drożdżyk
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez drożdżyk
-
aaa uwierz mi ja nic nie czuję... i moje podejście nie wynika wcale z tego .. moje podejście wynika z tego że przekonałam się po prostu jakie życie jest po**ane. Jeszcze miesiąc temu jechaliśmy na nasze wymarzone wakacje do Chorwacji i tam zaczął się początek końca. Jakby mi ktoś wtedy powiedział że się rozstaniemy to bym go wyśmiała wiesz? Przekonałam się po prostu, że wiara w wielką miłość i w księcia to już mit. Że tak naprawdę na tak niewiele rzeczy w życiu mam jakikolwiek wpływ... Jedyne w co pozostaje mi wierzyć to to, że los jeszcze coś dobrego dla mnie ma. A nie dołuje się bo to mi nic po prostu nie daje... za każdym razem jak płaczę mam po prostu wrażenie, że coś we mnie powoli umiera, jakby mnie przez to ubywało... a ja tego nie chcę... Teraz chcę się po prostu skupić na sobie. Mam teraz dużo czasu by przemyśleć różne rzeczy... także swoje zachowanie w stosunku do niego. I myślę myślę i naprawdę wiem, że wyjdzie mi to na dobre. Ja na razie w ogóle nie myślę o czymś takim jak powrót i powiem Ci szczerze, że on chyba też nie. Mam raczej wrażenie, że on to po prostu też w jakiś tam sposób przeżywa, że mu brakuje ale to nie znaczy, że chce powrotu. Myślę, że to jest taki etap...
-
hmmm no to może masz inne podejście ... ja bym w życiu nie nazwała tego zmarnowanym czasem i jestem szczęśliwa, że mnie to spotkało - bo do licha spotkała mnie miłość :))) może już nigdy mnie nie spotka ale przynajmniej wiem co to znaczy !
-
aaaa..... czy to jest Wasze takie pierwsze rozstanie /.?? czy coś takiego się już zdarzało?? jak to u was było?
-
mój po raz pierwszy odezwal sie w sumie po tyg...
-
cześć dziewczynki jak się dziś macie... ja tak sobie... wczoraj sie z nim spotkalam... tak po prostu przy lampce wina... nie gadalismy o nas - o wszystkim tylko nie o nas.. ja jedynie powiedziałam ze jeśli sie z litosci ze mna spotyka to chce zeby wiedzial ze naprawde nie musi... ze ja sobie poradze cokolwiek bedzie to sobie poradze bo zawsze sobie w ciezkich sytuacjacj jakos radzilam powiedzial ze nie z litości... no cóż nie wiem czy to nie było nasze ostatnie spotkanie ale wiecie co ... jedna rzecz sprawiła mi taka cudowna przyjemnosc.. on w ktoryms momencie wyciagnal komorke zeby sprawdzic ktora godzina ale wyciagnal tak pod stolem specjalnie ukradkiem looknelam a tam na tapecie ja ... zdjecie ktore zrobil mi na sylwestrze...boze jak milo mi sie zrobilo...wczesniej zawsze na tapecie mial jakies auto czy glupote.. zreszta ja tez naszego zdjecia nie mialam.. a teraz mial mnie .. ale tak jakby wstydzil sie tego.. moze to przez to co mu powiedzialam.. moze juz dzis go nie ma ..ehhh
-
dziewczyny - faceci czasami naprawdę potrzebują odpocząć... sami bez nas .... jeśli się narzucamy, piszemy dzwonimy to jeszcze bardziej utwierdzamy ich w przekonaniu,że chcą naprawdę świętego spokoju. To jest ciężkie - bo kobieta z natury ma odruch żeby pomóc, żeby rozmawiać, ale faceci są po prostu inni niż my. Nie kierują nimi te same powody, te same emocje. Czasami po prostu potrzebują tego czasu - ale bez nas. Jak mają zrozumieć, zatęsknić, docenić skoro my nie dajemy im spokoju i jak zjawa ciągle pytamy - JUŻ??? Tymczasem kiedy nie odzywamy się - dajemy spokój - oni zaczynają się zastanawiać i są spokojniejsi... wiedzą bowiem że skoro się nie odzywamy tzn. że radzimy sobie bez nich.. i oni wtedy właśnie zaczynają tęsknić bo mają szansę na to! Bo nas naprawdę nie ma i są wtedy w stanie ten brak odczuć. Więc jeśli facet zostawia....trzeba mieć do siebie szacunek i dużo siły i przyjąć to ..ale nie narzucać się, bo to przynosi odwrotne skutki. Ja się staram tak robić i przynajmniej mam pewność, że jeśli kiedyś wróci to sam z siebie. Nie chcę "wyprosić " tego. Znam takie związki gdzie dziewczyna wręcz wybłagała powrót - porażka.. teraz facet robi z nią co chce...
-
hmmm no cóż... chyba nie dam rady w żaden sposób żadnej z was pocieszyć.... mnie nikt nie pociesza... i muszę sobie jakoś radzić... może dlatego mam tyle siły...
-
dziewczyny nie możecie sie tak nisko cenić... w końcu faceci byli z nami w większości tu przypadków PARĘ LAT nie da się byc z kimś tyle czasu nie czując nic do tej osoby a tymbardziej nie mogąc jej znieść.. w każdym z tych związków po prostu COŚ się stało....coś co może trwało od dłuższego czasu a czasem coś co przyszło nagle.. tylko wiecie co - faceci tacy są i może nawet za to ich kochamy - że czasami potrafią podjąć trudną decyzję. Decyzję której my często nie podjęłybyśmy po prostu ze strachu. Pomyślcie ile jest takich związków gdzie kobiety są nieszczęśliwe ale trwają w nich bo boją się jak sobie poradzą same, boją się bycia zdaną na siebie, boją się zmian i przyszłości. Często czytam kiedy bardziej doświadczone kobiety piszą, że takie dziewczyny jak my tak naprawdę powinny się cieszyć że nie miałyśmy jszcze śllubu i że ukochanemu się "nie odwidziało" np. kiedy gdzies w łóżeczku leżałoby małe dzieciątko. Może to nie jest dla was pocieszenie ale dla mnie jest. Bo teraz przynajmniej wiem, że mogę żyć dalej, że mam drugą szansę, że nic nie jest przesądzone i cieszę się że jeżeli to miało się rozpaść lepiej, że rozpadło się teraz niż po "wymarzonym" ślubie. Nie wiem ale dla mnie to jest jakieś pocieszenie...
-
popatrzcie ja myslę że faceci po porstu łatwiej się poddają... mój brat np. jest ze swoją żoną już prawie 12 lat, (są małżeństwem od 5) i na pozór wszyscy mówią że są tacy układni, tacy zgodni - po porstu super małżeństwo. I jak się brata zapytałam jaka jest recepta to powiedział że po pierwsze to wcale nie jest tak że wszystko jest u nich super ,... tak samo czasem się kłócą, obrażają... nie odzywają... Tylko nie mówią o tym bo i po co ? Ale po prostu kochają się i chcą to przetrwać bo WARTO. a po drugie powiedział mi że podstawą jest ZAUFANIE. Jeśli nie ufamy swojemu partnerowi to nie stworzymy NIGDY udanego związku i coś w tym chyba jest.... ale wracając do strachu... jak nagle pojawiają się problemy... rutyna... cichce dni... to facet łatwo traci równowagę i mówi sobie " a po co mi to?? po co mam się użerać, zatruwać życie i sobie i jej " i odchodzi... po jakimś czasie może żałuję ale często z tego samego strachu nie ma już odwagi wrócić... nie wiem takie mam odczucia...
-
ja nie chce walczyć... jeśli mielibysmy wrócić to chciałabym żeby to on walczył o mnie ... bo on zostawił... chcę mieć do sibeie jeszcze na tyle szacunku żeby nie prosić o miłość.
-
pokłóciliśmy się na wakacjach... i nie wiem ale ta kłótnia oddaliła nas jak żadna inna ...niby po powrocie było już ok ... ale zepsuło nam to wyjazd i już takie niemiłe wspomnienie zostało... i jakoś od tego powrotu z tych wakacji było jakoś tak dziwnie ... to już po prostu nie było to samo... obywdowje jakby mniej się staraliśmy.. no było po prostu inaczej... on zadecydował że skoro coś zgasło.. coś się wypaliło to nie ma sensu tego ciągnąć .. i że to byłoby tylko oszukiwanie siebie i ranienie... ja nie chciałam tego... bo według mnie byliśmy bardzo zgodną parą ... taką no wiecie partnerską - umieliśmy współpracować ze sobą i sie wspierać. pod względem podejścia do życia byliśmy podobni - pracowici ( tzw, ranne ptaszki), aktywni ( lubliliśmy cały czas działać) , pracowici itd. a pod względem charakterów różni ja słaba wrażliwa troskliwa, on mocny, twardy,zdecydowany.. i przez 3 lata to było dobre połączenie . Mnie się bardziej wydaje że dosięgła nas ta tzw. rutyna wiadomo że nie było już tak jak na początku... może też "za dużo" czasu spędzaliśmy ze sobą... może już nie mieliśmy tak jak na początku nawet szansy za sobą zatęsknić a w ten sposób i docenić??.. sama nie wiem.. przez cały związek to czego jestem pewna to fakt że mnie na pewno nie zdradził, nie szukał "wrażeń" na boku... ja zresztą też. Teraz to nie wiem.. może się z kimś spotyka ( choć napisał, że nie ) ale w sumie nawet jeżeli to ma do tego prawo w końcu jest wolny. Ja na razie nikogo nie szukam.. w ogóle nie myślę o związku... zwątpiłam i spycham to na razie na sam spód mojego serca. Choć wiadomo każda z nas ma potrzbę bycia kochaną...i to jest najgorsze.
-
a wiecie jaka piosenka najbardziej dodaje mi siły??? Justin T. - what goes around ...comes around... nie wiem ale zawsze jak tego słucham to czuję w sobie taką pewność, taką siłę... że nic nie jest w stanie mnie zniszczyć...
-
aha a tutaj coś na ppoprawienie humoru http://www.youtube.com/watch?v=eo2AamDSVLo&feature=related nie wiem ale mi ta piosenka zawsze przynosi usmiech na twarz ( chociaz to chris brown ;) ta scena kiedy on dla niej te fontanny "podnosi" hehe tak dla mnie wygląda miłość :)))
-
aha mam dla was piosenke.... ja słucham jej od paru dni http://www.youtube.com/watch?v=TIbpxaq1Xlw
-
u mnie to w ogóle było troszkę inaczej. w dzień rozstania było dosyć smutnno i chłodno. ale później jak przyjechał po swoje rzeczy to był jakiś inny tak jakby się wahał. parę dni cisza i nagle wiadomość na gg. że jeśli coś będzie nie tak, jeśli będę miała jakiś problem to żebym pamiętała o nim i że ma nadzieję, że mimo całej tej sytuacji się go nie "wyrzeknę " i nie zapomnę.. później chciał się spotkać i odebrać rower który miał u mnie w domu. ok umówiłam się na mieście bo nie chciałam żeby rodzinka była świadkiem całej tej scenki, poza tym wiem że jemu byłoby głupio. No i poszłam w niedziele.. to jak odebrał ten rower to ja już chciałam iść ale on zaproponował że może się przejdziemy ..ale wiecie taka rozmowa o dupie maryny. Odprowadził mnie pod sam dom a wieczorem napisał " cieszę się że spędziłem z Tobą czas, dzieki" ja nic nie odpisałam.. wieczorem odezwał się na gg też nic nie odpisałam. wyłączyłam komputer, położyłam się spać. sms- żebym cokolwiek napisała bo on się martwi, chociaż słowo. Ok- ja nie miałam nic na koncie a komputera nie chciało mi się już włączać, ale przemyślałam i postanowiłam odpisać bo znam go i wiem że jakby się naprawdę zmartwił to byłbyb gotów nawet przyjechać... napisałam, że głowa mnie boli więc położyam się dzis wczesniej i że wszystko jest w porządku" to mi odpisał " przepraszam, ale musiałem sprawdzic" ehhh... wwczoraj zagadał na gg ..ale nic nie odpisałam... dziś rano sms o 7... " milego slonecznego dnia Ci życze" no to juz zglupialam..pomyslalam ze moze to nie do mnie... nic nie odpowiedzialam.. w pracy napisalam czy ten sms byl do mnie? a on na to " a do kogo innego? jesli myslisz ze kogos mam to mozesz wierzyc albo nie ale nie mam ..po prostu chcialem Ci to napisac:" na to juz nic nie odpowiedzialam.... sluchajcie ja go znam.. on po porstu ma taki charakter ze owszem bede mogla na niego liczyc, jak bede potrzebowala pomocy to mi pomoze i wiem ze moj los nie jest mu do konca obojetny... ale ja po porstu nie potrafie tak...codziennie wieczorem lezac w lozku zastanawiam sie czy on tez juz lezy w lozku i o czym mysli...ja nie chce sie znowu bac ... z jednej strony go kocham ale z drugiej juz po prostu chyba nie umialabym wrocic... nie wiem tylko czy odpisywac na jego zaczepki.. naprawde staram sie nie ..ale wiadomo ...czasami nie wytrzymuje....a moze on mnie tylko wykorzystuje?? przepraszam za tak dluga notke..wybaczcie
-
a mi rano napisał smsa... o 7.00.... ehhh....
-
wiesz teraz jak to pisze to placze... mnie po prostu ogarnia taki strach... takie przogromny strach... mam w sobie tyle milosci tyle chcialbym dac komus i boje sie ze nigdy nie bedzie mi dane...jestem sama w tym pokoju .. on nie zadzwoni jak kiedys....ja tak bardzo sie staralam trzymac... ale dzis cos peklo... tak dlugo nie plakalam...o boze czemu tak jest ....;(
-
czy też czujecie się dziś tak samotnie... ja starałam się trzymać...ale dziś znowu się popłakałam.. to wraca... myślałam że jestem silna a to do mnie wraca w najmniej oczekiwanym momencie...
-
a jeżei do was nie wrócą to co ?? całe swoje życie przekreślicie ?? trochę was nie rozumiem dziewczyny... czy naprawdę jesteśmy "skazane" w życiu tylko na tych facetów..??
-
według mnie " dopóki się boi" nic nie zrobisz... wydaje mi się tak na dobrą sprawę, że większość z facetów z tego topiku tak napraawdę odeszło ze strachu... ze strachu przed stabilizacją.. przed myślą, że już nigdy nie będą mieli szansy być z kimś innym... przed rutyną... po prostu znaleźli pierwszą lepszą wymówkę i pretekst i odeszli.. w pewnym sensie więc zgadzam się z bzykiem... jeśli facet jest dojrzały i wie, że kocha to trwa przy tym... jeśli jest "niezdecydowany" i potrzebuje czasu to znaczy, że tak naprawdę nie dorósł jeszcze do pewnych spraw i miota się między wolnością a prawdziwą miłością... nie zgodzę się natomiast z bzykiem, że nie kochali. To nie zawsze jest takie oczywiste. Miłość dla każdego ma inny wymiar, tak jak różni są ludzie tak różna jest miłość... dziewczyny oni was kochali nie wiem czy do samego końca ... tak jak mój K. też wierzę, że kochał. Wierzę i wiem. Ale coś się stało.. coś sprawiło, że dziś tutaj siedzimy i dyskutujemy. I wcale nie uważam,że niepotrzebnie. Ważne żeby się czegoś nauczyć, nie obwiniać, podnieść głowę i wynieść jakieś wnioski na przyszłość. Żeby zmienić to co robiłyśmy źle ale za żadne skarby nie zmieniać tego co nas wyróżnia, co świadczy o naszej niepowtarzalności. Pomyślcie ktoś nas kiedyś pokochał, pokocha na pewno znów on - lub ktoś inny.
-
no ale dlaczego się tak oszukujecie??? czy to Wam naprawdę pomaga?? wierzcie mi .. cierpię tak samo jak Wy... ale po prostu po tym rozstaniu przestałam już wierzyć w bajki... w przeznaczenie... zrozumiałam, że życie naprawdę daje w kość... i kwestia jest taka jak my sobie z tym poradzimy.... kto wie może za jakiś czas większość z tych osób tu zejdzie się ze swoją miłością inni może już nigdy się nie zejdą.. takie jest życie. co mi to da że pomyślę, że on wyjechał? dziewczyny ja wiem że w tym momencie to ciężkie ale NAPRAWDĘ nie możemy swojego być albo nie być na tym świecie sprowadzać do faceta... bo to by była smutna refleksja, że poza nim to nie miałyśmy nic, a przecież tak nie jest. Niestety jednak często (robiąc ogromny błąd) rezygnujemy z pasji, różnych zajęć, przyjaciół na rzecz faceta poświęcając mu w 100 % nasz wolny czas, nasze zaangażowanie. I nagle spotykamy się ze smutną refleksją, że kiedy on odchodzi nagle zostaje wielka pustka. To smutne. Wiedzcie że nie jesteście same... każda z nas ma tu swoją historię... I każda z nas powinna z tej historii wynieść jakąś mądrość. Ja teraz chciałabym tak psychicznie odpocząć, najchętniej wyjechać gdzieś nad wodę... po prostu odpocząć..wierzę, że jeszcze nas czeka jakaś miła niespodzianka od losu :)
-
wiem wiem... to bardzo ciężkie ...ale naprawdę warto się uśmiechać ...choćby na siłę ... uśmiech ma taką magiczną moc... czasami ze związkiem nie da się już nic zrobić... ale można coś zrobić ze swoim życiem.. może warto się na tym skupić... ??
-
dziewczyny pomyślcie ile ludzi jest w takiej sytuacji.. ile nowych wpisów ciągle się tu pojawia - to o czymś świadczy.. ja tu wcześniej pisałam... mój K. się odezwał... ale ja nie wiem co to znaczy... szczerze mówiąc nie chcę o tym myśleć... dziś się popłakałam przez moją matkę która jest alkoholiczką... jak byłam z K. to przynajmniej nie musiałam się z nią użerać....a teraz znowu mnie niszczy... on mi dużo pomógł... o wszystkim wiedział i mnie wspierał... a teraz jestem sama.. i nie dosyć że straciłam jego to ona znowu wpadła w ciąg... ale wiecie co ja się nie załamuję ... staram się być silna... zastanawiam się co zrobić żeby to wszystko jakoś odmienić.. myślę sobie ile ludzi ma naprawdę ciężkie problemy - choroby, śmierć bliskich i jak sobie to porównam to i tak cieszę się że jestem zdrowa, że mam pracę.. braci na których mogę polegać... może to nie jest żadne pocieszenie bo każda z nas indywidualnie przeżywa ten ból - każda po swojemu, lepiej lub gorzej.. łączy nas wspólny mianownik - KOCHAŁYŚMY lub w większości NADAL KOCHAMY...ale ja np. patrzę na to inaczej.. oglądam nasze wspólne zdjęcia i się po prostu uśmiecham.. przed snem też staram sobie przypomnieć te dobre chwile.. i staram się w ten sposób uśmiechać ze świadomością, że nie żałuję tego co przeżyłam i tego co czułam... a życie samo pokaże co dalej ... tylko nie można się poddawać choćby nie wiem co!!
-
ja jestem niecaly tydzien po rozstaniu ... bylismy ze soba 3 lata... powiem wam tak.. wiem ze on nie wroci?? skad to wiem ... po prostu tak czuje... i tez mysle mysle co teraz robi, jak sie czuje... ale mam takie przeczucie - no cholera po prostu je mam- ze on jest teraz szczesliwszy. moze za jakis czas zateskni, ale ja juz chyba nie chce do tego wracac choc tez go kocham. wiecie co? po prostu zrozumialam ze nie warto walczyc o kogos kto po takim czasie po prostu odchodzi. nie chce sie juz bac, nie chce do konca zycia sie zastanwiac czy ktos znowu po byle klotni nie odejdzie. nie chce zyc w ciaglym strachu, chce w koncu poczuc sie SPOKOJNA. na razie nie bede nikogo szukac - nie mam na to sily. ale wierze caly czas ze gdzies tam jest ktos i czeka na mnie, ktos kto zapewni mi poczucie BEZPIECZEŃSTWA że nie będę się musiała już bać - czy jutro też będzie mnie kochał...
-
Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2
drożdżyk odpisał na temat w Życie uczuciowe
proszę was niech ktoś pomoże, doradzi..... http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4194181