aana
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez aana
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 10
-
celi wiesz… szczerze mówiąc to jednak to wszystko lepiej w tv niż na żywo wygląda… na sylwestra na rynku bym za nic nie poszła! a takie np. szalom na szerokiej to ominęłam jak się rozkręcało a teraz się boję zadeptania…
-
celi, chodzi Ci o Festiwal Kultury Żydowskiej? w tym roku to 23 czerwca do 1 lipca a ja jeszcze nie widziałam prawdziwego żyda! pewnie nie balują na Kazimierzu…
-
rofl a na dodatek na drugi dzień ze śpiewem na ustach szłam do pracy czy na egzamin, a teraz to niezabardzo...
-
mumi, czyli wszystko w moich rękach a raczej oczach – muszę przeczytać to co przechorowałam babka, oni inaczej myślą, trudno w to uwierzyć ale im te neurony jakoś tak pokrętnie działają... szok! czasami moje szczęście potrafi ze zwykłego zdania wyciągnąć jakieś takie przedziwaczne wnioski (choć podejrzewam, że moje poprzedniczki za często odstawiały gierki i to jest efekt) a z drugiej strony ten cudowny i ciepły człowiek potrafi tak dokopać słowami i nawet nie zauważyć!!
-
no to nie wiem... ja swoje szczęście zabiorę na świadka koronnego bo mu się marzy (zmęczę to jakoś), a potem dobre winko i pogaduchy do poduchy...
-
Whim sorki! mam zaćmienie!! ale to skacowanym dziewuszkom się czasem zdarza... u mnie ślub na tapecie więc trochę mi każdy temat w tym kierunku zawsze skręca... mumi, wybacz wścibstwo ale zaintrygowałaś... potwornie! Yenny, a piżamkę z wielkim napisem typu „to piżamka mojego ukochanego misia” albo co? tylko nie mów żem infantylna, sama wiem!
-
Whim, ślubne jeszcze? rany...
-
witajcie dziewczyny... eeeep! wieczór znów beze mnie... eeep! alem się grzańcem... eeep! pozazdrościłam... eeep! Garni, przyznam ci się że jakby teściowie tak długo i tak nieładnie zwlekali z przyjściem z wizytą to przyjęłabym ich na kanapie z dzieckiem w ramionach i tekstem na ustach „kto kawy? kto herbaty? Ł wam zrobi... mi, kochanie moje najsłodsze nalej soku” i opowiadałabym cały czas jaką cudowną przyszłość dla dziecka z Ł i Twoją rodziną zaplanowaliście (żadnych wzmianek że będzie w nim jakiekolwiek miejsce dla nich), wiesz... dałabym im do zrozumienia że nie zamierzam się nimi przejmować i jakoś szczególnie traktować... bo obawiam się że oni wykorzystują to że Ty chcesz jak najlepiej, że starasz się być dobra miła i układna i oni Cię sprawdzają (na ile sobie mogą jeszcze pozwolić) emma, przeczytałam Twoje żale i moim zdaniem (też) powinnaś wyluzować... odpuść, olej... uznaj to za taki sam tekst jak informacja że takie samo imię rozważała jakubowska czy mandaryna... kij z nią! nie ona z nim to dziecko ma (czy jakiekolwiek jeszcze będzie mieć) tylko Ty! nie ona będzie z ojcem swojego dziecka wspólnie przeżywać jego życie i przyszłość tylko Ty! to nie ona planuje, myśli i marzy o nowym życiu! tylko Ty jeszcze możesz stworzyć co będzie jego i Twoje równocześnie... Yenny, może weź go tam gdzie się poznaliście albo gdzie Wasze pierwsze spotkania były... albo wypraw syna i przyjmij go w wannie (wokół mnóstwo świec) – jakoś tak mi się walentynki kojarzą
-
nade mną też wisiały (właściwie dalej wiszą) jak miecz damoklesa bliźnięta... tatuś był bliźniak!
-
groszku, coś Ci tak podskoczyło?? co? dlaczego bliźniaki? marzenia czy możliwość genetyczna?
-
Ka, jak widać nie udało mi się przekazać tego co miałam na myśli, sorki chodzi mi o to że niektórzy mają psychiczną niezdolność do prawdziwych wyzwań i prawdziwej walki, odbijają to sobie na słabszych od siebie; kojarzy mi się to z takim jednym śliskim z władcy pierścieni... wiecie, ja się brzydzę tchórzostwem, a to mi się ze słabością psychiczną i tchórzostwem kojarzy... nie walką, nie żadnym „bojownictwem”... to tylko mały, zgniły tchórzyk!
-
wiesz Anouk, Ci którzy żyją tym że cudzy idealizm i naiwność wykorzystują... wg mnie są oni słabi i niepewni siebie... nie wiem czy umiem to przekazać ale takie wykorzystywanie cudzej słabości kojarzy mi się z czymś paskudnym i śliskim...
-
a ja się od rana zastanawiam czy nie pełnia... nic zrobić nie mogę bo każdy czegoś chce, a co jeden to kłótliwszy... a to podobno halny grasuje!
-
do pudli nie mam nic... właśnie! wolę „więcej gabarytowe” pieseczki
-
wilczurek? cudo!! albo rodwajlerek (jak się to pisze?), kocham takie wielkie, przytulnie psiaki!! a spaniel to dla mnie pudel z rozprostowaną fryzurą...
-
a my planujemy mieć wspólnego psa... właśnie spaniela! boję się jak to się skończy... ale marzy mi się pies... choć ja bym wolała bukieta!
-
ja chodziłam do przedszkola, jeździłam na kolonie i obozy... oj, nie przepadałam ale taki był rodzinny mus (brak dziadków, zapracowana mama), też nie lubiłam leżakowania, też nie lubiłam jedzenia, a picie ciepłego mleka dotąd powoduje we mnie dreszcze obrzydzenia... ale za to, mimo mojej zosiosamosiowatości, umiem się z ludźmi porozumiewać i jak się zmuszę to współpracować też potrafię... nienawidziłam tego ale chyba tylko dzięki temu nie jestem zupełnie aspołeczna...
-
Anouk, ja się troszkę z siebie naśmiewam... wiesz, mnie pierwsza miłość dopadła nieco później od innych... o jakieś dwadzieścia lat! więc u mnie wszystko z opóźnieniem... mentalnie to ja rycząca dwudziestka jestem...
-
taaak... najlepszy sposób by zwichrować życie dziecku to odseparować go od rówieśników, nadmiernie rozpieszczać i ulegać każdej zachciance... Garni, exia i dziadkowie chyba bardzo nienawidzą tego dziecka...
-
Anouk, groszku, dzięki za info ale ja nie wiem czy pasuję! oj! ja dobrze po czasie jestem... tak ponad dychę! i mnożyć się nie będę... najprawdopodobniej... no cóż... musicie to znieść - różnorodność jest podstawowym warunkiem braku nudy...
-
aaa! groszku, mi chodziło ze nic już grańca nie ma... bo jak widzę wychłeptałyście do dna! a smaka mi narobiłyście wyjątkowego... ale dzięki wielkie, wielkie...
-
buuuu... nic nie ma... nic to, robię sobie kafkę i do pracy! trza się odrobić!
-
witam dziewczyny, jak widzę znowu dotarłam jak biba skończona...? ja to mam pecha! a tak by mi się kubeczek grzanego winka przydał... albo mniodku grzanego... mniam, mniam! może co zostało?
-
ja też znikam... idę szorować kąty w domku... ale mam schizy – cieszę się bardzo i boję straszliwie!!
-
ależ się porobiło... też mi się wydaje że temat topiku wprowadza mocno w błąd... to już jest już nowe życie, nowy związek i przeszłość czasami przeszkadza ale nie jest głównym tematem rozmów... a poza tym przeszkadza bardziej sama przeszłość, a nie to że to było małżeństwo, bo właściwie podobne problemy mogą mieć i te związane z kimś kto był w jakimkoleiwk silnie oddziaływującym do teraz, nawet nieformalnym związku...
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 10