m1m2
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez m1m2
-
Co do porodu w osobnej sali to ja raczej na to nie liczę. Chyba rzadko się zdarza, żeby w dużych miastach było mało rodzących... no chyba, że od razu opłaci się osobną salę to wtedy inna sprawa. Na początku jak kuzynka powiedziała mi, że rodziła z innymi dziewczynami to dziwne to było dla mnie. Teraz już przyzwyczaiłam się do tej myśli - ważne, że są parawany a faceci wchodzą do każdego z parawanów jakby osobnym wejściem. Nie wiem jak to wygląda, ale podobno nie kręcą się wokół innych rodzących. Na zajęciach w szkole będzie wycieczka po szpitalu, więc zobaczę na żywo jak to jest i psychicznie się przygotuję, bo dla mnie najgorsze jest coś z zaskoczenia, bo wtedy mogłabym myśleć ciągle o tym co mi się nie spodobało a tak to będę na to gotowa i już.
-
Co do ułożenia dzidzi to za każdym razem u mnie leży inaczej... stwierdzam tylko po tym, że lekarz mówi, że teraz mniej będzie widać buźkę, bo leży tak i tak, ale nie wspomina o tym, że jakoś źle jest ułożona, więc pewnie ma jeszcze na to czas.
-
Dorka dzięki za opinię o tens. Z tego co piszesz to rzeczywiście może pomóc. Na zajęciach mówili, że w Polsce dopiero to wchodzi a widzę, że u Ciebie jest już znane i polecane. Chciałam właśnie poznać opinię kogoś kto miał z tym do czynienia, bo wtedy te wszystkie zalety są bardziej wiarygodne.
-
Właśnie znalazłam to urządzenie Tens na allegro i nie jest nawet drogie jakby miało się je kupić: http://allegro.pl/item1158715572_elle_tens_usmierzanie_bolu_porodowego_naturalnie.html Niby po porodzie też może się przydać na inne bóle, ale jestem ciekawa czy pomaga... piszą, że bardzo, ale wiadomo jak jest w reklamach.
-
Jesteśmy po wizycie w szkole i dużo fajnych rzeczy się można dowiedzieć, niby czasami błahych, ale ważnych. Na ćwiczeniach mówili o prawidłowym chodzeniu, siedzeniu i leżeniu a na teorii pokazywali poszczególne etapy rozwoju dzidziusiów w brzuszku. Akurat z tym jestem na bieżąco, bo podglądam co się dzieje w danym tygodniu na mamazone.pl Proponowali też ćwiczyć oddychanie przeponą i unikać postawy jaką mają niektóre kobiety w ciąży tzn. układają ręce na dolnym odcinku pleców i wypychają brzuch do przodu a do tego kierują stopy ku środkowi. Nie wiem jak Wy, ale ja tak widzę często i nigdy nie zastanawiałam się, że może to być takie obciążenie na kręgosłup. Trochę można się uśmiać na tych zajęciach, bo zwracana jest uwaga na rzeczy o których wcześniej bym nie pomyślała... a i jeszcze mieliśmy wywiad z telewizją regionalną, bo robili program o gadaniu do brzuszka i o kwasie foliowym. Tyle par a podeszli do nas i jeszcze do drugiej pary... jakbym wiedziała to bym się chociaż umalowała :) W ogóle pierwszy raz słyszałam o banku krwi pępowinowej. Fajna sprawa, ale ogólnie to nas nie stać niestety. A słyszałyście o łagodzeniu bólu porodowego urządzeniem Tens? Ulotkę dostałam dzisiaj w laboratorium i właśnie w szkole rodzenia. Wypożyczenie nie kosztuje dużo, bo na 30 dni tylko 120zł. ale nie wiem czy coś pomaga?
-
U mnie w brzuszku jest 93 cm i nie należy do dużych. Będę się ważyć we wtorek u lekarza, ale wydaje mi się, że mogę mieć jakieś 70 kg czyli jakieś 7 na plusie. Ogólnie dla mnie to 70 to dużo, bo przy 170cm wzrostu miałam zawsze 58-60 kg. Przed ciążą przyjmowałam leki na obniżenie prolaktyny i to dzięki nim przybrałam jakieś 3-4kg, więc liczę od tych wyjściowych 63. Co do kopania męża przez naszą małą to na początku nie chciała jak tylko położył rękę a teraz słyszy jego głos i wystarczy, że trochę pogada i zaczyna brykać. Ostatnio nawet zauważył jak przemieszcza się z jednej strony na drugą, bo do tej pory były same kopnięcia. Tam gdzie jest, to od razu brzuch z jednej strony robi się twardy i często w obcisłej bluzce widać gdzie jest. Zauważyłam też, że jak chciałam pokazać mężowi kopnięcia i jak wtedy przestawała to ja też nic nie mówiłam, więc asiulek jak chcesz, żeby męża pokopała to za bardzo o tym nie myśl, rób i mów swoje to dzidzia nie domyśli się, że na coś czekacie :)
-
Filipki pewnie tak jest często, że ta sama kobieta przechodzi każdą ciążę różnie. Najlepsze jest to, że ja marzyłam o dolegliwościach w ciąży. Tak bardzo chciałam tego dzidziusia, że chciałam np. wymiotować... wiem, wiem głupia jestem :) Ciekawe, czy gdyby mnie te dolegliwości dopadły to też taka chętna bym była :) :) :)
-
No asiulek mąż odnośnie mojej wizji na pewno się ostro wystraszył :) Przecież to właśnie od plemników zależy czy chłopiec czy dziewczynka, więc się postarał. Co do drugiego dziecka to chciałabym w miarę szybko, ale mówią mi, że po porodzie mi ta chęć przejdzie. Mam nadzieję, że taki straszny nie będzie i jednak nie przejdzie. Ciąże przechodzę (oprócz kilku plamień na początku) rewelacyjnie i śmieję się, że gdyby nie te upały to mogę tak chodzić przez 2 lata jak to chyba słonie mają :) A jak tam Wasze brzuszki? Dawno żadnych zdjęć nie było. Ja wrzucę może w weekend.
-
Kisza ja mam to samo z igłami. Miałam tyle badań przed ciążą, że zdążyłam się przyzwyczaić do pobierania krwi i nie mdlenia. Jak ja podziwiam tych co oddają krew! W szpitalu byłam raz na drożności jajowodów i wiecie czego się bałam - wpięcia welfronu - jak mi założyli to odetchnęłam z ulgą jakby było już po wszystkim. Teraz sobie przypomniałam jakie zdziwione były inne pacjentki jak weszłam na jego założenie a wywieźli mnie na wózku i zakładali w łóżku, bo zaczęłam mdleć (głównie pewnie przez to, że pielęgniarka nie mogła utrafić w żyłę i jak dla mnie za długo to robiła a przy tym jeszcze mówiła, że nie może się wkuć - gdyby była cicho to może obyłoby się bez mojej paniki). Później jak się z tą jedną pacjentką spotkałam to mówiła, że ona myślała, że ja już po sprawdzeniu drożności byłam jak mnie na tym wózku tak wywieźli :)
-
Co do przeczucia płci to ja od samego początku ciąży wiedziałam , że to chłopiec... intuicja zawiodła :) Zawsze powtarzałam mężowi, że jak już mi się uda zajść to jak okaże się chłopiec to szybko bierzemy się za kolejne, żeby była dziewczynka a jak znowu się nie uda to znowu szybko do roboty :) Chyba się tym przejął i od raz skierował odpowiednie żołnierzyki do pracy. Mówiłam, że jak będzie dziewczynka to wtedy sobie odpuścimy na jakiś czas a może dłuższy nawet czas, ale wiem jakie miałam problemy z zajściem, więc aż tak długo czekać pewnie nie będziemy.
-
Witam Was dziewczynki :) Widzę temat nerwów na topie. Mnie natomiast ciąża wyciszyła na maxa. Z mężem to do tej pory pokłóciłam się chyba raz i to raczej była mocniejsza wymiana słów niż jakaś poważna kłótnia. Mąż też to zauważył i mówi, że mogłoby tak zostać, ale muszę przyznać się to tego, że ja wcale się nie staram... tak po prostu zrobił się ze mnie potulny baranek a wydaje mi się, że to mąż bardziej zaczął się starać. Czasami mam wrażenie, że czuję się tak jakby upuścili mi z 3/4 krwi i może dlatego nie mam siły na nerwy :) Dzisiaj mamy 2 spotkanie w szkole rodzenia (będzie ich 12). Już na tej pierwszej lekarz opowiadał jakie hormony w nas działają i że takie nerwy o których piszecie nam się należą a on jest od tego, żeby na kolejnych spotkaniach wytłumaczyć naszym facetom jak powinni się zachowywać... fajna szkoła co dla niektórych, bardziej nerwowych, może się okazać :) Co to znieczulenia to lekarz też mówił, że tylko w gazetach opisują, że mamy to tego prawo i powinniśmy o to walczyć a lekarz stwierdził, że nie powinniśmy, bo to dla nas i naszych dzidziusiów wcale nie jest dobre. Mamy mieć jakieś ćwiczenia jak się zrelaksować właśnie wtedy kiedy nie ma skurczów i podał łączny czas przeciętnego czekania na skurcze a czas wszystkich skurczów. Teraz już nie pamiętam jak to było, ale różnica była bardzo duża - zmierzam to tego, że podobno wtedy kiedy są skurcze to kropelka w morzu tego oczekiwania na nie i często kobiety sobie dodają ile to one nie rodziły a w rzeczywistości jest całkiem inaczej. Nie wiem jak to jest w rzeczywistości, ale mam nadzieję, że jest w tym dużo prawdy i nie chciał nas tylko pocieszyć. Odebrałam dzisiaj glukozę i po obciążeniu 75 g mam 119 mg/dl. Myślicie, że to dobrze, bo nie mam podanych norm a wizytę mam we wtorek?
-
Co do ciuszków w lumpach to ja mam taką jedną babkę na targowisku, która ma używane (niektóre nawet z metkami) w trochę wyższych cenach - średnio 4-15zł. i powiem Wam, że jakbym miała wydać nawet tyle samo za nowe to wole te u niej. Są w świetnym stanie, dosłownie jak nowe i tak jak piszesz kisza same rarytasy. Nie widzę takich w normalnych sklepach, no chyba że w tych oryginalnych, ale tam można przewrócić się od ceny - 40-60zł. - to dla mnie za dużo jak np. za zwykłe spodenki albo fajną bluzę. Jak oglądam nowe to często mają tyle nalepek, jakiś ozdób, że dla mnie są za bardzo kiczowate - jakoś nie potrafię tych nowych kupować a jak zobaczę te używane to od razu podoba mi się sporo rzeczy. Od kiedy jestem w ciąży to supermarkety mogą nie istnieć. Męczę się chyba bardziej od męża a to on zawsze chciał jak najszybciej wychodzić. U nas dzisiaj chyba wymarzona pogoda dla kobiety w ciąży i wybraliśmy się na spacer i po drodze był real, więc skuszona Waszymi promocjami postanowiłam sprawdzić i u nas bardzo kiepsko. Takich cen nie ma o których piszecie a jak już coś tańszego to gatunkowo tragedia. Co do prania nowych ciuchów to ja zawsze prałam te które kupowałam dla siebie, więc dla dzidzi tym bardziej będę to robiła. Pracowałam dawno temu w sklepie odzieżowym i wiem ile dana rzecz czasami jest mierzona i przez kogo (chodzi mi o osoby, które koniecznie patrzą na rozmiar i mimo, że od razu dawałam odpowiedni dla tej osoby to na siłę wciskały się w za małe ubrania), no i najgorzej latem, gdy nawet jak ktoś się myje to często od samego przymierzania można się mocno spocić. Ola moja mała też często reaguje na głośniejsze dźwięki. Prawie zawsze daje o sobie znać jak włączam mikser albo jestem w kościele i grają organy albo jakaś sąsiadka głośniej śpiewa. Od wczoraj moja mała buszowała bardzo słabo. Poczułam dosyć mocno w nocy jak zaczęła się burza i pioruny - pewnie się wystraszyła bidulka, bo mama też trochę się bała, ale było tak przyjemnie, że nawet nie zamknęłam okna. A później to z tym kopaniem to straszna cisza była, nawet jak zjadłam śniadanie. No to sobie pomyślałam, że pewnie w kościele da o sobie znać... no i całą mszę niestety nic. Skończyła się msza i na koniec sobie pomyślałam, że niech kopnie chociaż raz no i ona w tym momencie kopnęła... słuchajcie prawie mi łezka poleciała, bo już naprawdę zaczęłam się martwić. Moja kochana posłuchała mamusi :) Plisowana pewnie teraz wielką ulgę czujesz, że masz naukę z głowy i możesz zająć się dzidziusiowymi sprawami. Bardzo gratuluję magistra! Uciekam na kolację, bo mąż już czeka. Miłego wieczorku Wam życzę!
-
:) Kisza, bo wiesz ja taka wioskowa dziewczyna jestem i po polach się trochę nabiegałam :) Pozdrawiam i chyba zmykam się myć i do łóżeczka.
-
Te sowy to raczej co innego niż boczniaki. Sowy są większe, koloru brudno białego i nakrapiane są czarnymi kropeczkami - kolor taki jak prawdziwe sowy :) Zbiera się je najczęściej na polu lub w jakiś rowach :)
-
Smażone sowy też uwielbiam. Kisza sowy to są takie duże grzyby i po usmażeniu smakują podobnie do schabowego. U nas nazywają je też kanie.
-
Na badaniu cukru byłam wczoraj, ale nie odebrałam jeszcze wyniku. Ja miałam wypić 75 g glukozy w domu i po 2 godz. podejść do laboratorium. Któraś z Was też tak miała, czy wszystkie pobierane miałyście dwa razy, bo już zaczęłam się martwić, że coś pokręciłam, ale tak mi lekarz wytłumaczył i mam nadzieję, że tylko raz też może być. A glukoza nie była taka straszna tylko potem ciągle mi się odbijało i to trochę nieprzyjemne było, bo to było tak jakby na pusty żołądek wypić pół szklanki cukru pudru... nigdy nie piłam cukru pudru, ale podejrzewam, że mogłabym czuć się podobnie :) A jaka jest norma tego cukru?
-
asiulek ja dzisiaj jadłam frytki i tak sobie przypomniałam o fajnych dwóch sałatkach, które najlepsze są właśnie z frytkami. Gdyby któraś z Was chciała spróbować to przesyłam przepisy: SAŁATKA GYROS Mięso z piersi kurczaka (ok 1kg) pokroić w kostkę. Polać oliwą i posypać przyprawą GYROS. Odstawić na min. 2 godziny (albo zrobić poprzedniego dnia i włożyć do lodówki). Mięso usmażyć, ostudzić, ułożyć na dnie miski i teraz po kolei warstwy: -drobno pokrojona cebulka (1 duża lub dwie małe) -drobno posiekany korniszon (3 sztuki) -polać ketchupem -puszka kukurydzy konserwowej -polać ok 3 łyżkami majonezu pomieszanego z 3 łyżkami ketchupu -drobno pokrojona kapusta pekińska (połowa średniej główki) -na wierzchu można posypać vegetą Jeżeli chodzi o proporcje to napisałam tak na oko, bo jak robię to zawsze widzę, czy czasami nie jest czegoś za dużo... jednym słowem mają być ok centymetrowe warstwy każdego produktu. SAŁATKA CURRY 2 piersi z kurczaka (podwójne) pokroić w kostkę, posypać przyprawą curry i usmażyć. Ułożyć na dnie miski i teraz po kolei warstwy: -warstwa ketchupu -ogórek konserwowy pokrojony w kostkę -polewamy 4 łyżkami śmietany wymieszanymi z 3 łyżkami majonezu -1 pokrojony drobno por -warstwa ketchupu -połowa główki kapusty pekińskiej Na wierzch polewamy wszystko majonezem wymieszanym ze śmietaną (po ok 3 łyżki) i posypujemy pietruszką lub koperkiem. SMACZNEGO!
-
No to Balonik i wszystkie które rzuciły gratuluję! Ja nie paliłam nigdy, ale na pewno nie jest to łatwe, więc szacun :) Brałam udział w akcji przeciw nałogom w ciąży i wiem, że duża część dziewczyn to lekceważy i twierdzą, że jakaś tam znajoma paliła i nic się nie stało to ich dzieciom też nic nie będzie... tak jest im wygodnie i nie myślą o konsekwencjach, bo może się uda... dla mnie jest to straszne, może tym bardziej, że wiem jak bardzo się chce być w ciąży gdy nie można zajść i jak później można truć swoje dziecko. Tak więc balonik gratuluję i większy brzuszek to większy powód do dumy :)
-
Balonik ja odwrotnie. Mój brzuch jest chyba mały. Ze wszystkich par w szkole rodzenia to chyba była tylko jeszcze jedna dziewczyna z podobnym. Co prawda niektóre były już po 30 tygodniu, ale i tak mój balonik jest mały. Zazdroszczę Wam wypadów nad morze. Też marzę o tym w takie upały, ale finansowo musimy oszczędzać. Na pewno wybierzemy się nad jeziorko. Kupiłam już sobie koszulkę z lycry do starych majteczek kąpielowych i mam zamiar się pluskać. kisza właśnie jak zobaczyła ten kolor na ścianie to się przeraziłam i pomyślałam sobie, że mała dostanie oczopląsu i dobrze, że na początku będzie głównie patrzeć na sufit, bo jest jasne ecri :) Ale jak piszesz, że będzie się dzidzia dobrze czuła to trzymam Ciebie za słowo :) Pocieszałam się jeszcze tym, że tylko mi i mojej mamie się tak wydawało a innym bardzo się spodobał. Na pewno wyróżnia się od razu od innych pomieszczeń i nawet jak nie ma słońca to jest wrażenie jakby było.
-
Co do wieku to my za planowanie dzidziusia zabraliśmy się chyba późno (miałam wtedy jakieś 26 lat+2,5 roku starań), bo wcześniej nie byłam do tego gotowa a jesteśmy już prawie 5 lat po ślubie. Chciałam bardzo, żeby urodziło się w czerwcu jak mąż (tak sobie wymyśliłam, bo z mężem świetnie się dogadujemy), bo mam dobry kontakt z bliźniakami. Tak się złożyło, że termin mam na 26 października a swoje urodziny mam 31. Mąż się śmieje, że jak on da radę z dwoma upartymi skorpionami to nie wie :) Moje okresy były często nieregularne, więc myślę, że termin też się może trochę przesunąć, ale wolałabym żeby nie, bo tego się boję... do głowy chyba dostanę jak termin minie i nic. Tak jak pisałam wcześniej porodu się nie boję, ale tego przekroczenia terminu albo tego, że Mała owinie się pępowiną to bardzo się boję. Pisałyście o fajkach. Dziewczyny trzymajcie się dzielnie i nie palcie! Wasze dzidzie będą szczęśliwe, że mają takie silne i dbające o nie mamusie. Jak przetrzymacie tą największą ochotę to wierzę, że później już będzie dobrze! A to chyba dobry czas żeby pożegnać się z fajkami raz na zawsze i szkoda zmarnować ten czas kiedy rzuciliście, żeby z powrotem zaczynać. Co do kreski na brzuchu to od jakiegoś czasu pojawiła się taka delikatna, ale widoczna. Jest od pępka w dół i trochę w górę też idzie, ale ta jest bardzo mało widoczna. Pępek jest cały czas schowany, ale też lekko nabrał koloru tej kreski. Rozstępów nie mam, ale czuję, że brzuszek zaczął mocno rosnąć, więc nie wiadomo jak dalej będzie. Mama po trzech dzieciach jest szczuplutka, bez rozstępów i zbędnego tłuszczyku, więc może też mi się uda, ale jakoś nie myślę o tym. Ważne, żeby dzidzi było teraz dobrze.
-
No to nadgoniłam moją ponad tygodniową nieobecność :) Mieszkamy obecnie z teściami w mieście i powiem Wam, że jak wróciłam ze wsi od rodziców to tutaj nie mogłam złapać oddechu... czasami brakowało mi normalnie powietrza. Nie to co u rodziców: posiedziało się w altance albo nad oczkiem, duży ogród i pełno drzewek dawało super cień. Jedyny minus to pełno komarów i teraz mam pamiątki na nogach po tych paskudach. Mąż miał tydzień wolnego, więc dokończył gładzie w naszym nowym domku (w przybudówce do domu moich rodziców) i pomalował pokój naszej Małej. Oczywiście nie mogłam przestawić się na początku to tego koloru (wybraliśmy z Duluxu chyba słoneczny pocałunek czy jakoś tak), bo w pozostałych pokojach malowaliśmy na beże, brązy i ecri, ale jak farba wyschła to chyba na 3 dzień się już przyzwyczaiłam i teraz mi się podoba bardzo. Mimo, że mąż trochę krzyczał to po tych gładziach było tyle sprzątania, że bardzo korciło mnie żeby mu pomóc. Później miałam nauczkę, bo stopy tak mi spuchły, że gdyby nie klapki to na pewno nie weszłyby w żadne buty. A wszystko robię teraz z 3 razy wolniej niż zwykle i chyba tak jak unefille przydałby się kubek niekapek - fajnie to Twój mąż wymyślił :) Ja też rozlewam często i leci mi wszystko z rąk, ale jakoś tak dziwnie, bo nie dość, że coś przewrócę to jeszcze przy tym leci mi to gdzieś na boki, albo co dziwnie w górę... u rodziców wywróciłam butelkę z napojem i zamiast ją od razu podnieść to się patrzyłam i zastanawiałam co zrobić :) Nikogo nie obrażając czuję się często jak przysłowiowa blondynka z kawałów. Mam nadzieję, że po ciąży moje myślenie wróci do normalności :)
-
Zanim zacznę czytać zaległości a mam trochę jeszcze do nadrobienia to napiszę jeszcze, że byliśmy dzisiaj pierwszy raz w szkole rodzenia. Mimo, że było to tylko spotkanie organizacyjne to już bardzo mi się spodobało. Jest chyba jakieś 35 par i na koniec każda się przedstawiała i oczywiście jak mąż zaczął mówić o tym jak długo czekaliśmy na naszą dzidzię i jaką teraz wielką radość mamy to łzy same mi pociekły i przestać lecieć nie chciały. Dobrze, że to mąż zaczął mówić, bo ja chyba bym nie była w stanie, bo tak bardzo się wzruszyłam. Najbardziej podobało mi się zdanie lekarza, który powiedział, że porodu nie można sobie kojarzyć z bólem, bo im więcej boli to znaczy, że chwila zobaczenia dziecka jest coraz bliżej i tylko poprzez te bolesne skurcze możemy pomóc naszej dzidzi szybciej się urodzić, więc zrobi wszystko żeby każda z nas na tych zajęciach zrozumiała poród nie jako ból ale coś jak najbardziej normalnego i abyśmy nie myślały o sobie tylko o naszym dziecku. Opowiadał też różne śmieszne historie i ogólnie było super. Wspominał też mężczyznę, który już na pierwszym spotkaniu powiedział, że przyszedł, bo żona go zmusiła i jest ostatni raz, bo przy porodzie na pewno nie będzie... jak się później okazało to zajęcia go tak wciągnęły, że przychodził na kolejne i ostatecznie zdecydował się na wspólny poród i był z tego mega dumny i bardzo dziękował, że lekarz tak fajnie go do tego przygotował.
-
Witam wszystkie po dłuższej przerwie. Jestem chyba na połowie czytania zaległości, ale żeby nie zapomnieć postanowiłam napisać. Pisałyście o zgadze. Ja na szczęście nie wiem co to jest. Pewnie Dorka ma dużo racji pisząc, że pomaga mleko. Od chyba 2 miesiąca ciąży odstawiłam rano kawę i zastąpiłam mlekiem z kawą zbożową... mimo, że na początku nie bardzo mi to smakowało teraz rano mleczko musi być! Justyna wstawiłaś link do wózka implast bolder - widziałam go w sklepie i bardzo mi się spodobał, ale jak dla mnie trochę za drogi. Spodobało mi się głównie to, że jest wysoki. Mam 170cm i niektóre wózki były za niskie. Niby jak wyregulowałam rączkę na maxa wysoko to było ok, ale nie wygodnie się je wtedy prowadziło. Tak więc wybór na moje świetny! Do tego duża gondola i wizualnie bardzo fajny. Dasza81 zdjęcie z usg 4D świetne. Dzidzia ładnie buźkę pokazała. Już sobie wyobrażam jak musiało to fajnie wyglądać na usg, bo przecież zdjęcia nie oddają tego jak dzidzia się rusza, robi miny i co chwilę widać ją z innej strony. Jak przy następnej wizycie dzidzia się dobrze ułoży to też wrzucę fotkę... nie mogę się już doczekać jak dzidzia będzie miała już dobrze ukształtowane rysy twarzy... ach to będzie przeżycie zobaczyć ją prawie taką jak po narodzinach :) Asiulek pisałaś, że Twoja księżniczka mniej kopie... ja mam tak samo jak jest upał. Kopniaczki są dużo słabsze i czasem ledwo co wyczuwalne. Nasze Księżniczki się najwidoczniej lenią i wolą te upały przespać :) Justyna pisałaś o znajomej, która stara się o dziecko tak długo. Bardzo współczuję takim parom, bo wiem co się wtedy czuje. My staraliśmy się 2,5 roku i teraz ze wszystkiego czuję ogromną radość... nawet porodu się nie boję, bo wiem jak bardzo tego pragnęłam. Jeżeli mogę coś podpowiedzieć to często przyczyną braku ciąży jest wysoka prolaktyna a niektórzy lekarze nie kierują na to badanie. Jestem na innym forum i wiem, że dziewczyny mają problem z zajściem nawet wtedy gdy pierwsza prolaktyna jest w normie a po obciążeniu tabletką MTC jest mega wysoka. To badanie z obciążeniem jest bardzo ważne a niektórzy lekarze kierują tylko na to podstawowe - jak wyjdzie w normie to już nie robią z obciążeniem a to duży błąd, bo są dziewczyny które dopiero po zbiciu tej po obciążeniu zaszły w upragnioną ciąże. Z prolaktyną najlepiej udać się do endokrynologa. Dodatkowym badaniem jest jeszcze TSH i koniecznie monitoring owulacji na usg (nie za pomocą testów owu, bo mi wychodziły negatywnie a na usg owulacja była, więc nie na każdą działają) i zbadanie drożności jajowodów też jest ważne. Znajomej życzę powodzenia w staraniach i wielkiej radości z szybkiego ujrzenia dwóch kresek na teście ciążowym!
-
Co do szkoły rodzenia to my jesteśmy już zapisani. Tam gdzie chcemy to jest za darmo, bo szpital ma dotacje z unii. To nasze pierwsze dziecko i nie mamy doświadczenia jak takie szkoły wyglądają, ale wydaje mi się, że fajne przeżycia mogą być, więc będziemy chodzić i to chyba już od połowy lipca - dokładnie nie wiem, bo mąż nas zapisał. Filipki - córcia przesłodka. Gratuluję! Te zdjęcia 4D może dla niektórych wyglądają dziwnie, ale tam zdecydowanie więcej widać i ja się już do nich tak przyzwyczaiłam, że na tym 2D często mało co mogę zobaczyć. Mój tata jak zobaczył te zdjęcie 4D z 16 tygodnia to spytał: "co to za chrabąszcz"? Rozbawił mnie bardzo... dla mnie to najpiękniejszy widok na świecie a dla mojego taty chrabąszcz :)
-
Do mamamisia Pewno że są rzeczy ważne i ważniejsze. U nas to 4D wyszło przypadkowo, bo ten lekarz do którego teraz chodzę bardzo mi pomógł w zajściu w ciąże i nie wyobrażam sobie chodzić do kogoś innego. Miałam robioną za darmo na jego skierowanie drożność jajowodów i umówił mnie akurat wtedy do szpitala jak miał dyżur i jak inna baka chciała mi tą drożność wykonać to od razu mówił, że zrobi ją sam. Mam cichą nadzieję, że jak będę rodzić to też utrafię na jego dyżur - no tu niestety dnia zaplanować nie możemy :) Gdybym chodziła na kasę chorych to pewnie tak jak Ty miałabym już fajny wózeczek a tak to musimy jeszcze trochę odkładać, no ale z jego wizyt zrezygnować nie mogę, bo bardzo bym tego nie chciała. Brrr od razu sobie przypomniałam przychodnię, gdzie chodziłam na kasę i tam przez rok leczyła mnie taka baka, że nikomu nie życzę. Faszerowała mnie tabletkami clo bez monitoringu a jak się później okazało na usg to pęcherzyki mi rosły bez tabletek i przez te tabletki mogła mnie tylko przestymulować i nabawić torbieli. Jak zrobiłam wynik prolaktyny na własny koszt (norma do 23 a ja miałam 120ng) to z tym wynikiem poszłam do niej a ona na to, że takiego badania mi nie zlecała i nie chce go oglądać (zaznaczę, że właśnie przez prolaktynę nie mogłam tak długo zajść w ciąże). Pamiętam, że podczas badania dosłownie wyżywała się na mnie a jak jej powiedziałam, że boli to ona na to, że za dokładnie się wymyłam i teraz jest tarcie... nigdy przedtem nie miałam takich przykrych doznań a zawsze się dokładnie myłam przed wizytą. Jak weszła pielęgniarka po jakiś podpis to nakrzyczała na nią i spytała się jej czy nie widać, że jest zdenerwowana... mówię Wam jakiś koszmar normalnie to był i nic dziwnego, że jak usiadłam w samochodzie to zaczęłam ryczeć. Mój obecny lekarz wart jest tych pieniędzy. Jak leczył mnie przed ciążą to miał zwykłe usg a jak poszłam pierwszy raz już z dzidzią w brzuszku to pierwszy raz zobaczyłam nowy sprzęt i jak pokazał zdjęcie buzi innego dzieciaczka to już wtedy byłam w niebie, że jak dobrze wszystko pójdzie to kiedyś tak zobaczę swoją córcię. mamamisia co do Twoich kopniaczków na blogu to już pisałam, że są przesłodkie... u mnie pomału podobnie zaczyna być tak widać, ale jeszcze nie tak jak u Ciebie... a czym udało Ci się je tak fajnie nagrać? No dziewczyny mam nadzieję, że wklei mi ten mój esej od razu a nie potrójnie, bo zajmie wtedy całą stronę :) Pozdrawiam Was wszystkie gorąco i idę się wreszcie dokończyć pakować, bo jak mąż wróci z pracy to chyba by się zdziwił, że cały dzień wolny a ja jeszcze nie skończyłam :)