Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

camisia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez camisia

  1. Czesc dzierwczyny! Udalo mi sie dostac do komutera... wlasciwie cudem... Przeczytalam tylko dwie ostatnie strony (a zaleglosci mam ponad 30 stron!) wiec nie bardzo wiem co u Was. Przepraszam Was strasznie, ze nie pisze, ale to dla mnie bardziej niz nierealne najczesciej... Zupelnie przypadkowo pojawilam sie jak o mnie pytacie :) Milo mi tym bardziej :) ze o mnie pamietacie. Mam nadzieje, ze nadejdzie czas, ze jakos uporam sie z codziennoscia i bede mogla do Was zagladac czesciej. Niestety dwojka malych dzieci to dla mnie nowa bajka... Dziwie sie pomaranczce (tez akurat przypadkiem trafilam na jej wpis), ze sie czepia betix... szkoda slow. Ja nie mam wogle czasu na internet, na komputer... Zagladam tu bo was lubie i zwiazalam sie z Wami w czasie ciazy (kiedy mialam o niebo wiecej czasu, mimo, ze mialam juz jednego malucha), a teraz boje sie kiedy znow bede mogla regulanie tu zagladac... :( Niestety caly moj dzien (i noc rowniez, bo obie dziewczynki budza sie w nocy) wypelniony jest bieganiem miedzy jednym a drugim dzieckiem, gotowaniem (czesto z Hanka na reku), spacerami, zakupami, praniem, sprzataniem, prasowaniem... Niby zwykla codziennosc, ale ja nie daje rady chwilami. Do tego dochodza sprawy dodatkowe - wlasnie sprzedajemy dom i budujemy nowy... Chyba nie zdecydowalabym sie na to nigdy gdybym wiedziala ile z tym bedzie zachodu... Zaraz skoncze. Hania placze...
  2. Mam sekundke to jeszcze opisze porod... Juz nie pamietam co pisalam Wam po wyjsciu ze szpitala, wiec jak sie powtorze to sorki... Jednak Hania dobre dziecko, jak sie umowilo tak wyskoczylo... Dalo nam jeszcze odpoczac po ciezkim tygodniu i w sobote od rana sie zaczelo... Jak wiecie, 31.pazdziernika rano odeszly mi wody... bardzo podobnie jak z Pola, wiec myslalam, ze bede czekac na cala akcje jeszcze troche. Zjedlismy sniadanie, zadzwonilam do poloznej... Ona powiedziala, ze skoro skurczy nie ma i nic mnie nie boli, to mam sie spokojnie przygotowac i przyjechac do szpitala na KTG i sprawdzenie (jak bedzie nadal cisza, to dostane antybiotyk i wroce do domku). I tak tez zrobilismy (torbe wzielismy do bagaznika,Bogu dzieki, ale nie zabieralismy jej ze soba do szpitala). Na miejscu okazalo sie, ze wiele porodow jest... i nawet nie moga mnie w tym momencie zbadac (tego dnia urodzily sie trojaczki i kilkoro blizniat... owocny dzien)... Wszyscy latali, a nam kazali usiac w poczekalni na krzesle... To byla 10.30... ja sie czulam dobrze, nic nie bolalo... tylko recznik musialam mniec miedzy nogami... Przed samym poludniem udalo sie nam dostac jekies lokum, zeby podlaczyli mnie do KTG (nadal mnie nie bolalo), tam okazalo sie, ze mam jednak skurcze... i to dosc silne. Powiedzieli, ze jednak zostane w szpitalu, bo chyba bede rodzic jednak dzis... kazali zostac w tym pokoju (to bylo ciagle na porodowce, a ja mialam zabookowany porod w Centrum - nie wiem jak te nazwe przetlumaczyc) i czekac, bo jakas kobieta wlasnie opuszcza jedno miejsce w Centrum i jak sprzatna to tam pojde rodzic... Tak wiec, Jedrek poszedl po torbe do samochodu, a sobie spokojnie sluchalam serduszka Hani siedzac na krzesle w zastepczym pokoju... Nagle okolo 13.00 "cos strzelilo" i zerwaly sie okropne bole... Nastepna godzina, byla chyba najgorsza godzina w moim zyciu... Skurcze zaczely sie raptownie, tak silne, ze nie moglam podczas nich oddychac i prawie nie mialy odstepow... Autentycznie bylam pewna, ze umieram... W pewnym momencie stracilam przytomnosc... (a ja dalej na tym krzesle pod KTG) Obudzila mnie straszna potrzeba pojscia siusiu... Ktos kolo mnie byl... Jedrek mowi, ze zaraz przyjdzie polozna, ta to tylko studentka... Widzialm jakis poploch wokol... No, ale ja twardo, ze ja chce siusiu! Musieli mnie zaprowadzic, bo nie dalam rady wstac na nogi... W toalecie okazalo sie, ze to nie siusiu... ale za to jakas sila chce mi wyrwac zebra... I czuje, ze dzidzia wychodzi sama... Ja w krzyk... Doprowadzili mnie do lozka, na ktore nie dawalam rady juz wejsc... Musialam przec... Za drugim razem Hanka wyskoczyla... Nie musze Wam tlumaczyc zaskoczenia... nawet poloznej. Hania wyskoczyla 14.14. - tak zapisali na karcie, ja napisalam Wam 14.13, bo tak bylo na moim zegarku... Po Hani poszla cala reszta szybciutko i bez krwotoku! Wogle nie dotarlam do Centrum, gdzie mialam rodzic. Dzieki temu nie mialam podloczen w zylach, o ktorych mowili na wizytach ciazowych, ze bede musiala miec... Wsztstko bylo ok... Mialam tylko lekkiego zakwasa w miesniu ramieniowym, ktorego nabawilam sie jak probowalam podczas parcia rownoczesnie wspiac sie na lozko, zeby nie urodzic na podlodze (wlasciwie na lezanke lekarska, bo nie bylo to lozko porodowe). Zaraz po urodzeniu wstalam i poszlam wziac prysznic... Nie zdazylam sie nawet rozebrac z bielizny do porodu... I rodzilam w makijazu... :P Do domu mnie puscili wczoraj rano, tak wiec po niecalej dobie. Niestety w karcie porodu mam wpis o dwoch powiklaniach... Jeden to to, ze Hania byla kilkakrotnie owinieta pepowina (nawet nie wiedzialam, ze dopiero po 2 minutach zaczela oddychac, choc dziwne bylo dla mnie, dlaczego nie daja mi jej od razu) no i drugi problem to to, ze rodzilam za szybko... Niby to nic wielkiego, ale powiedzieli, ze uzanja to za powiklanie, bo nastepny porod prawdopodobnie mialabym w domu... i dodatkowo Hania miala i jeszcze troszke ma klopot, bo za malo miala skurczy i dobrze nie zostal wycisniety caly sluz z brzuszka i plucek. Na szczescie juz powoli Hanusia poradzila sobie ze sluzem (wymiotuje bardzo i musimy nosek i gardzielko odsysac). Wogle... Hania Jest sliczna! Jak tylko o niej pomysle to placze! Ze szczescia... Wyglada zupelnie inaczej niz Pola... ma zwykle krociutkie czarne wloski i nie ma takiego perkatego noska... Chyba mialyscie racje, ze Hania to bedzie blondaska... ;) No i waga tez nie najgorsza... Dobrze ja wykarmilam... 3800 to waga po kilku godzinach zycia (tu nie waza od razu, dopiero po siusiu)... Jak sie urodzila to polozna stwierdzila, ze musi miec co najmniej 4 kilo... Ale za dluga nie jest... Taka pyzunia moja slodka... Nie wiem co jeszcze napisac... Rumianella - dobrze, ze jednak 2 godziny, a nie 20 minut... Nie wyobrazam sobie jak by to bylo... A nawet ten czas co rodzlam przelecial niezauwazalnie... Nawet troche za szybko, bo jakos nie nacieszylam sie tym pobytem w szpitalu... czegos mi teraz brakuje... :P Pozdrawiam Was strasznie mocno!!!
  3. Przepraszam za bledy... Wyslalam bez przeczytania... O opuchliznie pisalam... chodzilo mi o spuchniete stopy. Ale zapomnialam sie "pochwalic", ze niestety dopadlo mnie to co przypuszczalam... walcze z hemoroidem gigantem... :( Ale to podobno tez ma samo sie wchlonac... Na razie mnie to tylko doprowadza do deresji... No ale i tak jestem szczesciara, bo wszystko inne jak gdyby nigdy nic... krocze i wszystko co sie z tym wiaze, wyglada zupelnie jakbym nie rodzila... Bo z Pola mialam kilka dni takie lekkie obrzmienie (a tez nie peklam)... Teraz wszystko od razu wygladalo normalnie. No, ale za to mam tego cholernika... Nie ma nic w zyciu za darmo... :) Przy nastepnej okazji sprobuje opisac troche porod... Sama jeszcze sie nie moge nadziwic, ze tak dziwnie poszlo... Nawet dzisiejsza polozna sie smiala, ze bylo o mnie glosno w szpitalu... O mnie i o innej kobiecie, ktora w tym samym momencie rodzila trojaczki... Moze dlatego bylo tyle zamieszania i o maly wlos urodzilabym w toalecie na korytarzu... :P
  4. Czesc Dziewczyny! Nie moge znalezc czasu, zeby zasiasc do komputera... :( Hania co prawda jest cudownie grzeczna, ale Pola wymaga teraz wiecej uwagi... Nie jest zazdrosna (choc moze jest tylko nie okazuje tego jawnie), tylko strasznie potrzebuje uwagi... Jak jej nie ma to chodzi smutna... gasnie nam... Tata nie wystarczy. A dodatkowo strasznie lgnie do Hani i mimo, ze mnie to cieszy, to czesto jest trudne, bo stale siedzi przy jej lozeczku, glaszcze ja, caluje... i w konsekwencji nie daje jej chwili spokoju i mnie tez, bo stale musze pilnowac... A przez to strofuje ja nadmiernie, ona czuje sie odwpchnieta i tak zaczyna sie bledne kolo... Wogle zlapal mnie troche juz baby-blues i zloszcze sie na wszystko... obrywa sie Jedrkowi i Polce... Az mi wstyd, ale cos sie ze mna dzieje... placze i sie wkurzam na zmiane... Poza tym u nas dobrze. Hania rosnie ladnie, uwielbia cyca. Spi slicznie i jak na razie jest strasznie cichutkim i kochanym dzieckiem. Zakochana jestem w niej po uszy!!! Taki moj slodki cukiereczek... jak tylko o niej pomysle to mam oczy pelne lez... I tak mi tylko zal, ze te nasze skarby tak szybko urosna... Zazdrosze tym co maja dopiero pierwsze dziecko... bo jeszcze pewnie beda miec nastepne... Ja nie wiem, jak zatrzymac czas!!! Jestem taka szczesliwa, ze mam takie dwie piekne coreczki! Jestem kompletnie walnieta... chodze i rycze ze szczescia... Z przyziemnych spaw. Hanka mi dzis pozolkla... dosc mocno niestety. Byla przed chwila polozna i pobrala krew Malutkiej do badania... do wieczora ma dac znac czy mamy sie stawic w szpitalu. :( Niestety Hania (podobnie jak Pola) odziedziczyla krew po Jedrku i maialysmy konflikt... Ja juz dostalam immunoglobuliny... Jeszcze tylko czekamy co sie stalo u Hani. Przepraszam, ze nie odpisuje Wam. Moze uda mi sie nadrobic to z czasem. Wlasnie minela 4 doba jak Hania sie urodzila... wiec jeszcze jestem taka jakas w szoku... nie moge sie ogarnac... I Pola stoi nade mna... A jeszcze ja... Ja sie czuje swietnie. Z krwawienia pozostalo mi juz tylko lekkie plamienie. Mleka na razie mam duzo, jednak nawal mi nie dokuczyl za mocno. Tylko opuchlizna ciagle jeszcze sie utrzymuje, ale to podobno minie, jak bede wiecej sie ruszac... Brzuch jeszcze widac, ale juz tylko lekko wystaje. Za to rozstepy raczej beda... :( Widze, ze Misiaczka nam jeszcze zostala do rozpakowania... :) Trzyamj sie Kochana i dawaj znac co u Ciebie!!! smalle - juz chyba urodzila... :)
  5. Ja na sekundke... Nad ranem odeszly mi wody. Na razie poza okropnym bolemk krzyza nic sie nie dzieje... Nie wiem co bedzie dalej, moze przyjdzie mi czekac na porod jak poprzednio... choc nie wiem, bo krew sie leje tez. Zaraz jedziemy do szpitala. Czekam na opieke dla Poli. Odezwe sie, jak bede mogla.
  6. Nie moge spac... ten upal mnie wykonczy... W dzien jest ciezko, ale noce sa koszmarem! Juz sama nie wiem co lepsze... bo na pewno ciezej mi znosic te temperatury i ta duchte z brzuchem, ale prawde mowiac nie wyobrazam sobie rodzic teraz! Zupelnie jak pisala K_Z_Kasia - leze i wygladam jak "zdechla foczka"... Dzis mecza mnie znowu bolesne skurcze... ale nie bola jak powinny... to tylko trening. Ale i dobrze, bo nie dalabym rady chyba zebrac sie teraz na wysilek porodowy... K_Z_Kasiu - piszesz, ze z oksytocyna nie tak zle... Dzieki, bo na pewno bedzie mi latwiej byc do niej podlaczona... :) - jakby co... Jednak ja nie boje sie bolu... Mam tylko taka "prywatna schize", ze nie chce dziecka wypedzac brutalnie z brzucha... Wiem, ze sam porod jest wielkim stresem dla niego, wiec najlepiej jak samo zdecyduje sie wyjsc... Jak jest wypedzane, to jest dla niego gorzej (o ile nie ma zagrozenia zycia lub innych powaznych przyczyn). Ale to tylko moje glupie myslenie... a i tak bedzie jak ma byc. Na razie jest ok... Tak jak pisze betix - staram sie relaksowac i czerpac jak najwiecej z obecnego bycia mama tylko jednego maruderka... :) Choc tak do konca nie jest... Dzis mam dolka... znow mialam dzis nalot i to niespodziewany, jak probowalam sie zrelaksowac chlodna kapiela... Tesciowa z Poli kuzynka... wlasciwie to nie byly odwiedziny, tylko przywiezienie Malej "do Poli"... Ach, wiele by pisac. Juz sie mezowi wyplakalam w rekaw. Nic nie daja sugestie... Chyba jak bede miala drugie dziecko to bede musiala ostro zareagowac... Czy tak ciezko zrozumiec, ze chcialbym odpoczac i miec chwilke dla siebie i Poli? Mialam zal, ze nie potrafi zrozumiec, ze w 9 miesiacu ciazy potrzebuje odpoczynku (a moze nawet troche pomocy... ale o tym nie wspomne), ale teraz jak jestem "przeterminowana??? A wczoraj delikatnie prosilam, ze przydalaby mi sie pomoc (transport) przy zakupach... niestety moja sugestia odbila sie o wielki mur milczenia... A wiem, ze dzis tesciowa jezdzila kilka razy do sklepu i nawet nie padlo pytanie czy nadal cos potrzebuje... Tak mi przykro! Tylko potrafi mnie z wyrzutem spytac: "no kiedy w koncu urodzisz?" Czuje sie jak maszynka do wykonania zadania... W srode rano musze isc do szpitala... Bede musiala poprosic kolezanke o opieke dla Poli... Juz to zrobilam. Niestety, nie ma innych chetnych do pomocy... Dobrze, ze moja mama o tym nie wie... nie mialabym odwagi jej tego powiedziec, bo by sie zamartwila i nigdy nie zrozumiala... Wiele by pisac... Boje sie, ze jak zaczne temat, to go nie skoncze... Sorki Dziewczyny... mam dolka... I jeszcze do tego spac nie moge, bo ukrop straszny! Ufff... wlasnie lunelo... Moze ten deszcz troche ochlodzi i bedzie czym oddychac... Uciekam sprobowac sie przespac... Buziaczki!!!
  7. Cos sie dzieje u mnie z forum... Nie moge zmieniac stron. Napisac tez ciezko... nie wiem czy uda mi sie wyslac to co pisze teraz... Postaram odezwac sie jutro (choc w weekendy zawsze mam urwanie glowy) albo pojutrze. Chyba, ze sie cos wydarzy to przesle SMSa jak nie uda mi sie odpalic kompa... Na razie jednak cisza kompletna, wiec pewnie w poniedzialek zamelduje sie tu dalej z brzuszkiem... Probowalam wyslac zdjecie mojego gigantycznego brzucha na nasza poczte, ale nie dochodzi... Chyba mamy przeladowana skrzynke i wyczerpal sie limit... Nieznajomej tez nie chcialo zdjecie Blanki dojsc... Moze trzeba by podczyscic... Wyrzuce moja stara wiadomosc ze zdjeciem, zeby zwolnic troche miejsca, jednak moze to niewiele dac, bo mam tam tylko ja jedna. Dzieki za pamiec! I pozdrawiam Was goraco!!! :)
  8. Rumianella - gratulacje!!! Wracaj jak najszybciej do sil! I ucaluj od nas Laryske!!! SURI - odezwij sie! Dorka i Gabrysia juz pewnie tez po wszystkim... No i co sie dzieje z garstka naszych brzuchatek? smalle, Misiaczka!!!!! Czyzbym juz tylko ja zostala? :)
  9. Jestem, jestem... :) Wczoraj nie dalam rady juz tu zajrzec... Bo zanim odebralam Pole po wizycie, potem obiad... i padlam... Wykonczyl mnie wczorajszy upal! Juz dawno tak strasznie sie nie czulam... Noc tez do niczego, bo goraco! Nie ma czym oddychac... a to dopiero poczatek lata i tylko jakies tam ponad 30 stopni... :( No ale przejde do rzeczy... co w szpitalu... No wiec, Hanka "happy", wiec poki co nie ma alarmu. Serduszko ladnie bije, malutka jest spokojna i szczesliwa... Wiec nie wydaje mi sie, ze trzeba ja wypedzac sila. Lozysko sprawne, przeplywy super... Wiec jeszcze czekamy. W srode (czyli dokladnie tydzien po terminie) mam sie znow stawic, tylko wtedy juz beda troche Hanke wykurzac... Zrobia badanie wewnetrzne z masazem szyjki, USG i wszystkie badania od nowa... Jak bedzie znow ok z dzieckiem to czekamy kolejne dwa dni (a jak cos sie nie spodoba, to wywolanie od razu). I w piatek (6.11) beda badac od nowa wszystko i zaproponuja oksytocyne :( Jesli bedzie wszystko dobrze z dzieckiem i ze mna, pozostawia mi prawo wyboru. Chyba, ze bedzie cos nie tak, to nie beda proponowac, tylko podadza, albo beda ciac... i to juz bez mojej zgody. No, wiec wiem na czym stoje. Oczywiscie powiedziano mi, ze mimo szczescia mojego malenstwa, to wyraznie jest juz ono gotowe na wyjscie i moze to sie stac w kazdej chwili... wiec tak do konca nie jest wszystko przewidziane... Troche sie dziwia, ze ja jeszcze ciagle w dwupaku, bo przy tak silnych skurczach i takim brzuchu, to juz powinnam byc dawno po... zwlaszcza, ze Pola zaczela sie pchac na swiat przed terminami wszelkimi... No, ale widac natury nie mozna zamknac w zadne reguly... :) I kazda ciaza, naprawde!!!, jest inna... No i wlasnie... duzy brzuch... jest on rzeczywiscie pokazny i wyjatkowego ksztaltu - szpiczasty! Sama polozna usmiala sie i powiedziala, ze w konkursie na najbardziej niesamowity ksztatl brzucha mialabym pierwsze miejsce... ;) Co prawda mam to gdzies jak wygladam... martwi mnie tylko jedno, ze przy wczorajszym badaniu wielkosc brzucha byla troche ponad wymiar... Mam nadzieje, ze Hanka nie okaze sie kolosem... Bo wiem, ze glowka bedzie spora (z USG). No, ale co ma byc to bedzie... Ciagle licze, ze uda sie Hance zdecydowac na samowolne wyjscie z brzucha... nie chce jej wypedzac! Trzymajcie kciuki za weekend! Tyle o mnie.
  10. nieznajoma Dopiero Cie zauwazylam... oj, mam dzis jakis ciezkawy dzien... :P Pewnie, ze sie odezwe!!! Buziaki! Nie pisze wiecej, bo znow jakiegos kleksa walne...
  11. Nieeee... no, naprawde mi nie idzie pisanie!!! Mialo byc: "zebyscie sie NIE przejmowaly sugestiami..." Nie wiem co sie ze mna dzieje... moja glowa chyba juz rodzi... albo hormony komplenie mi sparalizowaly mozg...
  12. Uciekam, bo nic mi dzis pisanie nie idzie... ;) Chcialam tylko powiedziec, zebyscie sie przejmowaly sugestiami o zimnych raczkach niemowlat... Im wcale nie jest zimno. Zimne raczki maluszki maja z reguly i jest to wynik niedojrzalego jeszcze ukladu krwionosnego!!! A czkawka, tez nie z zimna... Czy dzidziusiowi jest zimno czy cieplo sprawdza sie na karku. A swoja droga lepiej, zeby dziecko mialo troszke chlodniej niz przegrzac je. Co do czapeczek to tez sprawa umowna... U nas zakazuja je uzywac (tylko na wyjscia z domu i to tylko zima!!!). Nie wolno nakrywac dziecku glowki po kapieli (ja bylam w szoku, bo przyzwyczajona do nawykow polskich...). Nie mowie tego, ze tak trzeba robic, tylko pokazac, ze sa rozne poglady... I kazda z Was ma instykt i najlepiej jak sie bedzie trzymala tego co on jej mowi... bo rady babc sa czasami przytlaczajace... Wiem cos o tym... moja tesciowa niedosyc, ze ma swoje "racje" to jeszcze mase zabobonow wokol dziecka snuje... Kiedys Wam opisze... ;) Uciekam, bo musze sie szykowac do wyjscia... Ale mi dziwnie... przeterminowuje sie... :) Jednak kazda ciaza inna. Poprzednio zaczelo sie kilka dni przed terminem... a porod dokladnie w dniu terminu (z USG). Teraz cos innego... Wiec moze mam szanse zobaczyc czopa, skoro wszystko inne? Oby tylko nie okazalo sie, ze skoro wszystko inne, to porod da mi "popalic"... No ale co ma byc to bedzie... :) Byle Hania byla zdrowa... Buziaki wielkie!
  13. I nastepna bzdure wylapalam... Nie wiem co z tym moim pisaniem dzisiaj... Ale zakrecona jestem! :o Mialo byc, ze z dzwonieniem byla "kompletna klapa"... bo nigdzie nie moglam sie dodzwonic... :(
  14. Ale bez sensu napisalam... Dzisiejsza wizyta jest bez Jedrka, nie dlatego, ze na porodowce, tylko dlatego, ze w ciagu dnia... a on w pracy (tzn. dlatego w ciagu dnia, bo na porodowce... :P wiec takie "maslo maslane"). Normalnie spotykalismy sie z polozna wieczorami, jak on wracal z pracy...
  15. Czesc, ja jak zwykle od rana zagladam... Dzis musze sie uwinac szybko z pisaniem, bo zaraz do szpitala biegne. Pierwszy raz bez Jedrka, bo dzisiejsza wizyta jest nieco inna... na porodowce, bo sie "przetreminowalam" :) . Choc nie wiem jak dokladnie mnie potraktuja, bo mam jeszcze termin na 31.10. Boje sie tamatu wywolywania, bo bardzo bym go nie chciala, ale przynajmniej bede wiedziala dokladnie na czym stoje. A poki co dobrze, ze Hanka siedzi w brzuchu... Jedrek dzis daleko jedzie i ni jak nie zdazylby na porod.... Jutro bedzie podobnie... A wczoraj tak "na probe" dzwonilam do tesciow i "gdzie sie da", zeby sprawdzic jak mi sie uda szybko znalezc kogos do opieki nad Pola, jakby sie zaczelo... I wiecie, ze nie kompletna "klapa"... tesc podobno byl w domu, ale nie odebral zadnego z moich telefonow (podobno cos naprawial na dachu...), tesciowa nie slyszala telefonu... itd... Mam nadzieje, ze w razie czego choc sklepowa, z ktora jestem umowiona odbierze telefon... No i moze szwagierka, choc ona musialaby zwolnic sie z pracy i przyjechac tu z sasiedniego miasta. Kurcze jednak byle do weekendu... Ja na razie czuje sie dobrze... tzn. ciagle podobnie... boli co ma bolec, zmeczona jestem strasznie i opuchnieta... ale poza tym jest ok. Ciagle ogladam sie w lustrze i probuje dobrze zapamietac jaki ten moj brzuszek jest... :) Poza tym jakos cicho z symptomami porodowymi... skurczy jest znacznie mniej, a jak juz to jakies sporadyczne, choc zawsze bolesne. Ale nocki sa spokojne... Gdyby nie bol bioder i nog, to spalabym jak susel... nieznajoma - u nas jest 10 godzin pozniej niz w Polsce (nie wiem jaki macie czas w Irlandii, wiec musisz sobie obliczyc). Czyli jak w Polsce jest 24.00 to u nas 10.00 rano nastepnego dnia. Wysylam teraz posta... wlasnie minela 9 rano... a w Polsce 23.00. :)
  16. Dagar - no to rzeczywiscie... az mi "szczena opadla"... Ja bym chyba za wyciaganie spiacego dziecka z lozeczka zrobila nieziemska awanture... Nie... No to teraz sparawa mi wyglada inaczej... Mysle, ze musisz stanowczo zareagowac... to znaczy ja bym tak zrobila. Nie daj sobie wchodzic na glowe! Kurcze, to Ty jestes matka! Ale jaja... wspolczuje Ci i teraz to juz zupelnie nie wiem co powiedziec... Trzymaj sie i nie daj sie!
  17. Aaaa, doczytalam ze idziesz do lekarza... Super! Dostaniesz kremik (bo nie wiem czy czopki mozesz podczas karmienia) i bedzie wszystko dobrze! Niczym sie nie martw! Zapomnisz o tym szybciej niz sie spodziewasz...
  18. Jakas zaspana dzis jestem... Jeszcze nieznajoma... Kochana, hemoroid to nie tragedia! Podzielam w pelni zdanie brzusiowej! Przeciez niedawno rodzilas, wiec wszystko tam jest nadwyrezone... Kup sobie jakias masc (koniecznie zapytaj co mozesz uzywac gdy karmisz) i dolegliwosci ustana... Nie martw sie, to bardzo powszechny problem i da sie go zlikwidowac (nie mysle tu o zabiegu, bo to sie stosuje w powaznych przypadkach)... a Ty masz poprostu dolegliwosci poporodowe.
  19. Znow przepraszam za literowki... Niby sprawdzam jak napisze, ale Pola stoi nade mna i nie dopatrze nigdy wszystkiego... :( Zapomnialam napisac Dagar... Nie wiem co Ci doradzic, bo trudno jak sie nie zna calosci sytuacji... Ale mysle, ze skoro Cie to tak bardzo meczy, to musisz z nimi spokojnie porozmawiac... Nawet jakby sie mieli obazic... A musisz jednak pamietac, ze Ty jestes matka i ty decydujesz o wszystkim... ale powinnas tez pamietac, ze oni sa dziadkami i tez kochaja Kornelke (nie znam szczegolow, ale tak mi sie wydaje)... Tylko taktu i delikatnosci im barkuje wobec Ciebie... Moze uda Ci sie znalezc jakis kompromis? Powiedz im, ze lubisz spacery z Kornelka bez towarzystwa, tylko potrzebujesz pomocy przy znoszeniu i wnoszeniu wozka... A moze moglabys im zasugerowac w zamian, ze kiedys umowicie sie, ze jakiegos dnia oni zabiora ja na spacer (jak bedzie starsza, jesli sie boisz, bo teraz to jeszcze malenstwo) a Ty zostaniesz w domu i odpoczniesz. Nie znam szczegolow ani Twoich tesciow, wiec moze glupoty Ci radze i wkurzysz sie tylko na mnie... Ale jakby sie dalo, to zawsze bedziesz miala troszke czasu dla siebie, Kornelka spedzi czas z dziadkami, a oni beda czuli sie zrealizowani jako dziadkowie... A Ty pozbedziesz sie natretnego towarzystwa... Ja tez nie mam rozowo z tesciami, ale taki uklad by mi odpowiadal... Jednak nie mam na co za wiele liczyc... Trzymam kciuki!!! I nie dawaj sie... pamietaj, ze i tak masz nad nimi przewage jako matka...
  20. A jeszcze mialam cos skrobnac o szczepionkach... Tak jak same zauwazylyscie, ze zdanaia sa bardzo podzielone... Na dobra spawe nie ma idealnej opinii. Tez uwazam, ze kazda musi podjac decyzje sama... Nie mysle, ze najwazniejsze jest to, ze dzidzusiowi zaoszczedzi sie cierpienia kluciem... na dobra spawe, to klucie to nie jest nic takiego strasznego. Mysle, ze zagrozenia z racji wstrzykniecia powinny byc bardziej zastanawiajace... Rzeczywiscie uklad immunologiczny, nerwowy i wogle caly organizm Maluszkow jest bardzo niedojrzaly i tu moze byc zagrozenie... Ale tu tez sa rozne opinie... Niektorzy strasza autyzmem... Jakos mnie to tez nie przekonuje... Mysle, ze to zalezy od sklonnosci indywidualnych. Natomiast powiem Wam jak to jest u nas... Szczepienia nie sa obowiazkowe jak w Polsce, wiec rodzice maja wolna reke... Jednak szczepi sie tu na wszystko (za darmo)... lacznie z pneumokokami i menignokokami... a nawet na ospe wietrzna. Ja zaszczepilam Pole na wszystko i bardzo sobie chwale. I tez uzywa sie tu szczepionek skojarzonych... Nikt nie rozdmuchuje tu problemow zwiazanych ze szczepieniami... Pytalam mojego lekarza, to powiedzial, ze jest znacznie wiecej plusow takich szczepien niz minusow i ze w Europie sa jakies dziwne nagonki... Tak wiec, mysle, ze to wszystko sprawa uznania kazdej z nas... I nie ma co nad tym dyskutowac, bo tak jak powiedziala brzusiowa moze to nas poroznic! Ja sama mialam ciezkie doswiadczenia z moja dobra kolezanka z uczelni... Ona wrecz odchodzila od zmyslow, tak sie bala synka (rowiesnika Poli) szczepic i tez mnie atakowala, ze jestem spokojna o to... Straszyla autyzmem... i zazdroscila, ze ja mam nieobowiazkowe szczepienia... a ze szczepie, to robie krzywde dziecku... Na dzien dzisiejszy obie nasze pociechy sa zaszczepione i obie rosna zdrowo... A nawet Pola mniej choruje, mimo, ze dostala wiecej szczepionek... A dieta mamy karmiacej... Juz kiedys pisalam, ze u nas promuje sie diete zbalasowana... czyli wszystko ale w rozsadnych ilosciach... Co do owocow to nie ma zadnych zakazow (byle nie w nadmiarze), nabial tez mozna, ale bialko mleka krowiego moze uczulac, wiec trzeba obserwowac czy dziecko nie ma odczynu skornego, jesli nie to jest ok (moja Pola miala krew w kupce i wzdecia, potem AZS, wiec musialam byc na diecie bezmlecznej). Oczywiscie radza tu zwracac uwage na jedzenie warzyw wzdymajacych (choc nie zakazuja) i czosnek - bo zapach moze dziecku nie odpowiadac... Dieta lekkostrawna i zbalansowana jest zalecana i nic wiecej. Ale kazde dziecko jest inne i jak sie dzieje cos nie tak po Mamy jedzeniu to trzeba diete modyfikowac... wedlug mnie chyba najlepszy sposob to metoda probowania i ewentualnego eliminowania produktow, ktore moga wywolywac problemy. Jednak mysle, ze jest to troche problem wyolbrzymiony i ze to zje mama (jesli zje w slusznych ilosciach, a nie obje sie) nie ma az takiego wielkiego znaczenia dla dziecka... Przeciez dzieci karmione mlekiem modyfikowanym tez maja problemy brzuszkowe, a nawet statystyki podaja, ze znacznie czesciej niz dzieci na cycu... Tak, ze tu tez kazda ma swoje zdanie i praktyke... Co dla jednej moze byc dobre, dla drugiej wcale nie musi... :) Tylko nie glodzcie sie Kochane!!! Dzidziusie potrzebuja pelnowartosciowego pokarmu i zdrowo odzywionych Mamus!!! Musze konczyc, bo Pola domaga sie mojego towarzystwa... Pozdrawiam Was mocno i do jutra...
  21. Czesc Dziewczyny, U mnie znow leniwy poranek... Wy spicie... Ogolnie u mnie bez zmian. Cisza. Nawet skurczy jakby mniej. Oczywiscie sa, nawet dosc bolesne, ale takie nieregularne i jakby sporadyczne... Ja sie czuje ok. Choc noce sa chyba gorsze, bo dzis przed 4 rano juz siedzialam i nie moglam doczekac sie switu... Ale i tak tragedii nie ma. A dzis moj termin - ten srodkowy, ktory uznano za wlasciwy... terminow mialam sporo... pierwszy minal 26.10., drugi na 31.10. i moze ten ostatni jest najwlasciwszy sadzac po tym kiedy mialam mozliwosc zajscia w ciaze... Ale i tak nie ma to wielkiego znaczenia, bo Hanka wyjdzie kiedy zechce, a chyba na razie dobrze jej w brzuszku... wierci sie wesolo, puka do mnie i uwielbia glaskanie... Na razie nam dobrze tak razem, zwlaszcza, ze jeszcze tydzien trwa... Umawiamy sie zawsze na weekend, zeby Tata byl na miejscu. :) Dzis nie ide na srodowa wizyte do szpitala... przeniesli mi ja na jutro, zebym byla oficjalnie "przeterminowana" i bedziemy dyskutowac ewentualna mozliwosc wywolania... Bardzo tego nie chce... Ale jak bedzie cos nie tak z lozyskiem, albo z dzieckiem to sie nie bede zastanawiac. Renatinko - co do palenia... Jedrek nie pali nadal! Dumna jestem z niego, bo wiem, ze ma czasami "ochoty"... tzn. jak ktos pali obok, to mu "pachnie"... A niestety tesc moj pali i jest na tyle samolubny i bez kultury, ze wie, ze jego syn walczy z nalogiem to i tak zawsze musi mu palic "prosto w nos"... Zreszta to, ze ja ciezana i Pola bawi sie obok, tez mu nie przeszkadza smrodzic... to ja musze wychodzic, mimo, ze on jest jedynym palacym (wczoraj sie wkurzylam i zwrocilam mu uwage... choc niewiele poskutkowalo). K_Z_Kasiu - hihihi... moze cos w tej lierowce jest... bo rzeczywiscie przy moich kraglosciach obecnych to sobie niezle posapie i to dosc czesto przy jakimkolwiek wysiku... :) Tak wiec jedno i drugie prawda... wyspalam sie ale i wysapac sie mialam wiele okazji... :) JoG - co do moich "czarnych mysli"... Niestety u mnie jest troche podwyzszone ryzyko... Przy pierwszej ciazy bardziej sie tym przejmowalam i musialam rodzic w szpitalu. Niestety nie obylo sie bez komplikacji po porodzie (zaczelo sie w III fazie podczas rodzenia lozyska)... Podobnie jak brzusiowa stracilam wiele krwi i wlasciwie ratowali mi zycie. Teraz dopiero na ostatniej wizycie mialam juz taka powazna rozmowe na ten temat... Pan polozny oznajmil, ze w centrum bede pod szczegolna obserwacja (i nawet jak sie zacznie, to moga nie dac pozwolenia na porod tam...) i jezeli cokolwiek bedzie szlo nie tak to od razu przewoza mnie do szpitala... No i na sam poczatek, jak tylko zawitam do nich to wkluwaja mi sie w dlonie i bede rodzic podlaczona do kroplowek... (juz poogladal moje rece i pospisywal gdzie beda mi wkladac rurki... brrr... nienawidze tego, bo bol przy tym byl gorszy niz porodowy). Niestety mam problem zdrowotny z krwia i dodatkowo miesniaki (choc nie wiem na ile to wszystko jest skorelowane)... Powiedziano mi, ze pewnie problem sie powtorzy i dlatego leki musze dostawac od poczatku porodu... I takie tam... Niestety musze sie liczyc, ze moga byc klopoty z miom zdrowiem i najprawdopodobniej transfuzja mnie i tym razem nie ominie... Ale nie mysle negatywnie... Tylko teraz jakos czuje wiecej odpowiedzialnosci, bo nie tylko malutka Hania w brzuszku, ale jeszcze i Pola, ktora mnie badzo ciagle potrzebuje... Rzeczywiscie Rumianella sie nie odezwala po wizycie "wykurzajacej"... :) Chyba cos sie wydarzylo... :) SURI nadal milczy... Ciekawe jak tam Gabrysia i Dorka??? No a reszta brzuchatek - trzymac sie!!! I tak nas juz jak na lekarstwo... smalle, Misiaczka i ja... "wsystkie tsy..." :) A jeszcze pazdziernik sie nie skonczyl a juz ciezarowek prawie nie ma... Ale szybko sie uwinelyscie z dzieciaczkami... a jeszcze tak niedawno tylko o brzuszkach pisalysmy...
  22. A ja dzis super wysapana... Moja corcia dzis pobila rekord chyba. Spala prawie 14 godzin. Od rana juz lazilam i nie wiedzialam co ze soba zrobic... Lezec nie moglam, bo boli... Mimo, ze w nocy wstawalam czesto, to czuje sie mega wysapna. I wogle dobrze sie czuje. Choc wczoraj po poludniu dopadly mnie jakies straszne frustracje... ryczalam do poduszki... Jedrek nie wiedzial jak mi pomoc... Zaczelam snuc jakies czarne wizje i spanikowalam, ze nie mam spisanego testamentu... Nie chodzi o sprawy finansowe, tylko o dzieci. Prosilam Jedrka, zeby obiecal mi, ze jakby mi sie cos stalo (np. przy porodzie) to ma nie dopuscic, zeby rozdzielili dziewczynki (jesli on sam by nie dawal rady z wychowaniem obu) i zeby przenigdy nie dopuscil do adopcji ich przez zwiazek homoseksualny... Pozniej zaczely mnie martwic inne problemy... Ach, widac hormony juz zupelnie mnie atakuja... Martwie sie wszystkim i wszystko widze w ciemnych barwach... Ciesze sie, bo juz wczoraj wszystko w domu poczyscilam i pomylam... jestem gotowa na nowego lokatora! Domek lsni. Dzis robie sobie przerwe od porzadkow i ide na spacerek z moja Polka :) A w sprawach porodowych u mnie bez zmian... Hance chyba jeszcze dobrze w srodku. :) Co prawda wczoraj troche stracha mi napedzila, bo malo sie ruszala... Dzis tez tylko kilka przeciagniec i cisza... Ale rozumiem ja, bo nie ma jak sie poruszac... przeciez ciasno ma! No i nadal skurcze i bol brzucha... ale widac taka moja uroda... ;) Jutro termin, wiec juz blisko... Polozna jest przekonana, ze powinnam urodzic blisko terminu, bo Pole mialam dokladnie w dniu wyznaczonym (przez pierwsze USG)... Na Hanke wypadlo 28.10. wiec niby ten dzien (lub okolice) powinien byc wlasciwym... ale zobaczymy. Ale poki co nie ma to dla mnie znaczenia... Bede sie martwic jak bedzie ponad tydzien po terminie (bardzo bym chciala naturalnie rodzic, bez wspomagaczy i wypedzaczy). Na razie ciesze sie jeszcze ostatnimi chwilami sam na sam z moja starsza corcia :) . Kasiu444 - dzieki za slowko... Nie mialam na mysli, ze tu nie zagladasz, tylko balam sie jestes zbyt mocno zapracowana i zajeta by Cie jeszcze obarczac moimi sprawami... :) Ale skoro piszesz, ze chetnie... to juz nie mam skrupulow. :) Misiaczka - ja mysle, ze to moglo byc siusiu... skoro zoltawe. No i zabolalo... moze dzidzia dala Ci kuksanca w pecherz moczowy i sie wylalo... To czesto sie zdarza brzuchatkom, zwlaszcza na finiszu. Ale obserwuj to. Wloz sobie podpaske, lub cos co dobrze wsiaka wilgoc (lignine, wate) i poloz sie. Jak przesiaknie w pol godziny i bedzie mialo zapach lekko slodkawy to sa to na bank wody plodowe... Wtedy skontaktuj sie z polozna czy szpitalem. smalle - odzywaj sie Kochana! Pewnie juz lada moment... mamy termin na jutro! Gabrysia - trzymamy kciuki! Bedzie dobrze, a Twoja coreczka na pewno dobrze zniesie rozlake. Ja tez sie martwie, ze bede musiala moja zostawic... Na szczescie w moim przypadku nie bedzie dlugo, bo jak nie bedzie wiekszych komplikacji to wroce do domku po kilku lub kilkunastu godzinach... A poza tym Pola moze byc caly czas ze mna... nawet przy porodzie (tego akurat nie chce). Rumianella - nic nie dala znaku zycia po wizycie "wykurzajacej Laryske"... Chyba zostala i rodzi... I SURI sie nie odzywa - pewnie urodzila... 4sz4 - nie przejmuj sie tak mocno czkawka. Widzisz, ze dziewczyny pisza to samo... to zupelnie normalna sprawa u niemowlat. Moja Pola miala ja prawie non stop... nawet przez sen! Polozna mi powiedziala, ze dzieciom ona nie przeszkadza... i ze to rodzice sie martwia, ze ona "meczy" dziecko... a ono nie odczuwa jej negatywnie. Ale sa sposoby na zaradzenie jej... Musisz wyprobowac wlasny. U mnie dzial cyc... :) betix - no to nawet co do pilnowania gromadki dzieci jedziemy na tym samym wozku... Mi podrzucaja niespelna 4-letnia kuzynke Poli... Boje sie, ze jak bede miala Hanie, to bede musiala byc bardziej asertywna i powiedziec jawnie, ze mnie to meczy... Bo juz pal licho moje zmeczenie, ale przy noworodku w takim halasie bedzie ciezko... No i upilnowac towarzystwo, bo tez mnostwo krzykow i zatargow... A ciezko coskolwiek zrobic, bo moja jeszcze jako tako... ale ta starsza kompletnie mnie nie slucha i nie reaguje na moje prosby czy polecenia... Przewaznie slysze krotkie i niegrzeczne "nie!" jak o cos prosze... Ciezko mi sie z nia prozumiec. Kasia444 - wspolczuje szwow... Mam nadzieje, ze problem bedziesz miala z glowy jak najszybciej i najbezbolesniej! Niestety nie wiem co to znaczy, bo nie bylam nigdy szyta... K_Z_Kasia - cos kiepsko szukalam, ze nie znalazlam namiarow telefonicznych na Ciebie... Ale tez wiedzialam, ze masz tyle na glowie... szpital... ze jeszcze zawracac Ci glowe mna... Jakos mi bylo glupio... Dobrze, ze juz jestescie w domku. No super, ze spacerki sie udaja... choc z wozkiem to rzeczywiscie nie najmilsza niespodzianka. Ale pociesze Cie, ze idealnego wozka nie ma. Kazdy by mial cos do czego moznaby sie przyczepic... Mam nadzieje, ze szybko dojdziecie do wprawy i bedzie dobrze. :) A zabawy z moja 3-latka... Ona jest strasznie towarzyska i kochana... i wie, ze "mama ma duzy brzuch"... Jednak zawsze wymysla mi rozne role i zadania do spelnienia... :) Wczoraj na szczescie zadowolila sie mamy szczekaniem :P a skakanie na czworach przez przeszkody zostawila sobie... ;) Bawic sie w "zdechle foczki" to jakos szkoda mi dziecka ;) ale moja ulubiona zabawa w tym momencie to "lekarz"... Pola jest super doktorem, a ja moge sobie bez ograniczen narzekac i lezec... ;) Wogle Polka jest swietna... Tak bacznie mnie obserwuje i probuje nasladowac... Czasem wychodzi komcznie... Ostatnio jak Jedrek wrocil z pracy, przyszla do niego i z powazna mina oznajmila: "wiesz Tata, dzis mialam ciezki dzien... co chwile skurcze..." :) A wczoraj powiedziala, ze "my z mama to jestesmy biedne... Mamie puchna nogi, a Poli spuchlo oczko..." Co oczywiscie nie mialo miejsca w Jej przypadku... Bidulka tak sie ze mna solidaryzuje... Jest kochana. Renatinka - ale milo sie czyta wpisy "zakochanej" mamy!!! :) Super, ze Filipek taki fajny... grzeczny i nawet towarzyski... :) Buziaczki od nas wielkie dla niego!! Lubila - super, ze Ola taka kochana i bezproblemowa! I sliczna! Ma sliczny malenki nosek... Moja miala taki perkaty, a Twoja Olenka ma taki smukly i malenki... Zupelnie jak nie noworodek. Bedzie z niej slicznotka! Zreszta juz jest! Wogle te nasze pazdziernikowe dzieciaczki sa sliczne... JoG - ciesze sie ogromnie (wiem, ze sie powtarzam :) ), ze sposob karmienia "pod gorke" zadzialal... :) Z czasem Patrycja bedzie wieksza i nauczy sobie radzic z wieksza iloscia pokarmu i juz nie bedziesz musiala zadnych "sztuczek" stosowac... Rumianella - pewnie, ze jest mozliwe urodzic w 20 minut... Tylko dobrze by bylo jakby te 20 minut zaczelo sie liczyc od momentu przyjazdu do szptala :P A ja potrzebuje conajmniej godzinke na zorganizowanie opieki dla Poli i jakies pol godziny na dojazd do szpitala... Nie wierze w to, zebym urodzila az tak szybko... Ale roznie moze byc... z Pola zaczelo sie bardzo gwaltownie (nie licze tych kilku dni kiedy odchodzily wody, bo wtedy nic sie nie dzialo poza "strumyczkiem" i ciagle czekalam az sie zacznie), od razu skurcze byly masakryczne i szybko bylam w szpitalu (mialam szczescie, ze to byla noc, wiec Jedrek w domu i zero ruchu na ulicach)... Jak przyjechalam to juz mialam rozwarcie na 7cm... A podobno przy drugim porodzie czas rozwierania srednio jest krotszy o polowe... Do tego teraz mam bolesne skurcze, ktore moga juz cos powodowac... a z Pola byla cisza... Dlatego takie czarne wizje snuje moja kumpela... Mam nadzieje, ze sie nie sprawdza. Juz wole troche sie pomeczyc dluzej i zdazyc do szpitala... I mysle, ze tak bedzie. Nieznajoma sie nie odzywa juz kolejny dzien... a zawsze choc slowko skrobnela... Daj znak zycia Kochana!!!! Uciekam Dziewczyny... do jutra! Chyba, ze Hance zechce sie dolaczyc do pazdziernikowego bobaskowa, to dam znac SMSem. A tak to jestem tu...
  23. Gabrysiu - ja tez mam bole w podbrzuszu i bolesne skurcze... i wogle juz ruszam sie coraz trudniej... To uroki koncowki. Dobrze, ze idziesz do lekarza. Daj znac co Ci powie! Misiaczka - ja tez nie mam pewnosci co do plci mojej dzidzi... Powiedzieli mi, ze na 80% dziewczynka... Mam nadzieje, ze nie bede miala niespodzianki... bo przygotowana jestem na coreczke. No i odzywajcie sie brzuchatki koniecznie! Garstka nas juz tu zostala, no ale jestesmy :) smalle!!!!
  24. Obejrzalam zdjecia... Ale Olenki cudne!!! Nie moge oderwac oczu!!! A Kubus jak wyrosl! Przystojniak z niego rosnie... Gratulacje Kasiu!
  25. Ja z rana... choc juz nie tak wczesnie. Pewnie znow nie dam rady napisac wszystko co powinnam, bo Pola stoi nade mna od wczesnego switu i... chce sie bawic w pieski... Lepiej by mi chyba wyszla zabawa w slonie lub wieloryby... :P Ledwo sie ruszam, spac mi sie chce... Betix - moja Polcia prawie jak Twoj synek... 11. listopada - wiec juz niedlugo - skonczy 3 latka. Wiec chyba mamy podobna sytuacje... Tylko Ty jestes mlodsza... Ja czasami zaluje, ze tak pozno zdecydowalam sie na rodzine, bo juz chyba sily i cierpliwosc nie ta... Boje sie strasznie co to bedzie po porodzie, zwlaszcza, ze nie mam co liczyc na niczyja pomoc... tylko maz... A on pracuje strasznie dlugie godziny, wiec caly dzien nie ma go w domu. A w nocy musi sie wyspac, bo prace ma bardzo odpowiedzialna i nie moze pojsc zmeczony... Ale tak mysle sobie, ze musimy dac rade... Bo kto jak nie my? Trzymaj sie Kochana i nie dawaj sie depresji! Agatek - Ciebie tez to dopada? Trzyamj sie Kochana! Nie wiem jak Cie pocieszyc... zwlaszcza, ze i sama w tym temacie nie czuje sie silaczka... Jeszcze nie mam drugiej dzidzi, a juz czasami nie daje rady... Zostaje tylko karmic sie nadzieja, ze z czasem bedzie lepiej... Potrzeba czasu, zeby dotrzec sie z nowa sytuacja... No i hormony tez musza wrocic do normy. Buziaki wielkie dla Was! JoG - strasznie sie ciesze, ze udalo sie z sukcesem zastosowac sposob na krztuszenie... Zuch dziewczyny jestescie! MG29 - dobrze, ze jestes!!! I dzieki za informacje, zobaczymy jak bedzie u mnie... Szkoda, ze musisz zrezygnowac z wlasnego mleczka skoro Igorkowi tak sluzy... Ale Twoje zdrowie jest mu bardziej potrzebne. Ja tez wychowana na butli, bo moja mama musiala brac leki... Migotka - ale numer w tym szpitalu... :) :) K_Z_Kasia - a moze rzeczywiscie "falbanki" od pieluszek przy nozkach sa zawiniete? Choc powiem Ci, ze piersze tygodnie, miesiace, gdzie bylo duzo kupek i siusiu to mojej Malej tez przecieki sie zdarzaly... A zawsze lezala na pleckach! Na boczku jeszcze latwiej o to... Malgorzata, milo sie czyta o Twoim szczesciu :) Niech teraz synek rosnie zdrowo! No i wymienilas meza na "mlodszy" model... ;) Angela - ja tez weekendy mam ciezkie forumowo, bo maz w domku... :) I pracuje tez dlugo, bo po 14 godzin plus dwie godziny na dojazd... Tak wiec w ciagu tygodnia to ma tylko czas na prace, jedzenie i sen... Choc i tak sie stara choc chwilke z nami spedzic. Rumianella - trzymam kciuki za dzisiejsze wyganianie Laryski z brzucha :) mazia - wielkie gratulacje!!! Dobrze, ze wszystko juz za Toba i masz dzidzie zdrowa przy sobie! No to kto jeszcze nam zostal do rozpakowania? Rumianella idzie dzis cos dzialac, wiec pewnie lada moment i bedzie po wszystkim... SURI - nie odzywa sie! Pewnie w szpitalu... Dorka dzis do szpitala, wiec tez juz pewnie zaraz bedzie miala dzidzie. Wiec zostala jeszcze nam Gabrysia, smalle, Misiaczka i ja... A opinie o dzialaniu malinek wycofuje... Przestalam pic i skurcze sa nadal... Dzis w nocy budzily mnie bole kilkakrotnie... Moja kolezanka - polozna straszy mnie, ze te akcje moga juz wszystko rozkrecac i jak przyjdzie wlasciwy moment to 20 minut i urodze... Ale w 20 minut ja nawet nie zajade do szpitala!!! Kurcze i jak tu nie miec tremy? U nas dzis piekna pogoda... ciepelko i sloneczko... Zyc sie chce! I jak tu na porodowke w trakie piekne dni... :P Jeszcze mam pytanie... Szukalam na naszej poczcie jakis namiarow telefonicznych, co by dac Wam znac jak bede rodzic... Ale znalazlam tylko Kasi444. A ona ostatnio malo tu zaglada - pewnie sie przeprowadza. Jesli ktoras z Was, co tu czesciej zaglada i nie ma "urwania glowy" chce, to wyslalbym ktorej jeszcze SMSa jak Hanka sie wylkuje... Bo pewnie do internetu nie bede miala dostepu jakis czas... A jak sie zacznie, to nie wiem czy bede miala czas odpalac kompa (nie dlatego ze szybko pojdzie, tylko ze bede zajeta Pola i cala reszta).
×