mia83
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
mi też smutno... wiesz ja też się upodliłam, błagałam go by dał mi szansę (on mI!!!absurd), płakałam, groziłam...Przez chwilę straciłam do siebie za to szacunek. I wydaje mi sie że on do mnie też. Dlatego teraz mu pokażę że moge bez niego żyć a tamten cyrk to była tylko chwila słabości...
-
9 dzień rozstania Wiecie że paradoksalnie jak jest brzydka pogoda to czuję się lepiej. Nie mam wtedy wyrzutów że siedzę w domu bezproduktywnie. Mi tez wieczorami wraca rozpacz, ale przeszukałam cały internet i nie znalazłam żadnego skuteczniejszego sposobu na zapomnienie niż otaczanie się ludźmi. Zaczęłam nawiązywać i odnawiać znajomości przez naszą klasę i facebooka i mam wrażenie że dużo osób czeka na taki kontakt bo wszyscy aż rwą się do spotkań po latach. W te wakacje mam zamiar to wykorzystać. Przyznaję że z poczucia samotności strasznie boli mnie brzuch i że nienawidzę weekandów, dlatego wymyślam sobie zajęcia: zakupy wczoraj, dzisiaj w końcu posprzątam mieszkanie, pójdę na spacer i może w końcu zacznę biegać. Taki jest mój plan, choć może sie zdarzyć, że jednak przeleżę dzień w łóżku. W końcu to dopiero drugi weekand bez niego...
-
Dziewczyny, jak my się katujemy tymi myślami, wspomnieniami, wyobrażeniami...Wykończymy się tak. Myślę jednak, że po paru tygodniach/miesiącach fazy rozpaczy trzeba zacząć zagłuszać nawet na siłę mysli o nim. Tak, aż w końcu mózg odzwyczai się od tych wspomnień a one z czasem wyblakną. Z każdym dniem powinnyśmy myśleć coraz mniej. Ja od początku zagłuszam myśli i nie wiem czy dobrze robie, czy mi to przypadkiem nie wróci ze zdwojoną siłą kiedyś, ale narazie nie jestem gotowa na czarną rozpacz, choć w środku mnie wszystko się gotuje. Mi pomaga otaczanie sie ludzmi, nawet jak nie mam ochoty na spotkanie, jak dziś, to myję się, maluję i wychodzę. I czasem udaje sie spędzić cały dzień bez natrętnych myśli i nawet się uśmiecham.
-
7 dzień po rozstaniu. Kurcze już tydzień bez niego. Mam mieszane uczucia. Tęsknię straszliwie, ale chwilami dociera do mnie, że dobrze się stało. Przecież skoro mnie nie chce, skoro choć przez chwilę pomyślał że może żyć beze mnie to faktyczne może żyć beze mnie. ja chcę kogoś dla kogo będę całym światem. I dla kogoś będę, wiem to. Ale już nie dla niego. Eh mętlik mam w głowie i już nie wiem, w której fazie jestem. Z jednej strony euforia, z drugiej przygnębienie. Chciałabym się z Wami podzielić uczuciami euforiii jak je mam, bo widzę że smutaskowato się zrobiło tu ostatnio. Asteri ja bardzo chętnie bym się się wybrała na któryś z tych filmów, więc jak będę miała chwilę wolną w tygodniu to dam znać. W ogóle bardzo dużo ciekawych rzeczy dzieje się w Warszawie w wakacje więc trzeba korzystać. W innych miastach pewnie też. Biegnę do zlotych tarasów kupić sobie coś fajnego. Milego dnia WAm życzę.
-
5 dzień rozstania Nadal żyję aczkolwiek z trudnością utrzymuję się na powierzchni. Chwilami mam wrażenie że ostatkiem sił trzymam się życia, ostatkiem sił rano wstaję. Ale na siłę jednak wstaję, ubieram się i idę do ludzi. TAk trzeba. A wieczorem rozpaczam. TAk akurat nie trzeba. Wiecie, co najbardziej energii dostarczają mi Wasze bojowe posty. Budzi się we mnie wtedy złość, która daje siły. Nie wiem tylko czy to właśnie ze złości powinnam ja czerpać, ale że chwilowo innego źródła nie mam... Przeczytałam właśnie na onecie, że w USA, w depresji klinicznej stosuje się terapię polegajacą na zachęcaniu kobiet do dbania o siebie. Podobno pomaga to skupić na czymś uwagę, a korzyść z tego ma nie tylko skóra ale i psychika. Jak patrzę na swoje odrosty, to myślę, że taka terapia by mi się przydała. Tylko jak się zmusić do regularnej pielęgnacji, gdy już nie ma dla kogo?
-
4 dzień rozstania Generalnie nie jest żle bo przyjechała do mnie przyjaciółka i pomaga mi odlodzić lodówkę (mam bardzo starą lodówkę). Co do wieku, to mi też bliżej niż dalej do 30 latek, a teraz jeszcze epidemia ślubów wśród znajomych - koszmar, zaraz zaczną sypać się dzieci. A tak swoją drogą czy nie macie tak, że teraz po rozstaniu zaczełyście myśleć o dziecku? Ja przez cały czas trwania związku nawet nie chciałam słyszeć o dziecku, ślubie...miała być tylko kariera i zabawa, a teraz nie mogę przestać sobie wyobrażać... Też jestem z warszawy, więc może kiedyś jakieś winko....?
-
Jasne dołączaj się A propo fragmentu piosenki od Zazy....cała płyta antidotum kasi kowalskiej jest the best i kilka lat temu bardzo mi pomogła. Kurcze właśnie sobie uświadomiłam, że trochę tych rozstań już było w moim życiu:( Ale skoro udało się zapomnieć już kilka razy to teraz też:) NAprawdę polecam płytę
-
3 dzień rozstania. Przeczytałam dziś ładny cytat.\"Every person that comes into our life comes for a reason- some come to learn and others come to teach.\" Mój eks z pewnością mnie czegoś nauczył. Nie popełnię więcej tych samych błędów. Dzisiejszy dzień był lepszy niż wczorajszy, ale to tylko dlatego, że w pracy jestem wśród ludzi. Nie daję po sobie poznać rozpaczy i staram się normalnie egzystować. Ale w głębi serca wciąż o nim myślałam cały dzień. Jestem wściekła na siebie, bo wyobrażam sobie, że on wraca i prosi mnie o przebaczenie. Robię to podświadomie i ciężko mi przestać. Najgorsze, że przede mną jeszcze 10 egzaminów a koncentracja przychodzi mi teraz z wielkim trudem. Ale każdego dnia chcę robić kroczek do przodu. Dlatego dziś wieczorem idę na spacer. Miłego wieczoru.
-
Patiiii, dla mnie to 2 dzień po rozstaniu. Chwilami jest dobrze, ale chwilami taka tragedia, że nie pytaj. Na przykład dzisiaj dzień był znośny a teraz znowu płacz. Już sama nie wiem czy nie myśleć o nim i zagłuszać czy właśnie jak będę myśleć to jakoś szybciej przez to przebrnę? W każdym razie jak już pisałm, postanowiłam, że z każdym dniem będzie lepiej. Więc jutro musi być lepiej. daj sobie może 2 dni na rozpacz, płacz i apatię a potem zacznij sie powolutku odbijać od dna. Dobranoc wszystkim.
-
Migotka, to chyba normalny stan, musisz sie wyciszyć i przeżyć swoje. JA piątek i sobotę przeleżałam w łóżko ogladając filmy a zaległości naukowe już mi się tak nawarstwiły, że szkoda gadać. Eh, chyba już za stara jestem na naukę... Też jestem wściekła, że nic w week and nie zrobiłam, ale tak na razie musi być i bedzie, więc dajmy sobie ten czas bez wyrzutów...
-
O rany Cortina, jakoś nie załapałam, że ten ślub to miał być jakoś teraz! Mocno Cię przytulam. Ja wróciłam z zakupów. Trochę pomogło, choć mam wrażenia że same szczęśliwe pary za mną chodziły. Ale i tak lepiej w centrum handlowym niż w łóżku. Pochodziłam po sklepach, a potem poszłam na kawę i tiramisu i na 2 godz. zaległam z gazetką w miłej knajpce. Jednak lepiej być wsród ludzi, nawet obcych...
-
Hm, trzeci dzień po rozstaniu. Wczoraj caaały dzień przeleżałam w łóżku oglądając \"Gotowe na wszystko\" i inne filmiki. Nawet na chwile nie wyszłam z domu. Ale jak już wcześniej pisałma, postanowiłam że każdego dnia będzie lepiej. NIe wiem co z tego wyjdzie, ale ułożyłam sobie plan uzdrowieńczy i jak długo wytrzymam tak długo będę sie go trzymać. W moim przypadku rozpacz przejawia sie głównie apatią i brakiem chęci do życia.. Chodzi o to by codziennie zrobić coś więcej niz dnia poprzedniego, by czuć, że robi się progres. Powolutku, bez nagłych zrywów, ale stopniowo wprowadzać do życia nowe rzeczy. Dlatego dziś nie będę już siedzieć/ leżeć w domu ale idę do centrum handlowego pozbyć się kasy;) Kiedyś zakupy potrafiły przywrócić mi cheć do życia, choć skończyło sie to zakupocholizmem...eh.. Może wieczorem zacznę biegać po parku, ale niczego nie obiecuję... Miłego dnia więc życzę Wam i sobie:)
-
Ja wiem, ze czasu tracić nie warto. Kiedyś już straciłam 4 lata na naprawianie, poprawianie, sklejanie... najfajniejszy okres studiów a ja ciągle myślałam o naszych problemach. To był mój pierwszy facet i myślałam że nie przeżyję. I wiecie co, dziś nie wierzę że z nim byłam, że dałam się tak traktować i poniżać. Był moją pierwszą i naprawdę prawdziwą miłością. Długo się rozstawaliśmy, właśnie tak jak tu piszecie- ostatnie szansy, powroty....Minęło 1,5 roku od rozstania a ja o nim myślę raz na miesiąc albo mniej. Jest mi totalnie obojętny i moglabym go nie widzieć do końca życia. Wiec NAPRAWDE DA SIE. Tyle tylko że poprosiłam by nie dzwonil i od pol roku się nie odezwał. Choć bolało to myślę że właśnie to pomogło. Mój zakończony wczoraj związek trwał mniej, nawet nie rok. I jest baardzo ciężko. Ale skoro raz już mi sie udało uwolnić od smutku i rozpaczy to teraz tym bardziej. Pomyślcie chyba lepiej rozstać sie teraz niż za rok. Przez rok może się wiele wydarzyć, nie warto go tracić. Przecież jeśli ktoś raz odszedł, to jestem pewna, że kiedyś znowu odejdzie, chociażby po to by sprawdzić czy nam nadal zależy i czy znowu będziemy skamleć o powrót. Ja to wszystko wiem, czas tylko by jeszcze moje serce zrozumiało... Postanowiłam sobie, że z każdym dniem będzie lepiej. Mniej będę rozmyślać i rozpaczać. Ten weekand daje sobie na rozpacz ale od poniedziałku do pracy. Do pracy nad sobą się biorę. Dziś kasuję wszystkie (prawie) smsy od niego. Kurcze, teraz dopiero widzę jak często pisał że kocha a ja tego nie doceniałam..
-
o w końcu udało mi się zmienić nicka na czarny:)moze nie jestem taka beznadziejna:)
-
Tak bardzo chce być silna. Silna i zachowywać się z klasą...Ale to strasznie trudne:( Najgorsze że czuje nadchodzący przypływ apatii... Trzymajcie za mnie kciuki bo week and jawi mi się jak koszmar.