![](http://wpcdn.pl/kafeteria-forum/set_resources_2/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
![](http://wpcdn.pl/kafeteria-forum/monthly_2018_12/Y_member_12575030.png)
Yaga7
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
0 Neutral-
Prawda jest taka, że różny syf mogą dodać / dosypywać do wszystkiego i jedyna szansa, żeby jeść coś megazdrowego, to samemu sobie wyhodować ;) Wiadomo, trzeba ograniczać te różne syfy, ale uniknąć się ich chyba nie da.
-
Mam pytanie o odżywki białkowe. Jednym z moich problemów z dietą jest to, że nie jem tyle białka, ile powinnam. Z białkowych rzeczy mam tylko ryby, jajka i sery (bo nie jem mięsa) - nie jestem w stanie ich dużo zjeść. Jak w jeden dzień zjem odpowiednią ilość białka, na drugi dzień mam często przesyt i jem mniej. I tak się zaczęłam zastanawiać, czy nie dołożyć sobie jakiejś białkowej odżywki, jaką jedzą sportowcy. Np odżywka Olimp, porcja dostarcza 27 g białka i tylko 2 g węglowodanów. Myślicie, że warto spróbować? :)
-
Ja sobie tak myślę, że po prostu NIE MA jednej diety dobrej dla wszystkich. Jednym pasuje jedno, drugim drugie :) Najważniejsze, żeby znaleźć coś dla siebie. Kura, ja się spokojnie mogę najeść 130-150 g ryby. Czasem jem więcej i nie przejmuję się tłuszczem, no bo jak na kolację jem tłustą rybę to obiad mam lżejszy. I na odwrót. Ale rozumiem, że u Ciebie może być inaczej :) Limonka, ja doskonale rozumiem, że ktoś nie lubi warzyw. Mam taki egzemplarz u siebie w domu :) Luby warzywa jada od święta i to oczywiście nie wszystkie i tylko wtedy, jak ma ochotę. A w temacie - u mnie postępów brak, ważę tyle samo i kombinować mi się nie chce. W weekend robimy imprezę, znów się najem. W przyszłym tygodniu wyjeżdżam na parę dni, pewnie też będę jeść dziwne rzeczy. Podejrzewam, że na poważnie do diety wrócę w sierpniu. Może wtedy będę mieć lepsze efekty :)
-
Qleczka: Nie lubię serka z warzywami :( Z warzywami mogę jeść mozarellę, feta, ale zwykły biały ser bądź serek wiejsku lubię na słodko. Próbowałam ;) Ale może znów spróbuję? Nie jem mięsa. Gdyby nie to, to nie miałabym problemu z białkiem, ale mięsa nie jem od kilkunastu lat, nie lubię, nie trawię i nie mam ochoty. Może spróbuję też z ciekawości podliczyć kalorie i zobaczę, czy nie jem za dużo.
-
U mnie masakra, odpuściłam trochę, nawet wolę się nie ważyć ;) Ale postaram się normalnie jeść od jutra. Natomiast cały czas mam wrażenie - poparte dowodami ;) - że jem za mało białka i nie jestem w stanie jeść go tyle, ile powinnam. Jeżeli na kolację załóżmy w poniedziałek zjem 200g ryby, to na następny dzień nie mogę się na ryby patrzeć, więc jem ser czy jajka, a one mają mniej białka, no i nie jem tyle białka, ile powinnam. 200 g sera na raz też nie zjem - próbowałam, nie wychodzi. Nie mieści mi się to w żołądku i w buzi ;) ;) ;) Chyba spróbuję pić do kolacji koktajle dietetyczne, które akurat mam takie, że mają dużo białka, a mało węgli, więc może by się nadały.
-
Obie elektroniczne :D Ta w klubie jest taka wielka, a moja jest taka mała, łazienkowa. Podejrzewam jednak, że ta klubowa jest bardziej dokładna, bo ta w domu czasem źle pokazywała, a potem jej przechodziło. No nic, będę się ważyć na swojej i na klubowej i zobaczymy.
-
Ważyłam się w odstępie 15 minut :) W domu i potem od razu w klubie.
-
U mnie po jednym białkowym dniu nic się nie stało - w sensie ani na plus ani na minus. Czułam się ok, tylko strasznie najedzona. W sumie serem na śniadanie najadłam się bardziej niż węglami. Podobnie miałam z obiadem - zjadłam rybę z warzywami i nie musiałam jeść kolacji - no ale zjadłam małą kolację. Czy to coś oznacza, jeżeli białkiem się bardziej najadam? Natomiast węgle smakują mi dużo, dużo bardziej.... A poza tym zważyłam się na wadze w klubie fitness, gdzie chodzę i się okazało, że moja domowa waga zaniża o 2 kg i jednak ważę więcej niż mi się wydawało. Buuu.
-
No to faktycznie, spróbuję koło 7 30 jeść. To dla mnie nie problem, ale najczęściej jem koło 8-8 30 - bo dopiero wtedy jestem głodna. Natomiast jeden fitness mam o 9 i wtedy chyba pójdę na czczo, a zjem po powrocie, bo o 6 rano to na pewno śniadania nie będę jeść ;)
-
Z własnej woli to ja jeżdżę na nartach :) Ale z racji chorych stawów / małej aktywności w ciągu roku po dwóch trzech dniach nart (w przypadku wyjazdu na tydzień), czwarty dzień najczęściej odpoczywam, bo już nie mam siły, a potem znów jeżdżę ;) A hula hop też mam... I też leży.... ;) Natomiast byłam dziś na fitnesie - o 8 zjadłam śniadanie, na fitness poszłam na 10 i teraz czuję się tak średnio. Tak jakbym zjadła za duże śniadanie i za dużo się ruszałam. Jeżeli to się powtórzy, to będę musiała zmienić pory posiłków, a to mi się nie podoba.
-
Grr, zła jestem. Ważę tyle samo co przed dietą. W ciągu tygodnia chyba albo półtora, poszło 3 kg do góry. Początkowo myślałam, że to zatrzymanie wody przed okresem - bo czasem tak miewam - no ale to za długo trwa, więc chyba jednak przytyłam. Fakt - nie trzymałam się ostatnio diety: generalnie było tak, że pół tygodnia ok, a od czwartku / piątku do niedzieli bywało gorzej, bo imprezy rodzinne, imprezy nierodzinne itp. A do tego są upały, w upały mam wrażenie, że mogłabym życ na samej wodzie, bo co zjem cokolwiek, to mam wrażenie że jestem większa.
-
Dlatego ja gotowe mrożonki wcinam na obiad, a na kolację robię sobie surówki :)
-
A może zamiast owoców w ramach węgli na obiad spróbuj jeść warzywa? Jak raz zjadłam truskawki na obiad, to na drugi dzień nie było fajnie - przytyłam / nie schudłam.
-
tak, ze szpinakiem też jadłam. Ale to ma panierkę, więc właśnie na obiad pasuje.
-
Ponieważ jestem noga jeśli chodzi o gotowanie - i sama rybę potrafię przyrządzić na dwa sposoby: grill albo mikrofalówka, kupuję i testuję różne mrożonki. Tak wygląda: http://www.e-commerce.pl/Frosta-Ryba-z-pieca-z-sosem-wloskim,3907.html A tu parametry: http://vitalia.pl/kp50,21210,0_Ryba_z_pieca_z_sosem_wloskim_italiano.html Jest jeszcze podobna w sosie brokułowym, ale jeszcze nie jadłam. Kiedyś też miałam łososia w pomidorowym, też był dobry :)