A ja nie wiem, czy to co mi dokucza to hipochondria, może jakaś krzyżówka. Generalnie chyba nauczyłam się z nią żyć - te nie grożące nagłym zgonem potrafię jakoś tam ignorować, więc większość raków, hiv itp. mnie przestały ruszać. Teraz męczy mnie tylko wizja tętniaka w perspektywie lotu samolotem (pierwszy raz w życiu). W jednym moje obawy się sprawdzają - jeżeli boję się zachorować przed wyjazdem, to infekcję mam murowaną - i tu nic sobie nie wmawiam - objawy anginy czy zapalenia zatok to mi akurat lekarze potwierdzają... Słyszeliście o takiej odmianie hipochondrii? Bo że odczuwamy objawy, ale nie ma podstaw medycznych to rozumiem, ale mi się czasem \"udaje\" zachorować skutecznie...