delilah__
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez delilah__
-
Lady-Com i Pearly najlepsza antykoncepcja,czy ktos stosowal?
delilah__ odpisał _Puma_ na temat w Antykoncepcja, płodność / Ginekolog
Macie rację ;) już chyba wszystko rozumiem ;) ale po pierwszym przeczytaniu ulotki zbaraniałam :P teraz czekam aż pojawi się inny kolor, bo czerwony aż bije po oczach. Ale używam LC od 11 dc więc nie może być inaczej. Mam nadzieję, że będę równie zadowolona jak Wy :) -
Lady-Com i Pearly najlepsza antykoncepcja,czy ktos stosowal?
delilah__ odpisał _Puma_ na temat w Antykoncepcja, płodność / Ginekolog
Mam, ale tylko dwie, ponieważ wcześniej brałam tabletki. Te dwie to już fizjologiczne miesiączki, nie biorę pod uwagę normalnego krwawienia z odstawienia. Jestem bardzo ciekawa tego urządzonka, choć po przeczytaniu ulotki mam niemały mętlik w głowie, wydaje się dość skomplikowane... -
Lady-Com i Pearly najlepsza antykoncepcja,czy ktos stosowal?
delilah__ odpisał _Puma_ na temat w Antykoncepcja, płodność / Ginekolog
Cześć. Po przejrzeniu połowy internetu ;) zdecydowałam się zakupić Lady Comp. Właśnie się ładuje po raz pierwszy ;) mam do Was pytanie: czy do rozpoczęcia pomiarów powinnam poczekać do okresu, czy mogę zacząć mierzyć temp. w dowolnym dniu cyklu? Nie mogę znaleźć jasnej odpowiedzi na ulotce :o -
Dołączam się do ciepłych słów Bardzo się cieszę :)
-
Done :)
-
Kliknęłam wczoraj w pustą miskę, wyskoczyło mi "zapraszamy jutro" i dziś mam to samo, nie mogę kliknąć :( :( :( Dlaczego?
-
"bardzo lubie immucostam co ma same ziola dzieki niemu jestem zawsze... a mamuni bo mnie kocha BUZI podaruje" &%$#@*&%^@ Gdybym dorwala tego bachora to zostalaby po nim mokra plama. Udusialbym!!!!!!!!!!! a moja cudowna znajoma w pracy spiewa z radoscia ta reklame pod nosem. szlag mnie trafia na ludzki debizm :O:O:O
-
"tak Wam jeszcze chcialam napisac jedna refleksje, ze myslalam sobie wczoraj wlasnie, co tak naprawde jest wazne dla mnie jako matki. powiem Wam ze ja mam chyba inaczje niz czesc znanych mi kobiet, bo nie marze o brzuchu i czuciu ruchow dziecka, nie marze o rozowym bobasie na moich rekach ale o tym ze uczymy nasze dzieci swiata, pokazuje to co w nim piekne, ale i ostrzegamy przed tym co niebezpieczne, przekazujemy wartosci i patrzymy jak wyrastaja na madrych o dobrych ludzi. jak przychodz maly chlopczyk do mojego K i mowi "tata, napraw mi samochod" " I to mi się właśnie w Was tak podoba... Nienawidzę ludzkiej głupoty, jak słyszę głupie gadki pustych panienek z poziomem inteligencji (też tej emocjonalnej) równym 0 (bądź niższej) które chcą zafasolkować, mieć słodką dzidzię którą będą ubierać w różowe ciuszki i która w perspektywie będzie równie rozwinięta jak one same (bądź jeszcze mniej), no ale przecież tak trzeba, taka naturalna kolej rzeczy i w ogóle jak inaczej to mnie trzepie :o Wy macie racjonalne spojrzenie na życie, wiecie czego chcecie, Wasze dzieci będą dobrymi i mądrymi ludźmi... Dlatego też tak Wam kibicuje, bo właśnie takie powinny być matki :) Lucy, a może Wy za bardzo chcecie? To może truizm, ale wielokrotnie czytałam, że w momencie gdy pary robiły przerwę od starań to coś zaskakiwało... Może faktycznie coś w tym jest?
-
Lucy strasznie mi przykro... Życie jest okrutnie niesprawiedliwe... Ale nie poddawaj się!!! Wcześniej czy później osiągniecie cel! Nie ma innej opcji!
-
Tak, jest zachowane. Co do badań - moja lekarka co rok wysyła mnie na ogólne badania: mocz, lipidogram, glukoza, APTT, próby wątrobowe.
-
Wcale. Ale mam mały cellulit, kiedyś nie miałam go wcale :o Opiniami innych się nie sugeruj, każdy organizm reaguje inaczej.
-
Wydaje mi się, że nie da się po prostu tutaj stworzyć takich procedur, które będą sprawiedliwe i obiektywnie najlepsze z możliwych. Życie jest bogatsze niż przypadki, jakie przewiduje prawo. Nie ma jednej odpowiedzi. Wiele wątpliwości da się w miarę racjonalnie wyjaśnić, ale na pewno nie wszystkie. Pozdrawiam :)
-
Gollumnica, kochana, prosiłam o kilka słów bo nie chciałam Ci robić kłopotu... A tu taka wyczerpująca wypowiedź, aż mi głupio... Wiesz, tak się zastanawiam. Ja rozumiem, że powinno się robić jakąś selekcję, żeby dzieci nie trafiały do byle kogo. Ale: jakie ma znaczenie staż małżeński? Będąc płodną i chcąc pomóc opuszczonemu dziecku nie pozwolą mi na to? Czy ludzie obciążeni chorobą genetyczną nie mają prawa do szczęścia? Nikt mi nie powie że hemofilia jest przeszkodą w wychowywaniu dziecka... Stosunki rodzinne w dzieciństwie, no kurde :O Przecież kiedy sami decydujemy się na dziecko to NIKT tego nie kontroluje, nikt nie patrzy na zdrowie, stronę psychiczną, a tutaj aż takie procedury... Naprawdę w szoku jestem, dlatego chciałam wiedzieć jak to wygląda w praktyce. Nie miałam pojęcia że aż tyle w tym trudności... Gratuluję Wam determinacji, naprawdę jest czego
-
Lucy, to chyba obie dobre :) znaleziono przyczynę Waszych problemów :) a skoro powiedziano Wam, że wcześniej nie było szans, to teraz może być chyba tylko lepiej :) Praca mam nadzieję znajdzie się szybko... W jakiej branży Twój M szuka? Gollumnica, jak będziesz miała czas, opisz tak w kilku słowach (dosłownie!) przebieg procedury adopcyjnej... Ludzie często szafują słowami "adoptuj" a to jak się okazuje ciężka sprawa... Wiedziałam o tym, ale z Twoich postów wynika, że to naprawdę długa droga...
-
Hehe, nietrudno było zgadnąć z tymi "dziećmi" zamiast "wnukami" ;) Miałam na studiach jeden psychologiczny przedmiot, który chyba najbardziej utkwił mi w pamięci ze wszystkich. Stanowił wspaniałą podbudowę do dalszego zauważania powodów ludzkich zachowań. "W zawodach tego typu chodzi raczej o zaostrzone rygory odpowiedzialności zawodowej i dość duże sankcje za nadużycia. Teoretycznie." Dokładnie. Teoretycznie. "nigdy nie zapominać o powodach, jakie Tobą kierowały." Raczej niezbyt wzniosłe. Ale ja się baaardzo mocno angażuję i wciągam w wykonywaną pracę. Perfekcjonistka, ech. Zresztą w życiu nie da się spróbować wszystkiego i zawsze pozostaje niepewność: czy aby na pewno?... Miłego wieczoru, ja zmykam :)
-
"jestem krnąbrna, nieustępliwa i rzadko powstrzymuję się przed obroną swojego zdania" No właśnie :D I nie jest dla mnie pocieszeniem to, że pytania się skończą bo nie możemy, a wszyscy będą na nas patrzeć ze współczuciem :o Argument pt. "jesteś młoda nie wiesz co mówisz" uwielbiam - może go też użyć 80-latka do 50-latki. Tylko że ja naprawdę mocno obstaję przy swoim zdaniu... Ciekawi mnie to, o czym nie chcesz tu pisać... Ja żyję w jakimś wyidealizowanym mniemaniu, że prawnicy i lekarze to ludzie naprawdę z wyżyn intelektualnych. Co do tych pierwszych już się zdążyłam trochę rozczarować, świata drugich nie znam. Może bierze się to stąd, że dla mnie są to zawody zaufania publicznego, ergo powinni je wykonywać ludzie szalenie mądrzy --> więc ze względu na odpowiedzialność łączącą się z nimi tak jest;] Tak sobie przynajmniej wydedukowałam :P Natomiast niesamowite jest dla mnie to, ile determinacji musiał mieć Twój mąż że zrezygnował! Wielu przecież dałoby się pociąć za to... Ostatnio zastanawiam się, czy sama dobrze zrobiłam nie próbując "tam"... Większą satysfakcję sprawia mi przeprowadzenie starszej czy niepełnosprawnej osoby przez ulicę, niż pomaganie milionerom w uzyskiwaniu większych dochodów... Z drugiej strony leczenie wiąże się z zadawaniem i oglądaniem bólu i cierpienia - a na to jestem zbyt wrażliwa :(
-
Dziewczyny, cudownie się czyta takie długie, mądre posty :) Ja króciutko, jak zwykle, nie potrafię tak ładnie pisać... Może dzięki temu doceniam innych w tym względzie ;) i mam trochę opory opowiadania o sobie na forum publicznym. Co do pytania bodajże Lucy, jak już zauważyłyście, jestem od Was młodsza, konkretnie to mam 24 lata (mój M 25), jesteśmy nieco ponad 4 mies. po ślubie. Z tego względu ze strony rodziny żadnych pytań nie ma, zresztą gdyby takowe padło, chyba bym zemdlała że ktoś może myśleć że w tym wieku zdecydowałabym się na dziecko. Chociaż ilekroć jesteśmy u rodziców M, zawsze pojawiają się jakieś aluzje. Doprowadza mnie to do białej gorączki (niestety nie potrafię wpuścić jednym uchem a wypuścić drugim), bo jasno wyraziliśmy się na ten temat, a brak szacunku dla cudzych poglądów oraz wyborów kładzie mnie na łopatki. Dosłownie. Nienawidzę rozmów z takimi ludźmi. Bardziej pytają znajomi (ale raczej w dłuższej perspektywie) - tu też nie czuję się na siłach do wyłuszczania swoich poglądów, bo spotyka się to z niemalże osłupieniem drugiej strony. Zresztą całe życie czułam się nierozumiana - może powinnam się przyzwyczaić (w końcu)? :o W ogóle co to za pomysł żeby w tym wieku mieć dziecko? Jak czytam tu na forum że 19-latki się starają, a 24-latki mają po dwójce to mi szczęka opada. Nie pojmuję tego... Ja nigdy nie byłam typową dziewczynką, delikatną, słodką, spokojną (wbrew mojej powierzchowności ;) ). Od najmłodszego zamiast bawić się w dom w przedszkolu goniłam z chłopakami, moimi zabawkami były TYLKO samochody, a od 4 roku życia siedziałam w książkach. Nie wpojono mi roli, do jakiej jestem (rzekomo) predestynowana. Nie dałam się ;) Co do tych właśnie ról, o jakich piszecie - nigdy nie marzyłam o pierścionku zaręczynowym, białej sukni i hucznym ślubie, dzieciach. Z wielu względów. Zresztą dziwi mnie, że ktoś w ogóle widzi mnie w roli matki, z moim trudnym, mocnym charakterem... Cóż, pożyjemy, zobaczymy. Zabulina, zawsze myślałam, że lekarze to mądrzy ludzie :O to co piszesz nie mieści mi się w głowie... Rozumiem że Twój mąż też odżegnał się od medycyny? Swoją drogą, jesteście niezwykle przedsiębiorczy, szalenie mi to imponuje, podziwiam i zazdroszczę umiejętności odnalezienia się w świecie. Na maila oczywiście czekam :) Kurcze, tyle piszecie, a ja nie mam czasu czytać, ani tym bardziej odpisywać, po powrocie z pracy jestem zmęczona psychicznie, odpocznę godzinkę, a potem usiłuję zawsze dokończyć pracę mgr :o Z tego co pisze Lucy, widzę, że powinnam się do tych "elit" zaliczać :D Najciekawsze jest to, że odżegnuję się od nich. Właśnie ze względu na cechy ludzi do nich należących, o których piszecie. Robiłam to od początku. "co do rytualow, to jednak chyba kazda para jakies tam swoje ma. my zawsze zasypiamy w jednej pozycji "na lyzeczke" z wielgasna lapa K przerzucona przeze mnie" Skądś to znam :) My jesteśmy ze sobą bardzo mocno związani. Może dlatego, że stanowimy dla siebie swoiste oazy spokoju, zrozumienia, szacunku. Rozumiemy się bez słów, mamy identyczne spojrzenie na świat i ludzi. Pod względem zawodów i wykształcenia całkowite przeciwieństwo. Ale to pomaga w życiu codziennym :)
-
Zabulina, dziękuję za zobrazowanie tego, co miałam na myśli. Bardzo trafnie zresztą :) Co do wyglądu osób, ja z kolei czytałam, że w sądach (jeśli już o tym mówimy) częściej im się wierzy na słowo, w ogóle ładnemu łatwiej w życiu niż temu, komu natura poskąpiła urody (to ostatnie w sumie jasne). Ale zbyt ładnym być nie można - bo wtedy świat odbiera taką osobę jako głupszą :P Gollumnica, dziekuję za cierpliwe tłumaczenie :D Lucy, widzisz jak taka dyskusja ubogaca... Pewnie tylko mnie ale co tam :P Masz rację, jestem od Was młodsza (sądząc po tytule topiku, bo się nie wgłębiałam ;) ) i tak jak już pisałam wyżej, zdaję sobie sprawę że patrzę na świat z innej perspektywy. Ale tak jakoś mam, że ciekawi mnie właśnie, co mają do powiedzenia ludzie mający odmienne zdanie, nie wpisuję się nigdy w kółeczka wzajemnej adoracji ;) Podoba mi się to, co napisałaś o swojej i męża sytuacji - "dla mnie wiec zajscie w ciaze i jej donoszenie bedzie osiagnieciem". Po Twojej wypowiedzi faktycznie dotarło do mnie, że po długim czasie walki faktycznie można to tak traktować... Że nie zawsze jest łatwo. A zajście w ciążę/donoszenie jest preludium do sukcesów na kolejnych polach:) "Natomiast bardzo lubię, kiedy sympatycznym ludziom układają się plany życiowe, jakiekolwiek by one nie były, dlatego bardzo Wam kibicuję nie trzeba dzielić czyichś marzeń, żeby cieszyć się, gdy się komuś spełniają " Się podpisuję pod powyższym :)
-
Lucy, oczywiście że rozumiem co masz na myśli :) Ja podchodzę do sprawy dość kategorycznie, może za bardzo, jak sama słusznie zauważyłaś. Myślę, że bierze się to stąd, że jeśli chodzi o dzieci, jestem na nie ;) więc jestem trochę nieobiektywna - o ile można tu w ogóle mówić o jakimś obiektywizmie. natomiast absolutnie nie chodzi mi o krytykę osób, które chcą mieć dziecko z ukochaną osobą - kiedy pomyślę (nawet ja :P ) o takim stworku swoim i mojego M to ciepło mi się robi :) coś w tym jest. Chodziło mi jedynie o to, że dziwię się ludziom starającym się przez 10 lat, z którymi nie można porozmawiać o niczym oprócz dzieci i "staranek", krytykujących jednocześnie osoby adoptujące - to przecież również daleka droga (z czego ludzie nie zdają sobie sprawy), a miłość do takiego dziecka nie przychodzi chyba tak naturalnie. Ja podziwiam osoby, które stać na taki gest :) I proszę, nie traktuj tego w taki sposób (rzecz jasna wiem, że nie do końca o to Ci chodziło), że dzielę świat na kolory czarny i biały - adopcja ok, własne nie. Absolutnie nie miałam tego na myśli. Choć muszę przyznać, że nie lubię określeń typu "pełna" rodzina. Ja swoją uważam za pełną, niczego i nikogo mi nie brakuje. I nie rozumiem też (jak już mam pisać szczerze) z czego ma wynikać duma, że ma się dziecko. Jakoś nie uważam tego za osiągnięcie. Bo osiągnięcie dla mnie to coś, w czym jestem lepsza od jakiegoś kawałka świata - trzymając się tematu, to np. że wychowałam dziecko na mądrego, szczęśliwego, dobrego człowieka. Z tego można i trzeba być dumnym. Ale sam fakt że się je ma - nie. Nie odbierzcie mnie źle, mam dość twardy charakter i bardzo mocno stąpam po ziemi. Może też jestem trochę za młoda żeby pewne rzeczy zrozumieć, w końcu wielu z nich nie doświadczyłam - np. tego pragnienia czy też miłości do dziecka. Ale dużo myślę ;) i czasami, rzadko bo rzadko, ale się tym dzielę. Nie umiem też swoich odczuć ładnie ubrać w słowa. Lucy, trzymam kciuki, walczcie o swoje szczęście i marzenia. PS. kiedy będziecie mieć dość rozwalania topiku - napiszcie ;)
-
Zabulinko, moje zdanie odnośnie tego co piszesz (trochę rzeczy było dla mnie nowych ;) ) jest następujące. Mimo tego, że tak wielu ludzi czuje się lepszych od zwierząt, co przejawia się jakże częstymi porównaniami typu: zezwierzęcenie (na określenie upodlenia), nawet zwierzęta tego nie robią lub zachowujesz się jak zwierzę, tak naprawdę jesteśmy zwierzętami. Rządzą nami instynkty przetrwania, które po prostu, dla lepszego samopoczucia ludzkiego gatunku, bywają ładniej nazwane. Ale ludzie, którzy kierują swoim życiem bez przemyśleń, "bo wszyscy tak", "bo taka kolej rzeczy", naprawdę od zwierząt nie różnią się niczym, choć zapewne za takich się uważają. Żeby nie było że mam coś do zwierzaków - kocham je jak nic na świecie :) I właśnie w tym jest rzecz, aby za wszelką cenę przekazać swoje geny, a potem być z tego niezmiernie dumnym, uważać się za kogoś wyjątkowego (tak jakby 95% ludzkości postępowało inaczej :o ). Geny cudze nas nie interesują. Ludzie myślący potrafią natomiast zatrzymać się nad losem innych i pomóc tym, którzy już są na świecie, a nie mieli na tyle szczęścia żeby urodzić się w mądrych, kochających rodzinach. I to jest najpiękniejsze i godne najwyższego podziwu :) Pozdrawiam Was wszystkie :)
-
Gollumnico, pisałam kiedyś jako karmazynowy potwór ;) ale się zaczerniłam, tak żeby nie było (jakkolwiek idiotycznie to nie zabrzmi) że jestem całkiem obca. Wiem, że moje słowa niewiele znaczą i nic nie zmienią, ale jestem pełna podziwu dla Ciebie i męża oraz Waszej determinacji. To, co robicie jest czymś najpiękniejszym na świecie, czymś najcudowniejszym, co można dać drugiemu człowiekowi. Przepraszam, że to powiem, ale skoro Twoja mama tego nie rozumie, to znaczy że coś jest nie tak. 10-letnie starania o dziecko, w pogoni za własnymi genami, okupione ogromną ilością stresu, pieniędzy, jest właśnie oznaką egoizmu, tak często wytykanym przez osoby, którym - nie chcę nikogo urazić - fanatyczna chęć macierzyństwa odebrała rozsądek. Życie pisze różne scenariusze. Nie wiem jak u Was wygląda "ta" sprawa, nie śledzę zbytnio tego topiku, ale naprawdę nie ma czegoś piękniejszego, jak podzielenie się wysiłkiem i swoim życiem z kimś, kto już jest na świecie, i bez takich osób jak Wy być może nigdy szczęścia by nie zaznał. Głowa do góry, jesteś cudowną i bardzo mądrą osobą, nie pozwól nikomu sprawić, byś zwątpiła w Was i słuszność Waszej decyzji. Serdecznie Cię pozdrawiam
-
Na pewno nie 10 dni.. Ze 4-5? Tak normalnie. Może to nie okres tylko plamienie? Też tak miałam przy pierwszym opakowaniu i nie jest to nic niepokojącego. Ale jeśli jest bardziej obfite to moze faktycznie idź do lekarza...
-
I kotem :(