ZrzędliwaMłodaDupa

Podczytująca, Zielona - moja herbata pomarańczowa jest Teekanne i smaczna, gatunkowo ok. Czarną z tej firmy piłam jeszcze jak Małysz sie nie pojawił ;) ale nie pamiętam, jaką dokładnie.

Jeeesteeem. Po ZUSrańcach, cytując Marchewkę. Załatwione, przyklepane, amen ;) Jakoś dziwnie było.. Nie dość, że po południu (puchy, nikt się nie pcha i nie oblega kanap w poczekalni), to lekarka - dziewczyna jakaś taka z połowę młodsza ode mnie. Chyba oczekiwała, że będę zmyślać i ją zawiodłam, bo powiedziałam prawdę, że lepiej. - "To po co pani świadczenie?"- No, lepiej nie znaczy świetnie.. Więc pokwękałam jeszcze trochę i ok. Dzięki Bogu - ja się na komediantkę nie nadaję..

Marchewka, ja się wyprawiam na wycieczkę tramwajową, tylko, jak są jakieś superhity, jak ta Rafinkowa sokowirówka. Dziś u nas lało non stop od obudzenia; uznałam, że babcie dyżurne nie zdążą wykupić mi bielizny dziecięcej, sukienek i pościeli w konie ;) I dopadłam ;) ..Tyle, że się mało nie obrobiłam, dygując to do domu.

Meri - komisja w ZUSie w związku z moim b.długim zwolnieniem. Marchewka i Wszystkie - dzięki, trzymajcie te kciuki jeszcze, bo to dopiero o 13.30 - za jakieś 20 min. ruszam.. :O Na razie dzielę się lidlowymi pierogami z mięsem, w posypce ze szczypiorku. Może być jeszcze mrożona herbata marki lidlowej, nie znanej mi, ale spróbujmy.

Wróciłam.. Nie puszczajcie mnie do Lidla.. Pokupiłam wszystko, co chciałam i jeszcze więcej. Puściłam morze kasy.. Ale za to mam co jeść, pić na tydzień, tańszy papier toaletowy, pierdoły różne. Nie byłam w stanie zgarnąć tych reklamowanych ziemniaków za 0,99 zł, bo bym już torby nie podniosła..

:D Przy mojej gromadce na plaży nie poleżę, a ze zwiedzaniem może być różnie ;) Pa, lecę, bo potem komisja w ZUSie. trzymajcie za to kciuki..

Alonuszka, ja też żałuję, że nad morzem nie będzie netu, ale na brak wrażeń raczej nie będę narzekać ;) Meri - to nieźle, jak dopiero sie turla, a już ukierunkowanie ;) Zielona: właśnie atakują sam szczyt hakami :) Mam relacje na bieżąco.. :P Dobra, idę do banku i może do Lidla..

No, właśnie: u nas pogoda barowo-radiowa, to i piszemy. ..Dość długo, Alonuszka, ale wrócę Was spragniona, jak kania dżdżu ;) Gorzej z Rycerzem: a nuż się odkocha? Co z oczu, to i z serca.. :P Pierwszy taki urlop od.. chyba, odkąd są dzieci :D

Ooo, Zielona: bywaj! :) Alonuszka, damy radę :) Pamiętam, ale my się nie damy :D Ja obiecuję pisać do wyjazdu, potem niestety 3 tyg.przerwy (moooorzeee :D), ale oczywiście wrócę z moim słowotokiem ;)

Pewnie tak. Swoją drogą, mam nadziej, że Rafinki wątroba trochę ucichła. No i że Rozciumkanej lepiej. Odezwałaby się pusto bez niej.. Ja wyjeżdżam w tę niedzielę, jeszcze trochę więc będę i popiszę.

* Fasoli

A pewnie Cię nie było.. To wtedy, jak Rafinka polecała likwidowanie niedoborów, a Mysza jęczała nad swoim zdrowiem. Rafinka pytała fasoli, a ja się podpięłam i chwalę sobie :) Wapń też łykam fajny, co go Fasola mi poleciła (może ominie mnie osteoporoza) i jest ze mną lepiej :) tylko jeszcze o potas muszą spytać, ale coś Fasoli nie widuję.. To jem na razie w pomidorach.

Ja też tak uważam; zwłaszcza, że mam pecha do "ostatniej chwili" i zawsze mi się coś wysypie.. Toż ten właśnie magnez, co Fasola polecała i ja go żrę od miesiąca, a Rafinka chyba też :) Zarejestrowany jako lek, nie tylko suplement diety.

Dzień dobry, doooobry... Alonuszka, to możemy sobie podać ręce ;) Z każdego wyjścia do miasta przynosiłam ciuszek (cium!) dla dziewczynki oczywiście - od początku.. "bo potem nie będzie czasu na wybieranie" ;) ..Zresztą, do dziś to mam, że stroję moje panny, choć jestem za to besztana i krytykowana silnie.. Właśnie rozważam podróż do Lidla, bo są tanie sukienki i bielizna oraz pościel z końmi, dla której średnia pewnie by się dała pokroić.. ;)

Uaaaaa.. Ziewam jak hipopotam (hipeć, jak mawiały moje :) ) Zaraz moje ciśnienie dojdzie do jakiejś mniej niskiej wartości, to się przywitam.. :)

No, jak na to czeka.. No comment :P

Witaj 03. Ja tu dzisiaj za dyżurną robię, bo mój Rycerz zdobywa wspinaczkowo jakieś góry w Rumunii ;) O ile pamiętam, Alonuszka i jej Wąż byli wolontariuszami w hospicjum :)

Skoro nikogo młodszego nie ma, to ja odpowiem: Pierwsza ciąża (po 4 latach małżeństwa) była dla mnie szczęściem absolutnym :) ale oczywiście podszytym strachem. Tyle tylko, że pracując z maluchami i realizując w ten sposób swój instynkt macierzyński przygotowywałam się systematycznie poprzez kontakt z nimi. Prenumerowałam "Dziecko" od pierwszego numeru, jaki się ukazał (było to moje Wielkie Odkrycie ;) ) i jeszcze przed zajściem przeżywałam wszystko z autorkami listów i kalendarza ciąży. Dziecko było wyczekane (planowaliśmy, że mąż skończy najpierw studia inżynierskie), okazało się do tego, że będzie wymarzona przez oboje córka.. Mąż był dla mnie wsparciem, podczytywał artykuły i książki i w ciąży byliśmy "razem". To ułatwiało. Byłam już nie najmłodsza, więc spodziewałam się zastrzeżeń lekarza; diagnozę "zagrożona" przyjęłam spokojnie w nastroju: "damy radę". Stosowałam się do wszelkich wskazówek lekarza, bo mu ufałam: trafiłam do niego z polecenia przyjaciółki i to był strzał w 10-tkę. Odżywiałam się książkowo, dostałam zwolnienie po 1szym trymestrze i z chęcią odpoczywałam od dojazdów i zgiełku miasta. Regularne spacery, zakupy spożywcze na raty (żeby nie dźwigać na strome III p) i potem szkoła rodzenia- wszystko rozsądnie i powoli. To był najfajniejszy czas. Odkrywaliśmy nasze bycie już we trójkę od początku jako radochę (choć oczywiście mąż, któremu się pośliznęło na studiach, przestraszył się jak to będzie i czy da radę nas utrzymać.) Ta ciąża była dla mnie faktycznie "stanem błogosławionym" ;) Pewnie, że nic nie przyszło natychmiast, ale pozytywny test ciążowy wprawił nas w zachwyt i podniecenie; pytania pojawiły się później ;) Tak, że spokojnie, Onieśmielona, dasz radę ;) Dacie radę.. :D Jakby co, tutaj zawsze znajdziesz opieprz, albo wsparcie ;) Teraz przydałaby się Rozciumkana, żeby w krótkich żołnierskich słowach wprowadzić równowagę do opisów... :P

Alonuszka - wybijemy Ci go z głowy czarami, jeśli trzeba ;) Onieśmielona - stawiam na to, że Alonuszka wzięła mój nick przez pomyłkę za Ciebie: kiedy Marchewka przemianowała się na Okręgową Spółdzielnię Mleczarską, też się to zdarzało ;) Dlatego zrobiła się Marchwiowa i nikt się już nie myli ;) Dzięki za nazwę herbaty - moje dzieci dostały na Dzieńdzieckowy talony do Kauflandu u mnie w pracy - wybieram się zrealizować, to poszukam :)

To może ruszaj się więcej? Tak bezpiecznie.. nie męcząco. Ja w 2giej ciąży przytyłam mało, bo codziennie zasuwałam z dwulatką wózkiem, ja na piechotę ponad 4 przystanki do parku i z powrotem.. bo nie mamy pod domem: środek śmierdzącego miasta. Pod koniec już jeździłam autobusem.. tak rozwaliłam resory w wózku, bo "wyskakiwałam"nim ze schodków (brak dżentelmenów pomagających ciężarnej)

..No, nie powiem, że ja nie mam nic na sumieniu.. ;) Przypomina mi się moja rusycystka z liceum, mawiająca: "kobieta może mieć w domu bałagan.. ale nie brud"; ja tak właśnie funkcjonuję: artystyczny nieład od włosów i ciuchów po pokój ;) Ależ barowa pogoda.. Pociemniało na amen i wichrzysko kiwa topolami naprzeciw.. znów pada, brrrr..

..A topik cium, cium.. Może warto coś sobie wkładać, posiłkując się dotykiem przez spodnie.. :P

No, u mnie jedna wyglądała na sprzątającą, ale gdzieś od "0" jej przeszło. Druga była posłuszna, jak się powiedziało: posprzątaj - wykonała: teraz mamy preludium dorastania, więc albo rzuca się na klamoty i całe popołudnie obsesyjnie je porządkuje (bez metody, chaotycznie) oraz z pyskiem do mnie: "czemu tu jest taki bałagan" (moja odp.: To sprzątnij) - albo leży w rozgrzebanym wyrze (rano ścielą), w którym ostatnio znalazłam: fragmenty zielnika, zasmarkane chusteczki, sklarpetę, domowe ciuchy, drobne plastikowe zabawki, książkę, zeszyty szkolne, zeszyt "do zapisków", papierki po cukierkach. Trzecia jest radośnie twórcza: jeszcze grzeczna, ale z porządkiem.. :O Co ciekawe, od lat systematycznie uczę: przed kąpielą bielizna do beczki z brudami, ciuchy w kostkę i do waszego pokoju, świeże majtki i koszulkę przygotować. Jak myślicie, działa? Akurat.. Psa bym dawno wytresowała.. wiem, bo to robiłam. Odnosiłby nawet moją bieliznę i ciuchy :P Pedantyczność.. Czarno to widzę.. :P

..I słusznie :) Tak trzymaj. Ja tylko mam wyrzuty sumienia, że mogłabym tu wreszcie wysprzątać, jak w katalogu ;) Tyle, że szlag mnie trafi, jak małe wrócą i w 15 minut będzie po grzybach :P A przecież nie o to chodzi.. Mam się cieszyć, że wróciły. A w takim umiarkowanym bałaganie niczego nie żal i sprząta się bez presji.

..Yyyy.. Jak dobrze, że mam akurat babska przyjemność, bo bym pewnie zwątpiła.. :D To ja podbam o siebie.. leżąc w łóżku ;) ..A tak nawiasem mówiąc, kiedy ja mogłam o 11ej jeszcze w piżamsku leżeć włóżku.. Chyba tuż po ślubie.. rrranyy.. ;)