Cześć wszystkim walecznym rzucaczkom :D
Ja rzuciłam dokładnie 15 listopada i od tamtej pory nic, zero, null. I co najważniejsze nie ciągnie mnie. Długo wcześniej wypracowywałam technikę psychiczną rzucania palenia. I jak rzuciłam to działa. Po prostu: WIEM, ŻE NIE MUSZĘ PALIĆ. COdziennie, no teraz już duuużo rzadziej, powtarzałam to sobie. A jak mi się zachciało to natychmiast znajdowałam sobie zajęcie - ciekawsze i bardziej wciągające niż palenie. Polecam. Co najbardziej mi pomogło to unikanie sytuacji papierosowych. Zawsze jak szłam z psem to jarałam fajka. Jak rzucałam to wybrałam technikę joggingu z psem - ciężko wtedy zapalić :D Kolejna rzecz - jak rozmawiałam przez telefon to natychmiast fajek. Zaminiłam go na wykałaczkę, którą katowałam w pysku podczas rozmowy tel :D No i trzecia sytuacja to spotkania ze znajomymi, imprezki czy knajki. To było najtrudniejsze. Po porstu chodziłam rzadziej, właściwie jeżdziłam samochodem, żeby nie pić - bo przy pifku fajek najlepiej smakuje :D
To tyle z moich doświadczeń.
Pozdrawiam i tzrymam kciuki za waleczne babki :*
caśka