aana
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez aana
-
gryzie mnie to, muszę z siebie wyrzucić – przyszłoby Wam do głowy by sądownie określać kontakty dzieci (licealiści) z ojcem do spotkań na co drugi tydzień? w sytuacji gdy one same z siebie utrzymują z nim kontakt, umawiają się na spotkania, zwracają się o radę i pomoc!! ona oczekuje że szesnastoletni człowiek nie wsiądzie do autobusu i nie pojedzie do ojca bo sąd tak postanowił? a miało być tak pięknie - nie chce mieć z nim nic wspólnego, nie chce go widzieć, chce o nim zapomnieć... przecież jak tak się zaczyna to małe szanse na to że ten rozwód skończy się w najbliższej dziesięciolatce! przecież sąd musi zbadać powody takiego kuriozalnego wniosku, a jak na każdą rozprawę będziemy czekać pół roku...
-
a nasz pozew (zapłacony) złożony został chyba w czerwcu, najpóźniej w lipcu, termin rozprawy – grudzień... i na dodatek zawiadomienie o rozprawie dostała najpierw ona, my później!
-
wiem od miesiąca już, może dlatego że Pani mojego miłego napisała odpowiedź na pozew i musieli nam ją dostarczyć, trochę zdziwiło nas jej spojrzenie na świat, bo wydawało się że to prosta formalność (obie strony mają siebie dość i chcą się od siebie wreszcie uwolnić) ale chyba ona będzie walczyć by nam po prostu, po ludzku uprzykrzyć życie
-
kurcze! nie planowałam buźki! a taka prawie adekwatna \"się wkleiła\"
-
dobry ranek! bonnie, przeczytałam Twoją historię i muszę się wygadać, zapadła mi w duszę (pewnie taki moment mam że odebrałam ją osobiście), więc troszkę potruję jak ja życie widzę: ta z którą mężczyzna mieszka, do której codziennie wraca, z którą planuje przyszłość jest tą pierwszą! ta która utrudnia mu życie jest drugą... a wątpliwości co do ex mijają, uwierz że w pewnym momencie przestaniesz ją traktować jak zagrożenie Waszego związku bardziej jak megaupierdliwego sąsiada, który się uwziął, trza zacisnąć zęby i z uprzejmym uśmiechem zapytać „jak zdrówko, może trzeba by do lekarza?” a tak serio to na istniejące już dziecko nie ma innej rady jak pokochać (mi jest łatwiej, własnego nie planuję), a na wspomnienia – dorobić się własnych (łapię każdą okazję byśmy jak najwięcej razem przeżyli, byśmy jak największą liczbą nici byli ze sobą związani) na szczęście dziecko Twojego ukochanego ma już 10 lat, nie jest to maleństwo które sobie rodzice przekazują z rąk do rąk, zawsze można tak ustalić zasady by rodzice nie musieli się widzieć np. on odbiera je w piątek ze szkoły i odprowadza w poniedziałek rano (albo chociaż w niedzielę wieczorem pod drzwi do domu), no i dziecko jest w takim wieku że samo wie czego chce, a będzie coraz starsze i z każdym rokiem wpływ ex na Wasze życie będzie mniejszy (jak Ci będzie bardzo źle to pomyśl jak będzie się wiła ze złości jak mała będzie pełnoletnia i nawet w sprawie alimentów ex nie będzie mogła do Twojego „zagadać”)
-
chyba rzeczywiście trza nawiązać stosunki międzynarodowe... gorzej że ja tylko tabletki i to na dodatek wiele prób przeszłam zanim spasowały, co ja teraz począć mam?
-
mogę jeszcze wysłać miłe spojrzenia, ciepłe uśmiechy i oznaki szczęścia... co wybierasz? a co do mojego skarbu narodowego to dopóki nie dostanę dotacji na utrzymywanie go w zdrowiu i czystości stanie niech się odpimpają!
-
ninke, gdzie wysłać?
-
„biesi” w sensie „psuje się” – ma coraz większe oczekiwania, żądania... a ponieważ zakochałam się bez pamięci to przez pewien czas pasowało mi dogadzanie mu, więc przyzwyczaił się, teraz muszę obudzić swoją zołzowatość (bo zołza jestem ale na zimno); chodzi o takie sytuacje jak: umówił się z kumplami i wracał zmarznięty próżno w nocy a ja czekałam na niego z ciepłym żarełkiem, zamiast karteczkę napisać co ma se odgrzać, teraz on oczekuje takich fanfar zawsze...
-
celi xx, dzięki serdeczne, szukałam ich jak szalona, nawet jak do kropelki dotarłam to już nie udostępniała... a właśnie chyba teraz najbardziej potrzebuję bo mi się facet biesi...
-
witam, witam, witam... rzadko tu bywam, jeszcze rzadziej się odzywam, właśnie zajrzałam i widzę że macie \"zołzy\", czy w imię dobroci dla bliźnich mogę i ja prosić? mam nadzieję że nie odrzucacie nieaktywnych?
-
gwarantuję, że instancja wyższa odpowie cytując przepisy! nagminnie tak robią, nic nie wyjaśniają!!
-
rany julek!! była żona rodziną... niby racja... jest to matka jego dzieci ale nazwanie jej rodziną w trakcie rozmowy z aktualną partnerką życiową to cios trudny do przyjęcia!! nawet podczas awantury... przyznam się że nie jestem zazdrosna o ex mojego, nie lubię jej ale tylko dlatego że po każdym kontakcie z nią on jest roztrzęsiony (a jego kocham więc boli mnie to) ale gdyby mi rzucił taki tekst też bym się nie mogła długo pozbierać... rodziną się jest wtedy gdy mamy wspólne cele, szanujemy się i dbamy wzajemnie o swoje dobro, gdy możemy na siebie liczyć... chyba facet mocno przeholował!
-
Anouk, wybacz nie chciałam urazić... po prostu mój luby miał wiele rozterek zanim całkowicie zerwał z przeszłością a ja z nim jestem tylko dlatego że zdołałam zrozumieć przez co przechodził i wiem że nie zrobiłby tego gdyby nie świadomość że ja nie zgadzam się na życie „na pół gwizdka” anku77, rozumiem Cię ale uważam że jak dajesz mu czas na zastanowienie to nie powinniście się spotykać, wiem że może mu być ciężko ale duży chłopiec z niego jest i powinien sobie choć trochę radzić, Ty go powinnaś wspomagać jak już zdecyduje czego w życiu chce a nie w podejmowaniu życiowych decyzji... bo tak właściwie to on nie jest wolny tylko zastanawia się czy się uwolnić, a w takim wypadku Twoja osoba ingeruje w układ który jest i sam z siebie się nie skończył!
-
anku77, a moim zdaniem dobrze zrobiłaś! albo jego małżeństwo jest farsą (co zwykle oni opowiadają) i je zakończy albo nie... i wtedy z Tobą powinien się rozstać! ale teraz rzeczywiście piłka na jego połowie, Ty musisz się usunąć i czekać... jeśli przyjdzie to znaczy że nie oszukiwał i jego małżeństwo to rzeczywiście przeszłość! a jeśli nie, to będziesz musiała odchorować ale potem masz szansę na nowe życie z kimś innym, wolnym i nie oszukującym Cię
-
hmmmm… mi ślub niepotrzebny ale czasami, niektórym się do czegoś przydaje... np. dzieci lepiej się czują jak są ze związków formalnych… albo łatwiej wspólne życie wieść jak nie musi się wszystkiego osobno…
-
to tak samo jak z nieakceptowaniem partnerki/partnera członka rodziny - jakim prawem? on/ona się z kimś związali i dopóki wybrana osoba nie okaże się niegodna utrzymywania kontaktów takie okazywanie fochów, bo ktoś wolał inną, jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe... mam w rodzinie taki przykład: chłopak rozszedł się ze swoją żoną cenioną i lubianą przez całą rodzinę, ale im nie wyszło, nie wina next że nie wyszło mu za pierwszym razem (zbyt młody był, zachowywał się jak gówniarz i sam to zepsuł), więc z nową rodzina układa się nowa a z ex utrzymuje kontakty każdy kto ma na to ochotę, nie bierze ona udziału w ogólnorodzinnych uroczystościach ale jej wizytę na obiedzie w pierwszy czy drugi dzień świat trza wcześniej umawiać bo rodzina liczna... a ja wchodzę teraz do rodziny która unika mnie jak tylko może, wygląda tak jakby przeczekiwali bo może obudzą się i okaże się że to tylko sen... jego dzieci mnie zaakceptowały a matka nie chce nawet spotkania... twierdzi że dobrze że skończył to nieszczęśliwe małżeństwo, mówi że widzi że jest mu dobrze ale unika jego wybranki... i tego nie rozumiem bo w tym wszystkim nie mi największą przykrość sprawia ale właśnie jemu!!
-
moje drogie, nie bardzo rozumiem dyskusję, przecież ślub nie jest uroczystością matki panny młodej czy jej ojca ale samej córki! to ona powinna decydować i ona wie najlepiej kogo chce na swoim ślubie... jak mała mojego lubego wyrazi niechęć do mojej obecności (może się tak zdarzyć – liczę się z tym) to mnie nie będzie, mój partner pewnie skróci swoją obecność na weselu do minimum bo bawić się bez swojej życiowej partnerki nie będzie chciał (jak go znam to pewnie gdy się skończy część oficjalna i zaczną tańce on wyjdzie) ale ta sugestia będzie musiała wyjść od małej nie od jej matki... natomiast jeśli zostanę z nim zaproszona to mimo że nie mam ochoty oglądać ex i szczerze mówiąc boję się jej i tego do czego zdolna jest to przyjdę i będę miła, grzeczna, uczynna i nierzucająca się w oczy... nie wyobrażam sobie co muszą dzieci przeżywać jak rodzice się żrą i nawet w takiej sytuacji nie potrafią udawać dobrego wychowania! mam koleżankę której matka zagroziła że „jak ten łajdak przyjdzie ze swoją to ja natychmiast wyjdę” i widzę jak się gryzie i męczy bo kocha oboje i nową żonę ojca bardzo lubi, wręcz się z nią przyjaźni... patrzę na to i nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak ona się w tym czuje... jak można psuć własnemu dziecku jeden z najważniejszych momentów w życiu przez swoją małostkowość???
-
nie jestem Patrycja-Tradycja ale ponieważ nie odpowiada to powiem co wiem: w akcie notarialnym musi być zapis że nieruchomość została zakupiona w ramach majątku odrębnego, dokładnie jak to jest napisane nie wiem ale na pewno przy kupnie u notariusza się to zaznacza a on już na pewno wie jak to powinno być odnotowane, w ogóle i sprzedaż i kupno musisz załatwić notarialnie, więc i to można niejako „hurtem”...
-
mój luby też odszedł, też powiedział że kocha i wie że ja kocham a mimo to odszedł... a potem wrócił i teraz stara się by nigdy już nic nas nie rozdzieliło! jeśli naprawdę kocha to wróci, pewnie musi sobie uświadomić co jest najważniejsze...
-
hmmm... a to chodzi o to by innym było dobrze a nam jak najgorzej? :P
-
wg mnie to będzie i przedłużenie i wyższe koszty, przecież mediatorzy nie \"za frajer\" bedą mediować... nie ma to jak własnym obywatelom ułatwiać życie...
-
oj! co tak ucichło? a mi się o uszy obiło coś... czy któraś z Was słyszała? trochę mi się włos zjeżył... podobno nasi \"opiekunowie\" mają pomysł by wprowadzić obowiązek przeprowadzenia mediacji przed postępowaniem rozwodowym... obowiązek! nawet jeśli strony zgadzają się na rozwód i wszystko jest między nimi ustalone!!
-
ok., nie wtrącam się, jestem chyba trochę przewrażliwiona, wybacz
-
mała, nie jedź jednak z Twoim lubym, lepiej nie... najlepszy byłby członek rodziny lub jakaś kobieta