m1m2
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez m1m2
-
Kasiu dziękuję za propozycję. Uczynna z Ciebie kobietka :) Muszę się dopytać co to tego, że po lewatywie trzeba leżeć, bo zdecydowanie bardziej wolałabym chodzić, bo to tego mocno zachęcają w szkole rodzenia.
-
asiulek sorki, że poprzekręcałam lata. Do głowy by mi nie przyszło, że ma 30 lat i tak tragicznie, nieodpowiedzialnie się zachowuje. W takim przypadku to już w ogóle ręce opadają!
-
asiulek aż ciężko na sercu się robi od samego czytania o Twojej znajomej. Jak dla mnie to w wieku 21 lat tylko nieliczni są gotowi na dziecko (może dlatego tak myślę, że sama byłam gotowa dużo później i dziewczyny na prawdę dużo wcześniej są dojrzałe psychicznie). Mam kilku znajomych w podobnym wieku i tylko imprezy im w głowie i ten zachował się typowo po szczeniacku, tylko ten ze swoją głupotą to przechodzi sam siebie. Filipki - Piotruś się ślicznie pokazał do zdjęcia. Fajnie sobie pooglądać nasze dzieciaczki w taki realistyczny sposób. Majka kocyk przecudny. Ten z żabą najbardziej mi się podoba. A orientujesz się czy można wybrać np. kocyk beżowy z żabą czy tylko ten zielony? Chociaż ten zielony do żaby to pasuje :) Teraz jeszcze sobie przypomniałam co mówiła położna. Wspominała, że przed porodem nie golą i nie robią lewatywy. Podobno 90% dziewczyn przy parciu się wypróżnia i to dla nich jest codzienność i rzecz normalna. Ale wspominała też, że można kupić w aptece małą buteleczkę do lewatywy i zrobić samej w szpitalu. Wcześniej tylko uzgodnić z położną w którym momencie. Kiedyś golenie i lewatywę robili zawsze, ale podobno po rankingu Gazety Wyborczej zmienili praktykę i stawiają na poród całkowicie naturalny i poród aktywny. Kładą tylko już przed samych wyskoczeniem dzidziusia :) Podobno też cały oddział położniczy jako jeden z pierwszych w całym szpitalu jest naprawdę super dopracowany... zobaczymy jak będzie wycieczka po szpitalu na któryś zajęciach w szkole.
-
Wczoraj byłam na zajęciach w szkole rodzenia i mile się zaskoczyłam, bo była położna i opowiadała o salach rodzenia w tym szpitalu co mam rodzić. Jeszcze jakieś 4 lata temu wszystkie rodziły razem oddzielone tylko parawanami (opowiadała mi o tym kuzynka jak wtedy rodziła) a teraz jest 5 osobnych sal z łazienkami. W jednej jest wanna a w pozostałych piłki, worki sako i fotel do rodzenia na siedząco oraz 4 położne na zmianie, więc każda może liczyć na częstą obecność. Ja już się nastawiłam na tą wspólną salę a tutaj takie miłe zaskoczenie :) Normalnie poczułam się prawie tak komfortowo jak Dorka - jak opisywała swoje warunki do porodu :) Mieliśmy też ćwiczenia i tak się ponaciągałam, że czułam że już od dawna nie używałam niektórych mięśni... fajne były te ćwiczenia, bo takie leniwe a na pewno działają, bo czułam jak mięśnie pracują. Położna podała nam co jest potrzebne dla mamy w szpitalu, więc wpisuję, bo może któreś z Was się przyda: -dowód osobisty -dowód ubezpieczenia np. legitymacja ubezp. -karta ciąży -grupa krwi w oryginale, nie tylko wpisana przez lekarza w kartę ciąży -wynik WR -wynik GBS (paciorkowiec) - na to badanie podobno dostaniemy skierowanie w późniejszym czasie a jak nie dostaniemy to warto samemu zrobić, bo gdyby wyszło dodatnie to dzidziusiowi podaje się od razu antybiotyk (koszt ok 15zł.) -2 koszule (jedna krótka albo dłuższy T-shirt i druga do karmienia) -kapcie -przybory kosmetyczne -krem lub wazelina do ust, bo podobno bardzo wysychają -stanik bez fiszbin, najlepiej od razu do karmienia -wkładki laktacyjne -majtki jednorazowe lub zwykłe bawełniane -2 duże butelki wody mineralnej (później ktoś na pewno będzie musiał donieść jeszcze) i mała butelka wygodna do porodu -a dla osoby towarzyszącej tylko zielony fartuszek, który kupuje się w kiosku w szpitalu. Na pozostałych zajęciach będą mówili co stanowi minimum dla dziecka, więc też napiszę.
-
To pierwsze zdjęcie lekarz zrobił jak kończyła właśnie ziewać. W między czasie miał dwa telefony a ja tak bardzo byłam zachwycona jak mogłam przez ten czas na zatrzymanym obrazie podglądać moją małą. Mała cały czas się ruszała a ja tego nie czułam, więc teraz wiem, że jak czuję jej ruchy to nieźle musi kopać. Ola pisałaś o śliwkach a ja mam robić drożdżówkę, więc podsunęłaś mi świetny pomysł, żeby śliwki dorzucić - dzięki :) Dorka króliczek przepiękny i życzę udanego urlopu. Od razu przypomniał mi się króliczek miniaturka jaki kupiliśmy mojej siostrze. Po jakimś czasie okazał się króliczek mamut a nie miniaturka :) Asiulek Twoja glukoza jest chyba ok. Ja nie miałam robionej tej podstawowej tylko od razu z obciążeniem 75g i po dwóch godzinach wyszło 119mg i lekarz mówił, że jest ok. Ja za to hemoglobinę mam niską, bo 10,1 a norma zaczyna się od 11,5-15,5 i mam brać żelazo.
-
Pysiołka wszystkiego co tylko sobie zamarzysz, dużo zdrówka dla Ciebie i dzidziusia oraz duuuużo miłości :) Jak mogę to też Ci zaśpiewam STO LAT, ale tak po cichutku, bo fałszuję i jeszcze pouciekacie :) Wklejam zdjęcie z usg mojego skarba z 27 tygodnia. Ważyła wtedy 1246 g i tak się zastanawiam jak ona się w mieści w tym moim małym brzucholku: http://img13.imageshack.us/img13/3852/27tydzie.jpg
-
Miki i pysiołka brzuszki macie super i figurki przy tym wymarzone! Ja wielkość brzuszka chyba do pysiołki mam zbliżony albo mniejszy trochę. W obwodzie mam teraz 94 cm. Filipki gratuluję synka. Wiem, że obojętnie co by było to wielkie szczęście, ale synek to pewnie było Wasze marzenie. Mój tata ma trzy córki i mama zawsze wspomina, że przy trzeciej wszyscy wokół mówili, że będzie na pewno syn, nawet lekarz (usg wtedy nie było to nie wiem czemu tak mówili) i tata tak się nastawił, że jak się okazało, że córka to nie mógł do siebie dojść. Teraz jest za to mega zadowolony ze swoich bab i tamte chwile wspomina ze śmiechem. Mimo, że to moje pierwsze dziecko to marzyłam o dziewczynce, ale jak pomyślałam o synku to też się cieszyłam (zresztą miałam przeczucie, że będzie syn) i od razu miałam tatę przed oczami jaki by był dumny. Teraz cieszy się bardzo z wnuczki i za każdym razem jak dzwoni to pyta co tam u nas, czy mała kopie. Mama mówi, że przejmuje się bardziej niż jak mama była w ciąży z nami.
-
Dawno nie pisałam a Wy za to wręcz przeciwnie... coraz bliżej października to i stron zaczyna szybciej przybywać :) Dzisiaj była u lekarza i wszystko jest w porządku oprócz hemoglobiny. Dostałam żelazo i zaczynam od jutra łykać. Jakoś dziwnie się po nim czujecie? Bo lekarz mówił, że może mi być niedobrze i pierwsze dni mam brać w czasie jedzenia a później już pół godziny przed 2 razy dziennie. Wszystko inne łącznie z szyjką jest ok. Mała waży 1246 i to jest 27 tydzień. No i dostałam zdjęcia i wreszcie mała nie wygląda już jak ufoludek tylko bardziej jak mały dzidziuś. Postaram się w najbliższym czasie wkleić zdjęcia z usg... normalnie napatrzeć się na nie nie mogę a mąż to już w ogóle taki zadowolony i też ciągle ogląda. Lekarz zrobił nawet jedno zdjęcie jak ziewa :) Czytałam artykuł i aż się nie chce wierzyć, że tacy ludzie mogą być. Ja się nie spotkałam z nieuprzejmością, chociaż na ustąpienie miejsca czy przepuszczenie nie liczę, bo mało kto to teraz robi. Ostatnio nawet w przychodni jedna babka bardzo się spieszyła do pracy a inna długo siedziała na pobraniu to ta na głos powiedziała, że jak ktoś jest na zwolnieniu albo emerytem to sobie może czekać... tak trochę się poczułam, że to o mnie mówi, ale z drugiej strony wiem jak to jest jak się pracowało i mówiło szefowi, że wychodzi się na pół godziny a w rzeczywistości okazywało się, że się przedłużyło a nie w każdej pracy można sobie na to pozwolić. Ja się czuję ok, więc nie mam problemu, żeby poczekać dłużej, ale są dziewczyny, które ze względu na swoje problemy nie mogą, więc może kiedyś ciężarne doczekają się lepszego traktowania... chociaż tak jak pisałam wcześniej ja nie narzekam. Pisałyście o sytuacji kiedy jest dziecko za dzieckiem... ja się do tego przymierzam, bo nie chcę długo czekać. Tak bardzo oczekiwałam mojej malutkiej, że nie chcę tego przechodzić po raz drugi a jak będę musiała to chociaż nie będę zła na siebie, że za długo zrobiłam przerwę. Ale tak jak wcześniej już pisałam - po porodzie się okaże czy taka chętna będę od razu na kolejne (od razu to mam na myśli jakiś rok przerwy... nie tak od razu :) )
-
Asiulek najlepsze życzenia dla mężusia. Mój też ma dzisiaj imieniny, ale Twój to chyba Krzysztof (nie wiem, czy dobrze zapamiętałam ze wcześniejszych wypowiedzi) a mój Jakub. Byliśmy dzisiaj na święceniu autka, ale szwagra, bo nasze niestety nie jeździ na razie i czeka na naprawę :( Co do pogody to dla mnie jest super - czuje się rewelacyjnie i Wam tego życzę :)
-
Ja też zajrzałam do Was na chwilkę i mimo, że już późna godzina i co niektórzy już śpią to śmiałam się tak głośno, że aż mąż ściszył telewizor i słuchał tego co tutaj napisałyście... aneta i balonik Wasze opowieści są nieziemskie - a jakie pomysłowe! SUPER! Ja takich pomysłów dla mobilizowania męża do pracy nie mam - na razie nie mam potrzeby, ale nigdy nic nie wiadomo - może kiedyś się dobre Wasze rady przydają :)
-
Pysiołak nie doczytałam, że litrowe zjadłaś... a to zaszalałaś :) kisza tort to całkiem prosty zrobiłam: biszkopt przekładany galaretką leśną z borówkami i galaretką brzoskwiniową z brzoskwiniami z puszki i na każdą warstwę tą nieszczęsną śmietanę z żelatyną, za którą się tak nabiegałam. Prosto, ale trochę zabawy z nim było.
-
Pysiołka szkoda, że lodów się nie doczekałaś :( Ja nawet nie mam w lodówce, bo na bieżąco zjadłam. Tak to bym Ci podrzuciła :) Fajnie rozpadało się u mnie, więc tam gdzie nie pada a na to czekacie to już przesyłam.
-
Wagi są świetne :) Nasza mała będzie tak jak ja skorpion i mąż tak jak już wcześniej pisałam trochę się podłamał ;) Oczywiście to tak w żarcie było, ale co do strachu przed upartością dwóch skorpionek w domu to już nie żartował. A wagą jest moja mama i jest spoko babka :) A z dzieciństwa to najbardziej pamiętam to jak jakaś ciocia przywiozła czekoladę (a wtedy to dopiero był rarytas!) i podzieliła każdego po kawałku. Ten dla siebie odłożyła i podzieliła nim następnego dnia mnie i siostrę a sama nawet nie spróbowała... my to wtedy bardzo zadowolone byłyśmy, że nam się trafiło. Nie zapomnę tego nigdy. Wychowywała bez klapsów. Jako nastolatka byłam pyskata, ale to w szczególności do taty, bo to on trzymał mocniejsze zasady a mi nie zawsze się te zasady podobały a mamę to zawsze broniłam. Mc'da z wypowiedzi tych pomarańczek to śmiać mi się chce i czasami wydają mi się takie biedne... nie mają swojego forum i biedne pogadać nie mają z kim :) Tak na serio to są żenujące i szkoda nawet odpowiadać na ich prostackie komentarze. Ja może naiwna jestem, ale nie wydaje mi się, żeby to była jedna z nas... bo nie wiem jak można było być tak dwulicowym i fałszywym.
-
No to my już po rybce :) Tort dla dziewczyny szwagra też prawie skończony, więc dzisiaj się mało leniłam. Do południa nabiegałam się za śmietaną w woreczku aż nogi bolą, ale wreszcie się udało. Paznokcie bez problemu jeszcze maluję :) Aneta ja tak ja Ty najlepiej czuję się jak nie jestem uzależniona od nikogo (znajomy nazywa mnie często Zosia Samosia, bo ja wszystko sama), ale obowiązki powinno dzielić się na dwoje... tym bardziej teraz nie robisz to z wygody tylko dla Waszych dzieciaczków.
-
Nie było mnie od południa a tutaj tale do czytania :) Aneta dużo zdrówka dla Waszej trójki. Trzymam kciuki, żeby było dobrze - tylko leż. Wytłumacz mężowi jak robi się kilka prostych dań i zobaczysz jaki z niego kucharz się zrobi. Mój też przed ciążą nie bardzo gotował a jak tylko zaszłam to się sam zabrał, bo często byłam tak zmęczona po pracy, że nie dawałam rady i w początkowych miesiącach nie miałam ochoty na jedzenie. Chciał jeść to się musiał przemóc. Jego specjalnością stało się smażenie ryb a mi już bokiem wychodziły - trochę marudziłam, ale zawsze dużego buziaka dostał, że się postarał. Miki a ja dzisiaj też mam rybkę, tylko tym razem ja smażę, bo mąż jeszcze w pracy i dzisiaj to rybka będzie czekać na niego :) Na razie leży sobie w cytrynie, ale zaraz zabieram się za smażenie. To takie nasze piątkowe danie. asiulek świetne są te jeansowe szorty, do których wkleiłaś link. Dorka kostium też świetny. Ja ostatnio kupiłam sobie czarną koszulkę z lycry w Lidlu i bardzo jestem zadowolona. W szorty wchodzę te sprzed ciąży, więc kostium gotowy. W ciąży jeszcze nigdzie się nie pluskałam, ale niedługo mam nadzieję wypróbuję. pysiołka ja jestem właśnie z tego "znanego i ładniejszego" według Ciebie Torunia, więc blisko mamy do siebie :) Mieszkam tutaj ok 5 lat, więc Torunianką się nie czuję. Miasto piękne, ale niedługo przeprowadzamy się na wiochę 50 km od Kalisza do moich rodziców, bo tam kończymy swoje mieszkanko. A odnośnie pierników - to już wiecie do kogo się odezwać gdyby Was naszła ochota :) Co do opryszczki to męczyła mnie przed ciążą często. W ciąży miałam tylko raz i mówiłam lekarzowi to się wystraszył, ale myślał, że w ogóle pierwszy raz w życiu w ciąży dostałam. Jak się miało wcześniej to nie ma żadnego zagrożenia, ale maści używać nie wolno. Właśnie pasta do zębów, przykładanie cebuli albo cytryny to jak najbardziej. Kawę odstawiłam sama w jakimś 2 miesiącu ciąży i zastąpiłam mlekiem z kawą zbożową. Nie miałam wstrętu do zapachu kawy, ale ze względu na dzidzię wolałam nie pić. Wiem, że nie szkodzi, ale wolę nie, chociaż czasami jak ktoś robi to najdzie mnie chwilowa ochota i teraz jak sobie postanowiłam, że odstawiam to pachnie dla mnie cudownie. Agisia fajnie, że gyros smakował :) Ooo mąż właśnie wchodzi - a miała rybka na niego czekać ;) znowu nawaliłam przez kafe :) no, ale szybciej skończył. Uciekam do garów.
-
asiulek ja tak samo bluzek mam dużo, ale na dół to już nie. W szafce zrobiłam sobie półkę na te ciążowe rzeczy i teraz jak zaczęły się upały prawie cały dół przerzuciłam na tą półkę nie ciążową :) Miałam takie fajne spódniczki biodrówki, ale niestety nawet zamkiem nie ruszę a myślałam, że spokojnie się będą nadawać. Oglądałam ciążowe spodenki, ale cena może doprowadzić do zawrotu głowy. Wybrałam w terranovie za 15zł. bawełniane spodenki połączone z bluzką bez ramiączek i pomykam po domku tylko w tym. Mąż się ze mnie śmieje, że mam spodenki z pasem pod pachami :) i mówi nawet, że przebiłam nawet swojego teścia, który spodnie nosi bardzo wysoko - prawie na żebrach :) Ja dzisiaj też zaraz wybieram się na zakupy i idę odebrać wyniki, bo we wtorek do lekarza idę podglądnąć co dzieje się w brzuszku :) Mąż już czeka a jak kończyliśmy śniadanie to mówiłam, że idę sprawdzić na necie jakiś fajny przepis na tort, bo przyjeżdża szwagier z dziewczyną, która miała niedawno urodziny i chciałabym jej upiec a tu nawet jeszcze nie zajrzałam na żadne kulinarne strony a jak mąż wszedł to tylko się spytał, czy na kafe szukam przepisów :) By się zdziwił :) :) :)
-
Aneta u mnie od jakiś 2 tygodni też rano mocno hałasują - może nie ciężarówki z piachem (ale piach jest, więc może jakaś była), ale robią chodnik i ciągle coś ubijają i tną wielkie płyty. Oczywiście przebudzę się, ale szybko zasypiam. Na razie odpukać spanie nie narzekam, bo śpię średnio od 23 do 9-10 rano. Miki te lody truskawkowe też uwielbiam - to jakaś tegoroczna nowość. Wczoraj jadłam takiego za 99 groszy w polewie czekoladowej z lekko słonymi orzeszkami - też super, dosłownie tak jakbym jadła jakiegoś przynajmniej za 3 zł. Lody mogę jeść ciągle, ale inne słodycze mi nie wchodzą w ogóle. Ertu życzę Ci tego co sobie życzysz i co napisałaś pod tabelką. Piękne życzenia :) Ostatnio mąż zaczynał 3 z przodu i fajnie napisałaś, że nowy etap się zaczyna... śmialiśmy się, że teraz to musi być poważny... ale tylko się śmialiśmy, bo on to taki żartowniś jest i chyba poważny nigdy nie będzie - ale to dobrze, bo nie da się przy nim nudzić.
-
Pysiołka witaj gorąco (chociaż jak jest taki upał to chyba wystarczy jak napiszę WITAJ - gorąco już chyba nie potrzebne jest teraz :) ) Gratuluję, że będzie parka. Mam nadzieję, że synek przyjdzie na świat bez tych poporodowych komplikacji jakie miałaś z Julką. Dorka ja miałam tak samo z pracą. Podejrzewam, że gdyby szef sam mi nie zaproponował, że mam iść na zwolnienie to bym jeszcze pracowała (chodziło mu o koszty, bo w pracy nic się nie działo - kryzys kredytowy). Mimo, że wszyscy dookoła łącznie z endokrynologiem na mnie krzyczeli, że co ja jeszcze robię w pracy to zawsze lubiłam swoją pracę i dobrze się tam czułam i wiem, że mi nie szkodziło. No nie wiem jak teraz by było jak są te upały. Siedzę prawie od miesiąca w domku i na razie się nie nudzę - częściej do Was zaglądam :) Zmykam na loda :) W Lidlu mają dobreee!
-
W szkole mówili, że jak mamy męża albo chłopaka obok siebie to często są nawet tylko po to, żebyśmy się mogły na kimś wyładować i przypominają, żebyśmy oddychały, bo podobno kobiety często o tym zapominają :) Podobno mdlejący facet to należy do rzadkości i świetnie dają sobie radę mimo, że znaleźli się w niecodziennej sytuacji. Sama ich obecność to ważna sprawa i jak poród będzie się nam dłużył to nie będziemy takie samotne.
-
No Dorka tej miny męża też nie mogę się doczekać :) Był ze mną tylko raz na usg i powiedział, że jak zobaczy naszą małą to nie ma mowy, żeby mu łezka nie poleciała, bo już jak ją widział tylko na monitorze to się mu zbierało. A nasze starania też dzielnie znosił (bardziej chodzi o moje humory, bo starania to mu się chyba podobały :) ), bo zawsze mnie pocieszał a ciągle mu powtarzałam, że ma sobie zmienić, bo ze mną to dzieci nie będzie miał... oj dziewczyny co ja wtedy przeżywałam a ile ryczałam to nikomu nie życzę.
-
Dorka ćwiczeń nie znam, ale ostatnio w szkole mówili, żeby siedzieć nie noga na nogę, tyłek wsunąć w oparcie i nogi na wygodną szerokość... teoretycznie im bardziej szeroko tym lepiej, ale wiem, że jak jesteś w biurze w spódniczce to nie da rady... no chyba, że nic nie widać po drugiej stronie to rozkrok na całego proponowali :) Ja miałam ciągle bóle kręgosłupa i tylko basen pomagał a teraz od kiedy jestem w ciąży jeszcze nie pływałam a kręgosłup dzidzia wyleczyła... śmieję się, że wygięła w odpowiednią stronę i teraz jest super, bo go nie czuję. Komputer na pewno ma wpływ na puchnięcie nóg, bo jak byłam u lekarza to się pytał czy puchną, ja że trochę a on, że pewnie jest to od tego, że 8 godz. siedziałam przed komputerem.
-
Mimo, że nie liczę nawet na część tych przywilejów to też nie mogę doczekać się porodu. Na razie się nie boję a wręcz czekam na to jak na najpiękniejszy dzień w moim życiu! Hi hi pewnie te dziewczyny, które już rodziły teraz sobie myślą, że jak się zacznie to już tak przestane myśleć, ale wiecie co nie wyprowadzajcie mnie z błędu :) Na razie nastawiona jestem jak najbardziej pozytywnie i po tych psychicznych męczarniach jakie przeszłam jak się staraliśmy to teraz nie wierzę, żeby coś doprowadziło mnie do takiego stanu, kiedy nie będę cieszyć się z porodu. Już teraz wiem, że pomogą mi myśli, że tak bardzo chciałam tego dziecka, że teraz to w ogóle mam wybić sobie z głowy myśli, że nie dam rady. Dla dzidzi muszę i koniec!
-
Dorka ja męczę się strasznie jak są upały. Szybko łapię zadyszkę i czasami powietrza mi brakuje - schody na pierwsze piętro pokonuje z dwoma przystankami a brzucha nie mam wcale dużego. Jak tylko upał minie to czuję się jak nowo narodzona. Ty jeszcze chodzisz do pracy, więc Twoje zmęczenie jest na pewno większe. Jak chodziłam to niby ciągle siedziałam, ale po powrocie do domu też nie miałam na nic siły.
-
No to Balonik widzę, że obsadę w szpitalu macie świetną :) Mam nadzieję, że uda się i będzie ta Twoja :)
-
Ty Dorka masz fajnie, że możesz liczyć na taki poród ze wszystkimi przywilejami. Ja mam nadzieję, że akurat utrafię, kiedy na dyżurze będzie mój lekarz do którego chodzę prywatnie. To by mi wystarczyło, żeby poczuć się dużo lepiej. Do tego będzie jeszcze mąż to już jestem szczęśliwa. W tej szkole on w to wszystko się tak angażuje, że wydaje mi się, że bardziej ode mnie chyba. Z opowiadań kuzynki to bardzo żałowała, że nie zabrała sobie nikogo to towarzystwa. Mówiła, że najgorsze było to czekanie, aż się wszystko zacznie i nie miała nawet z kim sobie pogadać tylko słyszała wrzaski innych kobiet zza parawanów. Mówiła, że czasami miała wielką chęć wpaść do któregoś z parawanów i zrobić awanturę, bo niby trochę można było wytrzymać a nie kilka godzin. No, ale ona sam poród wspomina bardzo dobrze.