Witam was bardzo serdecznie. Od jakiegos czasu czytam Wasz topik, bo tez doknął mnie ten problem co Was - SAMOTNOŚĆ.
Mialam jescze nadzieję, że wszystko się ułozy ale brak mi już sił.
Brnęłam przez kolejne strony topiku w poszukiwania lekarstwa na swoje malżeństwo. Nie wiem może wyolbrzymiam swoje problemy, ale kompletnie nie potrafię sie porozumieć z MM. Tym bardziej jest to wszystko przerażające, że wcale nie mam jakiegoś dużego stazu małżeńskiego, bo to zaledwie 2 lata. Może i ja się zmieniłam, ale mam wrazenie, że MM po slubie wykonal obrót o 810 stopni.
mam juz dosyc kłótni, wymuszonych sztywnych rozmów i tej pustki i samotności jaka odczuwam.
mamy dziecko i to dla niego chciałabym ratować nasze małżeństwo, ale wydaje mi się, że z każdym dniem oboje coraz bardziej się od siebie oddalamy i i zanikaja powoli wszystkie pozytywne uczucia.
Nie wiem może jak troche wyleję te swoje żale, to chociaż trochę zrobi mi się lżej.