Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Racja utracona

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Odpowiem Ci Anno tak: Zajrzałem tu jakiś miesiąc temu albo coś koło tego, bo mnie zainteresował pewien problem, napisałem kilka dosłownie postów, nikogo nie atakując, a jedynie odnoszac się do czegoś, co tu zobaczyłem. Do zjawiska, a nie do ludzi. I zrezygnowałem z pisania w tym miejscu. I nie zamierzam tu więcej pisać. Nieopatrznie dzisiaj zamieściłem krótką uwagę, do treści której nikt się nie odniósł, ale ktoś inny wykorzystał to moje pojawienie się do podgrzania atmosfery. I to tyle, jeśli chodzi o mój udział w "rozwalaniu" tego topiku :O
  2. Przysłał nas SkyNet. Podobno gdzieś na kafeterii ukrywa się John Connor, a naszym zadaniem jest wyeliminowanie go. Więcej nie mogę powiedzieć, ale przyszłe wydarzenia można będzie obejrzeć w Terminatorze V - Świat Kobiet. Teoria Spisku.
  3. Przyznajemy się także do zburzenia muru berlińskiego, świątyni w Jerozolimie w 70 roku i wysadzenia w powietrze Mount Everestu. Uuuupssss...., sorry, to ostatnie dopiero nastąpi :)
  4. Że niby ja, to Ewa ? Nie. Czy fakt, że przepraszasz, źle o niej świadczy ? Pisała tu ? A Ty, jestes kobietą, czy facetem ? :)
  5. Niektórzy nazywają to dojściem do samego dna, inni dojściem do granicy wytrzymałości, dojściem do ściany, inni punktem zwrotnym. Mnie to określenie najbardziej pasuje. Punkt zwrotny, moment, w którym następuje radykalny zwrot, gwałtowna zmiana. I choć najczęściej sama zmiana to też proces rozciągnięty w czasie, to jakby się nad soba i swoim losem zastanowić, to można sobie przypomnieć, że były takie chwile, takie momenty, w których zapadały radykalne decyzje, postanowienia o radykalnej zmianie. Często bywa tak, że człowiek musi się tak umęczyć własnym życiem, życiem w zwiazku z innym człowiekiem, ale nie tylko o życie w związku mi chodzi, aż sam uzna, że dalsze takie życie nie ma żadnego sensu, żadnej wartości, że jakakolwiek zmiana już niczego nie pogorszy. Że gorzej już nie będzie, że może być tylko lepiej. Nawet może nie lepiej, ale inaczej. I nie chodzi mi tu o to tylko, że w takim momencie człowiek ogarnia to rozumem, bo rozumowa analiza z reguły nastąpiła o wiele wcześniej, bywa, że lata wcześniej. Chodzi mi o taki moment, w którym wszystko to, co z rozumem, rozsądkiem, chłodną analizą, trzeźwym myśleniem do tej pory walczyło, nagle traci swoją moc. Moment, w którym wszystkie obawy, nadzieje, że się zmieni, poprawi, że będzie tak, jak kiedyś, wszystkie tęsknoty, marzenia, wspomnienia wyblakną, że przestaną się przeciwstawiać rozumowi, że przestaną nie pozwalać na zrobienie tego, co dawno powinno się zrobić. Człowiek w takim momencie staje się gotowy na zmiany, już się tak ich nie boi. Lęki i inne przeszkody mogą czasem powracać, wątpliwości mogą całkiem nie zniknąć, ale mają już przetrącony kregosłup. Enia napisała - \"O poczucie że równie dobrze poradzimy sobie sami. Dopóki to czujemy - jesteśmy niezależni. Gorzej jeśli myślimy co ja zrobię bez niej/niego - wtedy oznacza, że pozwolimy partnerowi na wszystko, byleby tylko z nami był.\" To jest zupełnie naturalne, jeśli myślimy - co ja zrobię bez niej/niego. Nawet musimy to rozważać. Bez takiego rozważania nie dojdziemy przecież do wniosku, że będę musiał/a sobie poradzić. Że na poczatku może będzie inaczej, ciężej, gorzej, ale dam radę. A będzie mi lżej, bo zniknie ciężar, który do tej pory mnie przygniatał. Myślenie co ja zrobię bez niej/niego wcale nie musi oznaczać ani prowadzić do tego, że pozwolimy partnerowi na wszystko, aby tylko z nami był. Może i powinno z niego wynikac co innego, co i wyżej napisałem - sposób, pomysł na to, jak radzić sobie bez :) Czy można z zewnątrz przyspieszyć nadejście \"punktu zwrotnego \" ? Przyspieszyć czytaniem literatury, słuchaniem rad, opini innych ? Z pewnością, można pomóc osobie potrzebującej zrozumieć wiele zjawisk, ogarnąć je rozumem. Ale tego, co musi przejść, przeżyć, przecierpieć, przeboleć, przepłakać, by to, co podpowiada rozum, przełożyć na decyzje, działanie, ominąć, przyspieszyć, chyba się nie da. Nie pisałem tu wcześniej, na tym topiku. Trudno zatem mówić, że z niego odchodzę. To topik specyficzny, jego celem nie jest tylko zwykła wymiana poglądów, czy nawet spory o poglądy, nie jest to miejsce na dowodzenie za wszelką cenę swoich racji. Bo i nie każda racja, nawet ta najprawdziwsza ;), może być racją pomagającą, moja także może komuś sprawić przykrość, czego bym naprawdę nie chciał :) Stąd moje wątpliwości i jakaś obawa przed pisaniem :)
  6. Anno, z całym szacunkiem, ale powiem Ci tak - rozmowa za pomocą cytatów nie jest rozmową. O wiele bardziej satysfakcjonujące jest wymienianie własnych pogladów,uczuć, myśli. Wynikających z tego, co się przeżyło, z własnych doświadczeń. W każdym takim cytacie, w każdej takiej książce jest coś z prawdy. Ale przyjmowanie jej jako jedynej, jako drogowskazu dla siebie jest w sprzeczności z tym, co jest indywidualnego w człowieku, i z samą ideą głoszoną choćby w przytoczonym przez Ciebie fragmencie. Sprzeczność tkwi w tym, że uzależniasz się od poglądów, rad, wskazówek zawartych w tekstach człowieka, z którym nie możesz nawet porozmawiać, podyskutować czy nawet pokłócić się konstruktywnie z nim. Postanawiasz zmienić swoje życie według jego pomysłu. A gdzie w tym wszystkim jestes ty sama ? Twoje uczucia, myśli, pragnienia itp ? Sorry za zwracanie sie bezpośrednio do Ciebie, ale potraktuj to jedynie jako figurę stylistyczną a nie jako odniesienie sie do Twojego realnego postepowania :) Stawanie się coraz to bardziej doskonalszym tylko dla samego siebie przypomina mi znane pytanie - lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie. Czy to najlepszy pomysł na życie, by swoją \"doskonałość\" konfrontować li tylko w lustrze ? To jak pisanie najlepszych książek do szuflady. Ten topik by nie istniał, gdyby każdy swoje przemyślenia chciał zachować tylko dla siebie. Jest przecież inaczej, każdy pisze także po to, by to czytali i inni i by dla swojego pisania znaleźć uznanie. I w tym co napisałem wyżej, znajduję źródło obawy przed nowymi osobami, które pojawiając się tu, przedstawiając swoje czasem odmienne zdanie, naruszają ustalony PORZĄDEK AUTORYTETÓW. Człowiek jest z jednej strony bytem kompletnym, mogącym od pewnego etapu życia funkcjonować samodzielnie i teoretycznie samotnie, a z drugiej strony jest także bytem komplementarnym, uzupełniajacym się, fukcjonujacym w parze i w społeczności. Owa komplementarność, realizująca się we wspólnym życiu, w byciu razem sprawia, że życie człowieka staje się doskonalsze, oczywiście na miarę lub w ramach człowieczej niedoskonałości. I nie zmieni tego pokazywanie najgorszych nawet patologii, bo przecież nie patologie, nie skrajności, nie wszelakie złe ludzkie zachowania są sensem, sposobem, celem życia człowieka. Można się realizować samotnie, doskonalić i żyć tylko dla siebie, swoją \" postępującą doskonałość\" oglądać w lustrze, ale też można uznać, że lepszym jest widzieć swoją doskonałość, akceptację dla swej osoby, radość z tego, że się jest, w oczach swego partnera. Nie jest to łatwe, nie każdemu to się uda, wymaga to o wiele więcej wysiłku, zmagań nie tylko z samym sobą, ale warto :) Takie mam przekonanie :) Jeszcze pare słów o niezależności. Niezależność jest fikcją, to utopia. Człowiek rodzi się zależny od ludzi i umiera od nich zależny. I ta zależność od innych zwiększa się wraz z rozwojem i postępem. Jesteś zależna od od prądu, gazu, dostaw wody, godzin otwarcia sklepu, stacji benzynowej, płynności finansowej firmy, w której pracujesz i od miliona innych czynników. Każdy przejaw twórczej aktywności człowieka kierowany jest na innych ludzi, zatem i od nich zależny. Cała Twoja sfera emocjonalna zwiazana jest przede wszystkim z innymi ludźmi. Można wprawdzie oglądać np. piękno przyrody samemu, ale lepiej zachwycać się nią razem :) Każdy związek kobiety i mężczyzny, to jakaś zależność. Każdy. Generalizując - nic w przyrodzie, świecie, nie jest niezależne od czegoś innego. Wszystko, co nas otacza, świat żywy i materia nieożywiona, to wszystko jest z sobą w jakiś posób powiązane, uzależnione. Jedyny problem dla człowieka, to zrozumieć to wszystko i nie godzić się na patologie, skrajności. Znaleźć sobie taki sposób na życie, by było mu w nim dobrze. Swój własny sposób, nie koniecznie wskazany przez innych ;) Odpowiedziałem Ci Anno, ale musiałem się do tego zmusić. Nie poczułem się tu dobrze, wśród książkowych autorytetów i tych, co mogą mi powiedzieć tylko tyle- ty nie rozumiesz ;)
  7. 11:17 [zgłoś do usunięcia] Dziewczynyyy Racja... Przyjmować bezkrytycznie - nie można. Święta racja Ale pisać o czyms czego się nie rozumie - nie można. To też swięta Racja Ok :) To była moja chwilowa potrzeba wypowiedzenia się, zabrania głosu w pewnych kwestiach. Więcej nie będę, przepraszam.
  8. Może to kwestia złego tłumaczenia, może w dalszej części książki autor to jakoś wyjaśnia przystępniej, ale ten cytowany wyżej fragment mnie akuat bardzo niepokoi \"Powinieneś się skupić na najwspanialszym związku, jaki możesz mieć: związku z samym sobą. To nie egoizm, to miłość do siebie samego. To nie jest to samo. Jesteś egoistą, kiedy nie ma w tobie miłości. Kiedy jest w tobie miłość, powinieneś kochać siebie, a twoje pozytywne uczucia będą się rozwijać i promieniować na zewnątrz. Dlatego właśnie wchodząc w relacje z drugim człowiekiem, nie będziesz tego robić tylko dlatego, że potrzebujesz kogoś, kto będzie cię kochał. Związek stanie się wyborem. Połączysz się z kimś, dlatego że będziesz chciał, będziesz miał czas zastanowić się, kto to jest naprawdę. A skoro nie potrzebujesz jego miłości, nie będziesz się okłamywał.\" Związek z samym sobą jest najwspanialszym związkiem ? Czyżby ? Gdyby tak było, to czy Bóg stworzyłby człowieka jako mężczyznę i jako kobietę ? A po co? Jesli ktoś nie akceptuje aktu stworzenia, to w takim razie niech sam sobie zada pytanie - po co natura, ewolucja, stworzyła dwie płcie ? Stwórca powiedział : 1 Moj. 2:24 24. Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem. Można by o tym pisać długo, ale zamiast pisania wyobraźmy sobie taka sytuację :) Jesteś w związku, kochasz bardzo swego partnera, okazujesz mu swoją miłość i czujesz, zdajesz sobie sprawę z tego, że na nim Ci bardzo zależy, że go potrzebujesz, że potrzebujesz jego miłości. I nagle On Ci mówi - jestem z Tobą w związku, ale nie dlatego, że mnie kochasz, wcale nie potrzebuję tej Twojej miłości i nie będę kłamał, że tak jest. Co sobie w takiej sytuacji pomyślisz, kobieto ? Co go łączy z Tobą, czego od Ciebie potrzebuje ? Jest z Tobą, bo co, bo Cię kocha ? Bo potrzebuje kogoś kochać ? Czy potrzeba kochania kogoś, dalej, sytuacja, gdzie zdajemy sobie sprawę, że kochamy kogoś, nie łączy się z potrzebą bycia kochaną przez osobę, którą się obdarza uczuciem ? Czy brak wzajemności w uczuciach nie sprawia bólu ? Budowanie relacji, związku na fundamencie - nie potrzebuję twojej miłości - mnie wydaje się być piramidalną bzdurą :O Ktoś tu wcześniej ostrzegał, przed jakimiś ludźmi. Ok :) Ale równie niebezpieczne mogą być i niektóre poglądy, zasady. Niczego nie można przymować bezkrytycznie, nawet pogladów znanych autorów. :)
  9. \"akceptacja czegokolwiek nie wyklucza poszukiwan by bylo lepiej, by sie zylo lepiej daje spokoj w poszukiwaniach i spokoj w glowie\" Myślę, że brak akceptacji czegokolwiek, jest bodźcem do zmiany. Im bardziej coś akceptujemy, tym mniej mamy powodów i chęci by to zmieniać ;) Wyraźnie zaznaczyłem, co jest ilustracją, przykładem. Nie mam potrzeby oceniania Ciebie, tym bardziej, że Ciebie w ogóle nie znam, zatem i nie mam żadnych do tego podstaw. Jedyne, co czasem może i zrobię, to wyrażenie swojego zdania w kwestii, która mnie zainteresuje. Czy taka postawa jest możliwa do zaakceptowania ? ;)
  10. Większą bym dostrzegł w umiejętności znajdowania sposobów na satysfakcjonujące, dające radość bycie razem - tak brzmi lepiej ;)
  11. \"Kadarka- a ty tak zawsze bezosobowo ? bezpieczniej sie czujesz, zostawiajac sobie furtke na wpis typu to nie do ciebie bylo.... mozesz to wyjasnic ? \" Sztuka mówienia ;) Mogę napisać, powiedzieć tak - ale potraktuj to yeez tylko jako przykład :) 1. Yeez jesteś głupia. 2. To, co napisałaś, powiedziałaś, zrobiłaś, było głupie, nierozsądne ... 3. Pisanie, mówienie, robienie takich rzeczy, udzielanie takich rad, rozsadne nie jest. 4. Ja bym tak nie powiedział, tak nie doradził, mam pogląd, radę, sposób, zupełnie odmienny. 5. itd... Teraz pomyśl, co byś wolała przeczytać usłyszeć, bo sctricte każdy z tych komunikatów w warstwie informacyjnej zawiera to samo ;) \"yezz - odbieram Cie jako ostrą babkę\" Każda ostrość może zranić, skaleczyć albo tą ostrością się posługującego, albo kogoś innego. Na niektórych ostrych przedmiotach jest nawet ostrzegający napis - UWAGA - OSTRE ;) \"mozesz miec 100 osob kolo siebie..... i czuc sie samotna mozesz miec miec jedna osobe i czuc jej nadmiar nawet najbardziej silni potrzebuja obecnosci innych bo sa ludzmi ale.... umieja akceptowac smotnosc- w tym ich sila i niezaleznosc co nie wyklucza bycia z innymi \" Zgoda. Ale fakt. że ludzie potrafia wiele, potrafią przeżyć samotnie nawet całe życie, nie oznacza, że to jest na to życie najlepszy sposób. Dalej, ludzie sa różni i różne mają potrzeby. Nie jesteśmy z jednej sztancy. Każdy jest nieco inny, a niektórzy bardziej niż inni. Każdy ma swój sposób na życie. Po co go zmieniać na siłę, jeśli uważamy, że jest dobry i nie szkodzi innmy ? \"umieja akceptowac smotnosc- w tym ich sila i niezaleznosc \" W tym dostrzegasz siłę i niezależność ? Większą bym dostrzegł w znalezieniu sposobu na satysfakcjonujące, dające radość bycie razem :)
  12. "Racja utracona mylisz pojęcia " które pojęcia pomyliłem ? :) Co de Mello miał na myśli, to nie wiem. Nie mam o tym najmniejszego pojęcia. On był jezuitą, zatem w sprawach miłości tylko teoretykiem. Przeczytałem cytat, nie zgadzam się z nim. Miłość i wszystkie towarzyszace jej uczucia znam z własnych przeżyć. Mam wiedzę praktyczną ;)
  13. No to poczepiam się słówek ;) "...i żadna pomoc nawet najbardziej wyszukana tu nie była by nic warta gdybym nie zaczeła pracy nad sobą " Sama piszesz, że nie byłaby, gdybym... Zatem ma swoją wartość, jeżeli itd...(w tym miejscu można wstawić jakiś warunek, po spełnieniu którego pomoc innych nabiera wartości) Ten topik, to swoista grupa wsparcia, gdzie ludzie wspierajac się, doradząc sobie nawzajem, pomagają sobie. Udzielają sobie jakiejś pomocy. Ponieważ istnieje już bardzo długo, można sądzić, że ten rodzaj pomocy ma swoją wartość, zakładam, że dla niektórych przynajmniej, dużą wartość Myślę logicznie ? ;)
  14. \"Miłość wyklucza lęk i niepokój\" To nieprawda. Jest akurat odwrotnie. Miłość sprawia, że martwimy się o ukochaną osobę. Niezależnie, czy jest to małżonek, rodzic, dziecko czy partner. Kochając przeżywamy całą gamę uczuć, których przyjemnymi nazwać nie da się w żaden sposób. Przeżywamy niepewność, obawy, tęsknoty, zmartwienia, lęki, zazdrość, czasem rozpacz, a bywa, że i złość, niechęć a nawet nienawiść. Miłość, to nie tylko uczucia przyjemne, ekstaza, zauroczenie. Kto ją przeżył lub przeżywa, ten wie :)
  15. \"...ps....uwaga w sytlu \"Znacznie prościej jest ratować własną osobę gdy mamy za plecami kogos, kto nas kocha i wspiera. Trudniej - gdy jesteśmy sami...\" jak dla mnie jest poniżej pasa , ja poczułam się w tej chwili na tym topiku jak ktoś kompletnie nie na miejscu tylko dla tego że mam szczęście na dzień dzisiejszy mieć kogoś kto mnie prawdziwie wspiera , \" A cóż jest poniżajacego czy niewłaściwego w tej uwadze ? Dlaczego jest poniżej pasa ? Czy nie ma w niej prawdy ? Czy wsparcie innych ludzi jest bez znaczenia ? :)
×