Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

izabela3

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Właśnie, a co z dziećmi… Zanim poznałam M, umiałam cieszyć się, śmiać się z dziećmi , umiałam mówić im dobre rzeczy, umiałam doceniać, przytulać, Jak byliśmy już razem z M, o tą uwagę, moje słowa do nich, M był wiecznie zazdrosny, awantury, wrzaski, obrażanie się, ciche dni, smutne minki, jaki on biedny, najmniej kochany … i wiecie co oddaliłam się od własnych dzieci, chcąc sprawić by ON poczuł się lepiej… To znaczy, zawsze je wspierałam, chroniłam, ale mam wrażenie, ze je jakbym opuściła w pewnym momencie…jakoś tak dla świętego spokoju wycofałam się z takiego kontaktu jaki był wcześniej…. Ja ze sobą, ze swoimi emocjami już sobie radzę, ale jak miłością napełnić dzieci, kiedy już są prawie dorosłe…a ja mam do siebie żal o stracony czas….i to przez takiego dupka… Jak teraz to naprawić???? Syn jest bardzo niepewny , wycofany, bez pomysłu na życie Czy rozmawiać i czy przyznać się do tego wszystkiego, czego już jestem świadoma? Jak mu powiedzieć, ze to nie jego wina…że jest wspaniałym chłopakiem, mądrym i dobrym, uczciwym… O niego najmniej się martwiłam, był zawsze radosny, pełen pasji i dobrej energii, a M przez te 10 lat szukał u niego tylko wad, nigdy nie pochwalił i zgasił w nim cały zapał i wiarę w siebie…jak to odbudować… Mnie ten związek pewnie czegoś nauczył, ja sobie już z tym poradzę, nie męczę się tak jak wy, M mnie już nie obchodzi, chciałabym tylko pomóc dzieciom…., rzadko tutaj przewija się temat dzieci…ja wiem, ze najpiękniejsze lata swoich dzieci straciłam na walkę z wiatrakami, czyli humorami M…. Gdybym wiedziała to 10 lat temu jak poznałam M, nie byłabym z nim nawet 1 dnia… Liczyłam na ludzkie odruchy, na empatię na cud….nie pojawił się… Jak pomóc dzieciom…yezz, dziewczyny, które macie dorosłe dzieci…jak pomóc…. Mmak, a co u ciebie?
  2. Dla mmak Byl sobie pewnego razu chlopiec o zlym charakterze. Jego ojciec dal mu woreczek gwozdzi i kazal wbijac po jednym w plot okalajacy ogrod za każdym razem, kiedy straci cierpliwosc i pokloci sie z kims. Pierwszego dnia chlopiec wbil w plot 37 gwozdzi. W nastepnych tygodniach nauczyl się panowac nad soba i liczba wbijanych gwozdzi malala z dnia na dzien: odkryl, ze latwiej jest panowac nad soba niz wbijac gwozdzie. Wreszcie nadszedł dzien, w ktorym chlopiec nie wbil w plot zadnego gwozdzia. Poszedl wiec do ojca i powiedzial mu, ze tego dnia nie wbil zadnego gwozdzia. Wtedy ojciec kazal mu wyciagac z plotu jeden gwozdz kazdego dnia, kiedy nie straci cierpliwości i nie pokloci sie z nikim. Mijaly dni i w koncu chlopiec mogl powiedziec ojcu, ze wyciagnal z plotu wszystkie gwozdzie. Ojciec zaprowadzil chlopca do plotu i powiedzial: “Synu, zachowales sie dobrze, ale spojrz, ile w plocie jest dziur. Plot nigdy juz nie bedzie taki, jak dawniej. Kiedy sie z kims klocisz i mowisz mu cos brzydkiego zostawiasz w nim rane taka, jak te. Mozesz wbic czlowiekowi noz, a potem go wyciagnac, ale rana pozostanie. Niewazne, ile razy bedziesz przepraszal, rana pozostanie.” Może jesteś takim płotem, pełnym ran, i pomimo ze starasz się o nich zapomnieć, a twój M stara się je czymś zalepić, to niestety one są…a Ty nie jesteś już taka jak dawniej…. Tak jest u mnie…i zauważyłam ze im dalej uczuciowo jestem od swojego M, tym mi łatwiej z nim rozmawiać, jak tylko się zbliżamy do siebie, czuję od razu ścisk w gardle, kołatanie serca, panikę, strach przed zranieniem…..przed powtórką…. I jestem pełna ran… A poza tym wolność jest najważniejsza….i chyba w związku nie powinnyśmy czuć się zniewolone…
  3. Może i nie jesteście zawodowymi psychologami…ale pokazujecie kawałek zwykłego, normalnego życia……którego my, ja chciałabym doświadczyć… Dlaczego ciągle trzeba o ten kawałek zwykłego życia walczyć…? A poza tym jesteście mądre i koniec!:)
  4. Wiesz mmak…..jeżeli chodzi o dzieci…to u mnie, czerwona lampka zapaliła się jak pisałam, kiedy mój młodszy syn zaczął bardzo naśladować mojego M, to było dla mnie szokiem….i druga sprawa….mam także córkę już prawie dorosłą, także z pierwszego związku, z która o dziwo M miał lepszy kontakt, ale poraziło mnie jak okazało się ze uwikłała się w toksyczny związek, płakała przez swojego chłopaka prawie codziennie, ja to zauważyłam, zaczęłam rozmawiać, otworzyła się przede mna, ja przed nią i okazało się że powiela moje błedy, nie stwia granic, rezygnuje z siebie żeby tylko chłopak się nie denerwował, rezygnuje z przyjaźni, bo chłopakowi się koleżanki nie podobają….przeraziłam się …..to mi również uświadomiło, ze ja musze się zmienić, żeby jej pokazać, że nie wolno dać się pomiatać i ze da się to zrobić i przeżyć….. Dzieci sa naszym zwierciadłem tylko trzeba to dostrzec…ja przez długi czas byłam ślepa…. Napisałam po raz pierwszy na forum, bo twoja sytuacja po prostu jest bardzo do mojej podobna, i chociaż zdarzały mi się tez sytuacje które opisywały dziewczyny….to tylko czytałam i korzystałam z ich rad….bezcennych…, książek, które proponowały a które coraz więcej dawały mi do myślenia…ale maja rację, trzeba coś wreszcie ZROBIĆ… Ciebie bardzo wspieram, myślami, trzymam kciuki… to co robi Twój M, to jak Ty to odbierasz…u mnie jest identycznie…. Tylko co z tego…co z tym zrobimy???? Jak odsunąć wątpliwości…
  5. Kochana mmak… Piszesz o sobie, a tak jakbys opisywała moja historię… Ja także już od roku, od kiedy otworzyły mi się oczy, oddalam się od M….ale mam więcej szacunku do siebie…miotam się i zastanawiam co mam zrobić…także nie mogę wybaczyc , a a raczej zapomniec, jak bardzo M skrzywdził moje dziecko (także syna, dziś 20 letniego z pierwszego związku). Sobie również nie mogę wybaczyc, i to mnie gryzie jeszcze bardziej, ze na to pozwoliłam, a pozwoliłam bo ciagle starałam się zrozumiec M …Nie potrafiłam bronic ani siebie ani dziecka, chociaz zawsze były o to kłotnie…ale to nie tak, powinnam była reagować….. Mam zal do siebie , ogromny…Teraz m się stara, ale ja mu nie wierzę, bo widzę już więcej tak jak Ty… Jednak mam z M małe dziecko i ciężko mi podjąć decyzje o rozstaniu… Tylko, ze ja zawalczyłam o siebie rok temu kiedy zauważyłam, ze mały zaczyna fukać na mnie i mówić słowami tatusia…wtedy zrozumiałam ze tyran wychowa tyrana…i powiedziałam dość…jest lepiej dzisiaj , ale to nie jest związek, już się go nie boję, ale dusze się z nim w jednym pokoju…nie ze strachu jak kiedyś, ale z bylejakości i samotności… Zawsze dzieci były dla mnie najważniejsze…a …dopiero niedawno ze swoim starszym synem zaczęłam rozmawiać o jego sytuacji ….i zobaczyłam jego samotność….nie mogę sobie tego wybaczyć… I tak jak Ty wyłam i nie potrafiłam i nie potrafię zrozumieć, ze nie mogłam swojemu synowi zrobic kolacji…bo m tego nie pochwalał, boze Ja byłam jakaś ślepa, durna, idiotka totalna, we własnym domu,…ludzie jak to sobie wybaczyć…. To tak w duzym skrócie… Mmak…czekam na wiesci od Ciebie i jestem z Tobą…jestes mi bardzo bliska… Pozdrawiam wszystkie dziewczyny… dzięki wam przejrzałam na oczy…..
×