Kocham, tak bardzo Go kocham. Walczyła o Jego wzgledy.. modliłam sie by chciaz raz na mnie spojrzał. Mijalismy sie na codzień...
Ani `be `a ni `me`.
Az wreszcie, przez ferie, sam zagadał najpierw na n-k, potem na gadu-gadu. Byłam wręcz rozanielona :). Pod koniec ferii wyznał mi miłosc, że się we mnie zakochał juz od dłuższego czasu..
Nie wierzyłam w to. Myslałam, że to jakiś żart, rozwiazania zkładu z kolegami... Tak bardzo Go `pragnełam`, a jednak sie bała, że to kolejny, piękny sen, który pryśnie jak rzucony czar, gdy minie północ...
Zostalismy parą. Pierwszy dzien po feriach- piekny. Bylismy w kinie, spogladał się od czasu do czasu. Na ucho szeptał: `kocham cię`, trzymał za rękę. Serce waliło mi jak nigdy wcześniej... Odprowadziła na przystanek, pocałował drugi raz.
Każdy nastepny dzień jeszcze piękniejszy. Wesołe barwy szczescia powróciły po tak długim czasie :)).
Przeleciał luty. Początek marca zapowiadał sie wspaniale :). I tak własnie było: czas leci a My nadal jestesmy razem! Tańczyłam z radości, każdy to widział, jaka ja byłam szcześliwa. Zazdrość, nieuprzejmość znajomych, wścibskość i strach przed przyszłośćia już nie mogły Tego zniszczyć. nagle Mój KoTek chory, cały tydzień. Przygnębiona brakiem fizycznego oparcia chodziłam po tym swicie, Kontaktowałam sie codziennie, pytałam , czy czegoś potrzeba. Zawsze zmieniał temat, jak to facet, Nie lubi, gdy ktos sie nad Nim rozczula ;).
Gdy wrócił do świata codziennego, widziałam, że jest zmęczony...
taki `wyrzuty i wypluty`, no nie dziwiłam mu sie, temperatura przez prawie tydzien ok. 39 stopni C. Dałam mu od siebie odpocząc, pod koniec tygodnia widziałam, że jednak to jemu sie spodobało.. Gdy mu to wytłumaczyłam, chyba sie obraził. Odpychał mnie od siebie... [gdyby tak cofnąć czas, to był chyba zły ruch z mojej strony, teraz tak tego żałuję]. Jego odpychanie obudziło we mnie pewne obawy, że może juz mu się nie podobam, znudzenie, że to jeszcze nie to... dawałam to we znaki. A ja tylko chciała, by zaprzeczył. On sie jeszcze bardziej obraził. Przestał się odzwyać, zaczął wręcz mnie unikać, gdy koło mnie przechodził, spuszczał wzrok. W każdej rozmowie, pytała si, co sie stało, na początku słyszłam oschle i zimno, że nic. Odchodził bez słowa. Na gadu-gadu w kolejnej [przedostatniej[ rozmowie, mimo iz była o zdetach(np. pogodzie, meczach)[chciała rozluźnic atmosferę], wyprowadził mnie z równowagii... nie wytrzymałam i napisała: \\\"Daj mi znac, gdy zrozumiesz co to znaczy słowo `związek`- istota połączenia dwojga ludzi\\\". W kolejnym tygdoniu, w romowie na zimno (krótka, tylko z jego strony), usłyszłam: \\\"niezaleznie co zrobisz, to co było, już nie wróci\\\". Na gg, chcąc by mi to wytłumaczył co miał na mysli, czy sie zastanowił, napisał: \\\"nie pierdol\\\" wiecej sie juz nie odezwałam... ani na żywo ani przez neta. Tak bardzo mnie teraz to boli.., a widze sie z Nim na codzien. Im czuję wieksza złosc do Niego, tym bardzije Go kocham. Chce walczyć, do konca. Ta walka trwa już 4 tygodnie(niecałe). A ja Go nadal kocham. Zorientowałam się, że On nie ma innej, że to on mnie owinia o to wszystko, że to mi odbiło.Chodzi przygnęiny, zerka od czasu do czasu, lecz w oczy nigdy nie spojrzy... A kiedys patrzelismy sobie tak głęboko, rozumielismy sie bez słów, obiecalismy sobie szczerość. Mimo, iz pochodzimy z dwóch róznych światów, wierzę, że jednak to wszystko za sprawą hormonów. Że może i On chce to wszystko odplatać, tylko nie wie jak... Byc może nazwiecie mnie głupią, ale ja wiem, że to On, facet mojego zycia. Proszę o paważne rady. Z góry dziękuję.