Moja mama zmarła na raka 22.11.2006 ale do dziś nie mogę się z tym pogodzić.Cierpiała,widziałam jak bardzo chce żyć,miała przecież 47lat. Jezu jakie to jest przygnębiające. Niedługo dzień mamy a ja mogę jej tylko zapalić znicz i zanieść jakiegoś kwiatka :/
Życie jest do d*py.
Uważam,że nigdy niepogodzę się z tą stratą bo jak można się pogodzić jak co roku są święta,urodziny itd. a mamy nie ma ze mną.
Leczę się z depresji bez skutku.Czasem jest lepiej czasem gorzej,zależy od dnia.Ale przeważnie nie mam na nic ochoty,mogłabym spać caly dzień i chyba się w końcu zabiję :/
Żal mi stąd odchodzić ale jeszcze większy jest strach zostać.(takie osobiste problemy)