Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

klofcia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. nie wiem czy ktoś dotarł już do tego art. ale polecam :) http://quantumfuture.net/pl/psyhopath.html
  2. Jakiś czas temu pisałam tu kilka słów. Dzisiaj zajrzałam jak się Wasze sprawy mają i przy okazji napisać coś o sobie jeszcze. Ostatnio skończyłam na zakupieniu książki o toksycznych ludziach, spacerach dla przyjemności po lesie i kupieniu płyty Bocellego. Wszystko było ok, puki nie dostałam książki. po przeczytaniu jej dostałam doła bo okazało się, że nic nowego w niej nie znalazłam. Instynktownie wykorzystałam wcześniej wszystkie "sztuczki" polecane w książce przez panią Glass......i załamałam się, że nie skutkują. Udałam się parokrotnie do poleconej pani psycholog, ale że nie udało się umówić na konkretną godzinę, za każdym razem odchodziłam z kwitkiem bo czekało do niej ogrom ludzi. Wreszcie poszperałam w internecie i poszłam do pani psycholog, która sympatycznie wyglądała na zdjęciu. Obiecałam sobie, że nie będę płakać (co oczywiście nie wyszło) i że zacznę od mojego męża i mojej niskiej samooceny..... Współczuję tym ludziom zawodu, naprawdę! Wysłuchiwać takie okropności i trzymać jeszcze fason to naprawdę nie lada sztuka. Ale do czego zmierzam?! Wcześniej czytając forum przerażało mnie to, że tak jesteście za odcięciem się (rozwody, separacje) od osoby toksycznej....ale teraz całkowicie to rozumiem!! Praktycznie też nie widzę innego sposobu na spokojne życie, ale w naszych polskich warunkach nie zawsze jest to takie proste. Moja koleżanka z zagranicy namawia mnie do tego kroku bo sama jest świeżo po rozwodzie....ale za 100m2 mieszkanie płaci jej socjal, dostaje pieniądze na utrzymanie dzieci, alimenty i dorywczo sprząta .... Rozgląda się za pracą bo niestety zawsze była w domu z dziećmi i naraz zrobił się problem z "doświadczeniem". Po cichu zazdroszczę jej tego spokoju, ale z drugiej strony przekładając to na nasze warunki.....nie osiągalny spokój. Wiem, ze narażam się teraz na Waszą krytykę, ale nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Prosiłam męża żeby poszedł ze mną do poradni małżeńskiej....nie zgodził się! Daję sobie jeszcze trochę czasu na terapie u psychologa i zobaczymy. Teraz nadchodzi ciężki czas dla zdołowanych, zima - ciemności, nienawidzę tego okresu!!! :( Jednak mam nadzieję że dzięki terapii jakoś go wytrwam. Nie chcę mieć wyrzutów sumienia, że nie zrobiłam wszystkiego i nie ratowałam tego związku (dla niektórych na siłę) żebym po odejściu mogła spokojnie żyć! Pozdrawiam Was cieplutko!
  3. idę dziś znów do lasu "powąchać leśne zapachy"! tym razem nie na rower, ale na spacer z kumpelą, umówiłyśmy się na dotlenianie! chyba idę jak burza z tymi małymi radościami. pewnie we wrześniu czar pryśnie jak zacznie się szkoła i dojdą znowu obowiązki...ale przynajmniej muszę się jeszcze naładować żebym miała co wspominać z uśmiechem! pozdrawiam :)
  4. sprawiłam sobie następną radość: kupiłam sobie płytę z moim ulubionym Andreą Bocellim, ha! czy to są te małe radości o których mówiłyście? :) Może nie każdy lubi taką muzykę na smuty i doły, ale on i chłopaki z IL DIVO naprawdę poprawiają mi nastrój :)......o tym też zapomniałam! pomylka8: olej mylenie faceta na temat swojego ciała! ja mam 170cm wzrostu i ważę 60kg....czuję się tak sobie bo chciałabym przytyć z 5 kg. wreszcie spodnie leżałyby na mnie jak należy, zazdroszczę dziewczynom większych tyłków od mojego!!!! Był czas że ważyłam więcej, to słuchałam, że jestem za gruba....schudłam z nerwów, bo nie odczuwam wtedy łaknienia...też źle! Oglądasz czasem program TVN Style? Tam rano jest super program o gościu, który ubiera puszyste... Jak on się cieszy tymi ich brzuszkami - genialne! Kiedyś sobie nagrywałam, teraz nie mam jak! Można pozbyć się kompleksów! buziaki
  5. pomylka8: nasi faceci od początku nie chcieli z nami współpracować, nie szukali partnerek tylko kogoś do tresury! ja tak dzisiaj postrzegam mojego męża....zawsze obce jest fajniejsze jak ja, zawsze weselsze, śmielsze i milsze! na mieście zawsze chodzi przodem, nigdy obok mnie, ostatnio nawet sam robi zakupy bo jak ja robię to jest za drogo. raczej chyba chodziło o to, że mogę "przytulić" 10 zł reszty! to jest nienormalne!!! dałyśmy się zdominować bo mamy instynkt macierzyński a nie samczy. dziewczyny na forum które już sobie poradziły z oprawcami (w różny sposób) zawsze podkreślają, że mamy zacząć myśleć o sobie i swoich radościach...na początek tych małych! ;)
  6. Absinnthe: ty masz rację kobietko....oj, przy Was to ja tu się pozbieram! faktycznie moja mama zawsze macała siorę...tak dla żartów, bo jej babcia tez tak robiła! ale jaja....całkiem o tym zapomniałam! nie pamiętam wchodzenia do łazienki i macania mnie (może dlatego że zawsze byłam chuda i nie było za co złapać)....ale ja absolutnie takich rzeczy nie robię mojej córce. Wchodzę do łazienki jak wyjątkowo muszę i to zawsze pukam i pytam czy mogę wejść! Muszę pogrzebać w głowie.... Pogrzebałam w głowie kiedy mój mąz zaczął mnie na siłę ściskać na siłę....to się stało chyba jak mnie posądził o zdradę. Tak mi się wydaje. Zranił mnie do żywego i zblokowałam się jeszcze bardziej.....dostawiłam kilka cegieł do muru miedzy nami (któraś z was o tym pisała - "tacomanadzieje" chyba) Wiecie co, nie mogę się doczekac wizyty u psychologa....ciekawe co ze mnie jeszcze wyciągnie! Naprawdę niezłe jesteście, człowiek juz się odblokowuje i szuka przyczyn. dzisiaj czytałam art. że psycholog bada poziom lęku pacjentki....nasz chyba sięgnął zenitu ;) pozdrawiam
  7. żeby ten gałgan wiedział, że ja tu z Wami dyskutuje...hi,hi,hi ;0 ....i mam następna mała rodość....:) dziękuję :)
  8. Zawsze uważałam, że ludzie postępują wg tych samych schematów i czytając Wasze relacje utwierdzam się w tym po stokroć. To są te same scenariusze, deczko przerobione przez pomysłowych oprawców. Ja jeden cel własnej przyjemności już osiągnęłam....jeżdżę sama na rowerze. Śmieszne, co? wcześniej nie śmiałam bez córki, żeby mnie nie oskarżył o jeżdżenie na bzykanie do lasu. Teraz jak są wakacje a córka na wyjeździe staram się chodzić swoimi drogami. Nawet mi się to udaje, ale w środku czekam na tekst "ja tu na wszystko zapier...lam" a ty się relaksujesz. Wyprowadziliśmy się teraz za miasto i znowu odkrywam przyjemność wdychania leśnej wilgoci....bajka! Nie wspominając o ciszy! Ale masz rację, trzeba wyznaczać sobie początkowo małe cele realizowania własnych radości bo zwariujemy. Jutro po pracy idę szukać poleconej pani psycholog.....ale mam sraja ;) buziaki
  9. wczoraj znalazłam jeszcze taki 'koncentrat' toksyczności: Dla niektórych z nas wielką niespodzianką życiową jest uświadomienie sobie ,że oto jesteśmy psychicznymi ofiarami ludzi których głównym celem życiowym a także powodem do satysfakcji jest znęcanie się psychiczne na członkach rodziny, kolegach z pracy czy znajomych- na wszystkich którzy w porę nie zorientują się w sytuacji.Ludzie którzy zupełnie nie liczą się z drugimi, gdyż tylko własne osiągnięcia dla nich są ważne,własna osoba- to właśnie psychiczni terroryści.Wspaniale potrafią pokazać u innych oczywiście brak wszelkich talentów, bezcelowość jakiegokolwiek działania, bezwzględnie zabierają marzenia i plany.Swoją postać stawiają bardzo wysoko pokazując najwyższą pogardę wszystkim i wszystkiemu.W swoim działaniu są bardzo okrutni i zupełnie nie interesują ich straty psychiczne swych ofiar i jeśli wykańczany psychicznie człowiek w porę się nie otrząśnie, ktoś mu nie uświadomi że taka sytuacja doprowadzi w końcu do samobójstwa lub zakładu psychiatrycznego sprawa może zakończyć się bardzo tragicznie.Niektórzy starają się przywyknąć do ciężkiej sytuacji,w codziennym zaganianiu nie myśleć o tym,ale takie destrukcyjne postępowanie ludzi słusznie nazwanych „toksycznymi w końcu zawsze doprowadzi do psychicznego wyniszczenia.Kiedy ktoś dysponuje naszym życiem,czasem, planami tak jak jemu wygodnie nie zwracając wogóle uwagi na naszą skromną postać to zastanówmy się czy my przypadkiem nie mamy prawa do stabilnego i radosnego życia. Toksyczni ludzie ludzie uznają się za najważniejszych,uważających, że mają prawo do pogardzania otoczeniem i dysponowania czasem i energią innych. ostatnie zdanie to wypisz, wymaluj mój mąż!!!!!!!!!!!
  10. aweb jeju, jak przeczytałam o Twojej córeczce, że nie mogła znieść tulenia Ciebie przez nowego męzczyznę, bo mąż Cię nie tulił, to serce dosłownie pęka! :( Mój mnie tuli, ale tak mocno, ze raczej unikam takich "czułości". Zawsze mnie coś zaboli, albo podrapie, albo "dla zabawy" na siłę trzyma, nie mówiąc o macaniu przy córce. Oczywiście jak mu zwróciłam uwagę to usłyszałam że jestem pier....ta! Ja jestem dosyć pyskata i staram się bronić - ale to naprawdę CHWILOWE zwycięstwo. Zazwyczaj odpowiadam w przykładach (taką mam naturę) to do niego trafia, ale na chwilę a ja ciągle się czuję jakbym miała jeszcze jedno dziecko w domu. Jak mnie napiernicza za bzdury to się nie odzywam bo jest chamski. Dostaję skurczy żołądka.....więc chyba raczej przed sobą udaję, że jestem gierojka, bo tak naprawdę to boję się tych jego okropnych min. Facet jest bardzo przystojny, ale jak się wkurzy to zamienia się diabła! Chyba częściej trzymam fason niż faktycznie "zwyciężam"!
  11. Widzę jednak, że wizyta u psychologa będzie konieczna. Od pewnego czasu biorę zioła na deprechę z Calivita...więc jakoś to znoszę, poczytałam sobie o nich w internecie i kupiłam. Bałam się innych leków, W ogóle nie cierpię tabletek bo mam mamę lekomankę, więc sięgam po inne środki. Powiem Wam, że nawet działają. Może dlatego tez mój pierwszy wpis jest w miarę spokojny, ale wierzcie mi, miewam dni gorsze, jak "tacomanadzieje", że człowiek się miota....ale to faktycznie (u mnie) brak poczucia własnej wartości, zaszczucie. Do "tacomanadzieje": rozumiem co to jest ten mur! Mój mąż od lat nad tym pracuje i każdego dnia dokłada kolejną cegiełkę. Odwalił mi kilka niezłych numerów w życiu. Kilka lat temu żeby odwrócić od siebie uwagę (bo w końcu wywołała oburzenie rodziny) oskarżył mnie o zdradę. Wierz mi, że wtedy ja dostawiłam do jego muru sama kilka pustaków. Obraził mnie do żywego. I dokładnie tak jak Twój mąż potrafi potem jakby nigdy nic się nie stało rozmawiać ze mną.....no bo to przecież chyba ma świadczyć o tym, że wspaniałomyślnie wybacza!!! Nie daj się. Chyba trafiłyśmy to pod odpowiedni adres!
  12. Jezu, czytałam to forum wczoraj cały dzień....aż mnie plecy piekły od lampienia się w komputer! Żeby się 'dopisać' musiałam się z tym przespać. Rano dzień rozpoczęłam od zamówienia odpowiedniej literatury o toksycznych ludziach, rodzicach, którą tu nie raz polecano. I.....stwierdziłam, że mam w domu patologię. I......sama jestem temu winna, bo wzięłam sobie za męża faceta o bardzo silnym charakterze jak moja mama, i......chyba muszę zacząć z tym walczyć! TO TO NA PEWNO! Przyznam się, że nie mam jakiegoś wystawiania na balkon, bicia, ale wyzwiska, chamstwo (do którego podobno można się przyzwyczaić - słowa mojej teściowej, bardzo dobrej zresztą kobiety) zabija mnie od lat. Muszę powiedzieć, że Wasza determinacja i siła naprawdę podnoszą na duchu, chce się walczyć. Jesteście same dla siebie już wspaniałymi psychologami i doradcami....muszę koniecznie się tego nauczyć! :) Muszę stanąć na głowie, żeby moja córka nie wybrała sobie męża jak tatuś, żeby nie ulegała ludziom i nie bala się silnych charakterów. Jeju, już mam skurcz w żołądku na samą myśl o samostanowieniu, ale macie rację, zdołowanie prowadzi do braku pewności siebie. Będę czerpać z Waszej mądrości ile się da i wiem, że chociaż tutaj nikt mi tego nie wyrzuci:)! pozdrawiam :)
×