aana
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez aana
-
margarynka, odchodzi się od żony nie dlatego że przestała być kochana i usłużna tylko dlatego że w związku coś się wypaliło, że przestał być związkiem i wtedy za każdym razem odchodzi się tak samo, a właściwie za każdym następnym jest łatwiej bo się jest lepiej przygotowanym... jeśli wrócił do niej ze względu na dzieci to ja rozumiałabym układ w którym są razem ze względu na dzieci i jak ułożą wszystko i przygotują dzieci do tego to się rozejdą (i wtedy masz na co czekać) albo że próbują poskładać to małżeństwo od nowa (i tu nie widzę miejsca dla Ciebie), zastanów się co oni teraz razem budują i co razem zamierzają? obawiam się że Twój ukochany chce mieć ciastko i zjeść ciastko...
-
a u mnie było kilka humorystycznych sytuacji, np. to że Ona stwierdziła że ukryje przed nim bierzmowanie córki, że uda się żeby go na nim nie było... nakazała milczenie w tej sprawie do kogokolwiek z jego rodziny (jego siostra jest chrzestną dziewczynki), naopowiadała księdzu że ich porzucił, że wyjechał z kraju, że nie chce ich znać i żeby nie wypytywał córki o obecność ojca bo zrobi jej przykrość (mała niby jest załamana), więc ten biedak przeżył szok jak zobaczył ich razem wchodzących pod rękę do kościoła... podobno cały czas się mylił i plątał...
-
margarynka, nie podoba mi się to za bardzo... co to znaczy że będzie z Tobą jak się odkuje finansowo? jakby kochał wystarczająco to finanse nie byłyby takie istotne (a przynajmniej nie byłyby warunkiem) co to znaczy ze nie wytrzymuje psychicznie pod względem dzieci? nie wiedział że odchodząc z domu będzie miał inne z nimi kontakty? nie rozmawiał z nimi wcześniej? i co, teraz ta kwestia już przestała być istotną, nie wyjdzie następnym razem? co to znaczy że ona żyje w świadomości że jest ok. a on chce za jakiś czas ją zostawić? okłamuje ją? chcesz z takim człowiekiem być? wybacz, ale ja wzięłabym nogi za pas, spróbowała się pogodzić z rodzicami i zapomnieć...
-
Garni, pytasz co dalej? jak zapytałam dlaczego się zgodził, usłyszałam że inaczej dzieci nigdy nie zobaczy, zapytałam więc czy nastolatki będą się musiały pytać mamusi o zgodę na spotkanie z nim... po przemyśleniu sprawy i po rozmowie z dziećmi przyznał mi rację... w krótki czas później złożył pozew o rozwód (od tego czasu nie ma prawa wejść do tamtego domu, ona żądała w sądzie ograniczenia kontaktów dzieci z ojcem, niedawno zrobiła awanturę wychowawczyni córki, że z nim wogóle na temat jej dzieci rozmawiała) najbardziej mi się podoba postawa jego byłych teściów – „trzeba było wreszcie tą farsę zakończyć” powiedzieli
-
starałam się, Twój mąż ma chyba kryzys wieku średniego, wtedy chłopy często szaleją, nie usprawiedliwia go to ale trochę wyjaśnia pobudki... nie dziwię się Twojemu stosunkowi do niego, do tej kobiety i dziecka... ale tu naprawdę wszystko jest inaczej i u Garnierki, u innych, i u mnie... choć ja najbliżej byłam takiej sytuacji bo mój luby był cały czas oficjalnie żonaty (uzgodnili między sobą że mieszkać on będzie gdzie chce, robić co chce i z kim chce, byleby małżeństwo oficjalnie trwało i na wszystkich rodzinnych uroczystościach i świętach będą zachowywali się jak zgodna para) wyobraźcie sobie jaki szok przeżyłam jak w pewnym momencie (mieszkaliśmy razem jakiś czas) on mi powiedział że na rocznicę ślubu teściów musi wrócić do domu... bo takie ma warunki małżeństwa!!!
-
witam moje panie! wybaczcie że tak znikłam ale robota mnie zasypała i nagle ze zdziwieniem odkryłam że jest już dawno po czasie wyjścia, a nade mną stoi wściekły informatyk bo chłopcy chcieli coś grzebać w systemie i ja jedna ich w robocie po godzinach trzymam... Garni, nie martw się, naprawdę będzie dobrze, wyluzuj proszę... ważne że Ty znasz swoją wartość i nie daj sobie wmówić że jest inna! a tak co do kochanki to ktoś mi kiedyś powiedział że kochanka to kobieta która kocha i jest kochana! i kochanką można być nawet w 20 lat po ślubie (choć to wyjątkowo rzadkie), więc nie demonizujmy tego określenia – ja z dumą twierdzę że kochanką jestem, Ty też tak na to patrz! a jak się jego rodzice zachowują „niezbyt ładnie”, to popatrz na nich z góry jak na nieszczęśliwych ludzi którym taka miłość, jak Wasza, nigdy się nie przytrafiła... Whim, ja też lubię sama sobie tempo i rodzaj pracy regulować i rozumiem Cię, dostaję wścieklicy nawet jak mi mój miły przypomina o zajęciach tańca, które lubię i są dla mnie bardzo ważne (traktuję je jak wentyl bezpieczeństwa) celi, moje stosunki z teściami od skrywanej niechęci (bo jak nazwać układ kiedy nie chcieli mnie widzieć ani o mnie słyszeć) przeszły do idylli i sielanki jak w jakim horrorze (bo kto to widział żeby matka chłopa pytała się mnie jak się sprawował na imprezie albo czy jest dla mnie wystarczająco dobry i miły), ale to efekt długotrwałej kampanii w której zostałam przedstawiona jak skrzyżowanie świętego Tomasza z Matką Teresą, przyprawioną mocno mózgiem Skłodowskiej, a on złapał jedyny na świecie szczęśliwy los że chcę wogóle z nim rozmawiać... pewną równowagą są moi rodzice którzy w pogaduchach są zawsze po jego stronie i dają mu „dobre rady” jak sobie ma ze mną radzić (jak będzie rozrabiać to posadź ją na szafie, boi się wysokości i nie zeskoczy, a będziesz miał wolne ręce...)
-
Garni, kubuś to dobry wybór! bardzo dobry...
-
witam panie, ależ mnie robota wczoraj zasypała... odgrzebać się nie mogłam! wygląda na to że cały ten tydzień będzie taki sam... i następny! nie wiem jak to jest ale jak mnie nie ma w pracy tydzień to zaległości odrabiam dwa! a teraz mnie nie było cztery!!! nie wiem w co łapy wsadzić, na razie trzymam je we włosach i energicznie się drapię po głowie bo nie rozumiem jak to mogło przez ten czas funkcjonować! właściwie to już mam ochotę pochorować od nowa... a do teściów zadzwoniłam wczoraj precyzując że na kawkę ich prosimy, tak jak radziłyście... mamy jakiś koniak, kupimy jakieś lekkie winko i... upijemy teściów, tak na wszelki wypadek jeśliby się im mieszkanie nie podobało!! Whim, gratulacje... nienawidzę mikro! jakim cudem zdałam nie wiem...
-
chyba tak zrobię, zwłaszcza że kucharka ze mnie marna... jakieś ciastko, kawka-herbatka, jakieś winko... może jakąś przegryzkę zrobię... krakersy albo maciupkie kanapeczki... Garni witaj, widzę że coraz Ci ciężej... dzieci tak mają, im starsze tym cięższe, nawet jak mają wiek minusowy jeszcze... trzymaj się kochana i pogłaszcz je ode mnie, proszę
-
chyba tak zrobię, zwłaszcza że kucharka ze mnie marna... jakieś ciastko, kawka-herbatka, jakieś winko... może jakąś przegryzkę zrobię... krakersy albo maciupkie kanapeczki... Garni witaj, widzę że coraz Ci ciężej... dzieci tak mają, im starsze tym cięższe, nawet jak mają wiek minusowy jeszcze... trzymaj się kochana i pogłaszcz je ode mnie, proszę
-
omega, zadzwonić i sprecyzować to żaden problem, ja mam problem z wyborem co to ma być, i o taką radę proszę... niby kawa i ciastko na pierwszy raz byłyby łatwiejsze do przeprowadzenia i przełknięcia, a i mniej zobowiązujące (np. oni idąc na obiad mogliby się czuć do czegoś zobowiązani, np. do przyniesienia choćby wina) ale też mogliby uznać że ich olewam...
-
a ja mam prośbę o radę, znam jego rodziców (nawet lubię) i nie wiem co zrobić... są umówieni na sobotę ale nie z określeniem „obiad”, „kolacja” czy „kawka i ciastko”, więc mogę zadzwonić i dookreślić, powiedzcie mi więc do zrobić? stara jestem ale to moja inauguracja... zupełnie nie mam pomysłu
-
ale muszę Wam sie przyznać, ze po cichu moją słabość „wykorzystał” i umówił swoich rodziców na przyszłą sobotę do nas... już się boję, potwornie się boję! odsprzątać trza, bo cudowny, ale jednak facet, ze ścierą ganiał... odnowić zapasy w lodówce i nie tylko, wiem że „teściowa” po kontach nie będzie mi węszyć ale... boję...
-
dziewczyny, przez miesiąc miałam taką labę... że aż mi niedobrze! obiadki pod nos, w oczka zaglądanie... chyba mogę już powiedzieć głośno: mam ideał nie faceta!! ... tylko ciekawe na jak długo...
-
witaj panie... jak samopoczucie? bo u mnie nie za bardzo... wszystko mnie boli od leżenia – miesiąc prawie chorowałam!! miałam dziś iść do kontroli ale uciekłam do pracy!!! ale będę miała tekstu do przeczytania!!! a roboty do nadrobienia huk... a to wszystko przez celineczkę – zawzięłam się i wycięłam numer stulecia... ale teraz to nie ja zabiegam o rozmowy!
-
kochane, szef zwolnił! chory czy co...? dość że znikam, melduję się dopiero we wtorek, bawcie się dobrze pojutrze!!! życzę Wam by przyszły rok był lepszy niż ten, lepszy niż najlepszy rok w Waszym życiu, wogóle był tak dobry że w pale przeciętnego policjanta nie mieści!!!
-
misiu pójdzie do sypialni i położy się spać (jestem pewna że będzie udawał do samego rana) i słowa nie powie, a ja się tego potwornie boję, bo na drugi dzień nie będzie już nic do ratowania...
-
wścieklica – takie mi przezwisko rodzice nadali...
-
Garni wiesz... możesz jeszcze makabryczne rysunki typu brueghel-a ale to nie dawało by takich szans na zrobienie majątku (albo chociaż mająteczku) na przeciwnościach... celi, mi potrzebny byłby właśnie w chwili furii, potem to już nikt tego nie umie zatrzymać...
-
Garn nie wiem czym ale do usług... polecam się na przyszłość... celi, trawię... pierwsze wrażenie to jak sobie samej kaganiec nałożyć?
-
ludeczkowie, czy u Was też biało? a ja bym chciała zielonoooo...
-
hurrrraaaa!! udało mi się wpisać, wczoraj cały dzień dobijałam się do kafe i nie udało się za nic... pewnie kara za to że próbowałam zmienić adres, choć dziwne, zmieniałam adres na taki z o2...
-
dzień dobry
-
na otwartą buzię nie ma recepty, na wstrzykiwanie jest szpraj ze znieczuleniem...
-
a ja mam dentystę jak marzenie... wyjątkowe cuda mi wyborowywał i ani trochę nie bolało... trzymajcie się ciepło dziewczyny, idę udawać że mam wszystko gdzieś...