ymca
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez ymca
-
A co sądzicie o mojej historii? Osatnio moja głowa jest przepełniona różnymi myślami.. Nawet śniło mi się dzisiaj, że postanowiliśmy do siebie wrócić, ale jak już to zrobiliśmy to miałem wątpliwości..
-
Pietro - z tego co znam twoją historię to uważam, że masz racje. Z resztą w tej chwili gdybyś chciał to wydaje mi się, że możesz do niej wrócić w każdym momencie. Sprawa jest tylko taka czy chcesz w tym dalej tkwić czy zostawić to i żyć na nowo ;)
-
No więc.. zdaje sobie sprawę, że w porównaniu z wami to ja 'młoda dupa' jestem.. w tym roku dopiero 18 lat. Chodzę razem z moją byłą do 2 klasy liceum (tak tej samej, niestety..) Krótki zarys mojego związku. Wszystko było niemal idealnie, każdy widział nas jako wzór pary. Byliśmy razem od lutego. Początkiem września okazało się, że jest jakiś tam jej przyjaciel z którym postanowiła odnowić kontakty po roku niemal całkowitego ich braku. Ok powiedziałem. Nagle zaczęła chcieć się z nim spotykać od tak sobie pogadać. Nie zgodziłem się. Wiem, że ona kompletnie nic do niego nie czuje i postrzega go tylko jak przyjaciela. Podejrzewam jednak, że on się w niej kocha, co wnioskuje po sposobie w jaki się do niej zwraca itp.. Doszło do sytuacji że kłócilismy sie przez niego. Zaczynała rozmawiać z nim cześciej niż ze mną, bo my się kłóciliśmy. Po miesiącu takich kłótni nie wytrzymałem tego i umówiliśmy się na rozmowę. Powiedziałem jej, że to nie ma sensu , bo ja nie mam zamiaru słyszec o tym człowieku, nie bede go tolerowac itd. Podczas spotkania byłem spokojny. Ona się rozpłakała i zaczęła mnie prosić żebym nie wychodził , został z nią jeszcze chwile, mówiąc że chociaż tyle jeszcze moge dla niej zrobić. Przez godzine jeszcze płakała, troche rozmawialiśmy no i stanęło na tym, że ona nie zrezygnuje z tej znajomosci, wiec nie mozemy byc ze soba no i odszedlem. W szkole praktycznie się do siebie nie odzywaliśmy, unikaliśmy się. Przez pierwszy tydzień nawet w szkole płakała.. A ja to widząc.. czułem się jak ostatni tyran.. możecie to sobie wyobrazić. Zerwaliśmy końcem września. Od tego czasu różnie to było. Na początku kompletnie mnie olewała, 'przymilała' się do moich kolegów, tak jakby chciała żebym był zazdrosny.. Z czasem zauważyłem, że przestała pisać smsy w szkole (a pisała z tym swoim przyjacielem praktycznie co lekcje). W końcu kiedyś tam się dowiedziałem, że moje obawy były słuszne. On się w niej kochał, ale stwierdził że nic z tego zaraz po tym jak zerwaliśmy. Ale z tego co się orientuję kontakt dość dobry mają chyba do tej pory. No a jak już mówiłem w szkole różnie bywa.. Ostatnio nawet jakby więcej rozmawiamy, chociaż np. dzisiaj totalnie jakby nie zwracała na mnie uwagi i takie tam. Zbliża się nasza rocznica i przez to ostatnio wiele o niej myślę.. Problem jest taki, że nadal ją chyba kocham, ale tak jakby nie chcę z nią być, bo gdzieś tam w głębi czuję, że do siebie nie pasujemy.. Sam już nie wiem.. Ale się rozpisałem :o
-
Hej wszystkim. Czytam was chyba od samego początku tematu. Z ex zerwałem ja sam końcem września.. Można się podłączyć?
-
Krótki zarys mojego związku. Przez caly czas jego trwania nie byłem frajerem, wszystko było niemal idealnie, każdy widział nas jako wzór pary. Byliśmy razem od lutego. Początkiem września okazało się, że jest jakiś tam jej przyjaciel z którym postanowiła odnowić kontakty po roku niemal całkowitego ich braku. Ok powiedziałem. Nagle zaczęła chcieć się z nim spotykać od tak sobie pogadać. Nie zgodziłem się. Wiem, że ona kompletnie nic do niego nie czuje i postrzega go tylko jak przyjaciela (poza tym koleś jest że tak powiem ciapowaty). Podejrzewam jednak, że on się w niej kocha, co wnioskuje po sposobie w jaki się do niej zwraca itp.. Doszło do sytuacji że kłócilismy sie przez niego. Zaczynała rozmawiać z nim cześciej niż ze mną, bo my się kłóciliśmy. Po miesiącu takich kłótni nie wytrzymałem tego i umówiliśmy się na rozmowę. Równy tydzien temu zerwałem. Powiedziałem jej, że to nie ma sensu , bo ja nie mam zamiaru słyszec o tym człowieku, nie bede go tolerowac itd. Podczas spotkania byłem spokojny. Ona się rozpłakała i zaczęła mnie prosić żebym nie wychodził , został z nią jeszcze chwile, mówiąc że chociaż tyle jeszcze moge dla niej zrobić. Przez godzine jeszcze płakała, troche rozmawialiśmy no i stanęło na tym, że ona nie zrezygnuje z tej znajomosci, wiec nie mozemy byc ze soba no i odszedlem. Jestesmy oboje w tej samej klasie (maturalna, ale to jednak jeszcze rok widywania się codziennie niemal). W szkole praktycznie się do siebie nie odzywaliśmy, unikaliśmy się. Od czwartku dopiero można powiedzieć, że rozmawialiśmy w miare normalnie, ale nic o nas. No i pytanie.. Myślicie, że będzie chciała jeszcze wrócić, rezygnując z tej swojej przyjaźni, czy to już nie jest możliwe? Wiem, że ona nie chce tego zrobić, bo będzie czuła się ograniczana i za wszelką cene nie chce ustapić. Czy to możliwe, byśmy byli jeszcze razem, ale na moich zasadach? W tej chwili nie pokazuje w ogóle po sobie, że tęsknie, nie pisze w ogóle sms, na gg, nie kontaktujemy sie. Wiem, że jej bardzo na mnie zalezy. Pytanie tlyko, czy jest szansa, że bedzie tak jakbym tego chciał? Jak sie teraz zachowywać? W szkole już rozmawiamy w miare normalnie, wszystko na stopie koleżeńskiej.
-
Krótki zarys mojego związku. Przez caly czas jego trwania nie byłem frajerem, wszystko było niemal idealnie, każdy widział nas jako wzór pary. Byliśmy razem od lutego. Początkiem września okazało się, że jest jakiś tam jej przyjaciel z którym postanowiła odnowić kontakty po roku niemal całkowitego ich braku. Ok powiedziałem. Nagle zaczęła chcieć się z nim spotykać od tak sobie pogadać. Nie zgodziłem się. Wiem, że ona kompletnie nic do niego nie czuje i postrzega go tylko jak przyjaciela (poza tym koleś jest że tak powiem ciapowaty). Podejrzewam jednak, że on się w niej kocha, co wnioskuje po sposobie w jaki się do niej zwraca itp.. Doszło do sytuacji że kłócilismy sie przez niego. Zaczynała rozmawiać z nim cześciej niż ze mną, bo my się kłóciliśmy. Po miesiącu takich kłótni nie wytrzymałem tego i umówiliśmy się na rozmowę. Równy tydzien temu zerwałem. Powiedziałem jej, że to nie ma sensu , bo ja nie mam zamiaru słyszec o tym człowieku, nie bede go tolerowac itd. Podczas spotkania byłem spokojny. Ona się rozpłakała i zaczęła mnie prosić żebym nie wychodził , został z nią jeszcze chwile, mówiąc że chociaż tyle jeszcze moge dla niej zrobić. Przez godzine jeszcze płakała, troche rozmawialiśmy no i stanęło na tym, że ona nie zrezygnuje z tej znajomosci, wiec nie mozemy byc ze soba no i odszedlem. Jestesmy oboje w tej samej klasie (maturalna, ale to jednak jeszcze rok widywania się codziennie niemal). W szkole praktycznie się do siebie nie odzywaliśmy, unikaliśmy się. Od czwartku dopiero można powiedzieć, że rozmawialiśmy w miare normalnie, ale nic o nas. No i pytanie.. Myślicie, że będzie chciała jeszcze wrócić, rezygnując z tej swojej przyjaźni, czy to już nie jest możliwe? Wiem, że ona nie chce tego zrobić, bo będzie czuła się ograniczana i za wszelką cene nie chce ustapić. Czy to możliwe, byśmy byli jeszcze razem, ale na moich zasadach? W tej chwili nie pokazuje w ogóle po sobie, że tęsknie, nie pisze w ogóle sms, na gg, nie kontaktujemy sie. Wiem, że jej bardzo na mnie zalezy. Pytanie tlyko, czy jest szansa, że bedzie tak jakbym tego chciał? Jak sie teraz zachowywać? W szkole już rozmawiamy w miare normalnie, wszystko na stopie koleżeńskiej.