Jej Skarb
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Jej Skarb
-
Agatka, jeszcze mogę ;) choć wolałbym przestać jak najszybciej... dobranoc ;)
-
No proszę :) To się dziewczęta posprzeczały lekko ;) Faktycznie miejscami dyskusja schodzi z tematu, ale to normalne na forum. Sam jestem specjalistą od tzw. off-topiców ;) Trudno się trzymać jednego toru, gdy towarzystwo się lepiej poznaje. To zupełnie jak na na spotkaniach służbowych. Ludziska się spotykają, zaczynają gadać o interesach, potem pojawia się drink, rozluźnienie atmosfery, obrabianie tyłków nieobecnym, opowiadanie o rodzinie, znajomych... Nic nadzwyczajnego ;) Moje Kochanie się rozchorowało, ale nie przeszkodziło nam to wczoraj w dłuuugim, romantycznym spacerze, natomiast dziś w kolejnej lekcji tańca towarzyskiego. Mylą mi się wciąż nazwy poszczególnych tańców, ale idzie nam coraz lepiej. Będzie cieplej, więc poćwiczymy kocie ruchy chłonąc morskie powietrze i pomalutku dojdziemy do wprawy. Na czwartek planujemy wyprawę do księdza, aby zmienić termin ślubu. Mam nadzieję, że planowane przez nas 7.X lub 14.X są jeszcze wolne. Okaże się pojutrze. Potem Luba wyjeżdża w delegację, więc przyklepanie sali na wesele odłożymy zapewne na koniec przyszłego tygodnia, ewentualnie początek kolejnego. Zastanawiamy się też nad obrączkami, tzn. czy kupować czy też może przetopić złoto z biżuterii, którą Kochanie już posiada. Zrezygnowaliśmy całkowicie z białego złota, choć raczej od początku nie braliśmy go zbytnio pod uwagę. No... Chyba pora powoli uciekać do wyrka. Szkoda, że nie mogę zasypiać u boku Ukochanej, ale uzbroję się w cierpliwość. Jeszcze \"tylko\" pół roku :) Dobranoc Paniom :)
-
Marcy: A myślałaś nad Wielką Brytanią? Nie byłby to tani wyjazd, ale raczej na upały nie ma tam co liczyć i można spokojnie zwiedzać liczne atrakcje :)
-
Marcy: Piwko kupione było na promie. Polskie, prawdziwe piwo :) Nie po to jadę zarobić trochę pieniążka, żeby wydać wszystko na miejscu na głupoty :) Co do alkoholu, piję bardzo mało. Tam, na wyjeździe wyjątkowo pozwoliłem sobie na codzienne piwo, ale tak po prawdzie mogę powiedzieć, że od kilku miesięcy nie piję. Ani piwa, ani wódki, ani wina... Nic... Hmmm... Właściwie to od kilkunastu tygodni nie mieliśmy okazji spędzić wspólnie nocy, więc Moja Luba już dawno nie słyszała mego chrapania. Może po tym ograniczeniu picia, palenia (rzucę!) i schudnięciu rzeczywiście sprawa się polepszyła. Którejś nocy się o tym przekonamy :)
-
Agatka: Ooo nie :) Rodzynkiem zostaje się na całe życie... Michał jak chce, może być wisienką na torcie ;) Przy okazji pozdrawiam Michała :) Co do chrapania Twojego taty... Mama musi mieć cierpliwość, skoro już tyle lat to znosi. Nie wiem, czy Moja Luba będzie w stanie zaakceptować moją przypadłość, dlatego robię co mogę. Nie mam nic przeciwko, aby mnie kopać we śnie, budzić itp., ale dla Niej to i tak będzie szarpany sen, a co za tym idzie - rozdrażnienie, niewyspanie i chęć zamordowania mnie przy pierwszej, lepszej okazji :)
-
No to co: Hello :) Masz szczęście kobieto :) trzymaj kciuki :) Maniusia: Chyba wiem co to za krople. Stosowałem je, ale bardzo krótko. Niby troszkę pomogły, ale jak jednej nocy znów dałem koncert, to się zniechęciłem. Może to był błąd... Może powinienem kontynuować psikanko przez kilka tygodni i wtedy jakiś efekt by się pojawił. Nie mniej jednak wrócę i do tej metody. Krople + mały brzuch + rzucenie palenia = chrapię mniej? Oby... :)
-
Marcy: Z tego co wiem, to na boku też pochrapuję. Wprawdzie największy koszmar Luba przeżyła podczas wspólnego wyjazdu w góry, kiedy to chrapałem po całodziennym wysiłku (a wiadomo, gdy człowiek zmęczony, to chrapie mocniej), ale nawet w spokojniejsze dni podobno też chrapię jak najęty... Do Szwecji, a konkretnie do Goeteborga, pojechałem służbowo, na targi turystyczne. Lubię Goeteborg, ale nie było czasu połazić po mieście. W dzień obowiązki, a wieczorem zaszywaliśmy się w pokoju hotelowym i prowadziliśmy męskie dysputy przy piwku. Zimno, śnieżnie, drogo, na dodatek człowiek zmęczony po całym dniu... Hotel był jak zbawienie :)
-
UWAGA, BĘDZIE O CHRAPANIU :) ----------------------------------- Hieloł Migdałki, kłania się Rodzynek ;) Właśnie wróciłem z niezbyt gościnnej Szwecji. Ceny cholernie wysokie, pogoda do chrzanu, dni wypełnione pracą, w TV tylko golf, golf i golf oraz wszechobecne \"tylde hult hetta brotta og klamotta ciotta klotta\"... Dość, stałem się patriotą... Przynajmniej na kilka dni, potem to się zobaczy ;) Przy okazji miałem możliwość porozmawiania z człowiekiem, który kilka miesięcy temu poszedł na operację przegrody nosowej. Forum dotyczy ślubów, ślub prowadzi do wspólnego mieszkania, wspólne mieszkanie to wspólne spanie (mmmm...) a spanie to chrapanie (uuuuu...), dlatego też pozwolę sobie o tym napisać. A cooo... Facet chrapał jak piła w tartaku, żona od 20 lat miewała mnóstwo nieprzespanych nocy... W końcu, aby Jej ulżyć, postanowił zrobić z tym porządek. No niestety, to co usłyszałem, trochę mnie zasmuciło. Po operacji nastąpiły koszmarne trzy tygodnie i pozwolicie, że nie będę pisał o szczegółach, bo to dość obrzydliwe sprawy... Krótko mówiąc - męka, cierpienie, ból i ohyda... Teraz niby jest coraz lepiej, ale............ No właśnie... W hotelu byliśmy współlokatorami. Pierwszej nocy spałem jakieś 1,5 godziny. Mimo operacji gość piłował drewno nieustannie. Potem się przyzwyczaiłem. Powiedziałem sobie - nie będę się denerwował. Jak mnie obudzi chrapanie to udam, że nic się nie dzieje i będę próbował zasnąć. Pomogło. Troszkę się pomęczyłem, ale spałem już przynajmniej po 6-7 godzin. Nie ma co się wkurzać, bo wtedy serducho zaczyna mocniej bić i już napewno się nie zaśnie. Zresztą podobno wcześniej chrapał dwa razy głośniej i na dodatek niemiarowo, co jeszcze bardziej utrudniało sprawę zaśnięcia towarzyszce snu... Ale do czego zmierzam... Sam mam problem z chrapaniem, a właściwie wybranka mojego serca ze mną. Niemal każdej nocy spędzonej wspólnie, nie śpi przeze mnie przez pół nocy. Czy i Wy macie taki problem ze swoimi facetami? Jak sobie z tym radzicie? Czy też staracie się zachować spokój i przyzwyczaić się do tego, czy chodzicie z zapałkami w oczach i udajecie, że nic się nie dzieje? :) Troszkę się mimo wszystko pocieszyłem, bo mój współlokator nagrał mnie jednej nocy na dyktafon w komórce. Powiedział, że z takim chrapaniem to nawet nie mam co iść na operację, bo chrapię zbyt słabo i nie ma sensu ryzykować komplikacji pooperacyjnych, które niestety dość często następują, w mniejszym lub większym stopniu (jeden z jego dalekich znajomych skończył w piachu... zmroziło mnie to). Poza tym jak już wspominałem schudłem ostatnio znacznie i pewnie to chrapanie osłabiło się z czasem. Gdy całkiem rzucę palenie, powinno być jeszcze lepiej, a gdy zastosuję różne inne naturalne środki, to może naprawdę nie będzie źle. Na dodatek jeszcze parę kilo pójdzie w dół... Chciałbym z tym zrobić porządek, bo zależy mi na tym aby Moja Luba spała smacznie całe nocki, a jeśli będzie Jej to przeszkadzać, to czekają nas osobne sypialnie... Mam nadzieję, że pomalutku, małymi krokami wyeliminuję problem. Wielu facetów chrapie (kobiety troszkę też... niektóre...) i pewnie całkiem nie da się tego wykurzyć gdzie pieprz rośnie, ale próbować trzeba :) No dobra, rodzyn się wygadał i wyżalił, a teraz nasłuchuje (naczytuje) czy nie macie może porad na ten temat... :) Wszystkie mile widziane :) Pani Rodzynkowej grozi bezsenność, nie pozwólcie na to :) Mówcie jak to u Was wygląda :) Rodzynkowe pozdrowienia!
-
Witam o poranku i jednocześnie mówię \"Do zobaczenia (napisania) za 5 dni\" :) Jeszcze dopakuję kilka rzeczy do walizy i wybywam do Sverige. Katka, muszę Cię niestety rozczarować. Żadnym ideałem nie jestem :) choć to bardzo miłe co piszesz. Jak już wspomniałem, charakter mam wcale niełatwy, ale najważniejsze, że dopasowaliśmy się z Moją Lubą. Ona również, jak każdy, miewa lepsze i gorsze dni (najczęściej lepsze...), ale i tak nic bym w Niej nie zmienił, bo pokochałem Ją taką jaka jest. Zresztą co znaczy kilka malutkich wad przy setkach zalet... Tyle co nic :) Zresztą człowiek to taka dziwna istota, która czasem uczyni coś wbrew sobie. Wiem, że kocham Ją ponad wszystko, a bywa tak, że spotkamy się, mi coś odbije - strzelam \"focha\", a potem siedzę godzinami i pukam się w głowę, jak mogłem się tak głupio zachować :) Na szczęście Moja Luba ma na mnie sposoby i coraz rzadziej zdarza mi się zrobić z siebie przed Nią idiotę ;) Samo życie :) Już się domyślam, jaki stęskniony wrócę. Mimo, że to \"tylko\" 5 dni, to jednak ja zaczynam za Nią tęsknić bardzo szybko. Nieraz wychodzę od Niej z domu i już po drodze do siebie zaczynam tęsknić. Wyciagam telefon i dzwonię, żeby jeszcze Ją usłyszeć... Wyjazd może być całkiem fajny, ale co ja poradzę na to, że wolę myśleć o poniedziałku, kiedy to znów Ją zobaczę :) Nic nie poradzę i wcalę nie chcę nic radzić :) Trzymajcie się ciepło Forumowiczki :) (ja jak zwykle o Niej i o nas, zamiast o ślubie... musicie mi to wybaczyć i raczej się przyzwyczaić) ;)
-
Poprawka: Na weselu, bo na ślubie to raczej nie zaryzykujemy tańca ;) Ksiądz by nas wygonił z kościoła :)
-
Zmykam odprowadzić Moje Kochanie z pracy do domu :) Pogoda znakomita, WRESZCIE! :) :) :) Spacerek się należy... A wieczorem pędzimy na kurs tańca. Trzeba ćwiczyć, żeby potem odstawić popis na ślubie ;)
-
Hehe... Spokojnie ;) To Moja Luba zaproponowała, żebym udał się z teściem \"na łowy\". Wcześniej miałem zamiar rozejrzeć się w Szczecinie (jestem ze Świnoujścia - przy okazji odpowiadam na powyższe pytanie), ale skoro jest możliwość wybrać się gdzieś dalej, gdzie będzie być może większy wybór to dlaczego nie ;) A z drugiej strony, zastanawiam się, czy przypadkiem mnie kiedyś nie upuszczono na podłogę, gdy byłem mały ;) Tyle można tu przeczytać o facetach, którzy nie mają czasu dla kobiet i których trzeba wszędzie ciągać za sobą... Ja jestem jednak trochę inny. Nigdy nie mam dość spotkań z Lubą, wręcz bywam namolny, bo od początku zimy częstotliwość spotkań zmniejszyła się niestety... Mam nadzieję, że to tylko z powodu krótszych dni i większej ilości obowiązków ;) Żyję każdym dniem, tak jakby to był pierwszy dzień naszego związku. Zdaję sobie sprawę, że życie jest przewrotne i nigdy nie wiadomo, kiedy drugiej osoby zabraknie... Jutro, za miesiąc, za rok a może za 50 lat... Nie ma na co czekać, trzeba żyć :) Mam nadzieję, że nigdy nie dopadnie mnie marazm, który spowoduje, że przestanę się starać o Lubą. O kobietę trzeba zabiegać całe życie, bo ślub nie obliguje do \"odpuszczenia sobie\". To by znaczyło, że coś jest nie tak... No ale to działa w obie strony. Kobitki, nie odpuszczajcie facetom ;) Oni też lubią być adorowani i zdobywani ;) Wcale nie jesteśmy takimi gruboskórnymi niedźwiedziami, jak się niektórym wydaje :) hehehe...
-
Uwielbiam chodzić z Moją Lubą na zakupy, nawet jeśli miałaby się zastanawiać kilka godzin i nic nie kupić ;) Ja jestem pod tym względem trochę inny. Zazwyczaj gdy idę sam czegoś szukać, wchodzę do sklepu, max. 5 minut, wybieram, kupuję i wychodzę. No ale tu chodzi jednak o strój na najważniejszą uroczystość życia, więc jestem trochę bardziej wybredny i na razie żaden gajer nie spodobał mi się aż tak, żebym stwierdził \"Tak, to jest to!\" ;) Prawdopodobnie wybiorę się niedługo z przyszłym teściem na wojaże po Polsce w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. Może ta wyprawa przyniesie rezultaty :)
-
Wi82 - przykro mi, ale z pewnych względów ja Ci nie prześlę ;)
-
Witam późnawym porankiem :) Odezwałbym się wcześniej, ale szykuję się do wyjazdu. Od jutra do poniedziałku mnie nie będzie, więc męski punkt widzenia zastygnie na ten czas, chyba że trafi się nowy rodzynek ;) Padło pytanko dotyczące przygotowań. Oczywiście, że staramy się razem wszystko załatwiać :) Żadne z nas nie chce opuścić ani chwilki z przygotowań, dlatego raczej nie zrzucamy obowiązków na siebie wzajemnie, lecz wspólnie chodzimy i dogadujemy szczegóły. Czy to jest męczące? Hmmm... Bywało tak, że byliśmy już lekko podenerwowani przy szukaniu sali, ale bez przesadyzmu ;) Każdy moment, nawet trochę męczący, jest fragmentem drogi, która prowadzi nas do tego pięknego dnia, więc mogę powiedzieć, że raczej się tym delektuję niż męczę ;) Ostatnio musieliśmy przełożyć ślub o ponad miesiąc, ale na szczęście ani kamerzysta, ani grajek nie robili problemów. Podejrzewam też, że w październiku będzie łatwiej znaleźć salę niż we wrześniu. W kwietniu chcę już dograć listę gości (choć pewnie zmiany i tak będą), może Mojej Lubej też się to uda. Zaklepiemy salę i będzie dobrze :) Wciąż nie jesteśmy pewni, czy wolimy 7 czy 14 październik. Siódemka towarzyszy nam praktycznie od początku wspólnego życia, więc miło by to wyglądało. Z kolei 14.10. kojarzy się z pewną bitwą, a wojować nie zamierzamy... ;)
-
Hehe... Będę szukać Narzeczonej tylko w przypadku wspólnej zabawy w chowanego ;) Ideał ze mnie żaden, wręcz przeciwnie, duże i rozkapryszone dziecko ;) Moja Luba może coś na ten temat powiedzieć... Albo lepiej niech nie mówi ;) No ale cóż... Nie ma ideałów. Może to i lepiej, bo pół świata by popadło w kompleksy... To mówisz, że te nauki są takie krótkie? Myślałem, że tam maglują po 2-3 h ;)
-
Może i też bym tak zrobił, ale żal by mi było tego przespanego czasu, który mogę spędzić z Ukochaną ;) także przed ślubem :)