moze ja tez tu cos skrobne, moze mi to pomoze. jestem winna rozpadowi mojego zwiazku zawsze liczylam sie tylko ja ja ja chlopak nie wytrzymal!zerwal ze mna, chcial odpoczac, spotykalismy sie, zachowywalismy sie jak para, umowilismy sie wczoraj na impreze natomiat zdecydowalismy sie isc do jego znajomych z uczelni pomyslalam ze to jest okazaj pokazac sie z jak najlepszej strony...niestety...za duzo wipilam i zrobilam mu scene wracajac do domu cala zaplakana krzyczalam zeeby mnie nie zostawial. jestem na skraju wyczerpania, mieszkamy w innym miescie on przyjechal tu na studia a ja za nim, teraz mieszkamy osobno. po tym co wczoraj zrobilam powiedzial dzisiaj rano ze mnie nie nawidzi, ze mam wracac do rodzinnego miasta. tak bardzo go kocham ze zrobila bym wszystko dla niego tym samym go ranie on mnie nie nawidzi nie chce juz mnie widziec chce zapomniec o mnie.chcialam i musialam to napisac moze ktos w koncu przemowi mi do rozumu. najgorsze jest to ze bylam na dobrej drodze w odzyskaniu go.i znou spieprzylam