farmerka63
Zarejestrowani-
Zawartość
2 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez farmerka63
-
Super! Dzięki! Nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje! Teraz już mi się Farmer nie wywinie :D ...na wszelki wypadek nie powiem mu, że to od Ciebie ta koncepcja wypłynęła -he, he!
-
Przez święta walczyłam z esencją herbacianą ( garbniki!), rumiankiem , szałwią. Efekt żaden - kot już płakał normalnie. Teraz dostaliśmy gentamycynę - najwyraźniej działa. To antybiotyk w postaci kropel do oczu - do aplikowania co dwie godziny. Ale to wet powinien określić, na jakim tle to zakażenie. Z niejadkiem nie miałam niestety do czynienia, ale zauwazyłam , że moje koty też mają swoje preferencje kulinarne. Najbardziej uwielbiają surowe świeże mięsko, ale musi być świeże ! Wątróbki nie lubią. Ryb surowych też (zresztą niewskazane). Wieprzowinę w małych ilościach i możliwie najchudszą. Najlepsiejsza jest wołowina i indyk. Wskazane pokrojenie na drobne kawałeczki. Jak Webetka była po chorobie, to też karmiłam ja z ręki. Wydaje mi się , że trzeba iść do dobrego weta. Badanie krwi powinien małej zrobić. Obowiązkowe odrobaczenie. Coś tu jest nie tak....
-
I ja się dołączam - Wszystkiego dobrego Wam i Waszym tygryskom w Nowym Roku :) A póki co - walczę z ropiejącym okiem najmłodszego tygryska- małego Receptora . Wkrapiam mu gentamycynę - całe szczęście pomaga, ale potrwa to jeszcze kilka dni na pewno. Receptor nic sobie ze schorzenia nie robi - broi ile zlezie . Właśnie przed chwilą odłowiłam kolegę z parapetu - atakował kwiatki dopiero co rozwiniętego Hippeastrum. No, skubaniec jeden.... W godzinie głupawki ganiają się z Webetką po całym domu , wymiatając kurze spod kredensu i szafy, jeżdżą na szmacianych dywanikach . Rozebrał nam pół choinki - słomkowe ozdóbki to jest super zabawka dla kota - polecam :)
-
Ja rozumiem - pani była \"na prawie\". To jej mieszkanie i ma prawo nie życzyć sobie imprez, palenia papierosów, sprowadzania chłopaków, szastania prądem i wodą, kotów w końcu. O K , ale taka nienawiść? Bioróżnorodność nasza ludzka dziwne czasem formy przybiera...
-
...no to chyba wyręczyliśmy jakąś gminę.... A było to tak: Może niektórzy z Was wiedzą, że w naszym domu jest sporo zwierzaków. W domu i w obejściu, bo my naprawdę jesteśmy farmerami :) Wśród zwierzaków wychowywały się też nasze córki - w szacunku i miłości do braci mniejszych. Teraz obydwie panny mieszkają na stancji w dużym mieście. Stancja bez zwierzaków, naturalnie, bo właściciele kategorycznie sobie nie życzą nawet chomika. Cóż - mówi się trudno. Dziewczynkom jednak doskwiera brak czworonoga... Wiemy już dziś, że w przyszłym roku szkolnym będą musiały zmienić locum. Z różnych powodów, nieważne jakich.Jednym z kryteriów wyboru nowej stancji będzie możliwość mieszkania z kotem. Najpierw miał to być jakiś książę Ragdoll albo MaineCoon . Ale dziecko starsze po namyśle ( i przewertowaniu Allegro) stwierdziło, że to niemoralne wywalać ciężką kasę na jakiegoś Ragdolla, jak pod spodem bije po oczach aukcja \"Chcieli mnie zabić widłami. Teraz błagam o dom\". Przytaknęliśmy. Taki czy inny kot, i tak do matury nierealny. Ale w poprzedni piątek dzwoni do domu dziecko starsze właśnie, z alarmem ( a pogoda w piątek wyjątkowo parszywa była), że spod jednego z samochodów stojących pod blokiem wybiegło ku jej przemoknięte kocię. Łasiło się z zamiarem uwiedzenia , ale dziecko z musu kota zostawiło... po to, żeby za chwilkę zadzwonić do matki. I , że to jest TEN kot , i że nie można tak go zostawić i brekekeks ...Pobłogosławiłam i dziecię w podskokach pobiegło szukać kota pod samochodami, naiwnie wierząc, że taki śliczny kiciuś uwiedzie i srogą właścicielkę mieszkania. Ja też wykazałam się sporą naiwnością... Naiwnie, bo właścicielka dostała prawie spazmów i histerii, że kot natychmiast zdewastuje panele, tapety, meble . I natychmiast WON , a jak nie, to możesz szukać innego mieszkania. Taaa... Całe szczęście, następnego dnia mieliśmy być w Poznaniu na targach zdrowej żywności. Pani jednak nie chciała zezwolić na pozostawienie kota nawet na noc. Podsuwała znakomite pomysły typu : natychmiast cię odwożę na dworzec i wywieziesz tego kota do rodziców! Albo : odnieś go tam, skąd go wzięłaś, przecież w miastach żyją sobie dzikie koty. Albo : on nie ma prawa zostać na noc w domu , więc wystaw go na balkon ( VII piętro, barierka z chudych prętów). Koniec końców, kot został na noc w domu, a następnego dnia dziewczęta przyniosły go nam na te targi. Mieliśmy ze sobą wiklinową transportówkę....no i przyjechał na wieś :) Nazywa się Receptor . Ma chyba nie więcej niż 3 miesiące. Jest cały czarny i ma białą koloratkę. Z zapałem przekopuje kuwetę, je wszystko i z duuużym apetytem, został już odrobaczony. Naprawdę, nie jestem w stanie pojąć toku myślenia niektórych jednostek....
-
Klateczka ? W sumie to nawet banalny kartonik się nada.... Tylko trzeba w sobie odkryć żyłkę łowcy ;) Dobra! JUż wiem o co chodzi!
-
Jest już praktycznie nasza, tylko taka nieresocjalizowana, więc w tym momencie jakieś fundusze wyskrobiemy z cienkiej kiesy :( Chociaż nas ostatnio zdrenował ostro kot , a zaraz potem koń :( Piguły odpadają - za mała gwarancja, że zeźre, za duże ryzyko powikłań, za duży kłopot z podawaniem :( W niektórych miastach Polski , mądrzy włodarze dotują sterylizacje kotów. U nas NIE :( Pamiętam jak dawno temu tato opowiadał mi historyjkę z własnego urlopu, który podówczas spędzał w pięknych okolicznościach przyrody na wsi , na grzybo- i rybobraniu. Panowie przypływali łodziami z ryb, cumowali przy pomoście i tamże skrobali rybki. Wygłodzone koty wiejskie przychodziły na ten pomost i podkradały nieoskrobane okonie. Pewnie wiecie, jak wygląda taki okoń - rybi jeż normalnie. No i koty pożerały w mgnieniu oka te okonie! Tato dziwił się ich desperacji, ale to była właśnie siła głodu! Koty wyglądały jak szkieleciory, bo na wsi często kot mam się wyżywić sam :(
-
Tak.Masz rację - natura jest okrutna. Widuję na co drugim podwórku kocice wyeksploatowane ponad miarę kolejnymi ciążami i wychowem licznych miotów. No i bynajmniej nie są to rasowce, po które ustawia się kolejka ... Przykład za płotem .Ale tą historię to już chyba opowiadałam ... Moja sugestia wysterylizowania kocicy spławiona - bo zabieg bardzo drogi, w domu się nie przelewa...natomiast na papieroski w obfitych ilościach pieniążki są! Ja niestety nie mogę zasponsorować zabiegu - no i ten drobniaczek, co się zadomowił w naszej oborze, to właśnie jedno z potomstwa sąsiedzkiej kociczki :( Jest już bez przerwy, ale bestia, nie podchodzi! Astro! Co tu zrobić, bo się boję, że nas obdarzy???!!! Jakieś ogłupiające prochy do mleka? Wysysanie oddechów i przegryzanie gryk?? !!! A to paradne ! Czego ten wiejski ludek nie wymyśli :D:D:D A słyszałyście, że koty 3-kolorowe są najbardziej łowne? No, to już wiecie :) Służę także niezawodnym przepisem na usuwanie kolki u konia - trzeba mieć tylko stare kalesony gospodarza i znać pewną formułkę... No i ostatnio dowiedziałam się też, skąd się biorą kamienie na polu. Otóż ziemia, matka nasza, wirując wokół swej osi, wyrzuca te kamienie siłą odśrodkową na pola. ...te dykteryjki tak troszkę dla uspokojenia zdenerwowanej Astry. Błagam, nie kłóćcie się ...
-
No właśnie ! Jak to jest z tą sterylizacją? Spotkałam się z opinią, że należy RAZ kocicy umożliwić na urodzenie i wychów potomstwa. A z jakich właściwie względów? Czy one się jakoś szczególnie rozwijają fizycznie? Czy po prostu każda samiczka powinna zażyć rozkoszy macierzyństwa? Nasza Szu-Szu dzieci popełniała zapewne nie raz ( domyślamy się, bo jest przygarnięta, a właściwie wyrwana poprzednim właścicielom- zresztą we wsi tu i ówdzie widywałam takie podrasowane niebieskie typki- to pewnie za jej sprawą jej niebieskości). U nas dzieci miała raz, a potem sterylka. Jej niebieska córeczka Webetka ( ta , co kuka ze strychu z sianem) , została wysterylizowana po pierwszych objawach pierwszej rui. Mieliśmy już dość kotów... Ma zupełnie inną budowę - taki drobny szczuplaczek. Matka - przeciwnie, niewielka ale nabita :D
-
JAAAA ! Jestem i trzymam kciuki! Wierzę w Twojego weta i ... w kota też :)
-
Ta wydzielina to ropa - a choroba to ropomacicze. Wysterylizowanie kotki to chyba jedyna droga. Astra ma większe doświadczenie w tej kwestii, ale chyba się nie mylę. Im szybciej tym lepiej.
-
Kurcze!!Kolejny dowód na fatalne skutki zastrzyków hormonalnych!!! Biedna kotka... Myślę, że czeka ją kolejna operacja, niestety... A rzeczywiście - można było załatwić sprawę od razu- oszczędzając zwierzęciu niepotrzebnych cierpień, Tobie nerwów i frustracji, nie wspomnę już nawet o kasie :( Ale palant !!!!! Trzymam kciuki i proszę, donoś o rezultatach !
-
Przychodzi do nas mała kotka - bura z białymi \"dodatkami\". Jest płochliwa , ale w chwilach desperacji ( głód!) podchodzi blisko i nawet daje się głasnąć. Na próbę bliższego kontaktu reaguje jednak gryzieniem (?!). Kotka jest drobna i chudzinka. Patrzę na nią teraz - siedzi w otwartych drzwiach stodoły - za sobą ma szpulę z siana. Świeci słońce i kotka się wygrzewa z lubością. Zjawia się w oborze podczas doju i załapuje się na miseczkę mleczka ...no i sprząta przy okazji drugą z suchą karmą :) Plan jest taki - trzeba ją na tyle obłaskawić, żeby dała się złapać. No i sterylizacja na bank, bo mam dziwne przeczucie, że nas wiosną obdarzy gromadką jeszcze bardziej dzikich maluchów. No bo , że już nas nie zostawi jest pewne :) Wczoraj w porze doju zjawił się także w oborze czarno-biały zadbany elegant. Piękny kocur- chyba mieszka dwa domy dalej. No i też miał ochotę na mleko :) Stołówka brata Alberta ? ;) ...albo ostatnie krowy we wsi ...
-
Trutka przy dziecku zdecydowanie odpada. Przy kocie zresztą też. Kot nie musi być skuteczny w domu, bo we wszystkie szczeliny i tak nie wejdzie- a myszka i owszem. Pozostają łapki, ale tak ustawione, żeby Twój maluszek się w nie nie złapał , bo to bardzo bolesne. Wiem coś o tym...
-
Oczarowany blaskiem świecy...Śliczny :)
-
Zrobię zdjęcie parapet w naszej sypialni -on się ciąąągnie przez cały pokój. (tzn. całą jedną ścianę - z oknami zresztą. Na ścianie jest dwoje okien. A parapet jeden długi. I podpiera go 6 słupków-murków. Kurcze...trochę mącę... :( Chyba jednak foto niezbędne :)
-
Malowanie u dzieci to małe piwko. Głównym problemem jest obudowanie grzejników. W dwóch pokojach i łazience mamy takie zbrojone i okładane kaflami parapety (patrz blat w kuchni letniej). Chciałabym dzieciom wymurować (tzn. Farmer by chciał wymurować!) też takie murki, tylko raczej z cegły rozbiórkowej - wyczyszczonej i zapokostowanej. Blat parapetu obłożyć terakotą zharmonizowaną kolorystycznie z cegłą. No i ostatecznie przemalowanie pokoju na jakiś pomarańcz...bo właśnie wersja z rozgwieżdżonym niebem upadła :) Mebelki tez zmęczone deczko. Może jakieś nowe a niedrogie sosenki? Kobity to zawżdy kombinują... ;)
-
O! Witaj koleżanko z Mazowsza :)
-
Mella :) Rozumiem - współczuję - popieram decyzję. Moim Rodzicom na starość zbrzydło blokowisko, nie chcieli też przyjechać do nas, na wieś. Tuż pod miastem, nad piękną wodą ( Tato jest zapalonym wędkarzem) , wybudowali cieplutki, bardzo ekonomiczny kanadyjski domek. Ogrzewają go jednym kominkiem z wkładem żeliwnym. Ogródek też mają malutki, wszystko na \"guziczki\" . Do centrum blisko, a święty spokój, lekarze wszelkich specjalności też na wyciągnięcie ręki. My w tej chwili jesteśmy relatywnie młodzi ;) , i zdrowi , ale naprawdę nie wiem, co wymyślą nasze córki i czy którakolwiek z nich \" pociągnie temat\". Żadnego przymusu , rzecz jasna, nie ma i nie będzie. I liczymy się z tym , że jak już nie będziemy w stanie tu zasuwać, a rolnicze emeryturki nie starczą na pana Zdzisia , to trzeba nam będzie , jak mawiał wieszcz, \"schować dudy w miech, i wynieść się za drzwi\" :( Tak zrobili ludzie, od których 20 lat temu kupiliśmy gospodarstwo - bo jedno ich dziecko wybudowało sobie domek w Gorzowie, a córki wyemigrowała do Szwecji.
-
Nasz dom jest ponad 100-letni - czerwona cegła, którą bardzo kocham. Za nic nie obłożyłabym go styropianem i nie zatynkowała. No to za to muszę dokładać, dokładać i dokładać do pieca ... Ale robię to już 20 lat...no i mam nadzieję robić tak jeszcze przynajmniej najbliższe 40 :) A jak będę bogata, to zatrudnię jakieś hoże dziewczę do mycia 13-tu skrzynkowych okien, no i ewentualnie jakiegoś pana Zdzisia do koszenia trawników , bo nie zawsze zdążę ze wszystkim na czas. Mella - marzyłam o modrzewiowym dworze ! Ale wyprowadzaliśmy się na wieś w czasach komuny i jakoś nie było klimatu na znalezienie dworu, coby jeszcze nie miał lokatorów, i była do tego ziemia i budynki gospodarcze. A Ty znalazłaś... A teraz go sprzedajesz ? Życie jest czasem przewrotne. A miałaś pieczę konserwatora zabytków podczas remontu? Opowiedz nam coś :)
-
Westfalka, droga koleżanko, zwana również niekiedy angielką (?!) to blaszana kuchenka opalana drewnem, z żeliwną płytą i fajerkami. Ma nóżki, piekarnik, palenisko i popielnik z szufladką na popiół. Tańsza wersja szacownej kaflowej kuchni - łatwa do montażu ( jedynie podłączenie do komina kawałkiem rury), demontażu i przestawienia. Pokryta emalią ( ja mam akurat białą i brązową ).
-
Wiesz, Tuurmo, dałaś mi do myślenia z tą kaflową kuchnią. SEry robię na westfalce w kuchni letniej. Jest tam na tyle ciepło i kulturalnie, że przetwórstwo koncentruje się tylko tam właśnie. Westfalka zamontowana awaryjnie w kuchni domowej właściwie stoi nieużywana . Ostatnio przykryłam ją nawet kraciastym obrusem i postawiłam na niej lampę. A więc awansowała do roli stoliczka :( Bez sensu całkiem... Dziś rano wyjechaliśmy na cały dzień . Rano nawet nie zdążyliśmy zapalić w c.o. Po powrocie...mhm...lodówkowo deczko. W bibliotece stoi żeliwna koza i błyskawicznie nagrzała ten pokój, więc właściwie dlaczego taka sama nie mogłaby stać w kuchni , zamiast tej niepięknej , nieużywanej i niewydajnej westfalki ? MIły ogień buzujący za szybką i zanim leniwe centralne rozgrzeje swe żeberka to już prawie pół chaty byłoby nagrzane...
-
He He :) Moje 16-letnie dziecko też marzy o granatowym suficie w gwiazdki :) Zastanawia się jednak, czy gwiazdki wmontować halogeniki, czy wystarczą fosforyzujące ? A jak halogeniki, to sufit pewnie podwieszany... Farmer jeszcze nie wie co go czeka...;) A pamiętacie pokój małego na \"Sprawie Kramerów\" z Dustinem Hoffmanem i Meryl Streep ? Ściany były jasnobłękitne w białe obłoczki :)
-
No tak...ale lampa jest własnoręcznie wydziergana szydełkiem, a surowy stół łagodzi szydełkowa serweta :) Co roku obiecuję sobie dziergane firanki...ale zima jest za krótka . Emmisiu! Przepraszam, ale już muszę uciekać do roboty !
-
Stół to baaardzo, baaardzo ważny mebel. To mebel cementujący rodzinę, podtrzymujący tradycję, niezbędny w życiu towarzyskim, wskazany wielce w procesie dydaktycznym wychowywania dzieci. Mamy dużą kuchnię i po latach stołów przypadkowych dorobiliśmy się wreszcie dębowego szlachcica i godnych krzeseł. Nad stołem nisko zawieszona lampa. Stół jest kwadratowy na osiem osób - mhm, teraz chyba ciut na wyrost, ale lepszy większy niż za mały. Ponieważ w bibliotece (=salonie) stoi tylko samotna sofa, no to gości i tak przyjmujemy w kuchni. Zresztą oni sami rozsiadają się chętnie w naszym największym pomieszczeniu - kuchnia ma 37 m2 . Remontu rewolucyjnego nie daliśmy rady zrobić w tym roku - zajęły nas ważniejsze inwestycje . Projekt dojrzewa powoli ...:) A może ogrzewanie podłogowe? A może kaflowa kuchnia opalana drewnem? Na pewno murowane szafki ... A resztę wymyślę w zimie :)