Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Haneczkaa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. /do spirytyzm/ = Haneczkaa, to w gwoli ścisłości :) Niestety skasował się mój wpis, więc muszę skrócić wypowiedź. Dziękuję /Spirytyzm.pl/ za odpowiedź. Nie wgłębiam się, i nie potrzebuje się się wgłębiać, w to o czym piszesz, gdyż wiara katolicka, którą wyznaję, ma to, co dobrego można by wyczytać z tego, o czym piszesz. Mam na myśli wcześniej przeze mnie wspomnianą modlitwę i pamięć o naszych bliskich. Nie potrzebuję już dodatkowych ideologii do tego. Religia chrześcijańska zawiera wszystko, co potrzebne osobie cierpiącej po stracie bliskiej osoby, by stanąć na nogi, czy chociażby znaleźć powody, by dalej żyć. To, o czym piszesz ma punkty styczne z wiarą katolicką, jednak w pewnym momencie chyba wychodzi gdzieś dalej, ale w to nie wnikam. Wystarczy mi to, co już wiem. A to co wiem, daje mi siłę, nadzieję, wiarę i energię do tego, by po upadku próbować wstać i patrzeć przed siebie i wokół, gdzie życie wciąż jest. Nie przytoczę z pamięci dokładnych cytatów, ale z tego, co wiem w Biblii praktyki kontaktu ze światem zmarłych są zakazane. Napisałeś: "Osobiście nie polecam wam ŻADNYCH prób kontaktu z bliskimi przez media, gdyż przytłaczająca większość osób, które tytułują się mediami w Polsce, pobiera za to pieniądze (co powinno być niedopuszczalne), albo używa kart, wróżbiarstwa, czy po prostu oszukuje - takie praktyki spirytyzm potępiam" Wskazałeś na straty materialne, które, tak mi się wydaję, są tu najmniej istotne i ważne. Niby przestrzegasz przed takimi praktykami osoby nieprzygotowane, ale z drugiej strony jesteś "chodzącą reklamą" spirytyzmu, kojarzonego w większości z praktykami różnego rodzaju. Moje zdanie jest takie, że nie zawsze, to co mądrze brzmi jest dobre. Ładne opakowanie nie daje pewności, ze produkt jest dobry. To tyle z mojej strony do Ciebie. Wszystkim tu piszącym życzę siły i myśli tchnących życiem i nadzieją. Myśli które nawet gdy nie widać sensu życia nie pozwolą się poddać. Tu na ziemi mamy swój cel, zadania, jesteśmy potrzebni sobie nawzajem, wystarczy rozejrzeć się wokół i zobaczyć, że jest tu wiele do zrobienia. Serdecznie pozdrawiam
  2. nie wszystko da się ująć w logiczną, dla nas ludzi racjonalną całość, dlatego właśnie, jak napisałaś "cierpiąca inaczej.." pozostaje nadzieja. coś każe wierzyć, ze to co nas spotyka ma sens i po bólu przeżywanym tu na ziemi przyjdzie coś, co w końcu da ukojenie. To z tego bezmiaru cierpienia rodzą się pytania, człowiek myśli, poszukuje odpowiedzi, domaga się wytłumaczenia. Często go nie znajduje i wtedy pozostaje wiara, wewnętrzny głos, który jak płaszcz ochronny każe wierzyć, że żyć trzeba nadal, z nadzieją patrzeć w przyszłość, wierząc, że tam gdzieś, po śmierci, gdy przyjdzie na na czas, po próbach, które przechodzimy za życia, w końcu odczujemy spokój i nie będziemy musieli bać się o zdrowie, życie naszych bliskich. Życzę wszystkim forumowiczom wiary, siły i nadziei, która jest źródłem tej siły. Są pytania bez odpowiedzi, często takimi muszą już pozostać. Z rzeczami nieodwracalnymi trzeba się pogodzić i znaleźć sposób radzenia sobie, oswajania rzeczywistości bez tych bliskich, kochanych osób, które tę rzeczywistość czyniły dla nas piękniejszą, mającą sens. Pozdrawiam
  3. E. Clapton w tragicznej śmierci stracił kilkuletniego syna. Bardzo przeżył Jego śmierć, ale podźwignął się, a ukojenie wielkiego cierpienia odnalazł w swojej twórczości. .Napisał piosenkę, którą pewnie wielu z Was słyszało: \"Tears in heaven\" (Łzy w niebie). Piosenka wyraża nie tylko ból po utracie synka, ukryte jest w niej także pytania o to, czy w niebie nadal będziemy pamiętać o swoim ziemskim życiu, a więc i o sobie nawzajem. Czy wraz z utratą życia umierają także nasze emocje do innych ludzi, które są częścią naszej fizycznej, śmiertelnej natury? Autor piosenki chce jak najszybciej spotkać się ze swym dzieckiem, ale wie, że jeszcze nie nadszedł jego czas, aby odejść, dlatego też musi znieść tę rozłąkę, kiedy piosenkarz i jego syn są rozdzieleni między ziemią a niebem. Śpiewa jak bardzo czas oczekiwania może być trudny, nieznośny i jak wiele przynosi cierpienia. W refrenie zapewnia jednak, że za „bramami nieba”, jest spokój jakiego on potrzebuje, i nigdy więcej nie będzie już płakał. Clapton odnajduje ukojenie po tragicznych wydarzeniach, jakie stanęły na jego drodze życia, w wierze chrześcijańskiej, która głosi życie wieczne po śmierci. Dla mnie wiara też jest siłą. Tears in Heaven: http://www.youtube.com/watch?v=AscPOozwYA8 I dla tych wszystkich, którym wiara chrześcijańska jest bliska: NIe poddawaj się! http://www.youtube.com/watch?v=KnRKHdB6tsA&feature=related Można podźwignąć się z tragedii, choć ból pozostaje, to kiedyś nie będzie już łez, tam w niebie...
  4. E. Clapton w tragicznej śmierci stracił kilkuletniego syna. Bardzo przeżył Jego śmierć, ale podźwignął się, a ukojenie wielkiego cierpienia odnalazł w swojej twórczości. .Napisał piosenkę, którą pewnie wielu z Was słyszało: \"Tears in heaven\" (Łzy w niebie). Piosenka wyraża nie tylko ból po utracie synka, ukryte jest w niej także pytania o to, czy w niebie nadal będziemy pamiętać o swoim ziemskim życiu, a więc i o sobie nawzajem. Czy wraz z utratą życia umierają także nasze emocje do innych ludzi, które są częścią naszej fizycznej, śmiertelnej natury? Autor piosenki chce jak najszybciej spotkać się ze swym dzieckiem, ale wie, że jeszcze nie nadszedł jego czas, aby odejść, dlatego też musi znieść tę rozłąkę, kiedy piosenkarz i jego syn są rozdzieleni między ziemią a niebem. Śpiewa jak bardzo czas oczekiwania może być trudny, nieznośny i jak wiele przynosi cierpienia. W refrenie zapewnia jednak, że za „bramami nieba”, jest spokój jakiego on potrzebuje, i nigdy więcej nie będzie już płakał. Clapton odnajduje ukojenie po tragicznych wydarzeniach, jakie stanęły na jego drodze życia, w wierze chrześcijańskiej, która głosi życie wieczne po śmierci. Dla mnie wiara też jest siłą. Tears in Heaven: http://www.youtube.com/watch?v=AscPOozwYA8 I dla tych wszystkich, którym wiara chrześcijańska jest bliska: http://www.youtube.com/watch?v=KnRKHdB6tsA&feature=related Można podźwignąć się z tragedii, choć ból pozostaje, to kiedyś nie będzie już łez, tam w niebie...
  5. Czasem kojącym balsamem dla cierpiącej duszy jest milczenie słuchającej (lub wiedzącej o tragedii) osoby i towarzyszące temu oczy pełna ciepła i zrozumienia. Słowa są czasem źródłem nieporozumień, zwłaszcza, gdy nie da się od razu wyjaśnić, co kto miał na myśli. To są niestety minusy forum. W bezpośredniej rozmowie łatwiej jest to, co się myśli i czuje wyrazić. Jedni wolą pisać, inni wolą rozmawiać. Najważniejsze, to wybrać to, co komu jest bliższe i co daje większe wsparcie, siłę. Jednym da siłę do życia jednorazowa rozmowa, wyrzucenie z siebie tego bólu, inni potrzebują częściej tego wsparcia. Jeszcze innym same słowa nie wystarczają muszą sięgnąć po środki farmakologiczne. Jednej osobie wystarczy rozmowa z przyjacielem, który wysłucha, ale może już też nie potrafi pomóc. Wtedy może potrzebny jest juz psycholog. Jesteśmy różni i nie dla wszystkich jest jedno rozwiązanie. Ważne, żeby szukać pomocy, jeśli zawodzi jedno rozwiązanie, trzeba szukać innego, ale nigdy nie wolno się poddawać. Życzę Wam wszystkim siły, cieplutko pozdrawiam,
  6. do /Też matka 2/ Urszulo, czasem jest tak, że nieporozumienia, poczucie, że ktoś nas zranił, są efektem, nie - świadomego działania, ale po prostu tego, że znajdujemy sie na różnych poziomach odczuwania bólu. Jedni są silniejsi i mówiąc ze swojej perspektywy mogą być nierozumiani przez tych, którzy znajdują się w punkcie najmocniejszego odczuwania bólu po stracie bliskiej osoby (czas). Ci silniejsi nauczyli się żyć, z tym co ich spotkało. Mają siły, by wesprzeć tych słabszych i zasiać w ich sercach ziarenko nadziei. Oni też byli w tym punkcie bólu, ale po czasie, okupionym bólem i płaczem, przyszedł czas pogodzenia. Nie wszystkim się to udaje, ale ja wiem, że nie wolno się poddać. Piszesz, że odchodzisz. Taka jest Twoja decyzja, jakakolwiek by ona nie była, niech będzie dobra dla Ciebie i w efekcie doda Ci sił na tyle, by to życie dla Ciebie nie było tak cięzkie i jak jedna krwawiąca rana. Jeżeli czujesz, że słabniesz zamiast się wzmacniać, to spróbuj poszukać innej formy pomocy dla siebie. Nie czuj żalu do osób z forum. Wiem, może i nie czujesz, ale jest w Tobie byc może poczucie, że nie znajdujesz tu zrozumienia. Ja myślę, że nie do końca tak jest. Tak, jak trudno w słowach oddać, to co się czuję, tak samo trudno w słowach oddać, to co chcielibyśmy powiedzieć osobie, która mówi o swoim cierpieniu. Słowa czasem zniekształcają te emocje. Ktoś może mówić jedno, a osoba słuchająca odbierając to przez pryzmat swoich doświadczeń rozumie inaczej. Kiedyś przeczytałam, że język, słowa są po to, żeby nikt nie odgadł, co tak naprawdę myślimy. Może to być ochrona, ale też bariera, bo nawet osoba o wysokim poziomie słownictwa nie jest w stanie oddać wszystkich kolorytów swoich uczuć. Czasem jest tak, jak kiedyś napisałam, że milczenie jest bardziej \'\"wymowne\". Czasem wystarczy słowo rozumiem, wiem co czujesz itd. Ja już nie szukam potwierdzenia z otoczenia, czy mnie rozumieją. Wiem, że w trudnych chwilach, to my sami musimy w sobie ułożyć pewne rzeczy, sami musimy znaleźć w sobie siły i nie mam juz pretensji do osób mi bliskich, bo rozumiem, że oni patrzą z innej perspektywy. To jest jak egzamin, gdzie niby są osoby, które mówią mądre rzeczy, próbują wspierać, ale tak jakby byli za dźwiękoszczelną szybą, widzimy ich, że coś mówią, ich wysiłek, ale nie słyszymy. Ten egzamin musimy przejść sami, w sobie musimy znaleźć odpowiedzi, lub nauczyć się czytać z ruchu warg, to zabierze trochę czasu, ale może w końcu n=do nas coś dotrze. Ja myślę, ze bardzo ważna jest rozmowa bezpośrednia, kiedy oprócz słów widoczne są też gesty, tak łatwiej o zrozumienie. Może spróbuj znaleźć kogoś, z kim mogłabyś porozmawiać. Ja życzę Ci wszystkiego dobrego, nie poddawaj się, walcz, by życie było dla Ciebie lżejsze i bys potrafiła dojrzeć w nim słońce. Myślę, że jest to możliwe. Jestem świadoma, ze moja wypowiedź też nie do końca oddaje to, co chciałabym Ci powiedzieć, ogranicza mnie. Jestem w każdym razie pełna ciepłych i życzliwych myśli tak dla Ciebie, jak i dla wszystkich osób z tego forum. Pozdrawiam serdecznie, Ania:)
  7. do /do marina/ Dlaczego jest dziecinna? Bo potrafi cieszyć się z małych rzeczy, z takich prostych, zwyczajnych?. Zobacz na małe dzieci, jak one potrafią cieszyć się życiem, jak potrafią cieszyć się z błahostek, zwracają uwagę na rzeczy, na które my dorośli już nie patrzmy. I co, czy zła to jest radość. Powiesz dziecku = zejdź na ziemię bo życie jest straszne, i trzeba tylko płakać, z czego tu się cieszyć. Źródłem uśmiechu mogą być proste rzeczy, że słonko wyjrzało za chmur, że ładna pogoda, że ktoś zupełnie niespodziewanie na ulicy się do Ciebie uśmiechnie itd., itp. Ja też często cieszę się nawet drobiazgami i wcale się tego nie wstydzę. Uczę się tej dziecięcej radości od swojej siostrzenicy. I będę robić wszystko, żeby zawsze znaleźć powód do uśmiechu. Straszne, że kogoś drażni to, że ktoś inny potrafi się cieszyć. Może w ogóle nie powinno się tu pisać o dobrych rzeczach... Marina, pozdrawiam Cię i nie przejmuj się wpisem tego kogoś, niech nie osłabia Twojej energii. A wspomnienia zachowaj i uśmiechaj się na myśl o tych wszystkich miłych chwilach, tak jak dotąd.
  8. Marina chcę swoimi wypowiedziami tchnąć ducha pogodzenia i przyjęcia tego, co zsyła Bóg, los i spróbować żyć dalej. Tak ja to rozumiem. I według mnie ma racje. Osoby, które niedawno straciły swych bliskich, lub dotąd nie znalazły słów odpowiedzi i pogodzenia się z tym, co się stało drażnią takie słowa, by próbować żyć dalej i z nadzieja patrzeć w przyszłość. Według mnie pozostawanie w tym nastroju smutku i zrezygnowania do życia, bo nie ma obok tego, który dawał słońce (mąż, żona, dziecko, matka, ojciec...) i nadzieje nie jest dobre. Taka jest kolej życia, i celne Marina przytoczyła słowa, że śmierć, to część życia. Czasem ta śmierć zaskakuje, przychodzi nagle, niespodziewanie, pokazując, że niczego nie jesteśmy w stanie przewidzieć czy na coś się przygotować. Może w tym przypadku, absurdzie, jest sens. Ja wierzę, że jakiś musi. To od nas zależy, co zrobimy z tym, co nas spotyka. Czy zamkniemy się w bólu, nie mającej końca tęsknocie, bezruchu, czy jednak przełamiemy się i będziemy próbowali żyć, zrobić coś dobrego jeszcze na tym świecie. Obdarzyć swoim uśmiechem, dobrym słowem, czy po prostu obecnością, tych, z którymi jesteśmy na co dzień. Życie jest przecież obok nas. Na pociąg śmierci każdy zdąży, sam przyjedzie, gonić go nie potrzeba i póki się jeszcze to życie ma trzeba z niego korzystać. A takie pozostawanie w smutku to często umieranie za życie. Jasiu54 - straciłaś syna, nie możesz pogodzić się z tym co się stało, los okazał się okrutny. Miał przed sobą całe życie, dał by światu wiele radości i uśmiechu - nie dostał takiej szansy. Nie cofniesz tego, co się stało, ale nie zostawaj w smutku, to nie jest dobre. Komu służy smutek... Jak pisał ks. J. Twardowski, nie ma przypadków, są tylko przypadki starannie zaplanowane\". Ja wierzę, że trzeba w tym, co nas spotyka szukać odpowiedzi takiej, która nas zbuduje, która zmotywuje do działania, a nie będzie jeszcze bardziej pogrążać w smutku. Śmierć syna Cie zmienia, zrób wszystko by tą zmianą nie był odwrót od świata i życia, nie umieraj żyjąc. Życzę Ci dużo sił i żeby w Twoim sercu zrobiło się trochę pogodniej. Pozdrawiam
  9. Płatku Dobrze, że jest jeszcze coś, co sprawia, że się uśmiechasz (choćby ta jazda konna:)). Wiem, to jest taki uśmiech na chwilkę, bo później wracasz do domu, w którym nie ma już Jego. Alle potrafisz sobie z tym smutkiem, bólem już jakoś radzić, nauka ta była pewnie przypłacona wieloma przepłakanymi dniami i nocami, szukaniem odpowiedzi na to, co się stało. Ale dajesz radę, starasz się, chcesz wyjść z tej rozpaczy i poczucia beznadziejności. To jest to, o czym też pisałam dziś Sasance. I w tych wysiłkach Płatku nie poddawaj się. Koniecznie musisz wymyślić coś na te wakacje z synem:) Serdecznie pozdrawiam
  10. Cieszę się Sasanko, że trochę dodałam Ci słowami otuchy:) Kiedyś było mi bardzo ciężko, ale chciałam żyć, szukałam czegoś, co wyciągnie mnie z emocjonalnej próżni. Nauczyłam się wyrozumiałości wobec innych, tych którzy nie potrafili mnie zrozumieć, choć przecież moi bliscy. Każdy my inny stopień wrażliwości, inaczej reaguje na problemy innych. Maja po prostu też inne zdanie. Nie można się jednak wtedy poddawać, mimo, że otoczeni nie rozumie. Oni czasem sie już poddają, nie widzą jak dotrzeć. Tak naprawdę to samemu trzeba dojść do pewnych rzeczy. żeby tak się jednak stało, to jak pisałam trzeba bardzo chcieć i trzeba podjąć ten wysiłek. Życie to nie tylko pasmo nieszczęść, choć one mocniej zostają w pamięci, bo zostawiają w człowieku ranę. Życie to też te momenty piękne, czasem nawet zwyczajne, takie z dnia codziennego, których nawet się nie zauważa. Sasanko, masz córeczkę (jeśli dobrze pamiętam). Mam siostrzenicę w podobnym wieku i wiem, ile czasem radości sprawiają nawet takie dziecięce spostrzeżenia, powiedzonka, które dorosłego biją (pozytywnie) po uszach tą dziecięcą naiwnością i radością. Kiedy patrzy się na takie małe dziecko, jeszcze nieświadome tego trudu życia można uczyć się od niego tej dziecięcej wiary i ciekawości życia. Telewizja często przesiąknięta jest historiami dramatów ludzkich, nieszczęścia. Fakt, to jest życie, nie można tego przemilczeć. Ale to też nie jest pełen obraz życia. Bo oprócz tych dramatów, zła całego świata jest też dobro i odczuwane szczęście (byłaś przecież kiedyś Sasanko szczęśiwa, więc wiesz, że jest to możliwe). My też tworzymy ten świat. Chcemy się w nim czuć dobrze, szczęśliwie, ale trzeba dać też trochę tego uśmiechu temu światu. To my go tworzymy i to jak się w nim żyję zależy też od nas. Ja tez ma czasem trudne chwilę, ale się w tym odnajduję i jak mantrę powtarzam, że życie jest darem i póki je mam, mam z niego korzystać. Ma to być dar i dla mnie i dla innych. Chcę się nim dzielić i chcę dawać siebie innym, choćby przez zwykły uśmiech, życzliwość. I zauważam zmiany, bo kiedy we wnętrzu siebie się uśmiecham, świat wydaje mi się przyjaźniejszy a życie prostsze. I mam do Ciebie Sasanko prośbę; proszę znajdź coś dobrego w najbliższych dniach w swoim życie, coś co Cię rozbawiło, sprawiło uśmiech na twarzy i z tym się z nami podziel. Może Twoja córeczka dostarczy Ci jakiejś okazji do uśmiechu. Podziel się tym z nami. Pokaż, że w życiu też coś dobrego się dzieje. Płatek kiedyś napisała (i to zapamiętałam), że jadąc samochodem (chyba miała zepsuty czy coś takiego i musiała jakiś pożyczyć) zrobiło się w samochodzie wesoło i zaczęła się naturalnie śmiać. Jej syn był pod wrażeniem, że mama zaczęła się normalnie uśmiechać. To dla niego bardzo dużo znaczyło, że mama zaczęła się uśmiechać, że mógł zobaczyć ją radosną. to piękny widok widzieć uśmiechniętego człowieka, wtedy samemu chciałoby się uśmiechnąć. Ci bliscy wokół często czekają na ten uśmiech, bardzo to dużo dla nich znaczy.I tego Tobie, i innym na tym forum życzę. Takich okazji do zwykłego uśmiechu, radości nawet z prostych rzeczy. Mam nadzieję Sasanko, ze podzielisz się z nami też i jakąś radosną chwilą, czymś pozytywnym, ja na taką wiadomość czekam i trzymam za Ciebie kciuki, byś miała powód do uśmiechu, by nie uśmiechała się tylko twarz, ale i Twoja dusza. Serdecznie pozdrawiam. I jeszcze trochę muzyki: \"Dziwny ten świat\" wiele nieszczęść tworzy sam człowiek. Rodzi się bunt do Boga, ale to człowiek często jeden na drugiego podnosi rękę. Możemy być dla siebie, tak źródłem cierpienia, bólu, jaki radości i szczęścia. To my tworzymy ten świat, choćby ten nam najbliższy (rodzina, znajomi). Całego świata nie poprawimy, nie zmienimy na lepsze, ale na jego fragment w postaci własnego podwórka wpływ mamy. \"Dziwny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła (...) Lecz ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim\" http://www.youtube.com/watch?v=gzACDJCfQvs Pozdrawiam :)
  11. /Sasanko 28/ Jesteś silną osobą, a wiesz co najbardziej mi imponuje w Tobie: to, ze się nie poddajesz, ze chcesz żyć. Jest wiele osób, które tu trafiają, dla których życie nie ma sensu. Czasem nawet ktoś z pewnością siebie uznaje to publicznie za oczywista prawdę. Ja się pod tym nie podpiszę, bo choć życie ciężkie i czasem niewdzięczne nigdy już nie powiem, że jest bez sensu. Kiedyś tak twierdziłam, ale wiem, że byłam w błędzie, że się myliłam. Nie stwierdziłabym publicznie, że nie warto żyć, że życie jest bez sensu. Biorę odpowiedzialność za swoje słowa, nie chciałabym, żeby ktoś słowa, w których nie ma życia, przyjął za prawdę. WARTO ŻYĆ! A Ty Sasanko się nie poddawaj! Twoje otoczenie już się może poddało, bo chcieliby Ci pomóc, ale pewnie już nie potrafią. Ty sama w środku, w sobie musisz rozegrać walkę. Idzie Ci dobrze, jak tylko możesz bronisz się przed tym, żeby nie wpaść dołek. Niektórzy w ogóle nie podejmują takiego wysiłku. Wiesz co ja robiłam, gdy było mi ciężko? Szłam do miejsca, które dawało mi siłę. Szłam do katedry i prosiłam o to, żebym potrafiła zobaczyć coś, co da mi uśmiech, aby zaświeciło dla mnie słońce. Chciałam zobaczyć coś, co da mojemu życiu sens. CHCIAŁAM by coś takiego się pojawiło. Wkładałam wysiłek w to, by jednak cos przy tym życiu mnie trzymało, by coś cieszyło. Robisz Sasanko podobnie i dlatego jesteś dla mnie wspaniałą, silną kobietą. To, ze chcesz żyć jest najważniejsze, starasz się. Teraz żyjesz głównie dla dziecka, życzę Ci, by przyszedł też dzień, gdy zaczniesz żyć dla siebie. Poukładasz sobie w końcu skołowane myśli, znajdziesz może odpowiedzi na trudne pytania, lub zaakceptujesz, że nie na wszystko można znaleźć odpowiedź. Czasem trzeba po prostu pewne rzeczy zaakceptować, pogodzić się z nimi. Warto podejmować próby. Choćby nawet się nie udało, ważne że się próbowało. I to Sasanko robisz. Teraz jeszcze do tych prób, starań i chęci dołącz (może już dołączyłaś) - wiarę, że będzie dobrze, że nawet na tragedii, po tragedii można coś odbudować lub coś zupelnie nowego zbudować. I tego Tobie i innym, którzy CHCĄ życzę. Trzymaj się słów, które niosą siłę, nadzieję i życie!. Nie bierz do siebie słów tych, którzy twierdzą, ze życie nie ma sensu, bo to nieprawda. KAŻDE ŻYCIE MA SENS I JEST DAREM. Uwierz w to i spróbuj uśmiechać się do świata, wtedy może świat odpowie tym samym. Mnie też rodzina miała już dość, ile mogli powtarzać w kółko tego samego. Czułam się odrzucona, nierozumiana. Musiałam sama wszystko poukładać w sobie. W tym nam nikt nie pomoże. W sobie trzeba znaleźć siłę, ale najważniejsze trzeba chcieć. Jesteś Sasanko na dobrej drodze. Dołki będą wracać, ale swoją wewnętrzną siłą chęci życia będziesz potrafiła je pokonać. Płacz oczyszcza, ale ważne by po łzach, jak po burzy wyszło słońce, ( może kiedyś wyjdzie tęcza pełna kolorów). Wszystkiego dobrego Ci życzę. Dla mnie jesteś silna, bo walczysz o swoje życie, tak trzymaj! . Pozdrawiam Cię bardzo ciepło, Ania
  12. /Roger18/ Nie każdy odpowie na Twój post, ale wiedz, że jest wiele osób, które rozumieją Twój ból i życzą Ci sił, byś potrafił przejść przez te ciężkie dla Ciebie chwile. Czasu nie cofniesz, będziesz czuł brak słów, które nie padły, spojrzeń, które już się nie spotkały. Pewnie tyle chciałbyś jeszcze powiedzieć Mamie, choćby się z Nią pożegnać, ostatni raz usłyszeć Jej głos, zobaczyć pełne życie i miłości oczy. To już jest niemożliwe, zostają Ci tylko wspomnienia i pamięć o Niej. Musisz być silny, Ona by chciała, byś był. Będzie ciężko, ale rób wszystko, by to przetrwać, by potrafić żyć bez tej bliskiej Ci osoby. Życzę Ci siły i nadziei, nie poddawaj się!
  13. Masz racje Czesławie, nie zawsze wypowiedzi są komentowane, nie zawsze jest to możliwe, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto z uwagą i zrozumieniem, czyta o tym, co innych boli. Czasem chciałoby się pomóc, pocieszyć, ale wątpi się już w skuteczność działania słowa. Milczenie też czasem może być odpowiedzią, nawet trafniejszą, bo słowa czasem nie są w stanie oddać tego, co się czuje. Chcemy się z kimś podzielić naszym bólem, znaleźć zrozumienie, dać ujście smutkowi, który zakotwiczył sie w nas i nie chce odejść. Te rozmowy mają pomóc. Świadectwa tych, którzy nawet po największych życiowych tragediach potrafią się podnieść i próbować żyć mają być siłą dla tych wszystkich, którzy dopiero uczą się życia z piętnem tragedii, bólu i cierpienia. Dla mnie takie osoby są siłą. Kiedy widzę, jak osoby mi znajome po stracie bliskich potrafili wrócić na tory życia, w których jest już miejsce na radość i nadzieję, biorę ich sobie za przykład. NIe chcę się poddać, chcę być silna i wierzyć, ze to życie, nawet, że czasem tak okrutne ma sens. Inni potrafią stanąć na nogi, potrafią otworzyć się na życie i próbują jeszcze zrobić w nim coś dobrego dla siebie, dla innych i odnajdują, choć pewnie myśleli, że to już nie możliwe - radość. Nawet tu na forum widać te przemiany. Są chwile, gdy jesteśmy silni, są też takie, gdy znowu sens tego wszystkiego gdzieś ulatuje i znowu zaczynamy wątpić. Takie uczucia będą towarzyszyć do końca życia, bo stratę po bliskiej osobie nic nie wypełni, ale trzeba nauczyć się z tym żyć i próbować robic wszystko, by na powrót odzyskać radość życia, życia, które jest darem. Z darów trzeba korzystać. Ile znaczyli dla nas nasi bliscy, my też jesteśmy kimś bliskim dla innych, lub jeśli nawet nie jesteśmy, to być możemy. Zawsze znajdzie się ktoś obok nas, kto nas potrzebuje. Jeśli nawet nie chce się już żyć dla siebie, warto dla innych. I na koniec słowa piosenki E. Geppert. Życie ma różne barwy, jest źródłem radości przeplatanej ze smutkiem i bólem. Najważniejsze, jak dla mnie, zawsze mieć nadzieję i pielęgnować tę miłość do życia. Trudna to miłość i czasem niewdzięczna, ale myślę, że warto:) \"kocham cię życie kocham cię nad życie Choć barwy ściemniasz Choć tej wędrówki mi nie uprzyjemniasz Choć się marnie odwzajemniasz Kocham cię życie Kiedy sen kończy się kończy się kończy się o świcie A ja się rzucam Z nadzieją nową na budzący się dzień\" Życzę Wam wszystkim siły i światełka nadziei, które źródłem tej siły z pewnością jest. Pozdrawiam serdecznie :)
  14. Lenko, otoczenie nie pomaga Ci w wyjściu z tego bólu i cierpienia. Twój ojciec i brat są wobec tego, co się stało równie bezradni, jak i Ty. Tyle, że Ty może masz od nich trochę więcej sił. I zrób wszystko, żeby tej siły nie tracić. Masz uczucie, że już w nikim nie znajdujesz oparcia. Z wszystkim, co przynosi życie musisz sobie radzić sama. Wiem, ciężkie to jest, ale życie już takie jest, że oprócz momentów, które chcielibyśmy, żeby trwały wiecznie, są i te, które wyciskają łzy i odbierają chęci do życia. I właśnie te trudne trzeba przejść, przeboleć, po to by było miejsce i byśmy sami zawalczyli o te momenty piękne, w których na twarzy pojawia się uśmiech. Nie poddawaj się Lenko, walcz o siebie i rób wszystko, by obraz za oknem się zmienił, by wyjrzało dla Ciebie słońce. Od Ciebie w dużej mierze zależy co za tym oknem będzie. Są rzeczy niezależne od nas, ale są i takie, na które mamy wpływ. I tam, gdzie i o ile to możliwe, powinniśmy próbować mieć wpływ na rzeczywistość i zmieniać ja na lepsze. Życzę Ci dużo sił, pozdrawiam
  15. Smutna - ten wcześniejszy wpis (z 12..). i ten ostatni był mój - żeby nie było nieporozumień, bo wszystko spadło na biedną AnneMarie77 Trzymaj się, pozdrawiam :)
×