Wyobraź sobie zgnuśniałego człowieka obrośniętego warstwami tłuszczu. Taki może stać się twój umysł —
zgnuśniały, pokryty tłuszczem do tego stopnia, że stanie się zbyt tępy i leniwy, by myśleć, obserwować, badać i
odkrywać. Gubi wrodzoną mu czujność, żywość i elastyczność i powoli zapada w sen. Rozejrzyj się wokół siebie, a
zobaczysz, że większość ludzi ma właśnie taki umysł: stłumiony, ospały, chroniony warstwami tłuszczu, niechętny
jakimkolwiek zakłóceniom czy pytaniom mogącym go obudzić.
Czym są owe warstwy? Każde przekonanie, które nosisz w sobie, etykietki, którymi naznaczyłeś ludzi i
przedmioty, każde przyzwyczajenie i każde przywiązanie. Kiedy dorastałaś, twoi wychowawcy powinni byli ci pomóc
wydostać się z tych warstw i wyzwolić twój umysł. Tymczasem społeczeństwo i twoja kultura, które największą wagę
przywiązują do tych warstw, a nie do twego umysłu, nauczyły cię nawet ich nie zauważać, lecz uśpiły cię do tego
stopnia, byś pozwolił innym ludziom — ekspertom: politykom, przedstawicielom kultury i religii — myśleć za ciebie.
Tak oto zostałaś przywalona ciężarem nie znoszącego krytyki autorytetu i tradycji.
Spróbujmy przeanalizować jedną warstwę po drugiej. Najpierw twoje przekonania. Jeśli jesteś komunistką albo
kapitalistką, muzułmanką albo Żydówką, żyjesz naznaczona uprzedzeniami, a więc w sposób skrzywiony; istnieje
bariera, warstwa tłuszczu pomiędzy Rzeczywistością a tobą, gdyż nie dostrzegasz jej ani jej nie dotykasz w sposób
bezpośredni.
Druga warstwa: twoje idee. Jeśli jesteś przywiązana do pewnej opinii na temat jakiejś osoby, nie kochasz tej
osoby, lecz pogląd, który masz na jej temat. Gdy widzisz, że ta osoba coś mówi albo gdy zachowuje się w określony
sposób, od razu przyklejasz jej etykietkę: ona jest głupia albo on jest tępy, albo on jest okrutny, a ona jest zachwycająca
itd. Tak więc masz już gotowy obraz, warstwę tłuszczu pomiędzy tobą i tą osobą. Kiedy spotkasz ją następnym razem,
będziesz ją odbierała poprzez pryzmat opinii, jakie masz na jej temat, choćby ta osoba się w tym czasie zmieniła.
Zauważ, jak patrzysz na większość znanych ci ludzi.
Trzecia warstwa: przyzwyczajenia. Przyzwyczajenie odgrywa zasadniczą rolę w życiu ludzkim. Czy
bylibyśmy w stanie w ogóle chodzić, mówić czy prowadzić samochód, gdyby nie nasze przyzwyczajenia? Jednak
przyzwyczajenia powinny się ograniczać do spraw czysto mechanicznych — nie powinny dotyczyć miłości i sposobu
widzenia. Któż chciałby być kochany na mocy przyzwyczajenia? Czy siedziałaś kiedy nad brzegiem morza urzeczona
majestatem i tajemnicą oceanu? Rybak patrzy każdego dnia na ocean i nie dostrzega jego wielkości. Dlaczego? Jest to
otępiający wynik warstwy tłuszczu zwanej przyzwyczajeniem. Masz wyrobione stałe pojęcia na temat rzeczy, które
widzisz, i z chwilą gdy je spotkasz, właściwie nie postrzegasz ich w zmieniającej się świeżości, ale jako ciągle te same
mętne, tępe i nudne idee, do których doszłaś siłą przyzwyczajenia. I to jest twój sposób postępowania z ludźmi i z
przedmiotami; tak właśnie się do nich odnosisz: nie ma tu świeżości, zaskoczenia nowością, ale ciągle ten sam
rutynowo nudny stosunek wynikający z przyzwyczajenia. Jesteś niezdolna do patrzenia w inny, bardziej twórczy
sposób, gdyż wyrobiwszy w sobie taki właśnie nawyk patrzenia na świat i na ludzi, możesz włączyć w twoim umyśle
automatycznego pilota i pójść spać.
Czwarta warstwa: twoje przywiązania i twoje lęki. Tę warstwę można najłatwiej zobaczyć. Weźmy pod uwagę
silne przywiązanie, lęk albo antypatię, które odczuwamy wobec kogoś lub czegoś — w momencie, gdy kierujesz się
takim odczuciem, przestajesz widzieć, jaka ta osoba lub rzecz jest naprawdę. Wystarczy, byś przypomniała sobie osoby,
których nie lubisz, których się boisz, albo do których jesteś przywiązany, by zdać sobie sprawę, jak bardzo jest to
prawdziwe.
Czy widzisz teraz, że znajdujesz się w więzieniu stworzonym przez wierzenia i tradycje twego społeczeństwa i
kultury, przez idee, uprzedzenia, przywiązania i lęki wynikające z twoich uprzednich doświadczeń? Kolejne mury
otaczają twoją więzienną celę, tak że wydaje się rzeczą prawie niemożliwą, byś mogła kiedykolwiek z niej wyjść i
doświadczyć bogactwa życia, miłości i wolności, które znajdują się daleko poza więzienną fortecą. A jednak zadanie to
jest nie tylko możliwe, ale w gruncie rzeczy łatwe, a nawet zachwycające. Jak możesz się wydostać z twojej celi
więziennej? Powinienaś zrobić cztery rzeczy: po pierwsze, zdać sobie sprawę, że jesteś otoczona murami więziennymi,
że twój umysł jest uśpiony. Większości nawet nie przychodzi to do głowy, tak więc żyją i umierają jako więźniowie.
Większość łudzi staje się konformistami; dostosowują się do więziennego życia. Nieliczni stają się reformatorami;
walczą o poprawę warunków życia w więzieniu, o lepsze światło, lepszą wentylację. Niezmiernie rzadko pojawiają się
buntownicy, rewolucjoniści, którzy rozwalają mury więzienia. Możesz stać się rewolucjonistą, jeśli mury więzienne
staną się. dla ciebie sprawą najważniejszą.
Po drugie, przypatruj się murom. Spędzaj godziny, przypatrując się własnym ideom, przyzwyczajeniom,
swoim przywiązaniem i lękom, nie osądzając ich ani ich nie potępiając. Przypatruj się im, a one runą.
Po trzecie, poświęć trochę czasu na obserwację ludzi i rzeczy wokół siebie. Przypatruj się, ale patrz
rzeczywiście tak, jakbyś je widziała po raz pierwszy; twarzy przyjaciela, liściom drzewa, ptakowi w locie, zachowaniu i
gestom ludzi, których spotykasz. Zobacz ich znowu naprawdę takimi, jakimi w istocie są, bez tłumiącego i
ogłupiającego działania twoich idei i przyzwyczajeń.
Czwarty i najważniejszy krok: usiądź spokojnie i obserwuj działanie twojego umysłu. Jest on żywym
strumieniem myśli, uczuć i reakcji. Przyglądaj się temu wszystkiemu przez dłuższy czas tak, jak wpatrujesz się w
płynącą rzekę albo jak patrzysz na film. Po pewnym czasie będzie to dla ciebie o wiele bardziej pasjonujące niż
przyglądanie się jakiejś rzece czy filmowi. A przede wszystkim odczujesz przypływ życia i coraz większe wyzwolenie.
A poza tym, czy można to nazwać życiem, jeśli nie jesteś świadoma swoich własnych myśli i odczuć? Mówi się, że życie
bez samoświadomości nie jest nic warte. Nie można nawet nazywać go życiem; jest to mechaniczna egzystencja robota;
sen, nieświadomość, śmierć; a przecież jest to coś, co ludzie nazywają ludzkim życiem...