoby dobrze, aby w zabawy erotyczne ładna partnerka angażowała również koleżankę. Co do wyglądu koleżanki nie było wytycznych). 2. Kobieta powinna dbać o siebie, żeby być atrakcyjną dla partnera, ale niedobrze, jeśli na to dbanie o siebie wydawałaby jakieś pieniądze. 3. Powinna widzieć swoją przyszłość jako zamążpójście i ułożenie sobie życia u boku mężczyzny, ale niedobrze, jeśli okazuje to wyraźnie, bo wtedy może spłoszyć ewentualnego kandydata. 4. Powinna przejawiać silny instynkt macierzyński, ale niedobrze, jeśli przejawia go wyraźnie, bo to oznacza, że chce wpakować swojego partnera w pieluchy. 5. Kiedy pojawi się dziecko, kobieta powinna spełniać się w macierzyństwie, nie angażując w to zbytnio partnera, ale niedobrze, jeśli spełnia się całkowicie, bo wtedy parter czuje się odtrącony i może poszukać sobie innej kobiety. 6. Idealna kobieta powinna być wykształcona i oczytana, ale niedobrze, jeśli to okazuje, bo wtedy jej partner może się poczuć niedowartościowany i zamknie się w sobie. 7. Powinna mieć interesującą i dobrze płatną pracę, ale niedobrze, jeśli ta praca wymaga dyspozycyjności i zaangażowania, bo wtedy partner poczuje się zaniedbywany i poszuka sobie innej. 8. W zaciszu domowym kobieta powinna zajmować się wszystkimi domowymi sprawami, jedną ręką odkurzać, drugą mieszać w garnku, trzecią myć samochód, czwartą prasować, poszerzając jednocześnie swoje intelektualne horyzonty, żeby mogła być odpowiednim partnerem do rozmowy na temat Unii Europejskiej, stanu wojennego oraz przewagi samochodów z silnikiem 2000 cm³ nad tymi z 1600. 9. Powinna akceptować ograniczenia wynikające z racji przynależności do swojej płci, takie, jak niższe niż koledzy wynagrodzenie oraz to, że w razie zwolnień z pracy, ona wyleci wcześniej niż oni. 10. Powinna śmiać się z dowcipów o blondynkach i z zalotnym uśmiechem przyjmować poklepywanie po pupie, ale niedobrze, jeśli uśmiech jest zbyt zalotny, bo to byłaby nielojalność wobec partnera. 11. Wieczorem, kiedy lekcje z dziećmi sa już odrobione, dzieci położone spać, pranie rozwieszone, koszule uprasowane, obiad na następny dzień przygotowany, naczynia po kolacji przy świecach pozmywane, mieszkanie posprzątane, a partnera znudziło już oglądanie telewizji, idealna kobieta powinna przebierać się w koronki i pończochy i serwować swojemu mężczyźnie tantryczny seks. 12. Powinna wiedzieć, że prawdziwy mężczyzna musi mieć chwilę spokoju i samotności, aby przemyśleć sobie spokojnie ważne sprawy świata. 13. Powinna z uśmiechem akceptacji uczestniczyć w imprezach towarzyskich, na których jej partner zalewa się w trupa w towarzystwie kolegów, przetransportować go do domu, położyć spać, a rano czekać ze świeżym kefirem. 14. Powinna mieć świadomość, że partner w każdej chwili może pieniądze zbierane na nową pralkę wydać na zakup najnowszego modelu komórki, a także wiedzieć, że jeśli trzeba wybrać pomiędzy zakupem szafek kuchennych, na czym jej zależy, a zakupem zestawu kina domowego,na którym zależy partnerowi, priorytetem zawsze jest wybór partnera, czyli w tym wypadku kino domowe, bo mężczyzna musi mieć swoje zabawki, żeby się pochwalić kolegom. 15. Powinna wiedzieć, że po czterdziestce jej atrakcyjność się kończy i partner ma pełne prawo poszukać sobie młodszej kochanki.
-
z zycia kobiety, cos do smiechu... autor: Ewok Jak stać się piękną i elegancką kobietą Osiągnęłyśmy już pewien wiek oraz pewien status materialny, naoglądałyśmy się zdjęć wymuskanych modelek w różnych wysokopółkowych magazynach kobiecych, no i przyszedł czas na refleksję: a może by jednak wyjść czasem z ukochanych, sztruksowych bojówek i najwygodniejszych na świecie adidasów i wciągnąć na grzbiet jakiś trendowy ciuch? A może by tak rozwiązać koński ogon i zafundować sobie prawdziwą, dorosłą fryzurę? A może by tak przestać przycinać paznokcie tuż przy skórze i zrobić sobie takie coś z białą końcówką? A może by tak samotnemu słoikowi Nivei dołożyć jakieś towarzystwo, żeby mu nie było smutno w łazienkowej szafce? Postanawiamy zatem radykalnie się odmienić, zająć się sobą i rozpocząć nowe życie w charakterze pięknej kobiety zadbanej. 1. Zaczynamy od przeglądania Internetu. Zbrojne w długopis i kartkę papieru, śledzimy dyskusje na urodowych forach. Ktoś chwali samoopalacz – zapisujemy samoopalacz na karteczce, ktoś wypowiada się dobrze o balsamie ujędrniającym – zapisujemy i balsam. Po dwóch dniach przerzucamy się na format A4, bo nam się spis przestaje mieścić. Sprawdzamy, co mamy – twarz jest, szyja jest, łokcie i kolana obecne, balsamy są, mnóstwo specyfików nie-wiadomo-do-czego, ale niewątpliwie pierwszej potrzeby – też mamy na liście, więc teraz pozostaje się udać z listą do sklepu i zostawić w nim równowartość pensji. Ponuro patrzymy, jak rozpromieniona ekspedientka pakuje nam nasz niezbędnik kosmetyczny do trzech wielkich toreb i wypisuje kartę stałego klienta, nie wiadomo po co, bo już przecież spłukane jesteśmy do imentu. No ale nic to, metamorfoza musi być pełna, w razie czego się skądś dopożyczy. 2. Sapiąc jak parowóz, dowlekamy jakoś nasze siaty do salonu kosmetycznego, gdzie obsługa ma sprawić, że nasza twarz nabierze blasku, paznokcie się wydłużą, a także pozbędziemy się włosów - z wyjątkiem tych rosnących na głowie, które uzyskają złociste refleksy, nazywane popularnie pocałunkami słońca (w życiu o nich nie słyszałyśmy). Po kilku godzinach wyciągamy z gabinetu nasze siaty, które nadal są ciężkie, za to nasz portfel - lżejszy o parę dopożyczonych stówek. Wleczemy się chodnikiem, patrząc zazdrośnie na panie emerytki, ciągnące za sobą wózeczki na kółkach. Nasza droga do domu jest dodatkowo utrudniona faktem, że musimy maszerować w dużym rozkroku, ponieważ mamy całkowitą pewność, że jeśli złączymy nogi, resztki wosku na udach sprawią, że się skleimy na amen. Wprawdzie na zdjęciach, widzianych w wysokopółkowych magazynach kobiecych, nikt żadnych siat nie dźwiga, ale myślmy rozsądnie – w końcu jesteśmy dopiero na początku naszej metamorfozy, po pełnej renowacji z całą pewnością wytworna limuzyna z pięknym szoferem oraz uroczą cziłałą w środku sama się jakoś przy nas zmaterializuje. 3. Po dotarciu do domu porzucamy siaty w przedpokoju i galopujemy do lustra, żeby sprawdzić, jak bardzo promieniujemy blaskiem i pocałunkami słońca. Przez chwilę staramy się za pomocą marszczenia czoła sprawić, że grzywka wyda się dłuższa, ale dość szybko przekonujemy się, że efekt jest bardzo krótkotrwały. Co do czerwonych plam na twarzy, to kosmetyczka obiecywała, że znikną po trzech, góra pięciu dniach, natomiast refleksy, no, miejmy nadzieję, że myjąc włosy cztery razy dziennie pozbędziemy się ich szybciej, niż za miesiąc i wtedy będzie można przestać siedzieć w pracy przy biurku w czapce bejsbolówce. Z tego wszystkiego zapomniałyśmy o wosku na udach i kontemplując swoje odbicie w lustrze, zdążyłyśmy się skleić. 4. Po rozklejeniu nóg, przypudrowaniu co bardziej czerwonych plam na twarzy oraz wybraniu najbardziej kryjącej czapki, uznajemy, że trzeba kuć żelazo, póki gorące, i skoro już tak nam świetnie idzie, to można od razu udać się na zakup super trendowych ciuchów. 5. W galerii handlowej od razu dochodzimy do wniosku, że jesteśmy we właściwym miejscu, ponieważ znajduje się w nim tłum świetnie wyglądających kobiet, zdających się być pochłoniętymi wyłącznie kwestią swojego wyglądu, a przecież my właśnie do tego aspirujemy. Trochę nam mina rzednie, kiedy okazuje się, że te panie właśnie tam sprzedają i że są w pracy, co absolutnie nie przeszkadza im nadal być zajętymi wyłącznie kwestią swojego wyglądu. Odważamy się jednak przeszkodzić im w skupionej kontemplacji pięknie zadbanych paznokci i poprosić o zdjęcie z wieszaka ciuchów, których najbardziej nie chciałybyśmy założyć, gdybyśmy nadal były nieopierzonym podlotkiem, jak jeszcze dzisiejszego ranka, ale teraz stajemy się kobietami zadbanymi, świadomymi swojej kobiecości i będziemy nią epatować, choćby nie wiem co. 6. Wychodzimy z galerii, znowu objuczone siatami i staramy się nie myśleć o tym, jak jutro pomaszerujemy do pracy w naszych nowych szpilkach, w których nie byłyśmy w stanie przejść szerokości sklepu. W końcu każda kobieca kobieta ma takie umiejętności wrodzone, najwyraźniej w naszym przypadku nie ujawniły się od razu, ale to przecież nie oznacza, że ich nie posiadamy. 7. Wieczorem spędzamy w łazience półtorej godziny, starając się wetrzeć, wklepać i nałożyć jak najwięcej zakupionych rano kosmetyków (co jest mocno utrudnione przez to, że nagle stałyśmy się posiadaczkami krogulczych pazurów) i ignorując dziecko, informujące donośnie zza drzwi o jakiejś tam kupie. My tu właśnie wypełniamy misję, najświętsze powołanie kobiety, trudno, muszą być ofiary w ludziach. Kiedy wychodzimy z łazienki, mąż pyta, dlaczego mu nagle pachnie Petrochemią Płock i powąchawszy nas, zdecydowanie odmawia wspólnego spędzenia erotycznego wieczoru, ale to nawet lepiej, bo jesteśmy tak wysmarowane wszystkim, że byśmy mu się z rąk wyślizgiwały, poza tym każdy wie, że długi, spokojny sen jest gwarancją wiecznej młodości. 8. Następnego dnia prezentujemy w pracy nasz nowy image. Niestety, nikt nie zwraca na niego uwagi, z wyjątkiem kolegi, który pyta, czy nam nie wieje po nerkach oraz szefa, który od tej pory zaczyna patrzeć na nas podejrzliwie, przekonany, że cichaczem szukamy innej pracy, najprawdopodobniej w klubie go-go. Ta podejrzliwość zostaje mu niestety także wtedy, gdy z ulgą wkładamy nasze zmaltretowane szpilkami stopy z powrotem w wysłużone adidasy (limuzyna się nie zmaterializowała), a na tyłek radośnie wciągamy pasujące do nich sztruksowe bojówki.
-
gnu, sumienie jest jak najbardziej przykladem na to, jak bardzo jestesmy podatni na wplyw otoczenia. sumienie jest czyms wyuczonym (narzuconym) nie wrodzonym. oto cytat z wikipedii o tym co to jest sumienie: ''Sumienie kieruje się różnymi kryteriami, zależnymi od sposobu wychowania, miejsca przebywania, otoczenia społecznego, zasad moralnych jakie te wszystkie czynniki w człowieku wytworzyły.'' w takim razie czy TWOJE sumienie jest naprawde TWOJE? czy tak ci sie tylko wydaje? skoro twoje wybory, biora sie z twojego sumienia, ktore jest tworem wyuczonym, ustalonym przez innych, to by znaczylo, ze wybory tez nie sa naprawde twoje.
-
rowniez dobrym pytaniem, ktore warto sobie zadac od czasu do czasu tak dla rownowagi jest pytanie, jak gleboko (w skali od 1 do 10) ''nasze'' wybory sa wyznaczane nam przez spoleczenstwo( nieco dokladniej) nasze otoczenie: rodzina, szkola, znajomi, media, itd......jak gleboko strach przed krytyka i odrzuceniem ze strony otoczenia kontroluje nasze zycie? czy nasze wybory sa NAPRAWDE nasze wlasne, czy jedynie spelniamy oczekiwania innych? i z czasem stajemy sie PRODUKTEM OTOCZENIA.
-
cd. o zakochiwaniu sie... mysle, ze z czasem, gdy emocjonalnie i intelektualne dojrzewamy jestesmy w stanie bardziej okreslic nasze potrzeby i oczekiwania, jednoczesnie sami jestesmy bogatsi wewnetrznie, czyli mamy wiecej do zaoferowania drugiej osobie. jesli lepiej znamy samych siebie, szanca na znalezienie tego WLASCIWEGO partnera jest bardzo duza. poznawanie siebie, studiowanie siebie, naprawanie siebie- to stawanie sie lepszym partnerem dla siebie i dla innych.
-
wybralam galerie, ktora juz wczesniej znalam. poznalam wlascicielke (polke) dawno temu chyba 1998, potem widywalysmy sie na wspolnych imprezach w philly. bagatelka, staram sie zyc po swojemu. wiem o czym mowisz, ale ja chyba ''wywalczylam ''sobie miejsce po drugiej stronie, wiec TE sprawy malo na mnie dzialaja.
-
...''Nie jest to latwe zdajac sobie sprawe z kruchosci zywota na tym lez padole ''... w takim razie mam nastepne ''nieprzyjemne'' pytanie. czy swiadomosc smierci, jest dla was sila motywacyjna do lepszego przezywania swojego zycia, czy tez jest sila destrukcyjna? jak przeklada sie to na konkretne przyklady z codziennego zycia? ...''na szczescie bedac doroslym mozna zakochanie traktowac jako przyjemna rozrywke... czym rozni sie zakochanie przed 20-stka, o zakochania pozniejszego w wieku doroslym?
-
dobre!...lol
-
cd. BYC CZLOWIEKIEM SWIADOMYM , ZNACZY ZDOLNYM DO PRZEZYWANIA.......
-
witam w niedziele! ostatni dzien stycznia 2010.......dobra okazja do uczczenia?!...przeciez ten sam dzien, nigdy juz sie nie powtorzy ( mozna podciagnac pod temat o przemijaniu, ale pozytywnie :) kokus, ciesze sie , ze masz przemyslenia na ten temat. swoja droga to obaliles tym wpisem stereotyp krazacy o facetach, ze sa plytcy i mysla wylacznie o seksie. widac, ze nie wszyscy i nie zawsze:) moje wczorajsze spotkanie w galerii w filadelfii bardzo udane! sprawy ida w dobrym kierunku, moze uda sie cos pokazac/zorganizowac jeszce w tym roku we wrzesniu. mam nadzieje, ze na wystawe zjedzie sie CALA KAFERERJA! to by dopiero byla impreza!
-
aj!jaj!jaj!.......same ogolniki.
-
kazdy powinien ogladnac ten film w celu SAMOUSWIADOMIENIA. i jeszce o jedzeniu w restauracjach. zupelnie mnie odrzucio od jadania w tzw. sredno-drogich, bo wydaje mi sie, ze oni wlasnie kupuja najtansze jedzenie, dodaja mnostwo soli i cukru, czesto przysmaza i podaja to do jedzenia jako cos extra. teraz, wybieram cos taniego do 10 lub chodze do renomowanych miejsc, ktore kupuja zdrowe/organiczne produkty. caly srodek odpada, albo jem tanio bardzo proste rzeczy, albo drogo.
-
trafilam na uczuciowym na topik pt. czy czlowiek gleboki moze byc szczesliwy? zainteresowalo mnie to pytanie, i probuje sie tam dowiedziec co to wlasciwie znaczy byc czl. '' glebokim'' i jak te glebokosc mozna zmierzyc? co wg. was okresla kogos glebokim?
-
dzieki za pozytywna energie! i mile slowa:) bagatelka, trudno powiedziec, ale to chyba sprawa osobowosci i wiary w swoj pomysl. pozniej to jakos samo sie nakreca efektem'' snieznej kuli''
-
dobre pytanie:)...........ochota jest wielka, a plan tylko w zarysie. musze to wszystko ''przetrawic''.
-
czuje u siebie, wykluwajacy sie pomysl na promowanie polskiej sztuki w usa.......wow, az sama sie przerazilam tego co napisalam........:)
-
bagatelka, bardzo sie ciesze, ze zalozylas ten topik!tylu fajnych rzeczy mozna sie dowiedziec.dzieki! naprawde zabawna ta historia z krzemieniem.
-
doskonale w salatach sa buraki tzw golden ( trzeba je wpierw wsadzic do piekarnika na jakies 45 min do godziny)
-
impreza pierogowa bardzo udana. dziekuje. ja osobiscie nie moge juz ''patrzec'' na pierogi, za duzo tego. moze sprobuje znowu za rok:), bo narazie na sama mysl robi mi sie nie dobrze. sprawdzilas ten link do polish happy hour? ktory wyslalm wczesniej. moze powinnas sie w to zaangazowac. ja chodzilam na te spotkania, odbywajace sie w philly przez kilka lat, polecam jesli chcesz poszerzyc krag znajomych.
-
.......''ale przy okazji dowiedzialam sie wiele rzeczy o zwyklych ludziach i ich codziennym zyciu, ktore w wielu przypadkach jest bardziej europejskie niz zycie w Ameryce, ..'' bagatelka, pozwole sobie wyselekcjonowac to wlasnie zdanie. mysle, ze chodzi tu o cos wiecej niz jedynie kultura wschodu, mimo, ze ten wlasnie przyklad zostal uzyty. zycie w ameryce, nie jest zyciem europejskim, i z tym sie nalezy pogodzic, aby uniknac ciaglego porownywania i rozczarowania. wyczuwam w tobie tesknote za innym stylem zycia niz tzw. amerykanski. to jest wielki kraj okolo 300 mln ludzi, mysle, ze mozna stworzyc sobie tutaj swoj wlasny bardzo orginalny swiat. ja na przyklad staram sie czerpac to co najlepsze z eutopejskosci i to co najlepsze z amerykanskosci, lacze te dwa zjawiska na poziomie , ktory mnie satysfakcjonuje. kokus, dzieki za zdjecia moskiewskiego krzemienia.dzieki informacji, ktore podales ,skontaktowalam sie emailowo z c. lutowicz, aby zapytac czy mozna kupic cos z jego kolekcji w usa, niestety nikt nie sprzedaje jego prac tytaj. chyba bede musiala wybrac sie do sandomierza, zeby cos nabyc:)
-
hiszpanskie wina, sa rowniez dobre....
-
bagatelka, wlasnie otworzylam dwa wina, zeby sobie pooddychaly, podaje ci nazwy. wyatt- cabernet s. 2007 california-12.99 foxglove- cabernet s. 2007 california-15.99 bede je probowac ze wzgledu na b., ja osobiscie nie kupuje californijskich. jesli eksperymentuje po za obrembem francji i wloch to wole chilijskie, argentyjskie, nowozelandzkie, austalijskie.... powroce do klimatow persji, troche pozniej, chce sie skopic, a dzis bedzie trudno:)
-
u nas sa organizowane specjalne imprezy, slyszalyscie o takiej grupie? http://www.polishhappyhour.com/WhoWeAre.html
-
b. zrobil wczoraj zakupy w polskim sklepie w ac. mniam, mniam, ale mam duzo roznosci do smakowania....... czas na sniadanko!
-
czarna miniowka..... no, no....dobrze ci idzie!:) wina czerwone: zwykle wybieram francuskie ale nie koniecznie, lubie zasiegnac opini w sklepie, porozmawiac o tym co jest nowe... czerwone w zaleznosci od jedzenia wybieram: bordeaux cabernet sauvignon pinot noir z bialych wybieram zwykle souvignon blanc fran lub wloskie z cenami jest roznie, ale zwykle udaje mi sie znalezc cos dobrego za okolo 10. kiedys moj kuzyn mieszajacy w tedy we francji udzielil mi lekcji w tamtejszych sklepach jak znalezc dobre wino a nie zbankrutowac. kupno bardzo drogiego wina nie jest trudne, wyzwaniem jest kupienie d. dobrego niedrogiego. wybor wina jest sprawa indywidualna, jak juz poczujesz co lubisz, musisz isc tym tropem, to sprawa ciaglego probowania. teraz ty mnie zaintrygowalas kultuta perska, musisz to jakos rozwinac.