TERAZ JUZ MINEłO; NOC,ALTANA,WINO--PRZESZLOSC DALEKA, WIEKI LEZA JAK SPIACE WILKI PO OBU KRANCACH ZYWOTA. I BZDURZY SIE NATRETNYM SZERSZENIEM;RAGNAROK! KONIEC SWIATA! KONIEC ZYCIA.
I POCZATEK I KONIEC ; WSZYSTKO NA PRZECIECIU BRZESZCZOTOW DWOCH NAGICH MIECZY, METALICZNIE LSNIACEJ SMUGI ZELAZA, BEZ USTANKU SIEKACYCH W SIEBIE OSTRYMI STRUNAMI SREBRA.
NERWY NAPIETE DO OSTATNICH GRANIC, ZA KAZDYM DOTKNIECIEM MYSLI DZWIECZA ZLOWROGO, DAJA ZNAC. WOJENNY ZEW.ARAS, ARAS, WALKYRIES!
A W SARNICH OCZACH-SZUWARY.
SZUM W GLOWIE-JAKBY WODOSPAD POZA WIDNOKREGIEM, ODLEGLY. MOZG SUCHY, PARZACY. GORACY PIASEK SPALONEJ KLEPSYDRY.
ROZEBRALI SIE SZYBKO I POLOZYLI OBOK SIEBIE. NADZY I CHLODNI.
USMIECHNELY SIE USTA; OCZY BYLY DALEKIE I POSEPNE. NIE WYSPIEWANE PIESNI KRAZYLY WOKOL NICH, SLYCHAC BYLO ICH SZELEST CKLIWY I DRAZNIACY; DRZACA DRUMLA PIJANEGO SKALDA, OSLINIONE WARGI LUBIEZNEJ KARCZMARKI.
NA DNIE OBOJETNYCH ZDAN I MILOSNYCH SZEPTOW DRZAL CORAZ OCNIEJ NIEPOKOJ, WYCZUWALI GO JAK SPLOSZONE KONIE NAD SCIERWEM WILKA,SLYSZELI GO W SOBIE, PRZYKLADAJAC UCHO DO PIERSI...DYGOTALA ZIEMIA--SURT OD POLUDNIA BIEZY--MUSPELHEIMU MIESZKANCY Z NIM--NAGLFAR SUNIE MORZEM PLONACEJ POSOKI--LOKI U STERU--
PIESCILI SIE NIEDOSPANIE, GORACZKOWO GNIEWNIE. Z NIENAWISCIA RODZACA GWALTOWNA CHUC SCIGALI DRECZACA TRZEWIA ROZKOSZ.
---MOCNO, MOCNO MNIE TRZYMAJ--SPADAM, W HEL LECE--OPASZ BIODRA REKAMI--ROZKRZYZOWALA SIE W POWIETRZU, CALA W TYL PODANA WYPREZONYM LUKIEM. ROZGORZALA.
---WALKIRIO---
--JARLU--
PRZETOCZYL SIE NAD NIMI-JAK NAGLY SZKWAL-TETENT KOPYT PUPURA BARWIONYCH-SLEIPNAR NA NIEBOSKLONIE-RYTM WZBURZONEJ WALKIRYCzNEJ POSOKI.
LEZELI OBJECI CIASNO.
PRADY I WIRY UKLADALY SIE W ZYLACH W NURT SPOKOJNY, PRZYBZEZNY PRAWIE. PRZESZLA DZIEWIATA FALA.
NIE ZADAJ NICZEGO, MILCZ.
SLODKIE ODURZENIE GLADZILO SKORE.
W SKRONIACH łOMOTAłO I KOWADLILO BEZMIERNE ZNUZENIE; ACH-SPAC-SPAC!-ODESPAC WIOSNY I ZIMY NIEDOSPANE...
taki byl nasz ostatni seks.brakuje mi tego.placze, jak czytam pamietnik.Jak sie wyzwolic?Jak zapomniec?