cleo123
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez cleo123
-
hej dziewczynki... nie pisałyśmy chyba od czasu "przed" porodem - ale złożyło się na to wiele czynników - najpierw pobyt na patologii ciąży, potem długi, trudny i bolesny poród, niecierpliwe czekanie na wskaźniki bilirubiny a przez to dłuższy pobyt w szpitalu...potem powtarzaliśmy testy przesiewowe - bo jeden wynik wyszedł wątpliwy...a na koniec - bo 2 dni temu trafiłyśmy do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc...odezwałam się, bo to powinno być przestrogą dla wszystkich, którzy bagatelizują katar - z katarem u dziecka do 6 tyg - zaraz biegać do pediatry!!! To nie są żarty!!! - Ja czekałam 3 dni - był mały, nijaki - 2 razy dziennie odciągałam jej kilka glutów...zdecydowałam się pójść do lekarza - bo pomyślałam, że może nam maść przepisze albo co - trafiłam migusiem do szpitala ze skierowaniem...Dzisiaj rano diagnoza się potwierdziła - mała ma zajęte oba płuca - dostaje antybiotyk dożylnie i najbliższe 10 dni spędzimy w szpitalu - o ile wszystko będzie dobrze....:( - jestem w szoku...uważajcie na katar...szczepcie starsze dzieci na pneumokoki i meingokoki - to podobno uodparnia przed bakteriami przedszkolnymi i szkolnymi - róbcie wymazy starszym dzieciom z nosa z antybiogramem w przychodni...chrońcie maleństwa przed nadmiernymi wizytami - zwłaszcza małych dzieci - bo patrzenie na własne maleństwo z wkłuciem w rączce to masakra...jak ją zobaczyłam z kroplówką to ryczałam jak bóbr - a to tylko mały katarek był...u dzieci zapalenie płuc rozwija się w ciągu godzin - oprócz kataru może nie być żadnych objawów - żadnej gorączki, duszności, kaszlu - nieleczone może prowadzić nawet do śmierci w czasie snu - tak mi powiedzieli - możecie nawet nie wiedzieć - tak jak my, że wasze dziecko jest tak poważnie chore... nic to - dzisiaj mam noc w domu więc próbuję zasnąć ale ciężko tak w pustym domu...i bez córeczki...jutro wracam i już zostaję, bo T do pracy...straszne to...tyle malutkich dzieci tam leży...:(
-
a mimo wszystko się denerwuję - jednak net nie jest dobry dla chorych i kobiet w ciąży ;)....ale tak - tłumaczę sobie, że to zatrzymanie wody - ot co...
-
dzięki za gratki...cieszę się, że egzamin mam już za sobą...baardzo... a co do przeziębienia - to mam kaszel jak gruźlik - byłam u lekarza - osłuchała mnie i stwierdziła, że nic nie widzi i że to na 90% alergia...teoretycznie miewałam takie "stany" wcześniej - chyba wreszcie muszę zrobić testy...ale to już po...teraz i tak nie mogę nic na alergię - tylko boje się, że przez ten kaszel mogę jakoś niedotleniać maluszka...kurcze chyba nie wytrzymam do jutra do gina...
-
naczytałam się o zatruciu ciążowym...i zaczynam wpadać w paranoję - nie mam wysokiego ciśnienia tylko szybki puls - 90-100, ręcę bolą mnie i są spuchnięte po nocy - teraz jest 13 i bolą nadal (a zaczęło się 2 dni temu - widzę po pierścionku, który jeszcze w sob wchodził mi na palec...) wczoraj miałam napady boleści żołądka, 2 dni temu 2 dniowy ból głowy - kurcze zaczęłam czytać i się nakręcać - bo podobno to są jedne z objawów...dzisiaj robiłam badania - jak wyjdzie białko w moczu...to się jakby potwierdzi - mam nadzieję, że nie i to tylko normalne zatrzymywanie wody na końcówce...
-
gratulacje dla żyrafki!!!! powodzenia dla wszystkich aktualnie rodzących ciężarówek!!! ps. koliban nie urodziłaś???? ja tak liczyłam na to, że przed czasem a mała siedzi i siedzi - mówię do mojego T - że to wszystko dlatego, że nie zrobił jeszcze półki nad przewijakiem i ona doskonale wie, że to być powinno i że będzie tak zwlekać dopóki wszystko nie będzie gotowe ;))
-
hej dziewczyny! melduję się 2 in 1 - stres rzeczywiście podziałał ale nie wpłynął na rozpoczęcie akcji porodowej a mega migrenę, która mnie męczy od wczoraj od południa...do teraz ;(... a tak poza tym - to zdałaaaaam!!!!;))) trzymam kciuki za wszystkie ciężarówki, które się rozsypią lada dzień - może i za siebie...kto wie...
-
hej dziewczyny! melduję się 2 in 1 - stres rzeczywiście podziałał ale nie wpłynął na rozpoczęcie akcji porodowej a mega migrenę, która mnie męczy od wczoraj od południa...do teraz ;(... a tak poza tym - to zdałaaaaam!!!!;))) trzymam kciuki za wszystkie ciężarówki, które się rozsypią lada dzień - może i za siebie...kto wie...
-
dzięki wam bardzo dziewczyny - ja boje się, że trafię na egzaminatora który będzie negatywnie nastawiony do kobiet w ciąży...podobno bywają tacy - bo jak w ciąży to liczy na to, że łatwiej zda...ja na to nie liczę - ot tak mi przypadł termin i skoro nie urodziłam to muszę zaryzykować...jak się nie uda - trudno ale jak się uda to super...dzisiaj miałam jazdy doszkalające - wzięłam sobie na przypomnienie - mała nieźle wariowała w brzuchu...:) najgorsze jest to, że od paru dni mam skurcze i brzuch mi się obniżył i czyści mnie od wczoraj i mam poważne obawy czy jutro na egzamin dotrę...teraz jeszcze stresik przed...kurcze już wolałabym wytrzymać...choć na poród czekam z jeszcze większą niecierpliwością ;)...
-
A u nas dalej nic - ale skoro nic do tej pory - to błagam potrzymajcie kciuki, żeby do jutra nic...i w ogóle...bo jutro o 8:00 mam egzamin na prawko...;) - nie czuję się super pewna siebie...ale muszę podjąć ryzyko i dać z siebie wszystko... Ale mam cykora już dzisiaj...a na gina muszę zaczekać do poniedziałku - choć jestem za tym, żeby zdać to prawko i wieczorem urodzić ;) - oby nie w trakcie...
-
ewela super - gratki!! Jeśli chodzi o moje wyobrażenie porodu - to mógłby zacząć się zanim mój T wyjdzie do pracy - czyli przed 9:00 - zdecydowanie bardziej wolałabym rodzić za dnia...albo nie - niech będzie koło 11:00 - czyli po śniadaniu i w wystarczającym odstępie czasu od zastrzyku (bo jak nie minie 12 godzin to nie mogłabym mieć znieczulenia w razie co...)... Mojego syna urodziłam ok 16 - wody odeszły mi przed 10:00 - i bez obaw nie był to wielki strumień wody...chociaż stopniowo nasilał się...zanim wystąpiły skurcze minęła ok godzina...a 2 dni wcześniej wypadł mi czop śluzowy...No jak odeszły mi wody - wlazłam jeszcze na prysznic i pojechałam do szpitala czysta i w miarę wyspana...tak mogłoby być teraz...dzisiaj urodziny babci - fajnie by było jakbym urodziła - tylko ten kaszel mnie męczy...
-
a ja nie mogę spać - było S-przątanie ale S-eksu i S-chodów nie...może lepiej, bo nadal kaszlę... mała nie śpi i rozrabia w brzuchu a ja dywaguję nad życiem...ale wszystko zrobiłam - i ciasto, i pranie, i sałatkę i poskromiłam wroga...tylko na koniec ofukałam T, że znowu nie ma siły na przytulanki...nic to...jutro będzie lepszy dzień...mam nadzieję, że dla eweli i dla wszystkich niecierpliwych swoich maleństw mamusiek...
-
ciasto się piecze - pachnie w całym domu...resztę śliwek zjadłam - i tak mnie pogoniło...że ho ho...pranie powiesiłam i poskromiłam 1 część garów ;) zostały wyprasować coś i ogarnąć kuchnię do końca - a już młody krzyczy, że głodny jest...zostały mi jakieś kotleciki i makaron - dam mu - niech nie płacze... idę jeszcze zrobię sobie syrop z cebuli na kaszel...
-
szczęśliwa u mnie jest na odwrót - mój T preferuje 1/2 x w tyg a ja bym mogła codziennie ;) - i nawet zaawansowana ciąża mi nie przeszkadza - S-eks doskonale mnie relaksuje, lepiej się śpi, złe myśli odchodzą w niepamięć - same S-uperlatywy ;) a ostatnio jakaś posucha...T pracuje do wieczora, a wieczorami coś majsterkuje - potem zostaje mu tylko czas na gazetkę i zmęczony pada...zaczynam mu truć, że tak - na pewno jestem już dla Ciebie nieatrakcyjna! a On mi na to, że "pitolisz..." co nie zmienia faktu, że od środy nic...co prawda chora jestem i ostatnie 2 dni wcześniej się kładłam...ale gdyby mnie ładnie obudził - to bym nie protestowała ;)
-
a ja idę gnieść kruszonkę...ale mam naczyń do zmywania...ufff - na 2 razy do zmywarki ;) - jakoś przez week sobie pofolgowaliśmy...
-
aaa wilorazówki ;) - ja kupiłam 10 tetrowych i 3 flanelki
-
hej kasienka - ja też mam syna prawie w wieku Twojego ;) - ma 10 lat... a jak Twój się zapatruje na rodzeństwo?? mój tak falowo - raz się cieszy, raz ma mieszane odczucia ;) - choć generalnie przychodzi i głaszcze mnie po brzuchu i mówi, że będzie siostrę uczył ryby łowić...
-
stelka ja kupiłam huggiesy - bo zasugerowałam się opinią, że pampersy uczulają (i spotykałam się ostatnio często z takim komentarzem)... kupiłam jedne new borny i 2 paczki 3-6 kg... ja miałam zgagę - przez jakieś 2 dni - to okropne pieczenie w przełyku, którego nie sposób nie przegapić ;) - generalnie to moja aktualna - 2 ciąża jest dużo gorsza niż 1 - miałam chyba wszystkie atrakcje - łącznie z podwójnym przeziębieniem...przebarwieniami, tylko rozstępów nie przybyło (chyba) - a to zasługa galenica - składam ukłony w jego kierunku...po połogu zamierzam wybrać się na zabiegi na stare rozstępy, które również ujędrniają skórę i stymulują produkcję kolagenu - na razie moja kosmetyczka sprawdza czy warto...bo jeden zabieg 400 PLN - ale powiedziałam, że skoro technologia idzie do przodu to ja chcę zaryzykować...(choć jakieś 8 lat temu wybrałam się na zabiegi ultradźwiękowe i zero efektów a wydałam mnustwo kasy...)
-
hehe - to by było całkiem zabawne jakby jakiś mąż przyniósł 800 kg śliwek na ciasto ;) to ja dzisiaj też S - przątam, S - schody odpadają, bo nie wychodzę dziś jeszcze na dwór, co do S - eksu nie wiem - to zależy w jakiej formie T wróci - bo ja mam w tej ciąży popęd jak nigdy w życiu - i zostałam już posądzona o nimfomanię..., ale jeszcze mogę S - zyć ;), S - zorować kuchnię ;), S-pać, S-nuć wyobrażenia ;) - to już by było ponad 5 S ;)... a mój gin neguje babki chodzące po schodach - mówi, że jego żona robiła przysiady - a wiecie jak się wywołuję akcję porodową? przez niedotlenienie dziecka - więc ja chyba wolę poczekać niż narażać córeczkę na dodatkowe stresy...
-
trąbka - proszę: Ciasto: - 200 g masła - 200 g cukru pudru - 4 jajka - 250 g mąki - 1 łyżeczka proszku do pieczenia - ok 800/kg śliwek Kruszonka: - 1/2 kostki masła - 20 dag mąki - 10 dag cukru - 1 łyżka cukru waniliowego => kruszonkę zagnieść, wstawić do lodówki => przygotować śliwki - osuszyć, przekroić na połówki, usunąć pestki, nagrzać piekarnik 180 stopni, formę posmarować tłuszczem => utrzeć masło z cukrem pudrem, dodać jajka, przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia - przełożyć do formy, rozłożyć śliwki, posypać kruszonką, piec 60 minut...potem można cukrem pudrem jak wystygnie posypać - ja zwykle sypię przed podaniem... koliban - nie denerwuj się - mi ciśnienie skacze jak T mi rzuca - "poród to pikuś" - oczywiście gada tak, żeby gadać ale dla mnie to obraza majestatu...i nie mogę już słuchać, że mam się wstrzymać z tym porodem do zdania prawka ( w pt mam egzamin...) - właśnie myślałam o Tobie czy aby nie urodziłaś już... justa termin mam na 12 września - ale podobno jak się pierwsze wcześniej urodzi to duże prawdopodobieństwo, że 2 też - mojego Misia urodziłam w 37 tygodniu - czyli mniej więcej w tym okresie, w którym jestem teraz...no ale w takich okolicznościach to chyba wolę poczekać...
-
ja też piorę ;) - mam bajzel w kuchni a jeszcze mam do zrobienia ciasto ze śliwkami...i do pokrojenia sałatkę...a kompletnie nie mam siły :( - ech... nie mówiąc już o obiedzie...co dziś robicie??
-
dzięki akna - zaaplikowałam sobie tantum w sprayu - mam też biparox w domku - bo na początku ciąży lekarz mi go przepisał ale postanowiłam nie brać i w razie co...
-
hej brzuszki... straszliwie męczy mnie kaszel...3 dzień leczę się domowymi metodami - ale nie widzę poprawy...co można na gardło i kaszel?? można tantum verde??? ktoś brał?? słyszałam że kaszel może wywołać skurcze macicy - ale wiecie co - jestem tak słaba, że nie wyobrażam sobie porodu w takim stanie...więc wolałabym się jednak wyleczyć...tylko, że jest coraz gorzej - moja siostrzenica ma zapalenie płuc - widziałyśmy się parę dni przed diagnozą - podobno to nie jest zaraźliwe ale przeczytałam dziś, że można zarazić się wirusami, które to wywołują...tylko, że jak na razie nie przekraczam stanu podgorączkowego...ale czy to nie świadczy o tym z 2 strony, że organizm nie walczy?? sama nie wiem...
-
tak - właśnie popijam - herbatkę z miodem i cytryną - jest pyszna ale nie poprawia mi humoru...nie myślicie już co to będzie? im dłużej trwa ten impas tym bardziej zaczynam tracić instynkty macierzyńskie...jeszcze to przeziębienie...ten ostatni miesiąc jest zdecydowanie najgorszy - zwłaszcza jak ma się mena, który wychodzi z założenia - że ciąża to nie choroba...tzn T nie zawsze jest taki - ale czasem bywa totalnie obojętny - no bo " w czym mam Ci pomóc? jak?" - a ja bym chciała, żeby porzucił na chwilę gazetę i poprzytulał mnie...ale to Go wyjątkowo męczy i osłabia...gazeta nie wymaga zaangażowania...ech...a co będzie jak urodzę?? mam na głowie niesfornego 10-latka...będę siedzieć sama z 2 dzieci i zastanawiać się nad tym czy macierzyństwo jednak nie koliduje z innymi planami - i czy właśnie tego chciałam - teraz kiedy mój syn jest na tyle duży, że można z Nim wszystko zrobić, wszędzie pojechać...to teraz muszę przeczekać kolejne X lat, żeby żyć aktywnie? Tłumaczę sobie, że są nosidełka, przyczepki, że przecież można podróżować z małym dzieckiem i samorealizować się - ale prawda jest taka, że przez jakiś czas (mimo iż niemowlaki są cudne i kochane i pewnie te przemyślenia odejdą na inny plan) będziemy udupione...Ja znam uroki macierzyństwa ale znam też czarne chwile - kiedy jest chore...kiedy nagle zaczyna kolidować z jakimiś planami, kiedy płacze, kiedy jest się zdanym na siebie - bo tata w pracy..., kiedy czasem się nie wyrabia i traci kontrolę...kiedy siedzenie w domu przytłacza... boje się...mam tyle myśli...ech...mówię wam - dzisiaj mam wybitnie zły dzień...chcę mi się ryczeć - siedzę sama w domu - z katarem i kaszlem - osłabia mnie infekcja i osłabia mnie podejście mojego T...bo mam latać z wyrysowanym uśmiechem i być mega aktywna wg niego...ciekawe jakby On biegał w 9 m-cu...
-
ewela powodzenia... a mnie dopadło przeziębienie - oprócz tego mam podły nastrój - depresyjno-maniakalny...zastanawiam się czy nie zaparzyć herbaty z maliny - choć to odradzają w ostatnim trymestrze...z 2 strony ja już chcę urodzić - mam tylko nadzieję, że ta infekcja nie zagraża dzidziusiowi...mówią, że 1 i 3 trymestr są najgorsze na chorowanie... buuu nie mogło być "lepiej"...jeszcze mój T mnie wkurza - bo uważa, że jak zwykle przesadzam i że powinnam śmigać - bo On nie ma wyobrażenia, że jest mi ciężko a teraz szczególnie...
-
ech basia - mój T też wraca do domu po 19/20...na szczęście mam blisko Mamę i brata, i siostra też całkiem niedaleko i jestem w miarę w cywilizowanym miejscu...ale do szpitala kawałek...a mam cykora, bo mówią, że 2 dziecko rodzi się szybciej... tak w ogóle cześć dziewczynki! ja byłam w pon u gina i mała jest mała - waży tylko 2400 - więc gin nakazał mi jeszcze 2 tyg cierpliwie czekać...a ja dostaję szału już...nie śpię, myślę, zrobiłam się ociężała i co chwila coś mnie boli ;) - paralityczka... Jak byłam u gina zainteresowałam się tematem antykoncepcja "po" - czy któraś z was miała "zainstalowaną" wkładkę ?? ja nie mogę stosować tabletek antykoncepcyjnych - więc...Mój gin poleca http://www.mirena.pl/co_to_jest_mirena.html - jest droga - pytanie czy skuteczna i bezpieczna... ps. koliban nie urodziłaś już przypadkiem???