tullipanova
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Eh i zjadłam...myślałam, że wsysnę co najmniej dwa ale po 1 tak mnie zemdliło, że szok :o aaa-nka >> Wiesz wydaje mi się, że można mieć ochotę na coś nie raw ale do cholery...hot-dogi? (tak cholera to do mnie była bo zżarłam :P) Nie ma innej rady na takie syfy jak powiedzieć sobie stop - kiedyś nadejdzie taki dzień, że będę umiała :) Aaaa...męża nie mam, dopiero co się rozstałam z kimś (tu fanfary, wyrwałam się z toksycznego dla mnie związku o własnych siłach :D ). Zresztą ja nie jestem za instytucją małżeństwa, tzn ja nie chcę nigdy wychodzić za mąż - jestem za życiem na \"kocią łapę\" :) *** Pia *** >> Witaj :) Jeśli chodzi o papierosy i ochotę na nie to radzę Ci szczerze przeczytać książkę Allena Carra \"Easyway\" (pełno tego na chomiku, po polsku). Książka jest genialna, bo po niej mija psychologiczne uzależnienie. Żadne cuda na patyku - tłumaczy cały mechanizm i obala w racjonalny sposób mity na temat palenia (to że zmniejszają stres etc). Polecam serdecznie! Ja dzięki niej rzuciłam bez problemu, żadnej traumy nie przeżyłam a wcześniej na 1 dzień nie umiałam :o
-
A tak w ogóle bardziej w duchu naszego topicu. Spotkałyście się z kombuchą? http://www.grzybkombucha.pl.tl/ Raczej nie jest raw, bo napój robi się na bazie herbaty i cukru (choć ten można zamienić na miód a nawet jeśli używamy cukru to grzyb go i tak przerobią na inne związki). Brzmi całkiem nieźle :) Na Allegro idzie kupić już za 5zł, więc zastanawiam się czy nie spróbować :)
-
Mój spacer się przerwał, bo pieski głodne. Najedzą się i ruszam znów :) Cóż, ja ze strony moich też usłyszałam wiele przykrego, ale i nie byłam im dłużna. Człowiek w nerwach mówi wiele rzeczy... Choć moi raczą mnie takimi non stop takimi tekstami jak \"będziesz mieszkać z nami chyba do 40tki\", \"twoja samodzielność nie obędzie się bez naszego wsparcia finansowego\". I to jest paradoks. Bo to właśnie ich zachowanie w dużym stopniu przyczyniło się do mojej depresji (nie było jej przyczyną, ale pożywką - efekt, mam 22 lata i obecnie nie pracuję, odkładałam przez ponad 2 lata plan założenia własnej działalności) i to właśnie z ich powodu mam problem z gospodarowaniem pieniędzmi - tak jak pisałam wcześniej nie okazywali mi nigdy uczuć, więc podświadomie uznałam, że pieniądze są synonimem uczucia miłości. Dotąd oprócz jedzenia sięgałam po zakupy na poprawę chandry (aukcje w domu, sklepy jak byłam poza nim), nawet zakup długopisu potrafił poprawić mi humor! Na szczęście jakiś czas temu ,chyba na BBC, leciał taki cykl programów o ludziach z problemami finansowymi - pomagali im do strony organizacyjnej i psycholog szukał przyczyn. To bardzo mi pomogło zrozumieć mechanizm jaki mną kierował - dziś jestem wciąż na minusie (jedyny plus, że moje długi nie mają terminu spłaty), ale jest już dużo lepiej. Przede wszystkim przystopowałam o 90% z zakupami. Teraz planuję to spłacać i jak wyjdę na zero chcę założyć firmę, bo nie potrzebuję dużo na start :) Wiesz, nie chcę usprawiedliwiać Twoich rodziców, ale nie zawsze jest takie jak się nam wydaje...u mnie kiedyś było duuuuuużo gorzej, nie do wytrzymania. Ale to było błędne koło - zaczęło się i po prostu każdy się zatracił w swoich żalach, odbijaliśmy piłeczkę. Choć to ja częściej odpuszczam - nie żałuję, bo wiem jak to by wyglądało bez tego....
-
Dorolciu Głowa do góry :) Ja z moimi rodzicami też mam kiepski kontakt - po pierwsze oboje nie są w ogóle uczuciowi, tzn w sensie okazywania tego (jako małe dziecko strasznie cierpiałam, nie pamiętam np. by mama kiedykolwiek mnie przytulała, okazywała czułość - ja do niej owszem, ale ona nigdy do mnie). Poza tym oni uważają jedyną słuszną drogę życiową taką jaką oni obrali - fakt, nigdy niczego mi zakazali, jak się uparłam to wspierali finansowo (np. moją przygodę ze sztukę, cholernie droga sprawa), niby pomagali, poświęcali czas - ale co się nasłuchałam to moje, od zawsze ciągną mnie w dół i pokazują wszystko od najgorszej strony - i robią to nagminnie (w sensie, że powtarzają ci to non stop, przy każdej możliwej okazji) , tak że do wszystkiego idzie się zniechęcić :( W sumie wiem, że mnie kochają ale wiem też, że nasze kontakty będą w 100% zdrowe jak się wyprowadzę. Na co dzień działają na mnie strasznie toksycznie... W ogóle zmagałam się (zmagam?) od kilku lat z depresją. Oglądałam SEKRET - może to głupie ale po tym filmie zmieniłam myślenie, pierwszy raz od lat mój zapał mnie wygasł po kilku dniach ;) I wierzę, że właśnie ta zmiana myślenia przyciągnęła do mnie witarianizm :D Choć na razie kuleje to strasznie po prostu wiem, że się uda i już! Tak samo jak wiele innych rzeczy :) Ja właśnie wybieram się na spacer łapać resztki słońca :)
-
Hmmm, ja majonez ubóstwiam ale go się chyba z jajek robi? Przynajmniej moja babcia używała żółtek... Na innym forum pewna wegetarianka pisała mi o majonezie sojowym, podała też przepis: 3 lyzki olejnu tloczonego na zimno, 3 zabki czosnku, 3 lyzki musztadry francuskiej, lyzeczka cytryny, sos sojowy Wszystko trzeba zapewne ucierać, ale nie wiem czy musztarda jest raw. Ale jesli nawet to już 75% surowego to raw a ileż tej musztardy zjesz? :)
-
To faktycznie super - o wiele lepiej gdy ma się wsparcie a nie kusiciela starymi smakami :D Drolocia >> nie wszystkie rodzynki są raw (trzeba czytać czy były suszone na słońcu, bo jeśli nie to prawdopodobnie w za wysokiej temp.), no chyba że na razie przymykasz na to oko ;) U mnie dziś piękna pogoda ale humor taki sobie - zaliczyłam kłótnie z mamą na dzień dobry :(
-
tullipanova dołączył do społeczności
-
Może podejmę jeszcze jedno wyzwanie, ale zniechęciłam się tym co było do tej pory... W ogóle zwracacie uwagę na łączenie pokarmów? Paul Nison mówił o tym w wykładzie, ale nie pamiętam już jak to szło, muszę objrzeć raz jeszcze i spisać najważniejsze punkty :)
-
Mi również dziś nie wyszło, może to jeszcze ten parszywy okres? Ja poszłam po buraki dla siebie na zakwas i surówkę oraz dla mamy na ćwikłę i....wróciłam bez :P Kurdę, ta skleroza mnie kiedyś zabije (albo się z niej wyleczę jedzeniem). Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie fakt, że sis ma dziś urodziny a ja z kolei ograniczony budżet - zbyt duża część mojego mózgu zajmowała się myśleniem o prezencie :D Rodzice jadą w sierpniu do babci na dłużej, wpadnę i ogołocę okoliczne sady i pola - taki mam chytry plan :D :D :D W ogóle dziewczyny najgorzej będzie zimą - teraz jak się nawet nie uda 100% to trzeba czerpać najwiecej ile się da ze świeżych produktów ;) rigpa >> a może jesz zdecydowanie za mało kcal? Z tego co czytałam raw nabiją licznik najczęściej bananami, awokado i orzechami. Choć te ostatnie to nie najlepszy pomysł - podobno zalecane tłuszcze to mnie niż 25% a najlepiej do 15% :( O to między innymi pytałam na tamtym forum - ja jestem bliska otyłości klinicznej i strasznie się boję, że jeśli mi się uda być raw a chociaż wege z przewagą surowizny to będę za szybko tracić na wadze ( i ze skóry zostanie flak), bo akurat z roślinek to ja lubię najbardziej te niskokaloryczne. W ogóle wolę warzywa niż owoce, chyba że cytrusy, ale tych z kolei nie wolno jeść za dużo bo zakwaszają organizm :o
-
rigpa >> witaj :) Ja na razie nie mogę nic na temat powiedzieć z doświadczenia, ale podajże Paul Nison w swoim wykładzie mówil o dostosowaniu układu pokarmowego do nowego jedzenia, chodziło konkretniej o kosmki jelitowe - muszą się "nauczyć" pobierać nowe źródła energii i chyba trochę zmieniają swoja postać (kurde, tyle sie naczytałam/nasłuchałam w ostatnich dniach, że już mi się to króliczkuje :P ). Myślę, że to też może wiązać się z bólami brzucha.
-
Aha irydko - ja tak myślałam, że gdyby mi zanikła pokusiłabym się jednak na allegro o testy owulacyjne (1zł/sztuka) aby jednak wykluczyć źle zbilansowaną dietę. Sa naprawdę różne odmiany raw pod względem stosunku dostarczanych składników i myślę, że każdy powinien już tutaj sprawdzać to na samym sobie co dla niego jest najlepsze :)
-
aaa-nka >> witam raz jeszcze :) Ja mam 22 lata, ale na raw się porywam, bo wiem jak kiedys tam przy dietach redukcyjnych to wyglądało...no i z mojej dąbrowskiej dzisiaj nici, skubnęłam makaron :o Ale to też wynikalo z tego, że w domu z dozwolonych produktów były jedynie pomidory, podwiędłe jabłka (ale za bardzo eko, bo ze wsi przywiezione) i cytryna...jutro z rana wybieram się na zakupy :) irydka >> Ja dzis dostałam tego \"cudownego\" okresu :o Czytałam też o tym sporo i (nie podam teraz źródla), ale zanik miesiączki zupełny to taki pół-mit raw podobno...owszem, objawy zanikają, krwawienia słabną ale ze znanych kobiet raw podobno tylko jedna doświadczyła kompletnego zaniku miesiączek przy zachowanej owulacji.
-
Widzę, że ktoś pytał o wykład Paula Nisona - ja się przymierzam do tłumaczenia. Zabrałam się już za to ale nocą i tak jak się spodziewałam - nie wyłapuję 100% :o Angielski nie jest moją pasją, raczej go unikałam ale stwierdziałam, że czas to zmienić a sposób wydaje mi się ok ;) Dzisiaj mam inne rzeczy w planie ale może się zabiorę wieczorem za to...fajnie jednak gdyby byl ktoś lepszy niż ja z ang - choćby aby sprawdzić czy tam jakiś kwiatków nie nasadziłam :P Przepisy na razie znalazłam też tu: http://www.wegetarianie.pl/mod-subjects-listpages-subid-19-orderby-datetimeD.html (ANG) http://www.goneraw.com/ (ANG) http://www.youtube.com/user/aniphyo?gl=PL&hl=pl Zaczytywałam się też na tym forum ale przyznam, że przytłacza mnie wręcz wiedza niektórych użykowników. Zimą też się da i można znaleźć o tym informacje wlaśnie na tym forum :) Jednak jest to trudne...w ogóle zdobywanie nie tylko żywności ale i tego, by była dobrej jakości :o http://www.forumveg.webd.pl/forum-witarianskie-vf47.htm?sid=a647ce6f5c9ab8bdf90a7ba41a4e7b56