drożdżyk
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez drożdżyk
-
Hej dziewczynki Może parę moich przemyśleń do każdej z was. Porzucona a Jak dla mnie Twój facet był niedojrzały emocjonalnie albo po prostu z jakąś skazą na psychice. Wcale go to jednak nie usprawiedliwia. W dzisiejszych czasach zauważam wielu takich facetów. Mój też się do nich zalicza. Tylko różnica polega na tym że ja dopiero zrozumiałam po rozstaniu, że jeżeli takie cos jest to trzeba o tym rozmawiac i facetowi to uświadomić ale to on sam musi chcieć pracować nad tym. Jeśli my jak męczennice znosimy to wszystko, przełykając łzy a oni na końcu mówią że to i tak nasza wina to coś tu jest nie tak. Prawdziwy dojrzały związek dwóch ludzi obojga ich czegoś uczy, rozwija, pozwala się zmieniać na lepsze nie dla partnera ale dla samego siebie. Kafeterianka Gdybym ja teraz miała podjąc taką decyzję to tak jak inne dziewczyny mówią jako koleżanka bym nie pojechała. To według mnie dziwna relacja. Chyba że Ty faktycznie zniesiesz to. Ale w to wątpie. Z drugiej strony ta propozycja od niego świadczy że chce mieć Cię blisko a to chyba dobrze. Trudna kwestia. Z drugiej strony ja uważam że to byłaby dobra próba dla waszej relacji. Wiem co mówię bo mójK. jest za granicą i wiem że jeżeli to wszystko ma się skończyć i zapomnimy o sobie to znaczy że tak własnie miało być. Nie widzę np. siebie tam z nim w roli ?? no właśnie kogo? Aneri30 Mimo całego tego bólu i wszystkiego co z rozstaniem związane masz bardzo zdrowe podejście. Ja również się zgadzam że kobiety zbyt często zatracają siebie w związku i zamęczają przez to facetów swoją dobrocią i na dobrą sprawę że każda z nas została właśnie dlatego zostawiona bo byłyśmy za dobre, wręcz za idealne może to absurdalne ale tak właśnie jest. To co dobre i znane szybko się nudzi, zwłaszcza takim dziwnym stworzeniom jak mężczyźni. Ja sama z autopsji znam związek gdzie na pozór każda z osób żyje osobno. ma swoją pracę, odrębne pasje, zainteresowania odrębne poglądy a mimo wszystko są bardzo zgodną i udaną parą. Właśnie dlatego że nigdy nie mają tego „przesytu, maja czas żeby zatęsknić za soba, ufają sobie a jednocześnie nie ograniczają swojej wolności. Czy każda z nas z ręką na sumieniu może powiedzieć że nie popełniała tych marginalnych błędów jak chęc zagarnięcia faceta i jego czasu na własność, rezygnacja z hobby, kolegów,? Chęć ciągłej kontroli i wiedzy co robi, jak się czuje, o której ostatnio jadł? Niestety.. odpowiedzcie sobie same.. Dlatego cokolwiek by się nie działo ja myślę, że dla każdej z nas po tym wszystkim najważniejsze jest to aby wyciągnać jakieś konstruktywne wnioski na przyszłość, żeby zmienić swoje podejście do związku, żeby zmienić siebie i żeby poczuć się z tym lepiej. Bo w związku chodzi o obopólną korzyść,o partnerstwo. Nie o męczeństwo kobiety. Zmieńmy się i nie pozwólmy więcej tak się traktować. Bo jeśli my same nie będziemy siebie szanować i kochać to nikt nie będzie.
-
Ja w ogóle od paru dni mam coś takiego, że kłade się o 20-21 spać. Po prostu robię to celowo... bo inaczej płaczę myślę... Wczoraj jeszcze dobił mnie mój tata. Wszedł do mnie do pokoju i z takim uśmiechem ' a co Ty się tak w domu zaszyłaś ? na randki nie chodzisz'.... I jak wyszedł to znowu ryk.. bo sobie uświadomiłam że nawet jakbym chciała gdzieś wyjść to nie mam z kim. Wcześniej już pisałam że przejechałam się na moich "pseudo przyjaciółkach" które po prostu pamiętały o mnie tylko jak one miały jakieś problemy a od jakiegoś czasu po prostu mnie olały. Została mi jedna koleżanka ( zabawne bo kiedyś się bardzo nie lubiłyśmy) i ona mnie wspiera ale też widzę że ma już dosyć moich dołów więc nie piszę do niej bo nie chcę jej "męczyć". Tak jak pisałam wcześniej czuję się bardzo samotna a jednocześnie taka .. pusta w środku... nic mnie nie cieszy... nic mnie nie wzrusza.. tak jakby ta moja wrażliwość umarła... Czasami już nawet sobie myślę, że to jest jakaś kara, bo przecież tyle ludzi wokół jakoś układa sobie życie, a ja zawsze mam pod górkę. Jedyne za co naprawdę jestem wdzięczna to to że mogę liczyć na rodzinę, rodziców, braci. Najdziwniejsze jest to że bardzo brakuje mi męskiej obecności, brakuje mi tego wszystkiego co jest związane z byciem z facetem, ale nie mam absolutnie ochoty szukać ani poznawać..po prostu chyba nadal tylko jego mi brakuje i taka jest prawda. U mnie w pracy jest dużo samotnych dziewczyn i tak czasami się im przyglądam i myślę sobie że nie tylko ja .. ale różnica chyba jest taka i to jest moje przekleństwo, że przekonałam się co to jest prawdziwa miłość i już nic nie jest takie samo. Mój K. sam mi kiedyś powiedział że człowiek jest szczęśliwy dopóki się nie zakocha bo miłość jest jak choroba z której nie sposób się wyleczyć. I coś w tym chyba jest.. bo zanim poznałam K. spotykałam się z róznymi facetami.. raz czy dwa wydawało mi się że to miłość ale kiedy nie wychodziło to po miesiącu dwóch, byłam już "zdrowa" i nic mnie nie ruszało. A teraz? Co się ze mną dzieje? Dlaczego nie mogę przeżyć choć jednego dnia nie myśląc o nim....
-
Hej dziewczynki, Ja mam to samo... w ten weekend mam sesje na studiach... a ja nic jeszcze nie ruszyłam .. Jak wracam z pracy to najczęściej gapię się w pusty punkt przez godzinę zamiast wziąć się za naukę.. teraz też powinnam się uczyć.. Czuję się po prostu strasznie samotna... i to mnie dobija.. nie mam motywacji ... czuję jakby moje życie zupełnie bezsensownie przepływało mi przez palce... Staram się nie rozdrapywać ran. Nie wspominać ale to przychodzi samo - często jak grom z jasnego nieba. Zgasłam jakoś. Nie potrafię żyć sama dla siebie, taki mam charakter.. gdzieś .. musi być zawsze w moim życiu ten ktoś.. a nie ma go.. Wiem, że często dziewczyny mówią że nie można uzależniać swojego szczęścia od faceta, ale z drugiej strony prawda jest taka że w życiu tylko miłość ma sens. Wszystko inne schodzi na drugi plan. Kiedyś w TZG Kasia Grochola powiedziała coś takiego i ja się z nią zgadzam w 100 %: " Ja nie jestem kimś specjalnym bo dużo w życiu przeszłam - każdy kogo znam mnóstwo w życiu przeszedł, każdy mnie pyta czy można coś zrobić, ja właściwie dostaję głównie listy typu - Pani Kasiu co ja mam zrobić ... poznałam wczoraj... albo Pani Kasiu mąż przestaje się do mnie odzywać.... Ja nie wiem co mają robić ludzie, ja sama z trudnością wiem co ja mam robić...ale myślę, że wiem o co w życiu chodzi - w życiu chodzi wyłącznie o miłość - o nic innego nie chodzi w życiu. Żyjemy po to żeby się nauczyć kochać. Kochać właściwie, i nie mam tutaj wcale na myśli seksualnego pożądania krótkotrwałego i namiętności którą potem trzeba powtarzać z innymi partnerami. Mam na myśli naprawdę miłość, naprawdę coś co jest trwałego, niezmiennego, wiecznego, co powoduje że świat staje się lepszy" i tym zakończę mój wpis...
-
Trzymam dziewczyny kciuki. Po prostu bądźcie szczęśliwe - zasługujecie na to !
-
Ja dziś kolejny raz w tym tygodniu zasypiam z ogromnym ciężarem na sercu. i znów mam jakieś dziwne przeczucie że coś się zdarzy.. nie wiem czy złego czy dobrego ..po prostu dziwne przeczucie.. Byłam u koleżanki na babskim winku i nawet ona zauważyła że coś nie tak...ale nic.. Czytając wpis kafeterianko uśmiechnęłam się na chwilę oby wszystko potoczyło się na lepsze dla Ciebie .. idę spać.. Trochę mnie to wszystko jakoś tak przerasta chyba.. tzn. głównie pojęcie tego.. jaki jest sens w tym całym cierpieniu i tęsknocie i czy jeszcze kiedykolwiek obudzę się po prostu szczęśliwa..?
-
Hej dziewczyny, Ja już sama nie wiem co jest lepsze ... czy cisza.. czy kontakt. WIecie ja czasami tak myślałam że jednak jak jest ten kontakt to może znaczyć że facetowi zależy że boi się "do końca" stracić. Ale z drugiej strony co ten kontakt daje? Rani tylko nas.. bo chcąc nie chcąc jak dostaniemy jednego smsa to od razu sobie wyobrażamy że na wieczór będzie drugi, po tem kolejne.. Ja długo broniłam zdania że kontakt świadczy o dojrzałości faceta, że się interesuje ale coraz bardziej zmieniam zdanie. Wiecie przez ostatni czas tak sobie myślałam i zdałam sobie sprawę że boję się iż pewnego dnia on o mnie zupełnie zapomni - bałam się tego dlatego bo w tym dniu kiedy już zapomni tak naprawdę chyba skończy się wszystko co było między nami .. To mnie najbardziej boli,... ta świadomość że z czasem to wszystko umiera wygasa, wspomnienia się zacierają.. COś było między nami a teraz już powoli wszystko się zamazuje.. to dla mnie takie smutne... wiecie ostatnio wracając z pracy mam takie dołujące myśli... najchętniej siedziałabym w pracy do wieczora.. ostatnio jak wróciłam do domu.. to ogarnął mnie taki smutek. taki żal.. że ledwo co powstrzymałam łzy przy wspólnym obiedzie z rodzicami. Mama przyszła do pokoju i spytała co się dzieje i wiecie co powiedziałam że nic że nie chce rozmawiać.. po raz pierwszy w życiu miałam coś takiego.. zawsze zwierzałam się mamie ze wszystkiego... jakaś zmiana we mnie zaszła od jakiegoś czasu nie mówię nikomu co mnie gryzie.. nie mam po prostu ochoty.. chcę to zachować dla siebie.. jedynie tu na forum.. to dziwne. Bo jestem typem osoby która musi z siebie zrzucić zawsze cały ciężar. teraz coś się zmieniło...nie wiem czy to też coś oznacza? Jest ciężko dziewczyny, przynajmniej mnie, Staram się tego nie okazywać ale czasami ciężko ukryć smutek bo on czasem wręcz "boli" fizycznie. najgorsze jest to że nie mam pojęcia co mogłabym zrobić żeby poprawić mój stan.. żeby było lepiej żebym znów się uśmiechała. Nie chcę być pesymistką ale ja naprawdę wątpię że kogoś jeszcze pokocham z wzajemnością. Przekonałam się że życie to nie bajka i że może tylko raz było mi dane przeżyć coś takiego. Co chwilę słyszę o weselu jakiejś mojej koleżanki, o ciążach... czuję się trochę zagubiona.. ale wiem jednocześnie że nie chcę i nie potrafię być z kimś tylko po to żeby być. Przynajmniej na dzień dzisiejszy. Może życie zweryfikuje moje myślenie. Oby nie. Bo to już nie będę ja :( Ja nie przestanę wierzyć w miłość. MImo tego co mnie spotkało. Może jestem naiwna... Co do spotkania ja jestem jak najbardziej za. Mnie się ciągle marzy polskie morze. Usiąść na plaży, oglądać zachód słońca, uśmiechnąć się. Ale jeśli faktycznie nie damy rady bo to już jest pewne wyzwanie to faktycznie jakiś weekendowy wypad za miasto jak najbardziej wchodzi w grę.
-
Hej dziewczyny, Widzę że pojawiły się nowe osoby - temat rzeka. Trzymam za Was wszystkie kciuki żeby z każdym dniem było lżej. Ja nie piszę bo za bardzo nie ma o czym. Rozpoczęłam nową pracę a właściwie staż i jakoś dnie mijają, ale tylko "jakoś"... szkoda gadać Kafeterianko A jak w ogóle potoczyła się Twoja historia? Wy mieliście kontakt..z tego co pamiętam .. mieliście z nas wszystkich największe szanse na powrót. A jak Twoja sytuacja wygląda teraz??
-
aneri30 Każda z nas tu na forum doskonale zna stan który opisujesz. Ja nawet nie chcę wspominać tych najgorszych dni bo szczerze różne myśli chodziły mi po głowie. Z perspektywy wiem że wiele tych łez, tych nieprzespanych nocy nauczyło mnie czegoś, absurdalnie, dało mi siłę. Bo czasami trzeba osiągnąć totalne dno żeby móc się w końcu odbić. Co do tego co powiedział Ci Twój facet. Powiem tak - oni sami często nie wiedzą co to właściwie jest co czują. Najczęściej właśnie przekonują się o tym kiedy tracą to osobę. Druga rzecz, że Ty poświęcałaś się dla niego, robiłaś wszystko, byłaś zawsze kiedy Cię potrzebował. Ja patrząc z perspektywy żałuję, bo też taka byłam. Potrafiłam całe swoje życie "poświęcić" dla niego i dla jego szczęścia. Wiem, że nigdy już tego błędu z żadnym mężczyzną nie popełnię. Bo w związku musisz czuć się spełniona i wolna a nie jakbyś była zbawicielem świata. Kolejna rzecz to taka i pisałyśmy tu o tym wielokrotnie, że faceci są w większości niedojrzali i nieodpowiedzialni. Dorastają do pewnych wniosków dużo później , czasami - za późno i budzą się tacy po 30-tce z ręką w nocniku bez pomysły na życie, bez partnerki, miłości...ale to już ich życie ich decyzja. Uwierz mi to nie jest Twój problem, że on odszedł - to jest jego problem. Na dobrą sprawę to on wziął na siebie ten ciężar odpowiedzialności za tą podjętą decyzję. Ty jesteś jej ofiarą. Wiem doskonale co czujesz bo przechodziłam to samo, i na to nie ma rady, to trzeba przejść po prostu i powie Ci to każda z dziewczyn które tu pisały. Ważne żebyś wyciągnęła jakieś wnioski na przyszłość z tego, jakąś naukę, zmieniła siebie na lepsze. Ja bardzo wiele zrozumiałam i sporo rzeczy udało mi się zmienić i jakimś sensie za to mojemu byłemu mogę być wdzięczna bo nie dostrzegłabym pewnych rzeczy gdyby nie to co się wydarzyło. Nie będę Ci mówić głowa do góry bo wiem że w takich chwilach to nic nie znaczy, ale wierz mi, że z każdym dniem będzie lepiej. Aż w końcu pogodzisz się jakoś z tym. Bo człowiek jest tak skonstruowany że to co mu się zdarza zawsze jest w stanie przezwyciężyć. Jeśli będzie to dla Ciebie ulgą to pisz tutaj jak się czujesz, jakie masz przemyślenia. W końcu po to ten temat powstał. Fakt że przymarł, ale to tylko dlatego że większość z nas które się tu udzielały radzą sobie już jakoś i "nie potrzebują forumowej terapii" ;-) Tak będzie i z Tobą - zobaczysz :-)
-
Hej dziewczynki, zajrzałam tu aby coś napisać gdyż wiedziałam, że temat troszkę podupada. A tu widzę wpisy. Majutek24 Jestem w szoku razem z Tobą, to co pisałaś o nim.. wasza historia.. nic w sumie nie wskazywało na to co opisałaś. Tzn. może i wskazywało ta jego "nagła " zmiana uczuć, ale Ty pisałaś, że to nie wchodzi w grę.. a jednak. To tylko dowód na to jak mało można ufać i nigdy do końca i jak dziwne jest życie. Ale jesteś pewna tego? Po takim czasie napisałaś. Ciekawa jestem po prostu jak to nagle wyszło? On Ci powiedział czy ktoś. Jeśli nie chcesz pisać to zrozumiem, nie chcę być wścibska ale po prostu wiesz, jeżeli to od jakiś "życzliwych" osób wiesz to nigdy nie można być w 100 % pewną. Ja teraz, po tym czasie który minął czuję się lepiej. Na pewno nie tak, jak jeszcze jakieś 4-5 miesięcy temu. Wtedy czułam się jak koleżanka - autorka ostatniego posta. Uwierz mi kochana, cokolwiek się stanie czas Ci pomoże. Przeczytaj posty nasz wszystkich i zobacz jak czas nas zmieniał, jak nam pomagał. Ja nie mogę wprawdzie do końca powiedzieć że jestem "wyleczona" z tej miłości, kto wie, może nigdy nie będę ale czuję się już o wiele lepiej. Mniej płaczę, mam nową pracę, nowe otoczenie, staram się szukać sobie na siłę zajęcia. Ale też polegać głównie na sobie. Bo się po prostu przekonałam - to smutne- ale w dzisiejszych czasach ciężko o ludzi, którym naprawdę można zaufać. Bierzemy udział w jakimś chorym wyścigu szczurów, ludzie utopili by drugiego w łyżce wody. W dzisiejszych czasach my kobiety musimy być podwójnie silne i podwójnie odporne. Piszcie dziewczynki co tam u Was.
-
Wiecie dziewczyny, Ja jednak do życia podchodzę realnie. Wcale nie powtarzam sobie, że znajdę jeszcze " kogoś lepszego", wcale nie wierzę tak w 100% że jeszcze się prawdziwie zakocham. Może tak a może nie, nie wiadomo - życie pokaże. Teraz wiem, że chcę się skupić na sobie. Udało mi się dostać na staż, na razie na pół roku, ale cieszę się, przynajmniej wyrwę się z domu. Wiem jednak, że na pewno przyjdzie taki moment, pewnie jeden z letnich wieczorów, kiedy znowu zacznie mi brakować tego męskiego ramienia, czułości, troski.. Przecież to wiadome że podświadomie każdy tego szuka, mężczyźni też. I nie da się tego zastąpić ani intratną posadą, ani tłumem znajomych.
-
Dziewczynki Nie wiem jak to jest, minęło już tyle czasu a ja nadal nie potrafię sobie pewnych rzeczy w głowie poukladać. Czy to znaczy że już zawsze będzie mnie to męczyć.. oby nie... Chciałabym się od tego uwolnić, bo to jest jak jakaś choroba ... Czasami mam nadzieję że jeszcze czeka mnie wiele szczęśliwych chwil a czasami się boję że to co miało mi się przydarzyć szczęśliwego już się wydarzyło i teraz będzie już tylko tak... średnio..
-
Minima Moim zdaniem powinnaś go trzymać na dystans, właśnie po to żeby przekonać się czy jemu zależy. Bo jeśli zależy mu tylko na seksie to zrezygnuje i się ulotni jak tchórz, jeśli mu zależy to będzie zabiegał. Lepiej od razu na początku "zweryfikować" zamiary niż znowu pakować się w coś bez przyszłości..
-
Majutek24 Ja też się cieszę, że sie odezwałaś, też czasami zastanawiałam się co tam u Ciebie - w końcu to Ty byłaś założycielką tematu. Powinnaś moim zdaniem spróbować, myślę, że Twoja intuicja sama ochroni Cię przed ewentualnym błędem. Z drugiej strony na pewno wszystko co przeszłaś czegoś Cię nauczyło i to może Ci tylko pomóc i Cię wzmocnić w kolejnym związku. Powodzenia
-
hej dziewczynki, Postanowiłam wylać z siebie moje przemyślenia z ostatnich paru dni. Wiecie dziewczyny, czuję że nadszedł ten moment, kiedy już się chyba pogodziłam z tą całą sytuacją. Kiedy zasypiam bez tego ogromnego bólu. Zaczynam się przyzwyczajać do życia nie tylko bez niego, ale generalnie do życia w pojedynkę, bo tak jak pisałam niestety moi "przyjaciele" zawiedli... Powoli przywykłam do tego że sama spędzam większość czasu, staram sobie jakoś sama organizować dzień. Nie dzwonię ani nie odwiedzam na siłę tych ludzi na których się zawiodłam. Postanowiłam i obiecałam sama sobie, że poradzę sobie sama bo już z tyloma rzeczami sobie poradziłam, że już chyba nikt ani nic nie jest mnie w stanie złamać. Nauczyłam się, że kiedy obok brakuje bliskiej osoby trzeba być samej sobie taką osobą. Nie poddawać się, iść cały czas do przodu. Chyba to co najgorszego rozstanie może zrobić z kobietą już za mną - mam przynajmniej taką nadzieję. Czuję jednocześnie - co może nie napawa zbyt optymistycznie - że wypaliło się we mnie wiele uczuć, tak ogólnie. Że póki co chyba nie potrafię już kochać i nie chcę. Nie boję się tego że znajomi się odwrócili bo wiem że i tak mogę tak naprawdę tylko na siebie liczyć, a ludzie przyjdą i odejdą. Przyjęłam sobie, że niech sobie inni robią co chcą ja będę myśleć, czuć i robić to co jest w zgodzie ze mną - zawsze. To na tyle moich świeżych przemyśleń. Piszcie co tam u Was. Kafterianko - wylej też swoje przemyślenia. To pomaga. Buziaki
-
ja jestem z łódzkiego, nie chce podawać miejscowości.. tu na forum
-
czesć dziewczynki, Ostatnio rzadko tu piszę, ale zaglądam i czytam codziennie. U mnie nie jest lepiej, mam wrażenie że jest wręcz gorzej, co gorsza okazało się dodatkowo że brak wokół mnie szczerych lojalnych ludzi którzy mnie wesprą, a przynajmniej jest ich coraz mniej, bo przekonałam się że większość pamięta o mnie tylko jak czegoś potrzebują albo oni mają problem, a ja najlepiej żebym zaszyła się pod ziemię jak potrzebuję pomocy bo nagle nikt nie ma czasu, nikomu się nie chce... to smutne. Tym bardziej mi źle bo mój chłopak poza tym że był moim chłopakiem to był też dla mnie przyjacielem i nie musiałam się nigdy obawiać że " nie poda mi ręki w potrzebie". Ja powiem Wam że codziennie mam sprzeczne myśli - raz że wszystko się jakoś ułoży, innym razem że nie chce już z nikim być, jeszcze innym że to zycie jest takie smutne. Patrzę na ludzi na ulicach i wszyscy jacyś tacy smutni, nieżyczliwi. Tylko niektórzy cieszą się szczęściem, najczęściej Ci którzy mają pieniądze i nie muszą się niczym przejmować. Dziwny ten świat. Jakby uczucia i życzliwość nie miały już znaczenia. Tylko kasa imprezy, przelotne związki, zero zaangażowania, uczuć. Ja jedyne o czym ostatnio marzę to mieć jakąś taką tarczę, żeby się uodpornić na ten ból który codziennie mi towarzyszy.. idę ulicą, słońce świeci, drzewa kwitną, dzieci bawią się na placach zabawa, ale to wszystko jakoś nie ma znaczenia bez niego, idę i czuję codziennie ten ucisk w żołądku, a jak się budzę rano, to nawet nie mam ochoty wstawać, bo wiem że znów będę czuła się tak jak wczoraj. Ja naprawdę wierzyłam że mi przejdzie, ale po pierwsze jest mi ciężej bo tak naprawdę zostałam z tym sama, a po drugie minęły już 3 miesiące i jest chyba gorzej niż na początku. To jest jak jakiś koszmar.. Całuję Was ciepło i dziękuję, że jesteście...
-
ja też nie wiem jak żyć. co gorsza - wiem, że nikt mi tego nie powie. moim jedynym sposobem jest odciąć się od tego, pozwolić sobie zapomnieć. Na razie przychodzi mi to ciężko. Chcę wierzyć że to wszystko ma jakiś sens, że nie cierpię na darmo. że w końcu los się odwróci na lepsze - dla NAS wszystkich. Całuję Was kochane.
-
co ja mam zrobić... od tygodnia NOC W NOC mi się śni- nie mogę od tej myśli uciec, staram się czymś zająć, staram się wychodzić, ale cały czas czuję takie dziwne uczucie w żołądku, cały czas... To jest jak jakieś przekleństwo. Miłość to chyba przekleństwo... ;((
-
Ja antiochia też się czasem zastanawiam czy faktycznie czuję do niego to co czułam kiedyś i oczywiście odpowiedź jest negatywna, ale nie dlatego że już go nie kocham. Raczej dlatego że to uczucie jest inne. Ostatnio opowiadałam koleżance że jak się z nim zobaczyłam i powiedziałam jej coś takiego " wiesz ja już nie potrzebuję tych głębokich spojrzeń w oczy, czułych muśnięć, misiów pysiów, ja po prostu wiem że to jest to..." W przypadku mojego związku tragedią jest to... że to ja kocham bardziej, że z każdym dniem zdaję sobie sprawę że możliwe że tylko ja w ogóle kochałam choć wydawało mi się inaczej... Podobno prawdziwa miłość jest wtedy kiedy kocha się porówno, kiedy żadna ze stron nie musi się bać że to ona kocha mocniej. I taka miłość zdarza się niezwykle rzadko. W większości jest jednak tak, że ktoś kocha bardzo, a ta druga osoba tylko na to przystaje... to smutne ale taka według mnie jest prawda. Tak chyba było w naszych przypadkach. A dowodem na to jest to że ja w swoim 3,5 letnim związku miałam tylko raz taki przypadek kiedy się pokłóciliśmy i powiedziałam mu że nie chce z nim być, na drugi dzień dostałam do pracy kwiaty, przepraszał a on wahał się już wiele razy. Myślę że jeśli by mnie kochał prawdziwie.. nie zostawiłby mnie. Jeszcze nie umiem się z tym pogodzić bo kocham tego człowieka jak nikogo na świecie. I płaczę pisząc to ale myślę, że on mnie nie ...
-
zaglądam...postaram się więcej jutro napisać.. muszę sobie pewne rzeczy poukładać... trzymajcie się kochane jestem z Wami..
-
minima rozumiem Cię... to samo przychodzi ... ja też tak mam... przez parę dni staram się żyć normalnie... zajmować sobie jakoś czas... ale to wszytsko w głowie nadal siedzi.. dziś też miałam coś takiego... że w pewnym momencie poczułam takie ukłucie ..taką beznadziejną niemoc.. i się popłakałam... nie wiem może to przez to przesilenie wiosenne.. a może przez wspomnienia ...trzymaj się .. musimy jakoś dalej pchać ten wózek...
-
Ja dzisiaj zdałam sobie sprawę, że ja go k**** kocham.. i jak ja mam z tym żyć. Nie umiem dziewczynki po prostu nie umiem sobie poradzić. Przepraszam może nie powinnam się tutaj już udzielać,,, nie jestem ani wsparciem ani radą dla innych. Czuję się tak.. jak nic.. tyle marzeń snów.. wszystko na nic..
-
Ja czuję się dziwnie.. .jak jeszcze nigdy w życiu.... nie wiem jak to nazwać...
-
Bo prawda jest taka, że jak coś nas zrani do cna to później wszystkie inne problemy wydają się naprawdę błahe, wręcz śmieszne. Ja też tak miałam wcześniej, że wszystkim się przejmowałam, nawet najdrobniejszymi sprawami. Szczególnie dot. np. studiów. A teraz np. jak idziemy z koleżankami na zaliczenie u jakiejś "kosy" to one się trzęsą a ja im powtarzam " czym się tak przejmujecie? przecież nas tam nie rozstrzela, a jak nie zdamy za pierwszym razem to zdamy za drugim..." i w sumie do wielu rzeczy zaczynam właśnie w taki sposób podchodzić. Na zasadzie - będzie co będzie. Moja historia zakończyła się w zasadzie tak że przez ostatnie 3 tyg miałam z nim codzienny kontakt, spotkaliśmy się nawet dwa razy, ale w którymś momencie doszłam do wniosku, że tak się po prostu nie da, przynajmniej nie tak krótko po rozstaniu. Powiedziałam "że pewne etapy w życiu żeby je zamknąć muszą być "naprawdę zamknięte" i to najlepiej ostrym zdecydowanym cięciem. On tego nie chciał, ale ja powiedziałam, że po raz pierwszy chcę zrobić to czego ja chcę a nie dostosować się do tego czego chcą inni. Napisał mi tylko "że mnie rozumie i przeprasza bo zdał sobie sprawę, że zawsze patrzył tylko na siebie" i koniec. Od tego czasu nie mamy kontaktu. Jest mi ciężko, ale myślę że ostatecznie tak jest lepiej.
-
Kafeterianko ale co w końcu u Ciebie wyszło... Twój facet pisał Ci tyle smsów chciał chyba powrotu ? Nie doszło do tego...?? Jak wyglądają relacje między Wami..?