Ja niestety nie mam tego problemu.
Mój kłopot jest w tym, że w ogóle nie odczuwam śmierci bliskiej osoby.
Nie jest mi nawet żal, nigdy nie płaczę, nie tęsknie...
Byłam bardzo związana ze zwierzątkiem, dziadkiem, szczególnie z nim.
Widziałam go w kostnicy. Martwego.
Nic nie zrobiło na mnie wrażenia. Jest mi smutno, gdy ktoś wyjeżdża, ale jeśli umrze nie czuję nic.
Udaję, że jest mi smutno, ale tak naprawdę jestem znudzona. Jestem tym przerażona! Czy ja jestem normalna?