Alcolumb19
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Alcolumb19
-
I bóg stworzył kobietę spieniony kielich fal syreny rozczesały skrzypcami morza dłońmi przelał duszę podobną tej ze starych obrazów w biały łuk ciała etiuda słońca zamknęła nagą skórę na klepsydrze piasku girlandy promieni mieniły się turkusami na płótnie światła obsypanym zapachem kobiety a wiatr rozszczepił złocisty nurt plaży by we włosy Dafne umiłowanej wpleść wodne korale I widział bóg że to co stworzył jest doskonałe bo opis kobiety stał się pierwszym opisem miłości
-
Są tutaj tacy którzy się kochają z sercem niepoprawnie biednym dłońmi głaszczą smutek do miłości mówią po imieniu Życie oddają sobie nawzajem zrozumieli prawdę nieszczęście jak bajka z morałem Zaufali drodze najtrudniejszej z innych nią ludzie rzadko chodzą bo bez nagród za wytrwałość Z daleka splatając ręce pragną razem być jednym gdy dojdą na koniec co nie będzie końcem
-
Gdzie spokój drepta nie wiadomo dokąd nie widzę sensu nie płaczę Coraz większe cuda uciekają przez dziurkę od klucza a diabeł z klapkami na oczach udaje niewinnego Nowy rozkład dnia- kochanie przekładam na jutro pozostały jedynie życia szkice węglem Dłońmi wodzę w powietrzu szukam drobnych kropel światła ból kryją cieniem plamki ciepła Mam tylko ciebie swe myśli rzeźbisz w me słowa i dobrze że anioł na nasze głowy sypie nieszczęścia parami
-
Była tak nadzwyczajna, że aż istnieć nie mogła... nigdy nie pisałem wierszy dla tej jednej konkretnej osoby, a w wierszach odnoszę się tylko do mojej wyobraźni. Takie drobne oszustwo, że istnieje kobieta, która mogłaby mnie kochać;). Aha, być może zajrzę tu, gdy skończę pisać nowy wiersz.
-
To był mój ostatni wiersz tutaj, innych nie pokażę, bo są zbyt słabe (co nie oznacza, że te były dobre;) ). Pozdrawiam wszystkich.
-
Diabeł co uciekł anioł co zapłakał śnieg co przytulił w zoo samotne słonie znów gdy odchodziłem świat za rękę złapał w czarny odmęt rozpaczy moje serce tonie Wszystko najpiękniejsze bez ciebie umarło sens wypadł z dłoni, potem w piekle zgasnął ból oczy zamknął ciszą siwobiałą miłość jak gołąb odfrunęła w jasność Gdy koniec nadejdzie drogę mi otworzą gwiazdy, do których samotnie dopłynę by w przepaść zapomnienia runąć tak błogą
-
Liście spadają innym szeptem wiatr drażni smutne oczy zamykane ukradkiem Zniknęło lśnienie szarych kropel dojrzałych na trawie zanim witaliśmy się uśmiechem Na szybach ślady przedziwne malowane ręcznie pierwszą ciekawością zimy skurczyły się w znaczeniu bo zgasła zaduma nad poezją świata Chmury wieczorne milczą ciszej niż zwykle nabrzmiała rozpacz modlitw wymyka się spod ust Czy naprawdę warto udawać że to nie nasze ręce pasują do siebie gdy składamy je na sercach
-
Życia niespokojne splotliśmy łzami jak diamenty bose utkany z nut oddechów dźwięk kropel spływających w rosę Bo pragnę kochać i myśleć tobą w twe ciało gwiazdy wplatać uczynić je nieba największą ozdobą Choć serce mamy jedno nie zważając na przemijanie czasu pozostaną po nas płatki głogu jak ziarenka piasku
-
Budować serca z piasku lepić kulki z czułości płakać gdy dziadek okulary zgubi chodzić po ziemi tylko głowa w niebie Uśmiechać się do lodów truskawkowych niemądrze ale za to jak smacznie tupać nogą na śmierć może ucieknie I nie wiedzieć jeszcze co by się zrobiło gdy na starość nam przyjdzie przypominać sobie dawną czystą miłość
-
Stoimy zbyt prawdziwi romantyczna cisza dzwoni w uszach nie słyszę Ironia czasu niebo odległe od nieba gwiazdy zamknięte niebytem łzy dreptają przede mną Dłonie pomarszczone miłością trzymamy jak kulawe serce chrobotanie myśli Od prawdy bliżej końca ciemnieją głuche słowa tylko szum krwi Migotanie życia- biała zorza dźwięku samotności kłuje w oczy Odchodzisz wierząc w bliskość bez nadziei nie znajdziemy sensu by pojąć całość rozpaczy
-
To prawda, aż mnie kusi, żeby... a zresztą napiszę- Dlaczego zwątpiłaś w spojrzenie nie tylko na ciało w niezdarne wyznania miłosne w grę słów zazdrość ciszę niczym kamień w szczęście nieszczęście tak na wszelki wypadek Tylko ja jak osioł na wiosnę skaczę na jednej nodze wysyłam samotność w liście liczę chmury te czarne i białe szukam okularów różowych by wtykać nos w nie swoje serce Gdzie sens pytasz wcale go nie ma po prostu cię kocham chociaż tak trudno powiedzieć
-
Proszę otul mnie łzami nie uwierzyłem w ciała zmartwychwstanie już nie mogę, nie myśleć o jagodach i lesie to wszystko nieprawda drzewa wciąż nie dają cienia tak boli rozpacz widzę w niej twarz i dłonie cóż mi uczynił On w samotności stworzył niebo i ptaki ptaki umierają by być bliżej nieba a jak ja bez ciebie i czy to całe życie tak, całe życie Ps. Dziś ostatni.
-
Dobry wieczór:). Skąd Ty znasz tyle trudnych słów?- to a\'propos Twojego ostatniego wiersza;).
-
Między ziemią a niebem w kryształowej sferze zamykam chwile cierpliwie nieskończone od siebie uciekam na skrzydłach natchnienia biało- samotnych jak pegaz A kiedy świat zmrok ucisza przebłyski życia migają wśród gwiazd widzę czarne komety mych marzeń płynące przez niebo niczym ogień Znów sen nadchodzi w drżącym powietrzu zaciska ciężkie palce wokół mej głowy unosi duszę do innego ciała by powrócić jak dziecinne wspomnienie Dalekie szepty świadomości budzą echo smutku jedynie na skórze pozostał drobny pył czasu Jest takie miejsce między ziemią a niebem w nim zbiór ludzkich tęsknot każda myśl samotna więc bardziej prawdziwa pośród nich krążę ślepy jak los
-
Niebo zetknięte z ziemią na horyzoncie rosną białe krzyże cierpień Cisza niczym banał- tym bardziej prawdziwa zegar naszych serc popsuł się uderza za poźno Płyniemy łódką w inną rozpacz czas skroplony w kaskady chwil utracił sens Dookoła fruwają popioły słów patos obojętny papierowa miłość W niepokoju przemijania łączymy drżące dłonie zostanie po nas trumna jak pałacyk Ps. Na dziś wystarczy, bo się ludzie zaczynają krzywić;).
-
Krytyki sporo się nasłuchałem na temat moich wierszy, więc to miłe, że komuś jednak się one podobają;).
-
Popękałem na dwoje krzywy krzyż i skrzypienie wiatru zimne dłonie- kamień bezlistność kwiatu Sens sensu nie ma miłość i ból słowa wyryły że życie moje na zawsze przykute do twojej mogiły Pochylone rozpaczą puste oczodoły wieków jak kat stoją nade mną z bytem i niebytem w ręku Muszę odejść najdalej nie wiedząc czy wrócić bo ile trzeba aby śmierci litanię odwrócić
-
Jagoda- dawno nie słyszałem tylu miłych słów na temat tego, co mojej skromnej osobie udało się stworzyć:). Co do tomika, może kiedyś, w przyszłości... dedykację masz zapewnioną;). Pozdrawiam ciepło:).
-
Listów z nadzieją niegłupią drżenia rąk na wszelki wypadek marzeń genialnie nieuleczalnych ciszy jak wspólny mianownik Pewności niepewności kikutów złudzeń wciąż nowych domków karcianych nieszczęścia z zamkniętymi oczami Brakuje też ciebie na środku nieba tylko mój pomnik ze śpiżu udaje że i mnie nie ma
-
Dziś przed drzwiami znalazłem koszyk z małą miłością trochę płakała przytuliłem ją mocno Jest zupełnie jak ty takie same oczy z błękitem pytań w nich wszystkie dusze świata dreptają na pogawędkę I szczęście w nieszczęściu- słoń bez porcelany kostek śmierci fotel bujany Tak daleko odeszliśmy od siebie między nutami życia nagły krzyżyk pół tonu wyższa rozpacz niedokładne kochanie bez zastrzeżeń Nowe zdziwienie niczym powtarzanie się w niewiedzy myśli drapią o ścianę z nieba uciekł kawałek ciebie Ta nadzieja niewielka śpi w koszyku zmęczona tylko spokój gramoli się przez okno druh mój dawno niewidziany Anioły szeptają po kątach co dwa serca to nie jedno papierowe smutki wobec tego bledną Mam znów kogo kochać modlitwa piękna choć wiele w niej cierpienia i niech ktoś teraz powie że życie zawarte w rytmach zwątpienia Ps. Musiałem trochę zmienić nick, bo ktoś już zdążył sobie podebrać poprzedni;).